sobota, 18 czerwca 2011

150. nie śmiej się z grubasa.

     Jak to jest być grubym i żartować z siebie? Jak to jest być grubym, słyszeć żarty o grubasach i rumienić się przy tym ze wstydu? Czy to nie tak, że uderz w stół...?  

     Ostatnio, znajdując w sieci to i owo zastanawiałam się, dlaczego my, byłe lub aktualne grubasy, tak bardzo nie potrafimy żartować z siebie? To trochę żenujące, że w naszej obecności żarty o grubasach są czymś, co podchodzi pod totalne faux pas i sprawia, że zarówno my, jak i żartujący, czujemy się niekomfortowo? Nie, żeby tam od razu należało drwić z czyjejś otyłości, bo nie w tym rzecz. Chodzi o to, że brak nam cholernego dystansu do samych siebie. 

     Normalnej dziewczynie pasuje wszystko. Cała lista halucynacji:
- mam małe cycki;
- mam wielką dupę;
- MAM CELLULIT!!!!!!!!!!!;
- jestem taaaaaaaaaaaka gruba!; itd. itp.

     Grubasowi nie bardzo. Czy nie jest tak, że grubas stwierdzający wszem i wobec, że jest gruby (zupełnie jakby nie było to widzialne dla oczu patrzącego), wywołuje konsternację? Przecież nikt, na Boga, nie poklepie go po plecach i nie powie: stary, nie jesteś gruby!  

     Grubi ludzie zachowują się tak, jakby ich otyłość musiała stać się niewidzialna. Jakby problem ten usiłowali zepchnąć gdzieś na margines, daleko, daleko w bok, uwypuklając wszystko to, co istnieje poza nim. 

     Pamiętam moje (nieszczere) przyjaciółki, które na smutną minę i jęczący ton pod tytułem: jestem gruba  reagowały gorączkowym zaprzeczaniem: ależ nie, Agnieszka, nie jesteś! Masz tylko grube kości [chwila ciszy] chodźmy do McDonaldsa! (a ja - jak ta debilka - szłam) Bo o tym, że na tle grubaski nawet największa brzydota wygląda jak Miss Universum, wiadomo nie od dziś (ale o tym następnym razem). 

     Mężczyznom jest jakoś łatwiej. Waldka koledzy, z wychodowanymi przez małżeńskie lata brzuszkami, klepią się po swych pimpusiach i mruczą z zadowoleniem. Nie jest dla nich problemem powiedzieć, że mam wielki bebzun / kałdun. A kobiety mają z tym problem, zupełnie nie wiadomo dlaczego.  Zasugeruj takiej delikatnie, że jest zbyt duża, to Cię zapluje na śmierć jadem i obrazi się dożywotnio.

     Zawsze cenię sobie żarty mojej babci, która będąc już słusznego wieku (i słusznej wagi) staruszką, potrafi śmiać się z samej siebie. Nie jest dla niej niczym wstydliwym komentowanie swojej nadwagi przy lekarzu, czy kobiecie sprzedającej ciastka na targu. Wszystko jest mniamniuśne, a ona nie krępuje się tym, że z wiekiem jej przybyło, co więcej – sama jest w tym temacie wodzirejem. Takich osób jest jednak niewiele. Dlaczego? Co takiego sprawia, że nie potrafimy się śmiać sami z siebie?  


 źródło: kwejk.pl
   

22 komentarze:

  1. hahaha, uwielbiam komiksy z Człowiekiem Skurwielem. Przyznam rację, że ludzi otyłych potrafiących żartować ze swojej wagi jest bardzo mało. Sama byłam taką do niedawna. Oni pragną, by o ich tuszy nie rozmawiano, by nie wspominano o odchudzaniu czy zdrowym odżywianiu w ich towarzystwie. Wstydzą się swojego wyglądu, nic z tym nie robiąc, nie chcąc się przyznać że coś jest nie tak. Tak jak powiedziałaś, spychają temat otyłości na margines, trzymają to poza zasięgiem myślenia.
    Mając 16lat ważyłam 98kg na 172m.
    Teraz mam 17 i wciąż walczę ;). Ale jest lepiej z tego względu, że inaczej patrzę na to. Mam dystans i jestem z tego bardzo uśmiechnięta :).
    Twój blog śledzę od roku i jestem Ci bardzo wdzięczna że zaczęłaś go prowadzić.
    A zwrócę się do Ciebie z prośbą, kiedyś pisałaś, że wygrałaś konkurs literacki i (chyba) podałaś link do portalu... Czy mogłabyś mi go przypomnieć? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem ludzie otyli nie potrafią się z siebie śmiać, ponieważ są bardzo, bardzo zakompleksieni, czują, że "odstają" od normy. Choć tak jak piszesz, i tak wszyscy widzą, że ktoś jest gruby, jednak osoby grube często stwarzają sobie złudną rzeczywistość, boją się otwarcie powiedzieć o problemie, z którym sobie nie radzą. Poza tym trudno jest się przyznać, że nie kontroluje się tak podstawowej czynności jaką jest jedzenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta strona to: http://wpmt.pl/ (do dziś nie otrzymałam swojej nagrody... minęły 2 miesiące)

