Weekend. Zapach kruchego ciasta ze śliwkami. I czas, dużo czasu. Na leniwe snucie się z kubkiem kawy w dłoni. Wyjątkowo nie gotowałam. W końcu są pewne rzeczy, które On robi lepiej ode mnie.
Pieczone żeberka cielęce
Składniki:
- Ok. 1 kg żeberek cielęcych (no, chyba że lubicie świńskie – różnica w kaloryczności to ok. 150 kcal na 100g!!! Oczywiście to wieprzowina ma więcej)
Na marynatę:
- 4 pokruszone liście laurowe,
- 4 ziarenka ziela angielskiego (pokruszonego),
- 6 ziarenek czarnego pieprzu (rozdrobnionego),
- 10 ziarenek kolorowego pieprzu (rozdrobnionego),
- odrobina rozmarynu (można pominąć),
- 4 ząbki czosnku pokrojone w prążki,
- piwo do zalania całości (tyle, żeby przykryło żeberka – ok. pół litra)
„Bejca” do pieczenia:
- łyżka miodu,
- 2 łyżki oleju,
- 2-3 łyżki odcedzonej marynaty,
- 2 łyżki sosu sojowego,
- łyżeczka musztardy,
-3 łyżki ostrego ketchupu.
Poporcjowane żeberka solimy i układamy w garnku, po czym zalewamy piwem z przyprawami. Odstawiamy na noc (tak przygotowane, w lodówce mogą stać nawet kilka dni). Następnego dnia gotujemy żeberka przez ok. 30-40 minut. Wyjmujemy je z zalewy i samą zalewę odszumiamy. Do 2-3 łyżek zalewy dodajemy miód, olej, sos sojowy, musztardę i ketchup. Jeśli chcemy, doprawiamy na ostro papryką i pieprzem cayenne – wówczas żeberka będą słodko-ostre. W posmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym (lub na blasze) układamy żeberka. Za pomocą pędzelka smarujemy je „bejcą” i pieczemy w temperaturze 200 stopni przez ok. 40 minut. Nie zapominamy o systematycznym smarowaniu mięsa w momencie, gdy zaczyna lekko przysychać.
Są kruche, rozpływające się w ustach i soczyste. Nigdy dotąd nie wyobrażałam sobie JAK mogą smakować żeberka, ponieważ ich NIE JADŁAM. Tak przygotowane przeszły moje najśmielsze oczekiwania. A gdzie można dostać je w Gdańsku? W środę i sobotę (to na pewno, o pozostałych dniach nic nie wiem), na Zielonym Rynku na Przymorzu. Polecam, bo w jednej z budek dziewczęta mają tak piękną cielęcinę, że za każdym razem mam ochotę brać od razu całą kulkę cielęcą, czy baranią i schab cielęcy i wszystko ;)))
U siebie na bazarku mam spory wybór mięs, więc może upoluję żeberka cielęce, bo jeszcze nie jadłam. :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie się zapowiadają, aż ślinka cieknie. Dzięki za inspirację!
Wygląda smacznie, ale również kalorycznie. Ile to ma kcal??
OdpowiedzUsuńWyglada genialnie! Marynata brzmi jak cos, co z pewnoscia mi posmakuje. Dzieki za przepis!
OdpowiedzUsuńŻeberka cielęce nie są bardzo kaloryczne, a i marynata nie ocieka tłuszczem, bo zauważ, że są tylko 4 łyżki oleju na prawie kilogram mięska, z czego wychodzą 4 spore porcje ;))))
OdpowiedzUsuńJeśli obawiasz się kalorii w tym daniu, możesz zjeść je z samą surówką i z pewnością się najesz, lub po prostu zjedz skromniejszą kolację :))))
ten przepis wygląda cudnie! szkoda że w moim mieście cielęciny jak na lekarstwo. ale może uda się kupić.
OdpowiedzUsuńa propos mięska - zauważyliście, że bardzo ostatnio podrożał drób?
qwertologia
To fakt... pamiętam, jak piersi z kurczaka kupowałam po 15 zł za kilogram, a teraz dochodzą do 20 zł. A choć nie lubię już piersi, bo są mało wartościowe, to jednak pewnie ta cena mocno odbija się na kieszeni miłośnikom kurczaków. Piersi z indyka też ok. 22 zł za kilogram, o kaczce nie wspominając. Z tego wszystkiego wolę płacić 23 zł za kilogram cielęcego schabu, czy dwadzieścia parę za wołowinę :)))
OdpowiedzUsuńja podobnie, chociaż za kurczakiem nie przepadam, to indyka i owszem, lubię. No ale cena za filet (małe miasto w Małopolsce) też ok. 22 zł, więc powoli przekonuję się do wołowiny ;) najchętniej bym jadła cielęcinę, ale tę ciężko uświadczyć i kosztuje u nas ok. 36 zl za kg :(
OdpowiedzUsuńa mięsko lubię, wydaje mi się że jest wskazane dostarczanie go w małych ilościach. Nie wiem na ile przystają do rzeczywistości te teorie o żywieniu zgodnym z grupą krwi, ale na moim przykładzie się to sprawdza.
