czwartek, 23 czerwca 2011

151. Uwaga! Koleżanki Cię za to znienawidzą.

     Z nieba spadł mi dzisiaj ten temat na Onecie (tytuł co najmniej przejaskrawiony), choć planowałam poruszyć kwestię dietetycznego grillowania. Cóż, temat jak najbardziej prawdziwy, więc... 

Zastanów się dobrze, zanim postanowisz pochwalić się sukcesem w odchudzaniu. Okazuje się, że ludzie wciąż są bardziej przywiązani do powiedzenia "nic tak nie cieszy, jak cudze nieszczęście" niż do "miłości bliźniego"...

     Opinia wdm1: Najlepszym dowodem na to jest część komentarzy z okresu powstania naszego bloga. Wielu ludzi w to nie wierzyło, wielu ludzi bawiło się we wróżki i mówiło, żeby limonka się nie cieszyła za szybko, bo na pewno za chwilę przytyje. Ludzie najczęściej traktują taki sukces w odchudzaniu jak prezent, a jest to tak naprawdę efekt dużego  wysiłku i ciągłego kontrolowania się, a także zgłębiania różnego rodzaju wiedzy.

     Opinia limonki: Cóż, nie da się ukryć, że otyły zwykle (zaznaczam zwykle, a nie ZAWSZE!) nie stanowi zagrożenia dla atrakcyjnych ludzi. Jak wspomniałam ostatnio, raczej każda dziewczyna wydaje się być atrakcyjna przy swojej grubej koleżance, nawet jeśli jej uroda bywa kwestią dyskusyjną (co "genialni" internauci zechcieli udowodnić całemu światu na obrazkach poniżej...). Pamiętam, że gdy chłopcy w mojej klasie w gimnazjum robili ranking dziewczyn z klasy, znajdowałam się zawsze na ostatnim miejscu – wyprzedzała mnie nawet dziewczyna, której w żadnym razie, nigdy, przenigdy nie mogłabym nazwać ładną, ani nawet przeciętną. 

A na skuteczne odchudzanie są wyczulone szczególnie kobiety. Sugestia naukowców jest taka, że kobiety patrzą z góry na inne panie, którym udało się schudnąć. Prawdopodobnie dostrzegają w nich potencjalną konkurencję. Nieco inną postawę prezentują mężczyźni. Panowie są zdecydowanie bardziej zainteresowani kobietami, którym udało się schudnąć. Jak twierdzą naukowcy, może to wynikać z przeświadczenia, że mają u takiej kobiety większe szanse.

     Opinia wdm1: Zawsze łatwiej zauważyć coś, co się zmieniło na naszych oczach, a nie coś, co stale wygląda tak samo. Z drugiej jednak strony, kobiety które doznały odczucia bycia mniej atrakcyjną, stają po przemianie chyba ciut bardziej wrażliwe i potrafią patrzeć na rzeczy i problemy z wielu perspektyw.  Przedtem patrzyły z perspektywy grubaski, a teraz atrakcyjnej kobiety.

     Opinia limonki: Pamiętacie, co napisałam o jednej z moich koleżanek? Gdy wyglądałam już normalnie, dziwnym głosem powiedziała: nie chudnij już, bo będziesz szczuplejsza ode mnie.  W pierwszej chwili chciałam wystrzelić ją na orbitę okołoziemską, by nie musieć patrzeć na jej malutkie, wredne oczka, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie: mój Boże, przecież ona sama ostatnio cholernie przytyła! Wcześniej była drobniutką dziewczyną, ale w krótkim czasie po zamieszkaniu z chłopakiem, przybyło jej sporo kilogramów. Pamiętam też, jak sama czułam się trochę bezpieczniej, gdy w autobusie, czy tramwaju jechałam z kimś, kto był jeszcze grubszy ode mnie (rzadko się zdarzało trafić na kogoś takiego...). Ale też jeszcze w podstawówce znałam dziewczynę, która z ogromnej otyłości niezwykle zeszczuplała i wyglądała naprawdę ładnie. Na osiedlu inne dzieciaki mówiły, że to dlatego, że karmiono ją tylko wodą i chlebem. Wiadomo, że uwierzyłam, bo pojęcia dieta i zdrowe odżywianie nie istniały w mojej podstawówkowej, wypełnionej chipsami świadomości.   