    Mnie się też wydaje, że grubasy i tak czują się wystarczająco paskudnie w otoczeniu ,,NORMALNYCH" ludzi, którzy zupełnie nie rozumieją, co to znaczy być grubym...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie w przeciągu tygodnia spotkałam dwie grube dziewczyny, które bez żadnego skrępowania żartowały z siebie i swojej otyłości. A najciekawsze jest to, że kiedy ktoś grubszy bez konsternacji mówi o swoim wyglądzie, wszyscy dookoła się jakoś wyluzowują i nie próbują jakoś fałyszywie zaprzeczać albo pierdzielić coś o grubych kościach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak! Nie ma się wrażenia, że trzeba się spinać ;))
    Btw, sorry, ale musiałam: właśnie wcinam kanapki z camembertem i dżemem z aronii. O losie... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja z WłasnąOgródkową sałatą, szczypiorkiem i rzodkiewką oraz wędliną(ze sklepu!).
    Dziękuję za link. Głupio, że nie wysłali dotąd;/

    OdpowiedzUsuń
  7. True.
    Etap 1 : Byłam w podstawówce dosyć pulchną dziewczynką ładnie rzecz nazywając ^^ Miałam STRASZNE kompleksy. W życiu nie odważyłabym się powiedzieć, że jestem gruba. Najgorsze było to, że kiedy szłam kupować ciuchy z koleżankami to większość z nich mówiła, że we wszystkim wyglądam dobrze, OMG o.O Mogłam liczyć tylko na szczerą opinię ciotki, bo wiedziałam, że wybierzemy coś co chociaż trochę zatuszuje mój obfity brzuchol, a nie go dodatkowo podkreśli.
    Etap 2: Wyglądam lepiej niż wtedy, ale gorzej niż pomiędzy etapem 1 , a 2 :D Czyli w czasach liceum. Teraz walczę z jakimiś 10kg. Mimo tego potrafię się śmiać z mojej fałdki, obfitych bioder i oczywiście dla paradoksu z małych cycków :D Nie wiem czym to jest spowodowane. No, ale nie muszę się wstydzić, że jem w fast foodach, a jestem gruba. Po prostu tam nie chodzę. Wiem, że zrzucam balast i być może już w nowym roku akademickim będę wyglądać o niebo lepiej :))

    Camembert <3 ja go uwielbiam z koperkiem. Sama zaraz idę robić twarożek, a później na zakupy, bo mam zamiar zrobić jakiś super deser. Mój T. się dopomina :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Są ludzie wieczni optymiści i potrafią się śmiać z siebie w każdej sytuacji.też się śmiałam,dopóki otyłość nie zrobiła mi spustoszenia w zdrowiu.Wiecznie kpiącą z siebie osobą był nasz klasowy Przyjaciel -był gruuuby od zawsze-myśmy kochali Go takim jak był,a nie było to trudne,bo miał nieprzebrane pokłady uroku osobistego.No i ignorował prośby rodziny ,żeby zadbał o zdrowie,nie słuchał zaleceń lekarzy,miał cukrzycę- położył się i usnął.Bardzo przeżyliśmy jego śmierć,wielu nas było na pogrzebie,trumnę niosło 6 potężnych mężczyzn.A my staliśmy ,obiecując sobie na wzajem ,ze będziemy dbać o siebie,a przede wszystkim kto ma nadmiar kg zrobi coś z tym,a jeśli się komuś nie uda,to da się po śmierci skremować,żeby nie było problemu z dżwiganiem trumny- trafiłam do Ciebie ,bo nie chcę tej drugiej opcji.Pozdrawiam.Maria

