Dziś witam się z Wami (jako świeżutka studentka studiów II stopnia ;p) w nowym cyklu zatytułowanym: Głupie sposoby na odchudzanie. Jest to cykl, w którym prezentować będę najgłupsze sposoby odchudzania wymyślone przez ludzkość. Absolutnie nie propaguję w owym cyklu żadnego z wymienionych sposobów, wprost przeciwnie – przestrzegam przed ich stosowaniem, gdyż skutki mogą okazać się wręcz tragiczne.
Zacznijmy więc od... tasiemcowej kuracji!
Kim była pierwsza osoba, która wpadła na ten idiotyczny pomysł? Nie wiem. Wiem za to, że za nią poszły następne, równie głupie, na moim osobistym rankingu zajmujące najwyższe miejsca. Trudno jest bowiem określić innym, niż słowem GŁUPIA osobę, ktora święcie wierzy, że tasiemiec wędrujący w najlepsze po jej wnętrznościach, jest najlepszym sposobem na zrzucenie tego, co nagromadziło się w ciele przez wiele lat.
Znalazłam w sieci MNÓSTWO informacji na ten temat, co tylko potwierdza moje zdanie – jeśli chodzi o odchudzanie, niektóre kobiety mogą być naprawdę nadzwyczajnymi idiotkami...
Tasiemeczka opuściła ją nazajutrz, po kuracji środkami przeciw pasożytom (Wera: "nazwy nie pamiętam, podobno dla zwierzaków i ludzi te same") i lekami przeczyszczającymi. – Wyłaziła strasznie poplątana, na oko musiała mieć około metra – wspomina Wera. – Z jednej strony dobrze, bo przestało boleć, z drugiej źle, bo nie osiągnęłam wymarzonej wagi. A kasa poszła…
źródło: KLIK
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę słowa "tasiemiec" i "odchudzanie", a natychmiast się pojawia kilkanaście tysięcy stron pełnych kuszących ofert. Kosztujące od 1500 zł do 2 tys. zł (bądź równowartość tej kwoty w dolarach lub euro) opakowanie tabletek, zawierających "główki" lub "larwy" tasiemców, ozdobione bywa rysunkiem przedstawiającym wesołego robaczka. Ma on, zgodnie z reklamą, zadomowić się po dwóch tygodniach w jelicie i pomóc bez jakichkolwiek problemów schudnąć "karmicielowi" od 7 do nawet 15 kilogramów. A potem wystarczy wziąć środek na odrobaczenie i rzekomo kłopot - niekoniecznie - z głowy.Pomysł na "dietę z soliterem" miał przyjść z Hollywood, gdzie tasiemca rzekomo masowo zażywają marzące o wąskiej talii aktorki. Niektórzy sięgają do historii, wspominając, że tasiemca w latach 30. XX wieku łykali w Stanach Zjednoczonych dżokeje, którym ze względów zawodowych zależało na małej wadze.Najsłynniejszą osobą, która się odchudzała z tasiemcem, była wielka grecka śpiewaczka operowa Maria Callas. Soliter ponoć pomógł jej zrzucić nawet 20 kilogramów nadwagi. Dla przypomnienia - Callas zmarła przedwcześnie, w wieku 54 lat, na zawał serca. Nikt wprawdzie nie łączył nagłej śmierci diwy z metodą odchudzania, ale trzeba wiedzieć, że wągry tasiemca mogą się umiejscowić także w sercu.Tabletki z larwami są jednak dziś produkowane w większości w Chinach. Stamtąd też dochodzą wieści o absolwentkach uczelni, które połykają nie tylko tasiemce, ale także jaja glisty ludzkiej, aby schudnąć przed trudnymi rozmowami kwalifikacyjnymi. Do tego używają specjalnych mydeł na odchudzanie i co najmniej 10 razy dziennie biorą prysznic, by zmyć z siebie mydliny. Na lepszą pracę mogą tam bowiem liczyć tylko wiotkie, ładne panny.