Naukowcy z University of Liverpool pokazali grupie 200 badanych osób zdjęcia szczupłej dziewczyny o imieniu Jane i jej krótką biografię. Część badanych została poinformowana o tym, że Jane zawsze była szczupła. Reszcie grupy powiedziano, że dziewczyna ze zdjęcia ważyła wcześniej ponad 100 kg i nosiła rozmiar 24. Następnie wolontariusze mieli powiedzieć, co myślą o Jane.
Kobiety, które dowiedziały się, że Jane była otyła w przeszłości, znacznie niżej oceniły jej zdyscyplinowanie, życzliwość i higienę osobistą. Przyczyny takiego zachowania naukowcy upatrują w ostrej konkurencji pomiędzy kobietami. Kwestie masy ciała oraz atrakcyjności, są dla kobiet pretekstem do rywalizacji. Kobieta, której udało się pokonać nadwagę jest zagrożeniem dla innych. Jej wcześniejsze problemy z otyłością są doskonałym pretekstem, aby obniżać jej wartość i spoglądać na nią z góry. Nieco inne podejście wykazują mężczyźni, ci, którzy dowiedzieli się, że dziewczyna ze zdjęcia miała problemy z nadwagą, byli wręcz uradowani. Taka informacja sugerowała im, że możliwość umówienia się z Jane jest bardziej prawdopodobna. W końcu ona nie jest doskonała. Fakt, że borykała się z nadwagą, sprawiał, że mężczyźni byli przekonani, że dziewczyna okaże się przyjacielska i miła. Gdyby nie miała takich problemów, pewnie byłaby mniej przyjazna - wyjaśnia Jason Halford z wydziału psychologii University of Liverpool.

     Opinia wdm1: Wydaje mi się, że ogólnie natura ludzka jest tak skonstruowana, że dostrzega nie tylko wnętrze, ale i opakowanie. Ile jest kobiet, które są wspaniałymi towarzyszami do rozmów, czy wypadów dokądkolwiek, ale przez dodatkowe kilogramy, mimo całej sympatii do nich, nie traktujemy ich tak naprawdę jak kobiet, a jako przyjaciółki? A tu nagle, gdy zmienia się opakowanie, staje przed nami wymarzona towarzyszka życia...

     Opinia limonki: No to pojechałeś typowo po męsku... Ciężko jest mi się odnieść do reakcji mężczyzn, ponieważ nie jestem mężczyną i trudno mi wejść w ich sposób myślenia. Nie uważam jednak, by perspektywa randki była w przypadku odchudzonej grubaski bardziej możliwa, niż w przypadku stale szczupłej kobiety. Twierdzenie co najmniej dziwne.  Opinia kobiet jednak jest dla mnie bardzo zrozumiała. Pomyślcie sobie, jak wiele jest kobiet o najnormalniejszej w świecie budowie, ani szczupłych, ani otyłych – takich średnich, które niby chciałyby zrzucić 3-4 kilogramy, a mimo wielu podejść, wcale im to nie wychodzi. Ich negatywna reakcja na fakt, że komuś UDAŁO SIĘ zrzucić tak wielką otyłość, może (ale nie musi) być powodowany zazdrością. Spora część przedstawicielek płci pięknej to osoby zazdrosne i wcale nie zamierzam udawać, że ta cecha jest czymś, co mnie nie dotyczy. Jest to chyba wpisane w naszą naturę, ale można się kłócić, czy jest to pogląd słuszny, czy też nie.

Jakie jest Wasze zdanie?














33 komentarze:

  1. Świetny artykuł :)
    Szczerze muszę przyznać, że i mi nie była obca taka zazdrość. Mimo wszystko staram się z tym walczyć, bo to jest chore. Brrr. Nie lubię ludzi, którzy 'ścigają się' w konkurencji: Kto pierwszy schudnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako, że właściwie całe życie gruba byłam, zawsze miałam poczucie że jestem gorsza niż moje chude koleżanki. Ale gdy zaczęłam się niecały rok temu odchudzać, moje poczucie wartości spadło bardziej bo dopiero wtedy dotarło do mnie jak gruba byłam...Teraz po schudnięciu 30 kg czuję się lepiej ze sobą, choć wiem że jeszcze trochę drogi przede mną.W przeciągu tego czasu nie spotkałam się z jakimiś opiniami jak Ty Limonko, żeby się przestać odchudzać bo będę szczuplejsza od niego. Wręcz przeciwnie, i bliższe otocznie i ludzie z uczelni mówią że świetnie wyglądam, że trzymają kciuki że mnie podziwiają. A choćby ktoś miał mnie przestać lubieć przez to, że schudłam, tzn by, że ta znajomość nie była nic warta. A jej strata by nie bolała :P
    Też tj Ty Em, nie lubię ludzi którzy ścigają się kto ile schudnie albo szybciej...to bezsens totalny..
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdarzają sie ludzie zawistni, którzy zazdroszczą osobom, które schudły, że będą one wyglądały lepiej, ale myślę, że to jest mały odsetek. Często od znajomych słyszę miłe słowa i widzę radość, czy uśmiech w ich oczach, ale jest to szczere. Raz spotkałam się z sytuacją, że ktoś nie wierzył ile schudłam, ale myślę, że to dlatego, że ta osoba jest dość dużej masy i trudno jej było zaakceptować to, że w końcu się wzięłam za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiecie co mnie jednak najbardziej denerwuje? Kiedy moja koleżanka rozmiar 34 i to taki masakryczny łapie się za brzuch i mówi muszę schudnąć... I co mam się odezwać? A dzięki Tobie Limonki wzięłam się za siebie i jest dobrze teraz, a będzie jeszcze lepiej :). Przez wiele lat byłam tą grubą koleżanką... Nie jest to miłe, oj nie. A na każdą zmianę mojego odżywania koleżanki reagowały negatywnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się,że wcale niemały odsetek kobiet potrafi być wrednie zazdrosny.Jestem na etapie odchudzania,są pierwsze efekty /12kg/,pierwszy raz w życiu ,przykładam się do tego dość/!/solidnie.Ponieważ taki ubytek wagi już na prawdę widać,więc przyglądam się na reakcję znajomych.No i jest różnie -jest szczery zachwyt,ale jest też ironia,bo w wieku 61 lat "doginam" z kijami /nie lubię nazwy nordic walking/.Prawie każda spotkana kobieta stwierdza,że ma kije,ale coś tam..Nie przejmuję się komentarzami szczupłych kobiet " a mnie by się nie chciało" -chciałoby się ,chciało,bo nikt nie powiedział,że szczupły człowiek nie potrzebuje odpowiedniej diety i ruchu.
    A jeśli chodzi o zazdrość czy zawiść niezwiązanej z tuszą,spotkałam się ze stwierdzeniem :"ja to pani zazdroszczę,jak pani musi być całe życie dobrze,bo jest pani zawsze uśmiechnięta".
    Bądżcie dziewczyny szczęśliwe:))Maria

