Parę dni temu, gdy podczas dni otwartych odwiedziliśmy z Waldkiem PGE Arenę, rzuciło mi się w oczy, że krzesełka na stadionie są... wąskie. Naprawdę wąskie, a osoba z szeroką pupą, cóż... powiedzmy, nie będzie miała zbyt wygodnie. A osoba z olbrzymim tyłkiem na krzesełku się zwyczajnie nie zmieści. Wypadałoby w takim razie zadać pytanie, czy otyli powinni słusznie oburzać się w tej sytuacji, tak jak w samolotach, gdy muszą płacić za podwójne miejsce? A co z tramwajami, autobusami, kinami i teatrami?
Zastanówmy się...
Opinia wdm: Wymiary siedzenia to zwykle połowa problemu. Osoby z nadwagą są raczej ogólnie szersze. Ramiona, brzuch, szerzej „rozkraczają” nogi itp. No i chcąc nie chcąc, wchodzą jakby w przestrzeń osób siedzących po obu ich stronach. Z jednej strony to śmieszne, ale z drugiej, dla „dużych” ludzi trochę przykre, gdy np. podłokietniki w kinach (pojedyncze) czy teatrach są całkowicie zajęte przez osobę o ponadprzeciętnych wymiarach. Jest to krępujące zarówno dla nich, jak i ich sąsiadów, którym w takich przypadkach brakuje miejsca. Na stadionach dochodzi do tego często wstawanie i podskakiwanie, co skutkuje ewentualnymi kolizjami z innymi kibicami. Emocje związane z widowiskiem sportowym, ale i samym dyskomfortem związanym z brakiem miejsca mogą być co najmniej nieprzyjemne. A w środkach komunikacji jest ogólnie ciasno dla osób z nadwagą, ciężko jest przejść. Wywołuje to zakłopotanie i nie jest miłe. Mam wrażenie, że otyli najczęściej szukają miejsc pojedynczych, bez sąsiada, gdzie mogą zająć ”większą przestrzeń”. Moim zdaniem siedzenia nie powinne być szersze, bo aktualne wymiary są dostosowane do „normalnych” wymiarów ludzi, ale i samych szerokości wnętrz środków komunikacji. Ciężko jest podchodzić do tego tematu, bo wychodziłoby na to, że dla grupy otyłych wypadałoby poszerzać wszystkie siedzenia. Są to koszty, a w dodatku siłą rzeczy doprowadziłoby to do zmniejszenia się ilości miejsc zarówno siedzących, jak i stojących (tramwaj, autobus, metro, trolejbus), a z drugiej strony byłoby to akceptacją otyłości jako takiej. Biorąc to pod uwagę możnaby na przykład stworzyć wydzielone, czy specjalne miejsca, takie jak dla matki z dzieckiem albo dla niepełnosprawnych, tylko że nie wiadomo, czy miałoby to się wiązać już z traktowaniem osób otyłych jak osoby specjalnej troski, obdarzone przywilejami. Czym innym osoby otyłe z powodów chorobowych (mam na myśli naprawdę ciężkie choroby i leki, które w zupełności uniemożliwiają kontrolę wagi), a czym innym osoby, które tyją, bo zwyczajnie nie dbają o siebie i uważają swój stan za coś normalnego.
