Cóż może być lepszego w mroźne, sobotnie popołudnie, niż gorące, duszone jabłka z cynamonem? Rzecz banalnie prosta i aż sama się dziwię, że o niej piszę. Ale gdy wrócicie zmarznięci z popołudniowego spaceru, przypomnijcie sobie, że duszone jabłka istnieją, a nie ma dla nich lepszej pory, niż środek zimy.
Składniki (2 porcje):
- 3 duże jabłka (dowolna odmiana, ja nawet nie wiem, jak nazywały się moje :D);
- 1 miękki banan (opcjonalnie);
- łyżeczka cynamonu;
- łyżeczka cukru (jeśli jabłka są dość słodkie, cukier jest zbędny)
Jabłka obieramy i kroimy w dużą kostkę. Wrzucamy je do garnka, zasypujemy cynamonem, dolewamy odrobinę wody i dusimy przez kilkanaście minut, aż do miękkości. Dodajemy pokrojonego w plasterki banana i dusimy przez kilka następnych minut. Podajemy na gorąco.
Ja do swoich jabłek w ramach smakowego eksperymentu dodałam trzy pokrojone w kostkę krówki, które rozpuściły się w środku i dodały deserowi delikatnego, krówkowego posmaku. To jednak zwiększa kaloryczność deseru, więc nie polecam tym, którzy do diety podchodzą dość restrykcyjnie.
PS. Duszone jabłka nie należą do szczególnie fotogenicznych potraw, zwłaszcza jeśli robiący im zdjęcie nie jest posiadaczem lustrzanki, niemniej nie o wygląd tu chodzi, a o smak i nie możemy mieć im za złe, że są dość… cóż, „papkowate”.
Zgadzam się przepyszne to i rozgrzewające :)
OdpowiedzUsuńw wersji expres polecam wariację tego dania z mikrofali (wiem, że nie wszyscy są jej zwolennikami, ale może komuś podpasuje). Na "wieczornego głoda" na słodkie: jabłko przekroić na pół, wydrążyć gniazdo nasienne, posypać cynamonem i mikrofalować 1-3 minuty w zależności od upodobań (ja wolę wersję półtwardą).
O, gdybym miała mikrofalówkę, pewnie wykorzystałabym ten przepis, a rozgrzewać piekarnik tylko dla dwóch jabłek jakoś tak mi się nie uśmiecha :P
OdpowiedzUsuńJa też lubię jabłka na ciepło. Takie jak ty zrobiłaś najbardziej lubię z ryżem. Albo przekrojone na pół, opiekane w opiekaczu, posypane cynamonem i polane odrobiną miodu z lodami lub łyżką jogurtu. A i jeszcze prażone migdały do tego :D Aż zgłodniałam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam połączenie jabłko i cynamon!!! :D
OdpowiedzUsuńJuż wiem,co jutro na 2 śniadanko sobie zgotuję^^ A polecam też jabłka pieczone w piekarniku, z wydrążonym środkiem, nafaszerowane rodzynkami, orzechami i miodem i lekko posypane cynamonem:)
Kasia
Ech, a ktoś powie, że małe i proste rzeczy nie dają radości :D
OdpowiedzUsuńRobiłam dziś mamie na obiad jako dodatek do ryżu. :-D Po operacji to sama rozkosz.
OdpowiedzUsuńO, podsunęłaś mi pomysł na dzisiejsze drugie śniadanie. Ja do tego dosypałam jeszcze chili. Niestety, nie znalazłam imbiru, ale i tak wyszła rewelacja. Kocham połączenie słodkiego i pikantnego.