    OdpowiedzUsuń
  6. Marysiu, w Gdańsku to wszyscy biegają z kijkami. Młodsi jak młodsi, ale aż przyjemnie patrzeć, gdy na oko siedemdziesięcioletnie małżeństwo intensywnie macha kijkami :)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mowiac to sama doswiadczylam po czesci takiej zazdrosci. Nigdy nie bylam bardzo gruba, moj normalny rozmiar to był 40. Mialam kolezanke ktora z jakis chyba hormonalnych powodow w krotkim czasie przytyla ok 30 kg(chociaz nie wiem czy tylko hormonalnych bo nie zwracala speclanie uwagi na to co je). Kiedy pewnego dnia powiedziala ze sie odchudza, poczulam lekką zazdrosc bo to ona byla ta ladniejsza a ja ta szczuplejsza... Moim zdaniem to naturalna reakcja czlowieka, ze moze czuc sie zagrozony, ale po to mamy rozum zeby nad tym panowac :) Tak wiec pozniej ją dopingowalam i podpowiadalam rozne rzeczy, chociaz i tak nic z tego nie wyszlo, bo miala bardzo słomiany zapal...
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Cos jest z ta zazdroscia.....Po urodzeniu dzieci troche mi przytylo,nie zebym byla gruba mocno ,ale do zrzucenia mialam jakies 15-12 kg do wagi sprzed ciazy.
    Kolezanki mam szczuplejsze w otoczeniu,ale wszystkie twierdzily ,ze dobrze wygladam i nie powinnam sie odchudzac....kiedy zaczelam i mowilam,ze zdrowiej sie odzywiam,mniej jem,cwicze wszystkie mowily "o super",ale bez specjalnego entuzjazmu.
    Przyszlo lato,ubylo mi 9 kg i widzialam juz wlasnie to zagrozenie w ich oczach...na poczatku zadna nie powiedziala nic,potem jak byl temat,przyznaly,ze fajnie wygladam, jedna natomiast stwierdzila,ze wolala mnie w wersji grubszej;)Natomiast ich mezowie od razu zauwazyli i mowili,ze super wygladam.
    Maz stwierdzil,ze sa zazdrosne i nie ma czym sie przejmowac.
    Jeszcze do konca wakacj chce zrzucic jakies 3-4 kg ale powoli,bez szalenstw.
    Kiedys w po szkole zaraz wyjechalam do Niemiec.Pracowlam w restauracjach,wiec przytylam w bardzo krotkim czasie jakies 13 kg.Jakies docinki slyszalam non stop i w ogole.Nagle wyjechalam do pracy na wies...dziura jakich malo, ja sama,chlopak zostal w miescie...mialam tam zostac jakies 2 miesiace.Z nudow zaczelam cwiczyc i inaczej sie odzywiac,duzo wtedy czytalam o wartosciach odzywczych i kaloriach i sie wzielam ostro za siebie.Po tych 2-3 miesiacach wrocilam to starej restauracji,byl akurat Sylwester,wszyscy znajomi zebrani a ja zrobilam wielkie wejscie....czarna sukieneczka obcisla a ja bez dodatkowych kilogramow...niezapomniane wrazenie spojrzen zazdrosnic ,ktore sie podmiewaly:)
    Czego wszystkim zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojjj cały okres liceum byłam tą grubszą koleżanką :-) Mimo, że wtedy jeszcze tak dużo do zrzucenia nie miałam. Moja przyjaciółka zawsze miała większe powodzenie, a ja byłam szarą myszą. Na okrągło mówiła mi, że nie powinnam się odchudzać, bo świetnie wyglądam. Teraz już wiem dlaczego.. Kiedy schudłam w ostatniej klasie liceum do 49kg i jako pierwsza z nas dwóch znalazłam sobie chłopaka nagle przestała mnie lubić. Zaczęła się przyczepiać, że wyglądam jak kościotrup, że mam zapadnięte polika itd itp :p Teraz, po kilku latach jak mnie widzi z dodatkowymi kg pewnie ma zarąbistą satysfakcję :D Tyle, że mnie teraz to zwisa i powiewa ..

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahahhahahhahahahha zapadnięte polika, UWIELBIAM słowo POLIKA hahahahhaha <3 moja mamusia mówi z kolei, że mam obojczyki wystające jak anorektyczka, a ja za każdym razem strzelam banana na te słowa :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja zawsze byłam szczupła,wysoka i szczupła. Jadłam co chciałam, kiedy chciałam...i a waga jak zaklęta nie ruszała do góry. I nie miałam problemów z tym, że ktoś jest otyły. A jak koleżanka ze szkoły zeszczuplała to nawet tego nie zauważyłam dopiero inne zwróciły mi na to uwagę. Bo były zazdrosne. Teraz ja mam za dużo kilogramów (tarczyca, potem dwie ciąże :)) do zrzucenia jakieś 15 kg i już słyszę głosy koleżanek "dobrze wyglądasz, nie odchudzaj się" :)

    OdpowiedzUsuń
  12. .."nie odchudzaj się, bo nie daj Boże będziesz wyglądała lepiej od nas" :D KOCHAM "życzliwe" koleżanki...niech je szlag :p
    Jak dobrze, że mam już ten etap za sobą..

