Gonimy Amerykanów. Gonimy niestrudzenie. Nie pod względem zarobków, czy jakości życia, ale otyłości. Brzmi jak żart, a żartem wcale nie jest. Lekarze biją na alarm, a Polacy obżerają się w najlepsze i tyją na potęgę.
Eurostat, Urząd Statystyczny Unii Europejskiej opublikował niedawno wyniki badań, przedstawiające odsetek otyłych w dziewiętnastu krajach Unii, w latach 2008-2009. I choć Brytyjki zajęły w tym rankingu niechlubne pierwsze miejsce (jedna czwarta brytyjskich kobiet cierpi na otyłość!), Polki znalazły się niestety w pierwszej dziesiątce.
Idzie złe.
Za Brytyjkami w rankingu znalazły się Maltanki, Litwinki i Estonki, za nimi Węgierki, Czeszki, Greczynki i Słowenki. No i my. Kobiecą dziesiątkę zamykają Słowaczki. O dziwo, we Włoszech, kraju słynącym z wyśmienitej pizzy i makaronów, otyłych jest zaledwie 9% kobiet (w Polsce 15,7%)!
W przypadku panów wcale nie jest lepiej. Gdy pewnego razu pisałam, że Polacy to niechluje, spadły na mnie gromy. Okazuje się, że niesłusznie, bo Polacy w zestawieniu najbardziej otyłych Europejczyków zajmują szóste miejsce (17% otyłych). Prym wiodą Maltańczycy.
Eurostat podzielił kobiety i mężczyzn na cztery grupy wiekowe (18-24, 25-44, 45-64, 65-74).
Jak procentowo rozkładają się te wyniki?
Jeśli chodzi o kobiety:
- 18-24 – 2.1%
- 25-44 – 7.5%
- 45-64 – 22.9%
- 65-74 – 27.6%
W przypadku mężczyzn:
- 18-24 – 4.1%
- 25-44 – 14.4%
- 45-64 – 23.6%
- 65-74 – 24.6%
Łatwo można zauważyć, że wśród kobiet, liczba otyłych w przedziale wiekowym 25-44 zwiększa się o ponad trzy razy w stosunku do poprzedniego przedziału! A mówiłam, że po ślubie waga idzie w górę, bo się paniom starać nie chce? (Mam chłopa, w suknię weszłam, to teraz mogę żreć) Dowód jest? Jak byk! Ale nie tylko panie tyją. Mężczyźni o dziwo, największy skok procentowy notują prawie po równo w przedziałach 25-44 i 45-64.
Jest również zeczą wartą zauważenia, że najmniejszy procent osób otyłych notują obywatele Rumunii (kobiety 8%, mężczyźni 7,6%).
Jaki z tego wniosek? Ano taki, że tyjemy. Ameryki nikt nie odkrył, bo wystarczy wyjść na ulicę i przekonać się samemu, że ilość przewalającego się wokół sadełka rośnie. Do kosza należy wsadzić mit o otyłych Włochach – wyniki mówią same za siebie. Włosi jedzą makarony, pizzę, piją olbrzymie ilości wina... i procent otyłych jest u nich niemal najniższy! Dlaczego? Bo we Włoszech je się również warzywa, co u nas wciąż niestety często traktowane jest jak kara boska za grzechy (A ja to co, królik, żeby zieleninę jeść?). Eksperci mówią, że przyczyną takich, a nie innych wyników, jest niesprzyjająca sytuacja finansowa i mniejsza zasobność portfeli Europejczyków. Że zdrową żywność zastępują oni mocno przetworzoną, w której aż roi się od węglowodanów i tłuszczu. Eksperci ekspertami, a ja mówię tak:
JESTEŚMY LENIWI. Nie wkładamy za grosz wysiłku w przygotowanie zdrowych posiłków. Bo wydaje nam się, że mniejszej ilości energii wymaga od nas pójście do KFC, lub kupienie mrożonej pizzy, niż przygotowanie pełnowartościowego posiłku. JESTEŚMY LENIWI. Nie ruszamy się, a naszym jedynym wysiłkiem fizycznym jest podniesienie tyłka z sofy, żeby podreptać do kuchni. JESTEŚMY LENIWI. Nie uczymy naszych dzieci zdrowego odżywiania i spełniamy wszystkie ich zachcianki. Bo w telewizji reklamują soczki, jogurciki i batoniki – a wszystko to cukier, cukier i jeszcze raz cukier! JESTEŚMY LENIWI. I NIEWYDUKOWANI. Bo nie mamy pojęcia o tym, co jest zdrowe, a co nie, za co nasz organizm będzie nam wdzięczny, a za co się na nas obrazi. Co więcej – NIE CHCEMY TEGO WIEDZIEĆ! Nie próbujemy nawet myśleć o tym, jak wielką krzywdę robimy samym sobie. I będzie, niestety, jeszcze gorzej.
A to odchodzi w niepamięć...
Niestety potwierdzam, też roztyłam się po ślubie :(
OdpowiedzUsuńNo to teraz warto się zastanowić, jaki był tego faktyczny powód :)))
OdpowiedzUsuńTaka jest niestety smutna prawda. Szczególnie zgadam się z ostatnim akapitem o lenistwie, pomimo , a może właśnie dlatego, że jest to o mnie. Choć ostatnio zaczęłam z tym walczyć. Jednak dalej warzywa jak piszesz, to prawie "kara boska".
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje wpisy.
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku.
Pozdrawiam
Ja też z przerażeniem patrzę, jak ludzie sami sobie krzywdę robią. Rozumiem, że nasze społeczeństwo cierpi na chroniczny niedobór czasu, też nie zawsze mam ochotę stać przy garach pół dnia. Ale jeśli jestem głodna, to nie wpycham w siebie fastfooda, ale gotuję sobie zupę pomidorową z soku w 10 minut.
