Jak to zwykle bywa, porządne blogi znajduję przypadkowo. Jeden, drugi, trzeci link... i oto moim oczom ukazuje się coś naprawdę fantastycznego. Tym właśnie sposobem znalazłam blog Asi - dziewczyny, która uświadamia wszystkim, że rozmiar XL może być seksowny, a nieco większe kobietki nie muszą być skazane na szaro-bure szmaty...
Droga Asiu, powiedz proszę coś o sobie, by nasze czytelniczki mogły Cię bliżej poznać. Ile masz lat, czym się zajmujesz, co lubisz?
Mam 27 lat, od niedawna mieszkam w Niemczech. Gdy mieszkałam w Polsce pracowałam jako programista aplikacji finansowych dla jednego z banków na rynku polskim. Z czasem praca ta zrobiła się monotonna i stała się dla mnie męką. Z tego, między innymi, powodu zdecydowaliśmy z mężem na wyjechanie do Niemiec, szczególnie, że oboje dobrze mówimy w tym języku. Obecnie rozwijam jedno ze swoich największych hobby, czym jest grafika komputerowa. Na razie zajmuję się tworzeniem szat graficznych dla stron internetowych. Z czasem chciałabym rozszerzyć swoją działalność. Powoli zaczynam myśleć nad założeniem w przyszłości własnej działalności oferującej usługi z tej i pokrewnych dziedzin. Oprócz tego bardzo lubię robić zdjęcia, czytać książki, kocham muzykę. Modą się absolutnie nie interesuję. Nie znajdziecie w moim domu żadnego czasopisma z nią związanego. Jedynymi źródłami mojej jako-takiej i płytkiej wiedzy są zwykłe czasopisma dla kobiet, które czasem poczytuje. Jak wiadomo, każde takie pisemko oferuje dział z modą. Resztę dowiaduję się blogów, obserwując przechodniów, czy oglądając wystawy sklepów na ulicy. Przyznam, że nie mam pojęcia, czy ja w ogóle jestem modna! Może udaje mi się zupełnie przypadkowo założyć coś modnego, ale pewnie dlatego, że właśnie jest to dostępne w sklepie.
Przeglądając polską „szafiarską” blogosferę, łatwo zauważyć, że brak w niej blogów o ciuchach dla kobiet, których rozmiar to trochę więcej, niż 38... Co skłoniło Cię do założenia bloga tego typu?
Z tego, co pamiętam to miałam problemy z zapamiętaniem zestawów ubrań, które wymyśliłam. Codziennie rano zaspana stałam przed szafą i wydawało mi się, że nic z tego, co tam jest do siebie pasuje. Albo raczej pasuje tak żebym czuła się świetnie. Już wtedy nienawidziłam wyglądać w moim mniemaniu zwyczajne. Sama koszulka, spodnie, buty i torebka było dla mnie nie do pomyślenia. Chyba, że koszulka w jakiś sposób przyciągała wzrok to nie chciałam jej psuć resztą. Do dzisiaj nie potrafię wyjść z domu bez poczucia, że wyglądam dobrze, a nie jak pół miasta. Momentami robię sobie małą odskocznię od tego, co czasem widać na blogu. Wracając do tematu: były dni, gdy stworzyłam bardzo udany zestaw i chciałam go powielić w przyszłości. Problem był w tym, że już po 2 dniach zapominałam o tej kombinacji. Blog miał mi pomóc w ten sposób, że utrwalałam te zestawy na zdjęciu i tam wklejałam. Przy okazji chciałam prowadzić jakąś formę pamiętnika. Bo jeśli już coś codziennie uzupełniam to dlaczego nie napisać co się wydarzyło. Początkowo wychodziło mi to wszystko dość nieudolnie ale chciałam sprawdzić, czy nie będę z czasem coraz lepsza. Dodatkowo otrzymywałam coraz więcej komentarzy, które dodawały mi skrzydeł. Oczywiście na początku były osoby, którym przeszkadzało, że taka kobieta w ogóle ma prawo żyć. I nie omieszkali mnie o tym informować. Na początku było mi bardzo ciężko. Ale dzięki wsparciu mojego męża, który ciągle mi wmawiał, że to nieprawda, żebym się nie przejmowała brnęłam dalej w tworzenie bloga. Wiedziałam tylko jedno, że reagowanie na takie zaczepki tylko bardziej zachęci do złośliwości. Dzisiaj wyzwisko typu „jesteś gruba” nie robi na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Czuję się tak jakby ktoś mi napisał „masz ciemne włosy!”