Przez moje całe, niemalże dwudziestotrzyletnie życie nie uznawałam łączenia twarogu z warzywami i pieprzem. Twierdziłam zawsze, że biały ser to biały ser i w mojej opinii pasowały do niego wyłącznie cukier, dżem, cynamon, albo owoce. Ale gusta się zmieniają, smaki podobno też (nie tknęłabym dziś smażonego dorsza, bo mi nie smakuje, ani gotowanych brokułów, ani cukinii – przejadły mi się przez rok cały i trochę wody w Wiśle upłynie, nim znów się do nich przekonam), dlatego aktualnie chętnie przyrządzam na weekendowe śniadania to, co poniżej.
Składniki:
- kostka białego, półtłustego twarogu (200 lub 250 g – nie ma większego znaczenia);
- kilka rzodkiewek;
- mała cebula;
- szczypiorek (lub nie);
- rzeżucha (lub nie);
- sól, pieprz, szczypta czubrycy lub ziół prowansalskich;
Twaróg rozdrabniamy w miseczce. Rzodkiewki i cebulę kroimy w możliwie najdrobniejszą kostkę i wsypujemy do twarogu. Jeśli mamy i lubimy, dodajemy szczypiorek, ewentualnie rzeżuchę. Przyprawiamy do smaku i jeśli konsystencja jest zbyt sypka, możemy dodać kilka łyżek jogurtu naturalnego lub mleka. Podajemy na sałacie (lub bez, wiadomo), z ulubionym pieczywem.
To szybki i mało skomplikowany przepis, który z powodów, które wymieniłam na samym początku, był dla mnie zupełną nowością.
O innych natomiast...
W r ó c i ł a m. W Dąbrowie spędziłam zaledwie dwa dni, ale bawiłam się przednio! Mamcia spełniła moją gorącą prośbę i przyrządziła mi knedle ze śliwkami (zjeść je po dwóch latach... cudo!), nadprogramowe kokosowe ciasto (a prosiłam, żeby nic nie piekła) i kruche pierożki z wiśniami (odkryła bloga ALEEX - teraz piecze co tydzień, czego efekty widać na tatowym, olbrzymim brzuchu...). Chwała, że dużo czasu spędziłyśmy poza domem (pomijam już fakt, że ciągle padał deszcz, a ja zabrałam ze sobą same letnie ciuchy, przez co zmuszona byłam przytulić maminą szafę), odwiedziłam babcię i spotkałam się z dwiema najbliższymi memu kamiennemu (:P) sercu historycznymi duszyczkami. Było – jednym słowem - OSOM! A... no i właśnie. Mój post o jedzeniu w podróży... hah. Śmierdziało jajem, paluszkami, pączkami i jakąś wstrętną kiełbachą. Nie mówiąc już o tym, że z ciekawości zerkając na kanapki współtowarzyszy podróży, nie ujrzałam nic prócz sklejonych kromek chleba, a wiecie, jaką mam opinię o kanapkach naszych rodaków... ;)
No i ogólnie to zapuszczam włosy - M.
Bardzo ładnie Ci w niebieskim ;)
OdpowiedzUsuńPrzepis mi znany, jak się doda pomidora to się to ładnie rozciapcia :D
Moim odkryciem zeszłego roku, w czasie kiedy byłam na diecie proteinowej jest przyprawa Vegeta W Smak... do kefiru i twarożku! w skład której wchodzi sól kuchenna, czosnek, cebula, koper, bazylia, kminek, pieprz czarny, szczypiorek, natka pietruszki :) w sytuacji, kiedy twaróg stał mi już w gardle ta przyprawa mnie ratowała, bo daje takiego niesamowitego smaku.... rzodkiewka, albo mieszanka kiełków i ta przyprawa mmmmmm :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei znam tylko taki twaróg, w wersji z warzywami. :) Będę się próbowała teraz przekonać do łączenia go z owocami.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam biały ser w wersji z papryką i ziołami, pomidorkiem i szczypiorkiem, lub po prostu z odrobiną jogurtu i pokrojonej cebulki <3
Ja znałam twaróg w obu wersjach, ale zawsze stosowałam tę na słodko :) Czas chyba zmienić nawyki :P Ślicznie wyglądasz Limonko ;)
OdpowiedzUsuńDLa mnie znowu twaróg tylko w wersji warzywnej:D Uwielbiam twaróg z samym szczypiorkiem:)
OdpowiedzUsuńKasia
Kurza stopa, ile to się można o zwykłym białym serze dowiedzieć w ciągu dnia =)
OdpowiedzUsuńJa miałam zawsze dokładnie odwrotnie. Nie wyobrażałam sobie nigdy twarogu na słodko. A mój tata robił w każdej wersji. Na słodko - z dodatkiem kakao, wanilii, dżemów, orzechów... na słono - ze szczypiorkiem i rzodkiewką, czosnkiem i ogórkiem (jak tzatziki), papryką i pomidorami... Myślę, że twaróg to idealna baza do wszystkiego. I przepraszam, że tak nieczęsto tu ostatnio bywam, ale mam okropnie dużo pracy.