źródło: KLIK
Kilka dni temu do lekarza dietetyka w naszym regionie trafiła 16-letnia Paulina. Przyznała, że kupiła w internecie tabletki z główką tasiemca. Koleżanka, która mieszka w Wielkiej Brytanii, przekonała ją, że to jedyny sposób na szybkie schudnięcie. Paulina marzy, żeby zostać modelką. Jest wysoka, ale ma problemy z utrzymaniem wagi, dlatego z każdego castingu odsyłają ją z kwitkiem. Chciała być szczupła za wszelką cenę. Dziś żałuje swojej decyzji...- Wystarczyło połknąć tabletkę i poczekać na rozwój pasożyta. Słyszałam, że tasiemiec, który rozwija się w organizmie, zjada pokarm, jaki my spożywamy, przez co można szybko schudnąć. Myślałam, że jak już schudnę, to pójdę do lekarza i powiem, że zaraziłam się od kogoś tasiemcem, dostanę pigułki i będę zdrowa i szczupła.Stało się inaczej - tłumaczy Paulina.Nastolatka trafiła do lekarza z mdłościami, bólem głowy i ostrą biegunką. W końcu przyznała się, że kilka tygodni temu wzięła tabletki z tasiemcem. Teraz czeka ją kilkumiesięczne leczenie.Dieta tasiemcowa zyskała popularność wśród gwiazd Hollywood, ale coraz częściej sięgają po nią polskie nastolatki. Dietetycy załamują ręce i twierdzą, że to najgłupsza metoda, o jakiej kiedykolwiek słyszeli.- Pasożyty sieją bardzo poważne spustoszenie w organizmie. Amatorki tej metody nie przyjmują do wiadomości, że tasiemiec wcale nie ''zjada kalorii'', lecz żywi się składnikami pokarmowymi, które są najcenniejsze dla organizmu człowieka, takimi jak magnez, żelazo. Może powodować też bardzo poważne infekcje układu pokarmowego. Mówiąc wprost, to zabójstwo dla organizmu - uważa Marcin Rajski, łódzki dietetyk.Do poradni żywienia w Łódzkiem co miesiąc trafia kilkanaście nastolatek z wycieńczeniem organizmu, które, by się odchudzić, stosują najgorsze sposoby.
źródło: KLIK
Magda (30 lat, mężatka, jedno dziecko, zgadza się tylko na wymianę mailową) nazwała swojego tasiemca wdzięcznym, hiszpańskim imieniem Alejandro. Nie bez kozery: zaprosiła go do siebie w Meksyku. – Pojechałam tam w ubiegłym roku na wycieczkę i przez przypadek usłyszałam o nietypowej kuracji odchudzającej prowadzonej w jednym z niewielkich miasteczek – wspomina. Kuracja polegała na zjedzeniu (razem z jakimś posiłkiem) kawałeczka zakażonego tasiemcem mięsa wołowego. – Oczywiście było wcześniej sprawdzane pod mikroskopem, aby wykluczyć obecność tasiemca uzbrojonego. Taki wychodząc może mocno poranić swojego gospodarza – przyznaje Magda. – Na efekty zakażenia trzeba czekać kilka tygodni, ale wszystko jest monitorowane przez lekarza współpracującego z kliniką. On doradza, co trzeba jeść, jak łagodzić przykre skutki uboczne (głównym, wiadomo, jest tracenie wagi), wreszcie decyduje o przerwaniu kuracji. Czyli podaje leki, które trują tasiemca.Magda nie zdecydowała się na odchudzanie zepsutym mięsem (za mało czasu, no i ryzykowna kuracja kosztowała 1500 dolarów!), ale w miejscowym sklepiku kupiła opakowanie Tapeworm Diet Pills (50 dolarów). W odróżnieniu od USA, Kanady czy Nowej Zelandii w Meksyku dieta tasiemcowa nie jest zakazana, specyfik z soliterem można kupić w aptekach, ale też sklepach ze zdrową żywnością. Często stoją na półce razem z innymi produktami "holista" czyli pochodzenia naturalnego. – Pierwszą pastylkę połknęłam jeszcze na wakacjach. Alejandro uaktywnił się po trzech tygodniach, już w Polsce – wspomina Magda. – Na razie jesteśmy razem od dwu miesięcy. Schudłam siedem kilo, do wymarzonej wagi (55 kilogramów przy 160 cm wzrostu) pozostało jeszcze 20. Na razie nie dzieje się nic złego. Jestem tylko rozdrażniona, słabo sypiam, często oblewam się potem, łapię zadyszkę. Mąż zwrócił też uwagę, że mam rozszerzone źrenice (ale to mu się podoba).
Magda ma plan: dopóki Alejandro da jej żyć, ona będzie miła dla niego i szybko się go nie pozbędzie. – Traktuję go jak drugą gębę do wyżywienia – śmieje się. – Dlatego czasami jem za dwoje. Podrzucam mu najlepsze kąski, a on w zamian pozwala mi chudnąć.