qwertologia
Och twoje dania zawsze wyglądają nieziemsko:)) ale mogłabyś podawać ilość kcal i może bardziej dietetyczne potrawy? Bo to blog o diecie, a ja mam ochotę ją zakończyć widząc takie cuda :)). Mam pytanie, nadal jesteś na diecie? Jeśli tak to dużo jeszcze chcesz schudnąć, a może jesteś na stabilizacji? To takie typowo ciekawskie pytania, jeśli nie chcesz nie odpowiadaj. Zrozumiem. Jestem po prostu ciekawska do bólu ;P
OdpowiedzUsuńKochana, ale to nie jest wybitnie kaloryczne danie! Cielęce żeberka (jak i w ogóle cielęcina) są jakoś połowę mniej kaloryczne niż wieprzowe, a tłuszczu zużyliśmy BARDZO NIEWIELE. Jeśli już naprawdę chcesz dietetycznie, to nie jedz do mięska ziemniaków, tylko samą sałatkę, jak napisałam wcześniej. Nie jestem w stanie podać teraz ilości kalorii tego dania, bo nie znalazłam nigdzie cielęcych żeberek :)
OdpowiedzUsuńA ja na diecie nie jestem już od roku i mięsiąca, czy dwóch, dokładnie nawet nie wiem. Jeśli lekko przybieram (powiedzmy 1,5-2 kg), przez tydzień się delikatnie ograniczam, ale kalorycznie nie schodzę w ciągu dnia poniżej... bo ja wiem, 1800 kcal? Nie liczę, bo nie mam po co, ale wciąż unikam panierowania mięsa, potraw pierogowatych (wyłączając dwukrotne zrobienie knedli), bardzo rzadko jem fast foody (w ubiegłym tygodniu pizzę, a ostatnio to dopiero w styczniu, czy lutym). Właściwie jem to, co każdy inny człowiek, tylko po prostu unikam w większości tego, co na diecie, lecz mniej restryjcyjnie (czyli ciasto piekę co tydzień i w szafce mam zapas krówek i michałków :P).
A ja dziś robię steki z sosem z pieczonej papryki, bo mi się udało wołowinkę ładną dorwać :)
OdpowiedzUsuńCoś więcej można? :D Ten sos to jak robisz?
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedz mam jeszcze tylko jedno pytanko.... aby utrzymać wymarzoną figurę po diecie musisz ćwiczyć, czy możne zrezygnować z tej mordęgi?
OdpowiedzUsuńSzczerze? :)))
OdpowiedzUsuńChociaż moje uda pozostawiają wiele do życzenia, mam zbyt wielkiego lenia, żeby ćwiczyć, co jest oczywiście godne pożałowania. Polecałabym jednak chociaż zrobić kilka przysiadów i brzuszków w ciągu dnia :)
Sos robię tak:
OdpowiedzUsuńPiekę 2 czerwone i 1 żółtą paprykę do czasu, aż poczuję ich zniewalający zapach. Później studzę, obieram ze skórki, miksuję. Zagotowuję w rondelku, dodaję troszkę śmietany(można zamienić na jogurt(nie gwarantuję , że będzie tak samo dobry), ale w oryginale jest kremówka, więc i tak oszczędziłam robiąc z 18%:D Doprawiam solą, białym pieprzem i szczyptą cukru. :)
No, a steki marynowałam przez jakieś 3 godzinki w odrobinie oliwy, czosnku, rozmarynu i tymianku :)
Narobiłaś mi chęci... ajaj, szkoda, że już zamarynowałam ćwiartki z kurczaka do pieczenia. Ech :(
OdpowiedzUsuńRobiłam wczoraj obiad dla całej rodzinki i wykorzystałam ten przepis na pieczone żeberka cielęce. Podałam z pieczonymi ziemniaczkami i zasmażanymi buraczkami. Domownicy byli mile zaskoczeni taka odmianą obiadową i widać że im smakowało, bo nic nie zostało :D Także dzięki Wdm za inspiracje :)
OdpowiedzUsuńBtw, Limonka czy nadal rozważasz 'porzucenie' na jakiś czas pisania na blogu?
Kaś
Łał, naprawdę zrobiłaś te żeberka? Waldkowi aż się buzia uśmiechnęła z radości. Cieszymy się bardzo, że Wam smakowało :))))
OdpowiedzUsuńA co do przerwy w pisaniu, to już nie rozważam :)))
Mam kilka fajnych pomysłów na kilka następnych wpisów i liczę też na to, że jeśli okaże się, że dostałam się na magisterkę, będę mieć od razu o wiele więcej energii :]]]
Zamierzam również nieco rozpieścić Was przepisami na coś słodkiego, żeby raz na zawsze rozwiać głupi pogląd o zakazie jedzenia słodyczy na diecie :))))
Serio zrobiłam:)Od pewnego czasu eksperymentuje w kuchni i postanowiłam spróbować zrobić te żeberka-coś nie prostego ale za to jak smacznego! a żeberek cielęcych szukałam w wielu sklepach, jak się okazało dostałam je na bazarku niedaleko domu. Czasem to się człowiek natrudzi,a ma pod nosem :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że minęły te myśli o porzuceniu pisania na blogu bo jestem stałą czytelniczką od ponad roku i ciężko by mi było odzwyczaić się od zaglądania tu :) Czekam z niecierpliwością na kolejne tematy -> swoją drogą widzę już dzisiejszą notkę:D
Pozdrawiam i obiecuję w miarę możliwości udzielać się w komentarzach:D
Kaś