OdpowiedzUsuńChilli... <3 Charlie... Cholera, zapomniałam zapytać Waldka o ćwiczenia :D
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, póki co i tak głównie zbieram się w sobie i nastawiam psychicznie na Wielką Zmianę trybu życia :D
UsuńCharlie, to teraz będzie BUM: robiłam sobie dzisiaj (w hipermarkecie na stoisku, hahh) pomiar tkanki tłuszczowej w organizmie. Co się okazało? Otóż okazało się, że od talii w górę (bo tak podobno mierzy to urządzenie) mam w ciele - uwaga - 39,3% tłuszczu! (Gdy ważyłam 112 kg miałam o ile pamiętam 35 albo 36% - czyli że mam niby więcej, niż gdy byłam upasiona :D) Oznacza to, że generalnie jestem otłuszczona jak prosię przed rzezią. Tylko teraz zastanawiam się GDZIE się ukrywa cały ten tłuszcz. Bo zrozumiałabym, gdyby chodziło o brzuch, tyłek, biodra (choć ćwiczę, więc tłuszczu mam mniej, niż 3 miesiące temu). A ja ani nie mam cycków, gdzie by się ten tłuszcz mógł skryć, ani rąk nie mam słoninowatych, ani pleców, ani podbródka, ani twarzy nalanej... Oczywiście poinformowałam obsługującą mnie panią, że chyba coś jej się zepsuło w tym jej super-hiper-mega-urządzonku, bo trochę nie bardzo wierzę w to, że ten mój poziom tłuszczu (który wg tabeli świadczy już o skrajnym zatłuszczeniu, zagrożeniu miażdżycą, cukrzycą i wszystkimi możliwymi chorobami świata, chyba tylko z wyłączeniem wenerycznych i tropikalnych) jest wyższy, niż gdy byłam tłusta jak prosię. Gdzie tu logika? Nie wiem, chyba że zamiast krwi w moim ciele krąży tłuszcz, bo już naprawdę nie potrafię sobie tego wytłumaczyć :D
UsuńNo to się uśmiałam, Limonko, najwyraźniej czas umierać! Wyślę Ci pocztą wieniec pogrzebowy :D
UsuńA czy to cudo do pomiaru tkanki tłuszczowej nie stało przypadkiem przy półkach z herbatkami odchudzającymi i produktami fit, light, slim, "skóra i kości"? Bo może się nie zepsuło, tylko to taki dobijacz depresyjny, który każdej kobiecie mówi, że ocieka tłuszczem i koniecznie musi kupić całą gamę pseudoodchudzaczy. Biorąc pod uwagę zakompleksienie większości pań, nie zdziwiłabym się gdyby taki chwyt odniósł całkiem spory sukces.
Swoją drogą, ja jestem święcie przekonana, że w moich żyłach krąży czekolada z pomarańczami, więc kto wie, może w Twoich płynie tłuszcz. Może jesteś robotem i masz wbudowany system intensywnego oliwienia tłuszczem zwierzęcym :D
O dziwo nie, ale dla osób które wzięły udział w badaniu i zostaną wylosowane (czyli pewnie wszyscy :D) obowiązuje "promocyjna" cena na konsultacje żywieniowe z DOKŁADNYM pomiarem tkanki tłuszczowej itede, itepe.
UsuńOCH! a z ryżem na mleku... A czytałam, że jedzenie pół łyżeczki cynamonu dziennie obniża poziom złego cholesterolu. Czyli megapyszna kuracja ;-p
OdpowiedzUsuńCynamon obniża poziom cholesterolu? Właśnie opadła mi szczęka. Poważnie? Aż poszukam :D
UsuńLimonko, zgadnij na co nabrałam ochoty po tym wpisie? Nie, nie na duszone jabłka. Na krówki ;). Na szczęście nie aż takiej, żeby po nie drałować w ten mróz.
OdpowiedzUsuńA jabłek nie próbowałam z bananem, uwielbiam za to z orzechami włoskimi :)
Ojeeeej, a ja właśnie zjadłam batonika owsiano-krówkowego, bo zrobiłam kilka, nie mając żadnego pomysłu na wykorzystanie ostatnich pięciu krówek, które się ostały (rozpuściłam krówki, wrzuciłam płatki owsiane, uformowałam na papierze do pieczenia duży prostokąt i wrzuciłam do lodówki, żeby się dobrze kroiło) :))))
UsuńAle powiem szczerze, że jednak wolę nie mieć w domu słodyczy, bo jak mam, to za często koło nich krążę :D
Jabłka z orzechami włoskimi... mdleję :D
http://vitalia.pl/index.php/mid/3/fid/2/diety/dieta/article_id/469/offsetk/0
OdpowiedzUsuńmmmmmmmm:)) idę kupić jabłka;)
OdpowiedzUsuńJa do Twojej wersji dodaje rodzynki jeszcze i jak mam gruszke,wtedy nie trzeba cukru.
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki uwielbiaja ten deser:)
Gruszki? Gosia, serca nie masz! Co ja teraz zrobię? Narobiłaś mi ochoty na gruszki, a jest ósma rano i mróz niemożliwy :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawe, jak smakowałoby ze szczyptą imbiru i goździkami :D