. Choć pierwszy zamiar założenia bloga niekoniecznie mi wyszedł. Miał być pamiętnik stylizacji by je powielać, a stał się motywacją, by wymyślać coraz nowsze kombinacje. W efekcie nie jestem pewna, czy wiele razy byłam ubrana w pracy w dany zestaw więcej niż raz – dwa razy. Do dzisiaj ciężko ubrać mi się dokładnie tak samo jak byłam ubrana kilka dni, czy tygodni temu. Wciąż otrzymuję dużo maili od osób noszących większy rozmiar, w których piszą, że mnie podziwiają, że też im się to marzy ale po prostu nie mają odwagi. Do dziś boją się pokazywać siebie w obawie przed wyśmianiem. Być może, gdyby takich blogów było więcej nie budziłyby tylu kontrowersji. Za granicą jest ich pełno, ostatnio widziałam bloga kobiety o naprawdę imponujących rozmiarach, nie widziała problemu w pokazaniu się w najnowszym stroju kąpielowym. Myślę, że Polacy są jeszcze zbyt mało tolerancyjni by każdy choćby lekko odbiegający od pokazywanej w mediach „normy” mógł się beztrosko pokazywać.
Śledząc Twoje wpisy, w oczy rzuca się przede wszystkim to, że masz świetne wyczucie stylu i umiejętnie dobierasz strój do swojej sylwetki. Jak uważasz, czym powinny kierować się dziewczyny w rozmiarze XL, bądź większym przy doborze garderoby? Czego unikać, a na co zwracać uwagę?
Dziękuję bardzo. Wiem, czym na pewno nie powinny się kierować: jestem gruba, więc mnie i tak nic nie pomoże. Widzę codziennie pełno grubszych kobiet, w obszernych t-shirtach, starych dżinsach i adidasach ze smutną miną. Włosy zebrane w byłe jaką kitkę, bez makijażu na twarzy. Pamiętam, gdy parę lat temu moja mama namiętnie oglądała serial „Samo życie”. Występowała tam Kinga, która była dość grubą osobą. Lecz przez jej ładne ubrania, fryzury i makijaż w ogóle się nie zwracało uwagi na jej mankamenty sylwetki. Wzięłam sobie te przemyślenia do serca. Moim zdaniem lepiej usłyszeć „mimo swojej sylwetki tak pięknie wygląda” niż „jaka gruba i brzydka”. Myślę, że warto przyjrzeć się swojej sylwetce, tak uczciwie powiedzieć sobie, co jest ładne, co troszkę mniej i pobawić się w zakrywanie i odkrywanie. Ci, którzy śledzą mojego bloga widzą, że wciąć szukam krojów, kolorów, materiałów, które wydobędą to, co ładne, a schowają, to co niezbyt J W Polsce (niestety w Niemczech też) jest niewiele sklepów oferujących ubrania większe niż rozmiar 46. Ale są. W Polsce pensję miałam marną więc musiałam się podwójnie natrudzić: znaleźć sklep z moim rozmiarem i trafić na dobrą przecenę. Ale przyznam, że dużo zabawy było podczas takich „polowań”. Dla mnie nie sztuką było znaleźć fajną kurtkę za 250 zł. Sztuką było znaleźć ją za 50 zł . Jest jeszcze jeden błąd, który osoby o większych rozmiarach często popełniają: oceniają ubrania na wieszaku. Mnie zawsze korciło jak najbardziej dziwaczne kroje na mnie by wyglądały i dlatego wszystko zawsze przymierzałam. Być może 70% lądowało powrotem na wieszaku, ale te 30% brałam ze sobą do domu bo wyglądałam rewelacyjnie w tym. A na wieszaku wręcz straszyło J Kolejną rzeczą, którą należy sobie wziąć do serca jest dobranie prawidłowego rozmiaru. Pamiętam, że kiedyś w sklepie stanęła obok mnie dziewczyna, dość grubsza. Zmierzywszy mnie wzrokiem zawołała do koleżanki „znaaaajdź mi rozmiar 42!!!!”