Opinia limonki: Pamiętam, że gdy wchodziłam w autobusie w drodze na zajęcia, starałam się wybrać takie miejsce, by nie było widać mojego zwisającego z krzesła tyłka. Siadałam zwykle przy oknie (jeśli było to podwójne miejsce), lub na pojedynczym krzesełku i przysuwałam się możliwie najbliżej do szyby. Siadanie obok kogoś, kto był zdecydowanie szczuplejszy ode mnie było krępujące, ponieważ miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na nas i porównują. Lubiłam też w Ikarusie stawać „na kole”, a w solarisach tam, gdzie zwykle jest miejsce dla matek z dziećmi. Nie lubiłam też chodzić do teatru z racji wąskich krzesełek i niewielkiej odległości między kolejnym rzędem. Duży tyłek i długie nogi sprawiały, że było mi okropnie niewygodnie. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że z racji mojej otyłości miałabym urządzać komuś awantury o zbyt małe siedziska, czy krzesła, które wydawały mi się zbyt delikatne jak na moją tuszę. To nie one były złe, tylko ja za duża, z mojej własnej winy. Przystosowywanie czegokolwiek dla wygody osób otyłych wydaje mi się przesadą. Równie dobrze osoby o zbyt dużych i odstających uszach mogłyby żądać zaprojektowania czapek specjalnie dla nich. To porównanie przesadzone, ale celowo – by przedstawić bezsensowność tych teorii. Teraz się odmieniło... Kiedyś nie lubiłam siadać obok osób szczupłych, teraz nie lubię siadać obok osób grubych. Jakoś tak się cisnę, brak mi miejsca, czuję się stłamszona i jak w pułapce. Znalazłam się na miejscu osób, które odczuwały dokładnie to samo, gdy to ja siadałam obok nich i to ja byłam TĄ GRUBĄ. Już wiem, jak to jest. Jeśli chodzi o wspomniane już krzesełka stadionowe... ich szerokość to średnio 42 centymetry. Mając 104 cm w biodrach mieszczę się w nich bez problemu, choć nie ukrywam, że mogłyby być szersze o 3-4 centymetry. Tylko że jak wspomniał Waldek, oznacza to zmniejszenie ilości siedzeń na stadionie. Stworzenie specjalnej strefy też nie jest rozwiązaniem, bo trąci gettem. Wniosek? Wyciągnijcie sami.
źródło: podroze.gazeta.pl
Zapraszam ponownie na Zieloną Cytrynę!! Dziś dyskusja o kanonie lektur szkolnych :))))))
Nie jestem osobą grubą ani też nie mam sporej nadwagi, ale zauważyłam, że ludziom szczuplejszym też jest ciężko poruszać np. w środku seansu w kinie, między krzesełkami. Wiadomo każdy wygodnie siedzi, potem ja chcę wyjść do toalety, więc proszę wszystkich, żeby przesunęli swoje nogi; oni to robią, robi się zamieszanie. Uważam, że wtedy przeszkadzam ludziom oglądającym film. Warto chyba by to zmienić. Tylko jak? Tu jest problem.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, ja nigdy nie wstałam podczas seansu, bo tuż przed zawsze idę na siku, żeby nie musieć przeszkadzać innym swoim przeciskaniem się między krzesłami i żebym sama nie straciła jakiegoś ciekawego momentu. To akurat nie stanowi dla mnie problemu ;)))
OdpowiedzUsuńTo po prostu inne spojrzenie na sytuację, która nie tylko z perspektywy osoby grubej jest niewygodna :)
OdpowiedzUsuńwniosek jest jeden: trzeba schudnąć!:D
OdpowiedzUsuńa co do kina ...tak jak Limonka-nie mam tego problemu:)
Faktycznie, ale myślę, że ogólnie każda osoba otyła ma wrażenie, że wszyscy na nią patrzą, śmieją się, bądź porównują z innymi, a to często nieprawda ;) to takie wyolbrzymianie, wiem co mówię, bo sama do tej pory widzę siebie jako grubą osobę, a taka już dawno nie jestem..;) Limonko podaj mi maila tutaj, wyślę Ci zaproszenie :*
OdpowiedzUsuńTemat jak najbardziej na czasie. Sezon urlopowy moze juz nie w pelni, ale wielu ludzi jeszcze sie zdecyduje na wyjazd i wielu z nich bedzie zmuszonych do dzielenia wlasnego siedzenia z cialem osoby siedziacej obok. Jesli ma sie w perspektywie wielogodzinny lot obok osoby, ktora nie teoretycznie, a faktycznie zajmuje dwa siedzenia, to zaczyna sie tragedia. Doskonale pamietam sytuacje z ubieglego roku, kiedy w oczekiwaniu na samolot ludzie zerkali na siebie ukradkiem i zaloze sie, ze przynajmniej polowa z nich myslala jak bardzo nie chce utknac obok pewnego OLBRZYMIEGO pana, ktory z pewnoscia zajmowal przynajmniej 3/4 miejsca dostepnego dla dwoch osob. Rozumiem, ze nikt nie chce placic za dwa siedzenia, ale jesli faktycznie dwa zajmuje, to nalezy za nie zaplacic. Inaczej to osoba szczupla siedzaca obok tej otylej bedzie musiala zaplacic dosyc slona cene (choc nie przeliczalna na zadna znana walute) za nie/wygode osoby placacej za jedno siedzenie, a zajmujacej dwa.