Wojciech Gziut, lek.med. praktykujący medycynę środowiskową (badającą m.in. wpływ diety na zdrowie) załamuje ręce: – To dobry pomysł, ale tylko wtedy, gdy ktoś chce szybko zbrzydnąć i przedwcześnie się postarzeć – ostrzega. – Podzielenie się posiłkiem z tasiemcem nieuzbrojonym to niebezpieczeństwo wspólnego spożywania posiłków do końca życia obu biesiadników. Co więcej, tasiemiec będzie otrzymywał lepsze i smakowitsze kąski - ponieważ żeruje w jelicie cienkim gospodarza ostecznego, czyli człowieka. W jelicie cienkim jest najwięcej dobrego pokarmu i tam powinien on być wchłonięty, a przetworzony w wątrobie. To skutkuje przechwytywaniem najbardziej wartościowych aminokwasów, tłuszczy i węglowodanów przez pasożyta. Gospodarz - człowiek otrzymuje to, co pozostało "na stole", co skutkuje przedwczesnym starzeniem, zmarszczkami, pojawianiem się zmian skórnych typu brodawki, pieprzyki itp. Tasiemiec po strawieniu swojej części obiadu wydala resztki do światła jelita grubego, skąd wchłaniają się one do krwioobiegu gospodarza (człowieka). Te toksyny mają wpływ na centralny układ nerwowy i są często przyczyną nerwicowopodobnych reakcji takich jak niewyjaśnione duszności, zaburzenia widzenia, zawroty głowy, permanentne zmęczenie. Kupując tasiemca, sponsorujemy pasożytowi komfortowe życie, a sobie kłopoty.Dr Gziut ostrzega, że wiadomości o szybkim i łatwym pozbyciu się pasożyta trzeba włożyć między bajki. Terapia jest skomplikowana, wymaga nadzoru lekarza. Środki przeciko pasożytom nie zawsze i nie wszystkim są w stanie pomóc. A wtedy Alejandro nie wyjedzie tak szybko, jakbyśmy tego chcieli…
źródło: KLIK
Prawdę powiedziawszy, zupełnie nie mieści mi się w głowie, że ktokolwiek w ogóle potrafił wpaść na pomysł schudnięcia przy pomocy tasiemca. Może jestem ograniczona, a może nie idę z duchem czasu, bo absolutnie nie popieram świadomego szkodzenia sobie, narażania się na wszelkiego typu choroby, lub nawet śmierć tylko dlatego, że ktoś jest zbyt leniwy i zbyt głupi, by zamiast zacząć odżywiać się prawidłowo, funduje sobie tasiemca. Polecam poszukać w Internecie innych artykułów na ten temat, a jeśli komukolwiek z Was przeszło kiedyś przez myśl, by spróbować owej DIETY, radzę wizytę u psychologa. Skłonności do autodestrukcji powinny być leczone.
Też czytałam ten artykuł na Onecie. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś może być aż tak głupi. Ja myślę, że Ci ludzie, którzy się decydują na coś takiego nadają się do psychiatry a nie do psychologa. Toż to czyste szaleństwo. No ale skoro gwiazdy w Hollywood tak robią, to połowa nastoletniej populacji tego świata też tak chce.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego jestem w głębokim szoku. Nie wiem co mają w głowie ludzie stosujący tę dietę. To okropne i .. co tu dużo mówić OHYDNE:/ Z drugiej jednak strony cieszę się, że jestem dorosła, mam ugruntowane poczucie własnej wartości, bo niestety ale na takie "akcje" łapią się osoby zdesperowane i właśnie nastolatki.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że to głupota i lenistwo! To nawet nie jest dieta tylko morderstwo swojego organizmu! Straszne! ja przechodząc na dietę, nawet nie wiedziałem, że ludzie mogą wymyślić coś tak głupiego! Mam pytanie, a na jakich jesteś studiach? Coś związanego z dietetyką?:))
OdpowiedzUsuńNa samą myśl dobrowolnego wprowadzania do swojego organizmu takiego oślizgłego płazińca, który będzie mi się wił w jelitach mam ciarki ;d Więc albo to ja mam wybujałą wyobraźnię (która przestrzega mnie jednak przed różnymi dziwnymi pomysłami na dietę) albo tamte dziewczęta nie miały jej wcale :P
OdpowiedzUsuńTakim ludziom trzeba współczuć. Nie mówię tutaj o głupiutkich nastolatkach, które w sprawach odchudzania nie używają mózgu i idą na łatwiznę, ale o ludziach, którzy mają tak niskie poczucie wartości, że uciekają się do takich sposobów. Poza tym nie jestem w stanie wyobrazić sobie "zdrowego" tasiemca, który będzie sobie, odchudzi nas, a potem po tygodniu zażywania leków przestanie istnieć. Czy coś takiego może w ogóle istnieć? Przecież to niebezpieczny pasożyt.