. A do rozmiaru 42 brakowało mnie jeszcze sporo. To, że będziemy nosić rozmiar X wcale nie znaczy, że jesteśmy szczuplejsi. Były momenty, ze brałam spokojnie rzeczy o rozmiarze 56 bo leżały dobrze, a tego rozmiaru normalnie nie osiągnęłam. Wiadomo, że każdy producent ma swoją numerację i nie należy się nią sugerować. Gdy idę do przymierzalni z każdej rzeczy staram się brać 3 rozmiary. Ten, który mi się wydaje za właściwy, o jeden mniejszy i o jeden większy. To oszczędza mi biegania między wieszakami a kabiną. Ważne jest by kupować ubrania o takim rozmiarze by nas nie ściskały lub nie podkreślały fałdek, ale też takie, które będą ładnie leżały na naszej sylwetce. Zbyt luźne ubrania jeszcze bardziej pogrubiają. I nie ma sensu udawać przed sobą i innymi, że się jest jakim jest. Szukanie tylko wyszczuplających ubrań, unikanie innych kolorów prócz czarnego doprowadza tylko, że nie mamy radości z ubierania się. Szczególną uwagę należy zwrócić przy kupowaniu wszelkich topów, t-shirtów, czy bluzek. Ważne jest z jakiego materiału jest wykonana. Gdy kupujemy wciąż w jednym sklepie i znamy już swój rozmiar nie bierzmy ubrań do kasy bez przymierzania. Odzież jest wykonana z różnych materiałów. Część z nich ma właściwość pokazywania najmniejszej fałdki. Najpiękniejsza bluzka z takiego materiału będzie nas oszpecać. Nie wyobrażacie sobie jaką ilość ubrań musiałam zostawić w sklepie właśnie z tego powodu. Szukam tylko tych, które ładnie układają się i nie pokazują tego, czego nie powinny J Uwagę należy też zwrócić przy kupowaniu spodni i spódnic. Nie mogą nas tak ściskać, by tuż nad paskiem co nieco wystawało. Z tego powodu prawie nie mam spodni. Niestety różnica pomiędzy szerokością moich bioder, a pasa jest tak duża, że mało które spodnie dobrze leżą. Jeśli leżą ładnie i nic nie ściskają – na pewno będą mi się zsuwać podczas chodzenia. Natomiast, by nie spadały musiałyby mnie mocno ściskać J Z tego powodu noszę głównie spódnice i sukienki. Wiele pań, szczególnie tych starszych lubuje się w kupowaniu spódnic, które się falują, są rozkloszowane i kończą się tuż nad kolanem. Gdy ma się większą pupę, taka spódnica wygląda jak wiotki klosz na lampę i uwidacznia niedoskonałe części nóg. Ważne jest by rozkloszowane modele (z materiałów lejących się) kończyły się na wysokości kolan. Wąskie, proste lub w kształcie litery A mogą mieć już różne długości. Kolejnym błędem, który mi się nasuwa jest noszenie legginsów. Oczywiście nie jest to nic złego, wręcz bardzo ładnie wygląda do krótkich spódnic, sukienek, czy tunik. Ale krótkich, bo przy takich, co sięgają do kolan wygląda to nieładnie. Myślę, że by ująć wszystkie błędy i porady musiałabym napisać książkę J Więc może na razie poprzestanę przy tym. Choć przyznam, że bardzo cieszą mnie coraz częstsze maile, w których przeróżne kobiety pytają mnie jak coś nosić, co im pasuje lub, że mój styl stał się dla nich inspiracją.
Gdy byłam ciut większa, dużym problemem było dla mnie znalezienie odpowiedniej bielizny. Dużo kobiet ma z tym problem. Czy masz na to jakąś radę?
To zależy, co kto lubi. Bielizny w większych rozmiarach jest faktycznie mniej. Ale z tym nigdy nie miałam problemu, w Polsce jest kilka sklepów oferujących ładne sztuki bez efektu „babcinych majtów”. Jeśli chodzi o staniki: jest to problem nie tylko w Polsce. Wręcz przeciwnie. Gdy na forum w Niemczech zapytałam, gdzie można kupić bieliznę w rozmiarze większym niż D skierowali mnie do polskich sklepów internetowych. Obecnie (przynajmniej w Niemczech) C&A rozszerzył swoją bieliznę do rozmiaru F, znalazłam jeszcze jeden sklep, który sprzedaje bieliznę do rozmiaru G. Dla mnie to wystarczy. Oczywiście mowa o normalnych cenach. Bo bez ograniczenia budżetowego problem kupienia bielizny praktycznie nie istnieje.