OdpowiedzUsuńTwaróg z żółtkiem, cukrem waniliowym i cukrem pudrem zawsze robiła moja mama do naleśników ;)
OdpowiedzUsuńA mój tato objadał się chlebem z masłem, twarogiem i miodem.
Dziewczyno, jak Ty staro wyglądasz ......
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)))
OdpowiedzUsuńTo stwierdzenie naprawdę zmieniło moje postrzeganie świata! Jestem niezmiernie wdzięczna, nie wiem jak dałabym sobie bez niego radę!! :))))))
Ninoczka, złociutka, domyśliłam się =))) ale nie myśl sobie, że ktokolwiek o Tobie zapomniał :)))
OdpowiedzUsuńCudne masz to zdjęcie wyżej, szkoda że nie mogę powiększyć :)
OdpowiedzUsuńKamila
Na National Geographic jakiś program o otyłych. Tra-ge-dia.
OdpowiedzUsuńAkamilka, jest raczej słabe, bo ma kiepską ostrość, więc nadaje się tylko na miniaturę =) ale istotne jest, przez kogo robione :P
Boże, najgorsze jest to, że te olbrzymie kobiety uważają, że otyłość jest NORMALNA. Zaraz się rozpłaczę :D
OdpowiedzUsuńJa mam na myśli to, na którym pijesz kawę albo coś co bosko wygląda :) Chociaż drugie także bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńMasz racje, dobry fotograf to podstawa :D
Kamila
Dobra koleżanka to podstawa! ;P
OdpowiedzUsuńA ta kawa (w sumie kiepska) to z bitą śmietaną i amaretto :P
Limonko czy Ty jesteś z Zagłębia Dąbrowskiego? :-)
OdpowiedzUsuńOoo, ja Ci dam "słabe" :' - [ Limono, dopiero jako duża dziewczynka przekonałam się, że twaróg nie jest trujący :D i wybitnie kojarzy mi się z byciem na diecie ;) ogólnie to ściskam i pozostaję rada, że bez usterek dotarłaś do swojego skandynawskiego miejsca zamieszkania. :* wbijaj częściej na południe.
OdpowiedzUsuńaaa, i rzeczywiście nie wiem co bardziej kiepskie, ta kawa czy ten lokal...chyba jednak lokal [mango]facepalm[/mango]
OdpowiedzUsuńAnn, TAAAAK! W zasadzie z dziada pradziada ^^
OdpowiedzUsuńMakia, no dobra, ale szczerze przyznaj, iż w tym przybytku rozpusty z dziurawymi serwetkami w kolorze wiśni było ciemno i te urocze zdjęcia wyszły nieostre, a i tak moim faworytem jest "are you fucking kidding me?" i mina wyrażająca pogardę.
Tak, twaróg nie jest trujący, więc i może ojciec Makiawel winien zacząć się nim żywić. Skoro już wydziergany, to teraz trza wybudować mięśnie, coby się te nordyckie znaki prezentowały jak trza! :)
Ogólnie to idę zapuszczać włosy. [makia]jupii[/makia]
NARUTO!!!!!!!!!!!! omg.
Twarożek to moja miłość <3 Na słono oczywiście. Bo ja z kolei nie uznaję twarogu na słodko. Jadłam parę razy w życiu z miodem, ale bez rewelacji. Za to twarożek ze szczypiorkiem, kiełkami, pomidorem w pełnoziarnistej, ciemnej kanapeczce... Pychota!
OdpowiedzUsuńNo prosze... hehe jesteśmy sąsiadkami :D tyle że ja z tej bardziej jurajskiej końcówki Zagłębia :)
OdpowiedzUsuń