OdpowiedzUsuńLimonko! A ja tak z innej beczki,nie wiem jak od tego zacząć no ale! Najlepiej wprost, bo sama nie wiem co zrobić więc może Ty mi doradzisz. Pisalaś,ze z wdm1 poznaliście się przez internet, najpierw od środka a potem dopiero na żywo. Otóż ja jestem teraz w bardzo podobnej sytuacji, poznałam pewną osobę, gadamy sobie juz długoo przez telefon,gg aż w końcu zaproponował spotkanie. Niestety nie wie,ze jestem grubas, chociaż za mną juz jakieś 17 kg nadal duużo pracy przede mną. W jaki sposób uświadomiłaś wdm1 o swojej nadwadze? Miałaś obawy przed spotkaniem,ze pomyśli sobie no nie wiem' co za grubas' i będzie ono pierwsze i ostatnie? Oczywiście jeśli nie chcesz to nie odpisuj, to w pełni zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńZłociutka moja, on podejrzewał, z pewnością :) Nawet jeśli początkowo nie przyznawał się do tego wprost, widział na NK (wówczas jeszcze miałam tam konto) moje profilowe zdjęcie, więc musiał podejrzewać, że jestem grubaskiem :)
OdpowiedzUsuńI przyznaję szczerze, choć od pierwszego momentu byłam przekonana o tym, że to TEN mężczyzna (choć dzieliło nas wszystko - od wieku, przez odległość itd.), początkowo traktowaliśmy się jako znajomi od pokera, to wszystko! Później nie pamiętam, jak to się wszystko potoczyło, ale w końcu dowiedział się, że jestem gruba. Podjęłam decyzję oodchudzaniu, a on powiedział coś w rodzaju: "okej, jeśli chcesz, to pomogę". No i tak wyszło! Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ważyłam ok. 90 kg, więc o wiele za dużo. Cały czas się stresowałam, że mu się nie spodobam, ale on miał obawy tego samego rodzaju - że uznam, że jest dla mnie za stary, że nie jest w moim typie, czy że przeszkadzają mi jego siwe włosy, cokolwiek! Już mniejsza o to, że od zawsze miałam niezwykłą słabość do mężczyzn w średnim wieku - nie musiał przecież o tym wiedzieć ;))) I Bóg jeden wie, w którym momencie postanowiliśmy spędzić ze sobą życie. Nigdy właściwie nie deklarowaliśmy tego wprost, tak po prostu wyszło. Żadnej napinki typu: "będziesz moją dziewczynąąąąąą"? Nawet jeśli mu przeszkadzało, że jestem gruba, to nie mam mu tego za złe (choć wówczas miewałam tego typu jazdy). Gdyby on teraz przytył, również bym tego nie zaakceptowała i również by mi się to nie podobało :)
Jestem zdania że jak najbardziej możemy wymagać od partnera, by starał się wyglądać dobrze, ale w pewnych związkach jest to delikatna sprawa. Zakochaliśmy się w sobie "przez internet", a ile trudności musieliśmy pokonać, to tylko my mamy świadomość. Ale to nie znaczy, że teraz ja mogę nagle przytyć, bo on mnie kocha, albo on może ubierać sisę jak większość mężczyzn w jego wieku, czyli jak polaczek-wieśniaczek. Absolutnie nie. Chcę mieć fajną figurę dla siebie, ale i dla niego. Z tego samego względu nakłoniłam go (stanowczo! :D) do rewolucji w jego szafie. Wiadomo, że kocham go niemożliwie, ale gdyby pokazał się publicznie w wędkarskiej kamizelce z piętnastoma kieszeniami (chwała, że takiej nie ma!), saszetką pod pachą i wąsami, to udawałabym, że go nie znam :)))) Przypomina mi się zawsze to, co opowiedziała mi kiedyś jej koleżanka - że jej babcia (Albo babcia koleżanki, nie pamiętam, nieistotne) cały dzień pracowała w domu - sprzątała, gotowała, zajmowała się dziećmi, no i wiadomo, że w ciągu tych czynności nie wyglądała jak królowa piękności. Ale przed przyjściem swojego męża zawsze doprowadzała się do porządku, układała włosy, robiła makijaż. Przez KILKADZIESIĄT LAT MAŁŻEŃSTWA!! I to jest kurczę szacunek do swojego partnera! Mogłaby się przecież roztyć i paradować po mieszkaniu w brudnych spodniach od dresu i jak wiedźma witać go w drzwiach :) Mam nadzieję, że zrozumiałaś mniej więcej, o co mi chodzi ;))))
Aha, no i oczywiście życzę wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że spodobasz się temu mężczyźnie taka, jaka jesteś :)
OdpowiedzUsuńJa pierdolę... W życiu bym o czymś takim nie pomyślała, gdyby nie Twój blog. Nie mieści mi się w głowie jak można być takim IDIOTĄ. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńSłyszałam kiedyś o tym sposobie na zrzucanie wagi.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów, nie wiem jak bardzo trzeba być leniwym, żeby zdecydować się na coś takiego. A przede wszystkim jak można tak nie szanować swojego zdrowia. Tasiemiec to nie zabawka na pilota, nie zawsze możemy przewidzieć czy tak po prostu sobie z nas wyjdzie. Zresztą sama zamieściłaś tu przykłady.. Brrrr.