Mieszkasz w Niemczech. Jak oceniłabyś więc różnicę między polskimi, a niemieckimi sklepami, jeśli chodzi o różnorodność ubrań dla kobiet o większych rozmiarach? W jakich sklepach najczęściej robisz zakupy?
W Polsce jest Tesco i Kappahl, które mają świetne ubrania i bieliznę dla większych kobiet. Do dzisiaj jedynymi rajstopami, które akceptuję są te z Tesco J W Niemczech niestety nie ma tych sklepów ale jest za to KiK, M&S (nie mylić z Marks and Spencers), NKD i Bon Prix. Oprócz tego jest to, co i w Polsce: C&A, Takko, H&M, czy TK Maxx. Czasami robiłam też zakupy w second-handach. Prawdziwym rajem zakupowym, dla mnie, był Dublin w Irlandii. Możecie mi wierzyć, czy nie, ale tam każda grubsza kobieta była ubrana pięknie, bo miała gdzie. Przyznam, że nie potrafię zrozumieć sklepów, w których rozmiarówka kończy się na rozmiarze 42/44. Kobiet o większych rozmiarach jest tutaj tak strasznie dużo. Z tego, co się orientowałam to takie panie, tu w Niemczech robią zakupy w sklepach internetowych typu Evans, Bon Prix, czy Happy Size.
Jakie są Twoje ulubione elementy garderoby?
Nie wiem, czy mam jakieś ulubione. Gdy je mam to szybko przestają nimi być. Bardzo szybko się przyzwyczajam do moich ubrań. Podczas porządków odkrywam bluzkę, której nie widziałam od miesięcy. Nagle staje się moją ulubioną, po kilku noszeniach już mi się opatrzy i znajduję sobie nowego faworyta. „Złośliwcy” pewnie pomyślą: getry! Pewnie i tak jest, ale nie ma nic cudowniejszego niż legginsy do tuniki, czy kusej mini czy sukienki.
Jeśli jednak miałabym się na coś zdecydować byłyby to buty. Moim zdaniem nic tak nie może zepsuć, czy podrasować stroju jak buty. Często jest to element pomijany przez co cały wysiłek nie raz idzie na marne. Moim zdaniem dobrze dobrane buty są tą tzw. wisienką na torcie.
Jaka jest różnica między postrzeganiem osób plus size w Polsce i w Niemczech?
W Polsce momentami miałam wrażenie, że tragicznie. Pisałam o tym wcześniej, społeczeństwo polskie jest dość nietolerancyjne dodatkowo podsycane przez media. Oglądając pierwszą edycję Top Model byłam zaskoczona jak wiele kobiet-chudzielców było postrzegane jako grubaski, które muszą koniecznie schudnąć. Nie mam pojęcia skąd wzięła się ta ogólna niechęć do osób grubszych. Choć wydaje mi się, że ostatnio jest jakby lepiej. Z zachodu przychodzi coraz więcej informacji, że osoby plus size są uznawane w świecie mody, czasami wręcz odnoszą duże sukcesy. Myślę, że dzięki temu coraz więcej ludzi oswaja się z tym, że takie osoby są ale nie są wybrykiem natury. Moim marzeniem było by, by rodzaje sylwetki były na równi spostrzegane jak kolor oczu, czy długość włosów. Przyznam, że 90% komentarzy anonimowego autorstwa jest bardzo miła, natomiast 10% tak średnio. Jeszcze rok temu było na odwrót!
Jeśli chodzi o Niemcy to mam wrażenie, że tu nikomu nie przeszkadzają osoby o większych rozmiarach. Osobiście nigdy nie usłyszałam nic złego na mój temat, ba! Wręcz przeciwnie nawet. Jak w każdym kraju są wyjątki, ale ogólnie wydaje mi się, że tutaj jest dużo większa tolerancja na różnego rodzaju „inności".
Pozwolę sobie przedstawić Wam niektóre ze stylizacji Asi, które podbiły moje serce! :))))
Link do bloga bohaterki wywiadu, Asi: http://swiatasi.blogspot.com/
Tu co prawda nie polski blog, ale też warty uwagi :) http://www.curvygirlchic.com/
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - trafiłam na Twojego bloga dzięki SHAPE i jestem baaardzo wdzięczna, że chciało Ci się stworzyć taki pożyteczny kawałek sieci. :) Będę zaglądać!!! No i gratuluję debiutu (?) w największej polskiej gazecie tego typu!