OdpowiedzUsuńChmurka, tutaj mam przyjemneodchudzanie@gmail.com :)
OdpowiedzUsuńDo ostatniego komentarza: zgadzam się. Płacimy przecież za jakiś tam komfort podróży, a w momencie, gdy musimy się cisnąć w fotelu, za który czasami dość sporo zapłaciliśmy, ten komfort jest raczej niewielki, żeby nie powiedzieć ŻADEN.
Do szczuplutkich nie należę, ale też 2 miejsc nigdzie nie zajmuję. Aczkolwiek zawsze lubiłam siadać w autobusach obok osoby szczupłej, bo to tworzyło więcej wolnej przestrzeni ;)
OdpowiedzUsuńCzas się ujawnić. Od jakiegoś czasu czytam twojego bloga i wciągnął mnie na maxa. Weź udział w zabawie One Lovely Blog Award. Masz ode mnie nominację. Po szczegóły zapraszam na mój blog www.bekat.blog.onet.pl. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKurcze, nigdy się nie zastanawiałam nad tym problemem...nie wiem czy to dobrze czy źle =) Nie należę do osób, które muszą zajmowac dwa miejsca, nie jestem tez na tyle szczupła, by zajmowac połowę, heh = singielka w sam raz=)
OdpowiedzUsuńNa ogół jestem osobą tolerancyjną, jednak po przeczytaniu twojej notki, z pewnością mogę powiedziec (a raczej napisac), iż wydzielanie specjalnych miejsc dla "nieco grubszych" jest bezsensowne. Czy takie osoby dobrze będą się czuć w "specjalnych przedziałach"? Dajmy na to przykład, przychodzi mężczyzna (nieco większej postury) ze swoją chudszą kobietą do kina. Na miejscu okazuje się,że jest specjalny rząd dla takich jak On. Zaprowadza więc kobietę na miejsce, a sam WYGODNIE rozsiada się w podwojnym siedzisku-w zupełnie innym miejscu na sali (specjalnie oddzielonym sektorze)-w taki sposób wygląda ich randka-razem, a jednak osobno=)
Ania
OdpowiedzUsuńJa zastanawiałam się na podobnym problemem mam 152cm. wzrostu jadąc autobusem mam problem ponieważ krzesełka czasami są tak wysokie że nie sięgam stopami do podłogi. A gdzie problem jeżeli jedzie się krótko da się wytrzymać ale ja jadąc z Łodzi do Władysławowa autokarem przeszkadzałam nie tuszą siedzącej przedemną koleżance ale ciągłym wierceniem się by usiąść wygodnie i by przez 5-6bgodzin nogi nie wisiały mi w powietrzu , nie mogłam ich oprzeć o krzesełko przedemną bo były tak ćieńkie że wbijałam stopy lub kolana w plecy koleżanki a o siedzeniu prosto z wyprostowanymi nogami dłużej niż 10 minut nie było mowy bo rzucało mną na zakrętach . I co wy na to. Pozdrwaiam wszystkich czytelinków bloga Limonki.
Myślę, że sporym problemem może być tutaj tez fakt, że wąskie siedziska pojawiają się w szkołach, w pracy, w restauracjach. Ludzie (właściciele lokali) nie myśląc-zamiast zaopatrzyć się w krzesła o optymalnej szerokości, wytrzymałości-zazwyczaj wybierają te, które mniej miejsca zabierają w przestrzeni lokalu. Niestety nie każdy przewiduje, że te słabsze krzesła mogą się rozwalić. Dodatkowe koszty murowane.
OdpowiedzUsuńevenmori, to zupełnie tak, jak upychanie krzeseł obok siebie, byle więcej gości mogło wejść do lokalu...
OdpowiedzUsuńO, tego to już nienawidzę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy doczekamy się kolejnego wpisu? Bo tak trochę tu nudno..
OdpowiedzUsuńMeg
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLimonka... ale TY nudzisz!! ogarnij się
OdpowiedzUsuń