Ortoreksja... Czy to słowo jest Wam znajome? Brzmieniem niebezpiecznie zbliżone jest do anoreksji i gdyby się mu bliżej przypatrzeć, okazuje się, iż w rzeczywistości ma z nią coś wspólnego.
Ortoreksja (od greckiego orto - prawidłowy i oreksis - apetyt) to najprościej rzecz ujmując, zaliczana do zaburzeń odżywiania choroba polegająca na obsesyjnej dbałości o jakość spożywanego jedzenia. Postanowiłam poświęcić jej czas, ponieważ jest chorobą, która może nam towarzyszyć nawet bez naszej świadomości jej istnienia.
To cwana bestia, a rozwija się powoli, w ukryciu. Wystarczy, że przejdziemy na dietę... Zresztą podobnie, jak w przypadku anoreksji i bulimii. Pewnego dnia podejmujemy decyzję, że zaczynamy jeść zdrowo. Więcej uwagi poświęcamy na czytanie etykiet na produktach spożywczych, bacznie obserwujemy ich pochodzenie, skład i unikamy niektórych z nich. Odstawiamy jedzenie zawierające emulgatory, glutaminian sodu, benzoesan potasu, wapnia... Powoli skreślamy z naszej diety kolejne produkty, które wydają się nam szkodliwe. Jemy coraz mniej urozmaicone potrawy, ograniczamy się do kilku składników uznanych przez nas za zdrowe i bezpieczne. Jemy w samotności, unikamy jak ognia jedzenia w towarzystwie i poza domem, bo tylko my wiemy doskonale, co wolno nam włożyć do ust, a czego nie. Nie mamy zielonego pojęcia o tym, że coś jest z nami nie tak. Że nasze postrzeganie jest wypaczone. Że jesteśmy chorzy.
Ortoreksja rodzi się w głowie, dokładnie tak, jak każde inne zaburzenie odżywiania. Jedzenie to jedna z niewielu rzeczy, nad którymi mamy całkowitą kontrolę, a właśnie to rekompensuje ortorektykom niepowodzenia w innych dziedzinach życia. Kto jest szczególnie narażony na tę chorobę? Przede wszystkim skoncentrowani na sobie perfekcjoniści. Satysfakcjonująca jest dla nich świadomość, że doskonale (ich zdaniem!) dbają o sposób swojego żywienia, że są dobrze wyedukowani w tej kwestii i że wszyscy inni trują się szkodliwymi produktami. Są przekonani o tym, że ich dieta pozwoli im zachować doskonały wygląd i zdrowie. Każde odstępstwo od narzuconego reżimu powoduje u nich olbrzymie poczucie winy. Ich kontakty towarzyskie stają się coraz bardziej ograniczone, a zwykła dyskusja o jedzeniu może wywołać olbrzymią awanturę – ortorektyk bowiem wierzy w słuszność swoich poglądów, które uznaje za jedyne właściwe.
Choroba ta przynosi za sobą wiele negatywnych skutków. Cierpiącej na nią osobie zaczyna brakować wielu podstawowych minerałów i witamin. Praca organów wewnętrznych zostaje zaburzona, a ogólny stan psychiczny i fizyczny ulegają znacznemu pogorszeniu. U chorego mogą wystąpić takie dolegliwości jak bóle brzucha, nudności, anemia, ogólne osłabienie. Do tego bóle i zawroty głowy, kłopoty z koncentracją i pamięcią, u kobiet może wystąpić zanik miesiączki. Gospodarka hormonalna ulega zachwianiu, a w skrajnych przypadkach ortoreksja może prowadzić do śmierci.
Brzmi parszywie i dość paradoksalnie, nieprawdaż? Chcę zwrócić Waszą uwagę na fakt, że zdrowe odżywianie nie polega na eliminacji wszystkich produktów uznanych przez nas za szkodliwe. Bo szczerze mówiąc... Gdybyśmy chcieli jeść naprawdę zdrowo, musielibyśmy hodować sobie własne warzywa, owoce, mieć kilka krówek i kurczaków, do tego własny staw rybny, a i tak nie moglibyśmy mieć pewności, że jemy w stu procentach tak, jak powinniśmy. W końcu wszędzie unoszą się spaliny, prawda? Obsesyjne dążenie do maksymalnie zdrowego odżywiania może wyrządzić więcej szkody, niż pożytku.
http://autoagresywni.pl.tl/