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli chodzi o mnie, to się cieszą ze mną, a właściwie za mnie.
    Czasami tylko działa mi na nerwy patrzenie na mój stan obecny z perspektywy tego, jak okropnie było kiedyś - ciągle słyszę, że powinnam przestać się tyrać, bo jest świetnie i że nie jestem gruba.
    Inna sprawa, że gdyby miały moją obecną sylwetkę nie byłyby zadowolone, skoro i tak odchudzają się z cholera wie czego...i im nie idzie.
    Ktoś kto nigdy nie wyglądał jak triceratops nie zrozumie tego pędu. To takie schopenhauerowskie - gdy traci się dużo ciała nigdy nie będzie się tak estetyczną, jak by się chciało, zawsze będzie blokować ta bezpańska skóra. I niby się o tym wie, ale i tak próbuje się chudnąć dalej. Czy te operacje są w ogóle refundowane w jakichś okolicznościach?

    OdpowiedzUsuń
  14. Plastikowa, w naszym PAŃSTWIE "Kpina" zwanym tak niewiele rzeczy się refunduje, że pewnie nie. W ogóle odczuwam wkurw na państwo, bo muszę jechać do rodzinnego miasta, żeby się w końcu z kościoła wypisać, albo wysłać list polecony z potwierdzonym notarialnie podpisem (co w ogóle jest pojebane, że potrzebuję notariusza do potwierdzenia, że mam KrK w dupie).

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakich ludzi wpuszczamy do koryta - tacy nami rządzą. Cierpimy z powodu ich epidemicznej prywaty, bo sobą owszem, ale państwem już nie potrafią się zająć, debile parszywe.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niestety. Zawsze mówiłam, że nie chcę stąd wyjeżdżać. No, bo jestem przywiązana. Rodzina, przyjaciele, dom. A teraz? Teraz nie wiem czy długo bym się wahała, jakbym miała możliwość wyemigrowania :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja bym sruuuuuuu do kraju grubasów :)))))

    OdpowiedzUsuń
  18. W dupie mam takie koleżanki. Chociaż moja siostra, kiedy schudłam zachowała się podobnie. Powiedziała, że jestem za chuda i, że ona nigdy w życiu nie chciałaby tak bardzo schudnąć (a miała wtedy znaczącą nadwagę, może nawet początki otyłości). Zrobiło mi się bardzo przykro, mimo że to jakaś bzdura była. Ważyłam 57 kg przy wzroście 165, więc daleko mi jeszcze było do "za chuda". Piersi, biodra i wcięcie w talii - wszystko na miejscu. Niemniej jednak, kiedy ona zaczęła się odchudzać starałam się ją wspierać i otwierać oczy. Udało jej się zgubić jakieś naście kilo i chyba spasowała. Wygląda fajnie. Bardzo kobieco. Zastanawiam się teraz, czy tamten tekst faktycznie wynikał z zazdrości. W sumie siostra jest zdecydowanie nonkonformistką i może rzeczywiście kobiece kształty podobają jej się bardziej.

    Ja osobiście bywam zazdrosna, ale chyba o rzeczy inne niż zewnętrzna powłoka. Gusta są różne. Bardzo się cieszę, kiedy jakaś grubsza koleżanka upora się ze swoimi kilogramami. Uwielbiam spotykać na swojej drodze kobiety atrakcyjne i inteligentne. To takie rzadkie. Przeważnie spotykam tylko atrakcyjne, albo...

    OdpowiedzUsuń
  19. Oficjalny wypis z KK? Z podpisem notariusza? Tu mnie zaintrygowałaś :) Widzę, że w kraju przodków wciąż absurd goni absurd. Chociaż o tym, że w PL rozdział kościoła od państwa to fikcja i życzeniowe myślenie, wiedziałam już od dawna. To co taki wypis daje? Spokój w okresie bożonarodzeniowym (= nie przyjdzie ksiądz po przysłowiową kopertę)? Jeśli tak, to też się wypisuję, będzie można bez stresu przylecieć w styczniu do rodziców :)))