OdpowiedzUsuńNajbardziej załamujący jest widok znajomej, dyplomowanej dietetyczki zajadającej się zupkami z proszku, albo widok dwulatków w wózkach z puszką pepsi w ręku.
Na szczescie do Amerykanek nam jeszcze daleko. Trzeba tam pojechac i zobaczyc na wlasne oczy jak poza wielkimi miastami typu NY czy Boston, dziewczyn w mniejszych rozmiarach prawie nie widac. W sklepach rozmiary dla kobiet, nawet te najmniejsze, sa za duze dla szczuplych Europejek. Chyba tylko rozmiarowka typu "junior" jest w miare oddajaca faktyczne rozmiary odziezy. Jedyna zaleta tego stanu rzeczy jest to, ze na wyprzedazach sa glownie male rozmiary, bo nikt tego nie kupuje :-D
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze w Stanach nie byłam, ale oglądając programy dokumentalne kręcone w Stanach (np. na TLC o ile pamiętam, jest program "Łowcy okazji") jestem przerażona faktycznym wyglądem większości Amerykanów. Tam to chyba byłabym naprawdę fajną dziewuszką w malutkim rozmiarze 400/42 (to chyba ichne 12/14) :D
OdpowiedzUsuńLenistwo lenistwem, ale zła sytuacja materialna stanowi jednak problem. Znam kilka rodzin, którym się nie przelewa i w których dodatkowo nikt nie zastanawia się nad tym, czy je się zdrowo. Ważne, że w ogóle można zjeść (tu włącza się nieświadomość). Oszczędzają na jedzeniu, żywiąc się tanimi makaronami, pieczywem, najtańszym mięsem, gotowymi sosami, kilogramami ziemniaków, nieodżałowanymi parówkami. Bo kto by tam marnował pieniądze na warzywa i przyprawy, przecie to to drogie i mało sycące! I nie są to rodziny leniwe, o nie. Długie spacery i rowery są tam na porządku dziennym, a jednak wszyscy cierpią z powodu dodatkowych kilogramów. Bo na jedzonku oszczędzać trzeba.
OdpowiedzUsuńTo jest, niestety, również częsty powód. Ale i na to istnieje rozwiązanie, bo wcale nie trzeba wydać dużo, żeby zjeść w miarę zdrowo :))) teraz na przykład grosze kosztuje kapusta pekińska, kiszona, marchewki, buraczki. Z naprawdę prostych i tanich składników można zrobić zdrowy i pyszny obiad, ale jednak trzeba mieć trochę rozeznania, choćby w tym, jakie potrawy można z tego zrobić. A można naprawdę niewiele. Muszę chyba zrobić taki wpis, o tym, jak zjeść zdrowo, niskokalorycznie i niedrogo. Na pewno przyda się wielu osobom :)
OdpowiedzUsuńOdkryłam ten blog niedawno, przeczytałam od samego początku i zastanowiłam się nad sobą. Wielka moja radość, że nie został zawieszony na długo. Limonko, dzięki Tobie od listopada rozstałam się ze słodyczami, zapoznałam się z siłownią i aerobami.Efekt-2 rozmiary mniej i cdn. A wspomnę, że już jakiś czas temu minęło mi pół wieku (jak jeden dzień).
OdpowiedzUsuńDziękuję i proszę o więcej :)
Ola
Cześć Olu :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę czytanie bloga aż tak Ci pomogło? Jeśli prawdę rzeczesz, to jest mi niezmiernie miło, bo były już momenty, że traciłam wiarę w to, co piszę i robię. Dwa rozmiary mniej to fantastyczny wynik, sama bym się nie obraziła za taki :) Gratuluję sukcesów i życzę dalszych! Mam nadzieję, że wciąż będziesz tu zaglądać i od czasu do czasu włączysz się w dyskusję. Będzie mi bardzo miło :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Napisałam najszczerszą prawdę. Limonko Droga, to co piszesz i b.ważne jak (styl,język)przemówiły do mnie jak nic dotąd - a zaopatrzenie w książki i wszelakie artykuły o dietach posiadam hoho... niemałe.Ponieważ internet też przekopywałam pod tym kątem, znalazłam Ciebie. Tu znalazłam klucz do swojej głowy. To jest bezcenne!
OdpowiedzUsuńCieszą mnie Twoje nowe wpisy, oby czasu zawsze starczało. Wielkie dzięki Tobie i Waldiemu.
Ola
W takim razie raz jeszcze dziękuję :))) Mam nadzieję, że nie braknie mi inspiracji i czasu! :)
OdpowiedzUsuńJa uważam że ludzie powinni wreszcie rozumieć że ruchu i zdrowego jedzenia żaden cudowny metabolizm ani wspaniałe geny nie zastąpią. Na nic one kiedy po 30 ów cudowny metabolizm wyhamowuje a człowiek zostaje siedząc za komputerem i obżerając się chipsami :) Poza tym zauważyłam że wszystkie kobiety szczupłe, z cudownym metabolizmem to kobiety które trwają w ciągłym ruchu, rzadko poruszają się samochodem, biegają z dzieciakami itp. itd. więc mimowolnie pracują nad swoją kondycją. Najbardziej podobają mi się panowie którzy w genach odziedziczyli ową szczupłość, trochę nią dobici jedzą więc jak prosięta (co im w rękę wpadnie) a po 30 dumnie noszą z przodu balast. Jasne są ludzie aktywni, ale ich odsetek jest maleńki, zewsząd dieta, dieta, dieta. Ludzie RUCHU WAM POTRZEBA.
OdpowiedzUsuńLimonko, czekamy na posta o tym jak tanio i zdrowo się najeść ! :)
OdpowiedzUsuń