Nie wiem nawet jak to skomentować. Debili pełno na świecie. Ciśnie mi się na usta coś bardzo niepoprawnego polityczne, ale chyba brakuje mi odwagi Korwina :D.
OdpowiedzUsuńA tak nie na temat - idziecie, dziewuszki, na wybory?
OdpowiedzUsuńNie-eeeeee! Ja się trochę za późno obudziłam i w ostatnim dniu, gdy miałam możliwość pojechać do Urzędu po papierek do głosowania, musiałam jechać na zajęcia, więc klops :)))
OdpowiedzUsuńAle nie żebym płakała z tego powodu. Po prostu nie mam na kogo zagłosować, a spośród wszystkich partii aktualnej sceny politycznej nie znajduje się żadna, której działania popierałabym w całej rozciągłości, albo chociaż ich większość :) dostrzegam same obietnice, bez możliwości pokrycia (w które ludzie wierzą, choć nie zdają sobie sprawy, że sytuacja finansowa państwa nie pozwala na ich realizację). Właściwie najlepsze, co dziś zrobiłam, to kluski śląskie i przeczytanie kilkuset stron ostatniej części sagi Larssona, a choć powinnam intensywnie myśleć nad tematem pracy magisterskiej, póki co zwisa mi to i mocno powiewa :) :D tak, jestem z tego dumna :P I co tam w ogóle u Was? :)
Jak to przyjemnie jest mieć znowu dostęp do internetu! Co do diety tasiemcowej to to jest jakiś głupi wymysł ludzi, serio. Zresztą tego czegoś nie powinno się w ogóle nazywać dietą, a po prostu karmieniem pasożyta jakim jest tasiemiec. Na samą myśl tego, że mogłabym 'hodować' w sobie takiego tasiemca robi mi się niedobrze...
OdpowiedzUsuńkaś
Dzień dobry! I jak wam się podoba nowa-stara Polska? Ja osobiście jestem zniesmaczona wynikiem Palikota (jak to miło, że nie ma już ciszy!). Mam wrażenie, że tak naprawdę cały jego kapitał wyborczy, to ten wulgarny antyklerykalizm. Jakaś masakra. Nie wierzę (tak samo kiedyś nie wierzyłam, że partia tak populistyczna jak PIS ma szansę na jakieś znaczące poparcie w naszym społeczeństwie:(). Dziwne w społeczeństwie mamy nastroje.
OdpowiedzUsuńLimona, kapitalny komentarz na temat dbania o siebie w związku! Napisz do mnie, jak pierwsze wrażenia z UG ;pp całusy z miasta K., gdzie zimno strasznie i tylko kolory ratują sytuację (pod naszym kochanym wydziałem zasadzili WRZOSOWISKO!!!)
OdpowiedzUsuńŁo matko, nie słyszałam o tym nigdy wcześniej, zatkało mnie!! Sama próbowałam parę głupich diet na odchudzanie (nigdy więcej!!!), ale tasiemiec to już jest szczyt:/
OdpowiedzUsuńRedakcja programu "Miasto Kobiet" (TVN Style) poszukuje bohaterów, którzy jako formę odchudzania wybrali "dietę tasiemcową". Jeśli zażyłeś/zażyłaś tabletkę z głową tasiemca, proszę napisz do mnie na: k.niemkiewicz@tvn.pl 502555156
OdpowiedzUsuń