    Ale tak już na temat, to chciałabym się wypowiedzieć z tej drugiej, zazdrosnej strony. Co prawda nie mam w swoim otoczeniu osób, które by drastycznie schudły, ale pracowałam kiedyś z dziewczyną w moim wieku (26 lat). Cola, czekoladki, czipsy, chińsie zupki - laska jadła wszystko to, na co nie mogę sobie pozwolić, a mimo to figurę miała (no i nadal ma) bez zarzutu (a u mnie ok. +10 i walczę z tym od lat). Przyznam bez bicia, że aż mnie strzelało, jak wcina sobie batona czy coś podobnego. Na całe szczęście po jakimś czasie zmieniłam zdanie... Zauważyłam, że koleżanka jest ciągle na zwolnieniu lekarskim, narzeka na złe samopoczucie. Nie ćwiczy, spacer to dla niej szczyt aktywności fizycznej. Nie mam z tego jakiejś złośliwej satysfakcji (ok no może trochę ;)), ale zrozumiałam, że moim celem nie może być tylko utrata wagi: tu chodzi o zdrowie i dobrą kondycję fizyczną. Oczywiście nie poddam się, bo wiem, że przy -10 kg będę jeszcze sprawniejsza. Ale cieszę się, że nie karmię się świństwami, mam dużo energii, mobilizuję dupsko i biegam na długie dystanse.

    OK, może jednak niezupełnie na temat było. Ale tak podsumowując to wydaje mi się, że tym zazdrosnym jest przykro, bo im samym coś tam się nie udaje (np. utrata wagi, ale nie tylko), a tu nagle ktoś odnosi taki sukces, często pozornie bez wysiłku. Naprawdę nie jest łatwo powstrzymać się od złośliwych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj tak... Uwagi dotyczące wagi są chyba najpowszechniejsze i najbardziej bolą. Widzę to po sobie. Bardziej przejmę się tym, że ktoś nazwał mnie grubą niż tym, że ktoś zwrócił uwagę na mój krzywy nos czy piegi...

    A tak w ogóle to, Limonko - Twój sposób odżywiania jakoś się zmienił od czasu poprzedniego bloga? Pamiętam, że w którejś notce zamieszczałaś swój jadłospis. Mam wrażenie, że od tego czasu jakoś zmienił się Twój sposób żywienia, więc może przedstawiłabyś nam swój obecny jadłospis, hm? ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zmienił się o tyle, że nie przestrzegam ściśle zasady "trzymania się z daleka od słodyczy" :D pomyślę ;))))

    OdpowiedzUsuń
  22. no,czarno to widzę,jeśli nie trzymasz się z dala od słodyczy,to tak jak alkoholik - piwo to nie alkohol:))Maria

    OdpowiedzUsuń
  23. A miałabym się trzymać z daleka bo? :)))
    Jakoś nie odmawiam sobie ich już od roku i nie widzę, żebym się roztyła wszerz jak wieprzek :]]]

    OdpowiedzUsuń
  24. świetny artykuł..właśnie zdałam sobie sprawę że dużą częścią mojego życia byłam tą grubą dużą przyjaciółką....eheh a ważyłam wtedy może 75 kg..za które teraz wszystko bym dała...tylko moje "przyjaciółki" to chude szczypiorki zawsze były..i są...a ja kiedyś będę..

    OdpowiedzUsuń
  25. To ja dziś optymistycznie - w przeciągu tygodnia - z czego 4 dni trenowałam na cross trainerze - schudłam 2,8 kg :)
    Jestem uchachana z tego powodu po same pachy!
    I fakt, że nie szczędziłam sobie ciasta - bo przecież impreza była ;) - przekonana, że to co mi uciekło wróci ze zdwojoną siłą.
    Ehh szkoda, że dopiero teraz wiem, że gdybym przyjmowała hormon tarczyc nie musiałabym się zmagać z bagażem kilogramów, a w zasadzie nadbagażem.
    Ale po tych wszystkich miesiącach, kiedy trenowałam a efektów nie było to aż mi się ciepło na serduszku zrobiło.
    Szkoda tylko, że prawie całe życie byłam grubaską i niejako uważam ze za spierniczone :/

    OdpowiedzUsuń
  26. Limonko,nie napisałam o słodyczach "napastliwie"-tak,tylko,bo wiem po sobie,że nie mogę ani -ani,dołożyłaś tym wieprzkiem.Zapytam jeszcze co znaczy skrót w Twoim tekście Krk ,bo jestem z południa Polski i używamy go jako określenie Krakowa.Pozdrawiam.Maria

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszystko można jeść tylko z głową. Moja dieta składa się z białka i węglowodanów, nie przekraczam jedynie 1500 kalorii dziennie i chudnę.Czasami mam taki dzień, że zjem 2 batony nawet, ale liczę kalorię. Codziennie ćwiczę. Pozdrawiam! /Eve/