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o wywiad - autorka bardzo sympatyczna i ciekawa, jej styl nie zawsze do mnie przemawia (może dlatego, że nie lubię złota ani brązów) ale na pewno warto wziąć sobie do serca uwagę o odpowiednim rozmiarze... Ja zazwyczaj gdy nie mieszczę się w jakiś "optymistyczny" to daję sobie spokój. Głupie podejście ale pracuję nad tym. :)
Pozdrawiam i życzę dalszych pomysłów na notki (oraz utrzymania świetnej figury - w co nie wątpię :) ).
Świetny wywiad Limonko ;)
OdpowiedzUsuńCzytając go cały czas miałam wrażenie, że Asia to świetna dziewczyna. Szalenie podoba mi się jej podejście. Podoba mi się stylizacja biel+czerń i przedostatnia tutaj zamieszczona. Ważne, aby przy swoim rozmiarze być kobietą zadbaną. Można mieć figurę marzeń, ale kompletnie o siebie nie dbać i wtedy średnio to wygląda. Jeszcze raz składam wyrazy uznania :)
Fajnie, że Twój blog jest różnorodny mimo tego, że prowadzisz go już tyle czasu i masz ograniczone pole popisu. Oby tak dalej :)
Ann: obejrzałam parę stylizacji tej dziewczyny. Również ładnie wygląda. Szkoda tylko, że mnóstwo jej ciuchów nie jest dostępnych w Polsce, bo sama bym się chętnie w nie ubrała... ;)))
OdpowiedzUsuńinassouvi: dziękuję za miłe słowa :) jeśli chodzi o mieszczenie się w "optymistyczny" rozmiar, to ja w zależności od sklepu na tyłek muszę szukać 40-42-44 i nijak nie chce być inaczej. Oczywiście niby chciałabym jeszcze schudnąć, żeby móc wejść w 38 (choć góra często wchodzi :P), to jednak doceniłam swoją aktualną figurę. Nie jest szczególnie istotne, czy wchodzimy w 42, 44, czy 46. Jeśli już taki rozmiar jest, trzeba dbać o to, by nie był już większy :)))
Em: Asię polubiłam od razu. To fajna, szczera dziewczyna i robi pożyteczną rzecz! Teraz, gdy już istnieją szafiarskie blogi, dziewczyny większych rozmiarów mogą je oglądać i czerpać z nich wiedzę, a to jest bezcenne :))
A jeślichodzi o różnorodność bloga, to bardzo często na to narzekam. Mówię wprost: najważniejsze rzeczy, które dotyczyły mojego odchudzania, były już opisane. O samym odchudzaniu i zdrowym żywieniu napisałam równie dużo. Momentami bardzo ciężko jest mi napisać coś nowego, żeby nie odchodzić zbyt mocno od tematyki, ale z drugiej strony wiem, że nie mogę również kręcić się wciąż wokół tych samych tematów. To męczące, przyznaję, ale inspirację czerpię zewsząd :P
dzięki temu wywiadowi poznałam Asię bliżej:)
OdpowiedzUsuńfajna,ciepła dziewczyna:)
Oglądam bloga Asi od dawna, fajnie tak poczytać o niej ;) Twój blog też mnie już interesuję, bo bardzo lubię sport i zdrowy styl życia, a Ty chyba też (nie wiem, bo to pierwszy post z którym mam do czynienia ;))
OdpowiedzUsuńBardzo Wam, kochane, dziękuję za te miłe słowa. Aż się zaczerwieniłam :) Miło, że nie uważacie czytania wywiadu za stracony czas :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki!
ABrdzo fajnie jest poczytać wywiad i pooglądać stylizacje. Tak cięzko jest dobrać ciuchy, kiedy nie mieści się w standardowe rozmiary.
OdpowiedzUsuńNowe inspiracje... Trzeba się przejść po sklepach, może znajdę coś ciekawego :)
Wcześniej kilka razy zaglądnęłam na blog Asi, teraz-dzięki Tobie jeszcze lepiej Ją poznałam; dzięki:)
OdpowiedzUsuń