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam limonka!
    Wydaje mi sie ze chyba troche zachlysnelas sie swoja szczuploscia, ciezko jest smiac sie ze swojej nadwagi/otylosci, dziwie sie ze Ciebie to dziwi! Otylosc mozna smialo nazwac choroba gdyz grubasy sa uzaleznione od jedzenia, jest to fakt! wiekszosc ludzi otylych ktorym udalo sie schudnac ( pisze o ludziach ktorych znam ) twierdzi zgodnie ze zadne zarty, wysmiewanie sie z nich nie pomogly im w walce z nadwaga,a wrecz przeciwnie zaszkodzily, do tego trzeba dojrzec. Jest mi przykro gdy czytam Twoje krytyczne uwagi na temat grubasow gdyz sama bylas jednym z nich! Oczywiscie teraz jest ci latwo to pisac gdyz pozbylas sie nadwagi, ciekawi mnie tylko czy mialas takie same poglady gdy bylas grubasem?
    Poza tym nie tylko przy grubasach nie nalezy zartowac z nadwagi, czy zartujesz rowniez z ludzi, ktorzy maja np wielki nos? Bo przeciez to rowniez nieestetyczne, zawsze mogli by go zoperowac...
    Jak rowniez , pamietam ze wspominalas o swojej wiszacej skorze, chyba na brzuchu? Moze gdybys robila po 100 brzuszkow dziennie podczas calego odchudzania nie mialabys teraz tego problemu? Uwazasz ze ktokolwiek ma prawo z tego powodu cie wysmiac? Sorry ale ja tak nie uwazam. Jest to brakiem kultury i tyle!
    Zastanawiam sie rowniez czy gdy wazylas (bodajze) 130 kg mowilas ludzom ze idziesz sie obezrec? Bo tak to teraz nazywasz.
    Nie moglam sie powstrzymac przed napisaniem tego komantarza, nie jest moim zamiarem obrazenie cie, sa to po prostu mysli , ktore same mi sie nasuwaja w trakcie czytania.
    Bloga czytam regularnie i zawsze z niecierpliwoscia czekam na nowy wpis! Jednakze nie zgadzam sie z takim ostrym krytycyzmem ludzi grubych! Moim zdaniem wykazujesz sie w takich wpisach brakiem tolerancji, empatii i zwyklego ludzkiego wspolczucia! W zyciu jest raz pod wozem a raz na wozie. Moze dlatego ze jeszcze jestes mloda nie potrafisz wyobrazic sobie siebie za 15 lat (byc moze po ciazy lub kilku) wazacej 20 kg wiecej, czego absolutnie ci nie zycze. Jednakze jest wiele osob , ktore same sobie po schudnieciu przysiegaly- nigdy wiecej! A jednak wracaja do swojej dawnej wagi bo cos tam w zyciu sie nie udalo, nie wyszlo! A wtedy juz prosta droga do zajadania problemow. Nie szufladkuj grubasow tak szybko, kazdy z nas jest inny.
    Na tym koncze a moglabym jeszcze duzo napisac. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Bla bla bla, wcięło mi długi komentarz, a szkoda. Powiem więc krótko: nie zamierzam być pełna litości i współczucia dla ludzi takich, jaka i ja byłam - śmierdzących leni bez pojęcia o jedzeniu. Nie zamierzam udawać, że swój aktualny wygląd zawdzięczam komukolwiek innemu, niż sobie i Waldkowi. Nie zamierzam ukrywać swoich prawdziwych myśli i pisać tego, co ktoś chce przeczytać. Jeśli na nic nie zachoruję, niie zamierzam wcale roztyć się na powrót jak wieprz, bo żadne problemy nie są wytłumaczeniem obżerania się na amen. Gdyby tak było, znów byłabym tłusta, bo problemów w ciągu ostatniego roku miałam pod dostatkiem. Mam prawo pisać o czymkolwiek chcę i w jakikolwiek sposób chcę, właśnie dlatego, że BYŁAM GRUBA. To, co sądziłam wówczas, nie ma najmniejszego znaczenia. Mam udawać fałszywą pokorę, czy cokolwiek innego? Roztyłam się przez samą siebie, nie przez kogoś innego. Siebie mogę winić, bo nikt mi żreć nie kazał, jadłam z nudów. Nie każę nikomu przebywać tu i wbijać sobie do głowy każdego mojego słowa. Kto potrafi, zrozumie dlaczego przekazuję to w taki, a nie inny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  11. Skonsultowałam się również z Waldkiem odnośnie tego, co napisałaś i oczywiście przyznał mi rację, choć uznał, że powinnam wykazywać się bardziej mobilizującą postawą. Niemniej stwierdził, że użalanie się nad czyimś lenistwem to nie sposób na pomoc komukolwiek.
    Ze swojej strony chciałam jeszcze odnieść się do: "zadne zarty, wysmiewanie sie z nich nie pomogly im w walce z nadwaga,a wrecz przeciwnie zaszkodzily, do tego trzeba dojrzec". To akurat dziwne, bo ja po czasie jestem wdzięczna wszystkim, którzy w dość bolesny sposób dawali mi do zrozumienia, że czas wziąć się za siebie.
    Druga rzecz: "Oczywiscie teraz jest ci latwo to pisac gdyz pozbylas sie nadwagi, ciekawi mnie tylko czy mialas takie same poglady gdy bylas grubasem?". Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, znasz takie powiedzenie?
    "Jak rowniez , pamietam ze wspominalas o swojej wiszacej skorze, chyba na brzuchu? Moze gdybys robila po 100 brzuszkow dziennie podczas calego odchudzania nie mialabys teraz tego problemu? Uwazasz ze ktokolwiek ma prawo z tego powodu cie wysmiac?" - a proszę bardzo! Sama się z tego śmieję i próbuję z tym walczyć, więc nie widzę problemu.
    "Zastanawiam sie rowniez czy gdy wazylas (bodajze) 130 kg mowilas ludzom ze idziesz sie obezrec?" - nie ważyłam 130 kg, ale tak. Mawiałam.
    "Poza tym nie tylko przy grubasach nie nalezy zartowac z nadwagi, czy zartujesz rowniez z ludzi, ktorzy maja np wielki nos? Bo przeciez to rowniez nieestetyczne, zawsze mogli by go zoperowac..." - jeśli ktoś sam się z tego śmieje i pozwala na to innym, jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tam rozumiem sposób w jaki Limonka pisze na tym blogu. Może właśnie dlatego tak często tutaj zaglądam. Wali prosto z mostu, i dobrze. Gdzie się podziali ludzie, którzy mają dystans do siebie?
    Nie byłam jeszcze w ciąży, ale nienawidzę jak ktoś mówi, że 'Ojej, mam +20 , ale wiesz.. to po ciąży'. Da się schudnąć, trzeba tylko chcieć. Nie mówię, że super szybko , ale da się. Mam na to wiele przykładów w najbliższym otoczeniu.
    To tyle.