    OdpowiedzUsuń
  28. Marysiu, więc dobrze wiedzieć, bo odebrałam jak atak ;))) KRK to i Kraków (racja, bo sama jestem z południa :D), ale i Kościół Rzymskokatolicki ;)

    Eve, co prawda to prawda :))

    OdpowiedzUsuń
  29. Limonko,przypuszczam,że jesteś w takim wieku,że mogłabyś być moją Córką:)),więc pozwolę sobie na krótką uwagę-nie dotyczącą odchudzania ,diet.
    Kościół katolicki jest NAJWIĘKSZĄ chrześcijańską wspólnotą wyznaniową na świecie.Do tej wspólnoty również ja należę,a ponieważ w swojej wypowiedzi jednocześnie umieściłaś Kościół tam,gdzie umieściłaś ,znikam bez żalu /choć przyznam,że lubiłam czytać,choć raziły mnie wulgaryzmy/.Wszystkie emocje,zatem i te negatywne można przeżywać nie po chamsku-w tym przypadku obrażając Boga i ludzi.I jeszcze jedno- na Chrzcie św. otrzymałaś od Boga łaskę ,którą otrzymuje się raz na całe życie i tego nie można wymazać,usunąć- nie pomoże "wypisanie się " z Kościoła-to nie usunie Boga z Twojego życia.Może kiedyś wrócisz......Dużo dobrego.Maria

    OdpowiedzUsuń
  30. Ależ ja ABSOLUTNIE nie odchodzę od Boga. Wprost przeciwnie - jestem bliżej Niego, niż kiedykolwiek wcześniej. Jestem blisko przez czytanie Pisma Świętego i przestrzeganie JEGO przykazań. Absolutnie nie mam również zamiaru obrażać CHRZEŚCIJAN. Mnie jest po prostu żal katolików, choć są sami sobie winni. Nie myślą nad tym, co widzą i słyszą, to wszystko. Dla mnie najistotniejsze jest Pismo Święte, nic innego.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale sama Pisma Świętego dobrze nie zinterpretujesz i nie zaczerpniesz dobra. Bo potrzebna Ci będze pomoc do interpretacji; między innymi Kościół nam to daje.

    OdpowiedzUsuń
  32. PS: Podzielam zdanie Marii i również znikam...

    OdpowiedzUsuń
  33. Kiedyś spotkałam się z takim facetem ważyłam w tedy 49kg i miałam 26lat facet poznałam go w restauracji i potem zaczęliśmy się spotykać on zapraszał mnie głównie do restauracji i zanim przyszłam dania już były zamówione na początku myślałam że to ładnie z jego strony. dania zwykle były duże i obfite kaczki z dużą ilością tłuszczu kiedy wepchnęłam z niechęcią 1 talerz przyszedł jeszcze 1 jeszcze bardziej tłusty a potem lody. byłam strasznie napchana więc po randce były mi trochę jeansy. spotykałam sie z nim 2 tygodnie i nawet nie zwracałam uwagi na to że moje rzeczy są za małe potem randki nie były eleganckie po prostu chodziliśmy po miescie ja nosiłam dresy zawsze gdy szliśmy dopadał mnie bardzo duży głód więc wstępowaliśmy do mcdonalda, burger kinga,kfc itp.
    po miesiacu zamieszkałam u niego i od tego czasu nie wstępowałam na wagę kiedy jego nie było w domu a jamiałam do dyspozycji całą lodówkę poprostu wszystko z niej zjadałam czyli kiełbasy kurczaki i inne tłuste rzeczy kiedy szłam do galerii kupowałam ciuchy coraz większe. po 3 miesiącach było mi ciężko wstać od stołu. A po pół roku tylko leżałam i jadłam jadłam jadłam. podsuwał mi coraz bardziej tłuste dania. jedna weszłam sobie na komputer a tam była otwarta strona jak utuczyć partnerkę poczytałam i zdałam sobie sprawę że miałam do czynienia z wypasaczem zadzwoniłam po pogotowie i policje gdy wzięli mnie do szpitala a jego zabrali na oddział odwykowy. w szpitalu okazało sie że z 49 kilo zrobiło się 160kg. rozpłakałam się i udało się co zrobić co w ich mocy. teraz mam 34 lata i waże 76kg. prosze wszystkich uważajcie!!!

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...