    OdpowiedzUsuń
  13. oczywiscie ze sie da! nie mam na mysli ze nie, jednakze kazdy grubas , ktory nie potrafi w danym czasie poradzic sobie z nadprogramowymi kg poczuje sie zraniony gdy mu sie to wytknie! I nikt mnie nie przekona ze tak nie jest. Moim zdaniem to ze limonka jest w stosunku do siebie i innych grubasow tak krytyczna jest forma obrony! Najlepsza obrona to atak! czyz nie? W obawie ze ktos nas upokorzy upokarzamy sie pierwsi sami!
    Sorry limonka , ale jestes mloda i masz klapki na oczach, Twoje poglady sa strasznie ograniczone. szufladkujesz a gwarantuje Ci ze za 20 lat nie bedziesz w tym tak szybka. Nie wszystko jest czarne lub biale. Istnieja tez rozne odcienie szarosci.
    Wydajesz mi sie bardzo agresywna mloda kobieta, gdybym nie wiedziala ile masz lat zgadywalabym ze moze z 17. Twoje widzenie swiata jest typowe dla nastolatkow.
    Piszesz rowniez iz to ze schudlas zawdzieczas Waldkowi, o czym to swiadczy? Gdy milosc sie ulotni (a zdarza sie to w zyciu) zaczniesz sie znowu obzerac? Tak z Twoich wypowiedzi wynika...
    Zycze milego dnia i mam nadzieje ze moja krytka Cie wzmocni a nie zbulwersuje!
    W koncu uwazasz ze kazdy ma prawo wytykac innym...

    OdpowiedzUsuń
  14. Zle napisalam, nie mialam na mysli "gdy milosc sie ulotni" a "jesli milosc sie ulotni!" Czego absolutnie Limonce nie zycze!

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoda że masz tak surową opinię na mój temat, bo szybko bym ją rozwiała, gdybyś poznała mnie naprawdę. Nigdy nie robię nic "na odwal się" i doprowadza mnie do szału odwrotne zachowanie - ot, takie tam podejście. To tak odnośnie krytycyzmu.
    O Waldku mówiłam wiele razy - zna się na jedzeniu jak niewielu mężczyzn i to, że stanął na mojej drodze, było znakiem od Boga. Po prostu otworzył mi oczy, a ja wchodząc w związek nie zakładam, że może się on skończyć.
    Nie rozumiem tylko, dlaczego z postu o braku luźnego podejścia do siebie, zrobiło się coś w rodzaju: limonka to suka i dopierdala grubym. Dziękuję za Twoją opinię, choć absolutnie nie mogę się z nią zgodzić.

    OdpowiedzUsuń
  16. W sumie to bardzo sie ciesze ze sie myle ;) poniewaz tak jak juz wspomnialam czytam Twojego bloga regularnie, zgadzam sie z wiekszoscia opini! Wpisy sa bardzo interesujace i inspirujace! Jedyne co mnie troszke razi to brak spojrzenia z roznych punktow widzenia. Byc moze rowniez nie zawsze rozumiem co masz na mysl, nie mozna tego wykluczyc.
    Odnosnie bardziej mobilizujacej postawy - gdy wazylam 30 kg wiecej niz waze teraz i ktos powiedzial mi cos okropnego (oczywiscie prawdziwego) na temat mojej wagi, konczylo sie to zajadaniem smutku :(
    Tak bylo w moim przypadku. Moim zamiarem bylo uswiadomienie Ci akurat mojego punktu widzenia, byc moze jetem bardziej wrazliwa na krytyke niz inni, a moze wiecej jest takich osob?
    Pozdrawiam i juz czekam na nastepny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie kończyło się tak samo, ale sama zauważ, jakie to żenujące zachowanie. Zamiast się zmobilizować, brnęłyśmy w to dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Taka totalna mobilizacja to punkt przelomowy. U mnie akurat takim punktem bylo obejrzenie plyty z wesela, spojrzalam na siebie oczami innych i doznalam szoku! Od tego momentu zaczela sie dieta, tzn zadne tam diety cud tylko zdrowe zywienie i duzo ruchu, zawsze lubilam sie ruszac wiec akurat to nie bylo dla mnie problemem.
    A wlasnie dlatego ze nigdy w zadne gotowe "diety - cuda" nie wierzylam tak bardzo lubie Twojego bloga. Masz (macie) zdrowe podejscie do odzywiania i napewno wiele osob czerpie korzysci z waszych wpisow.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hehe właśnie apropo... Wczoraj spotkałam się ze znajomymi, z którymi nie widzieliśmy się od lat.. Koleżanka zapytała mnie: "Madzia, Ty taka malutka byłaś, co się z Tobą stało? Chorowałaś?" Ja oczywiście wziełam wszystko w żart i odpowiedlam, że zażeram stresy to dlatego...Z uśmiechem na twarzy, ale zrobiło mi się głupio..trochę przykro..

    OdpowiedzUsuń
  20. Madziu no tak, czasem tak bywa. Ja jak zaczęłam sama mówić przy koleżankach, że 1 rok studiów był straszny dla mojej figury to dopiero zaczęły mówić, że no fakt. Zauważyły, ale nic wcześniej nie powiedziały. Sama świetnie też zdawałam sobie sprawę.
    Btw, jestem napuchnięta :( trudne dni w końcu się pojawiły.

    OdpowiedzUsuń
  21. Słuchajcie, jedna dziewczyna napisała coś fajnego na Onecie: "ja tez tego nie rozumiem. bo np: nalogowemu palaczowi nie boimy sie powiedziec wprost "wez rzuc to swinstwo, tracisz pieniadze i zdrowie, smierdzisz" itp. a grubasowi nikt nie powie "odłóz ten batonik i idz na silownie!". bo nadwagi nie wypada wytykac. ale chyba powinnismy zaczac. jedzenie to tez paskudny nalog, tak jak papierosy."

    OdpowiedzUsuń
  22. od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga- nie zdążyłam jeszcze wszystkiego, ale bardzo mi się podoba- szczególnie przepisy ;) Jestem pod wrażeniem, jak się zmieniłaś- Twoje zdjęcia są świetne! ;)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...