wtorek, 19 lipca 2011

160. rusz się, grubasku!

     Wiecie, że kiedyś trenowałam siatkówkę? Bardzo kiedyś i raczej trenowałam, ale trwało to w sumie pięć lat. Pewnie na początku zapowiadałam się świetnie, bo byłam wysoka i jeszcze nie bardzo gruba, więc ktoś mógłby stwierdzić, że mam potencjał i przy odrobinie szczęścia, coś ze mnie wyrośnie (wyrosło właściwie tylko z jednej z koleżanek, która gra aktualnie w PlusLidze Kobiet). No ale potem mi się dupsko rozrosło, a mój trener był karłowatym, skretyniałym ignorantem, gardzącym wszystkimi, którzy mimo starań nie byli w stanie przebić się do pierwszego składu (czyli np. ja), tak więc naderwanie więzadeł, które mi się przytrafiło, było jak dar od losu, który mogłam wykorzystać jako wspaniałą wymówkę. Jako dziewczę słusznych już rozmiarów, tj. w górę już nie rosłam, ale wszerz jak najbardziej, wuefu unikałam jak diabeł święconej wody. Do końca gimnazjum przesiedziałam na zwolnieniu lekarskim, a w liceum byłam już tak tęga, że kolana tak czy siak odmawiały mi posłuszeństwa. Udało mi się więc nie ćwiczyć przez kolejne trzy lata. Na studiach jednak aerobik trafił mi się jak ślepej kurze ziarno, więc nawet dość chętnie uczestniczyłam w tych zajęciach wuefu i było całkiem przyjemnie. Nasza instruktorka na koniec pierwszego roku wystawiła mi piątkę, ponieważ – jak wspomniała – mimo wszystko Agnieszka aktywnie uczestniczyła w zajęciach. To MIMO WSZYSTKO było oczywiście moje sto z groszami na wadze. No i od tamtej pory (w sensie od tego roku z aerobikiem raz na dwa tygodnie) dupska nie ruszałam. Znaczy, tak intensywnie, bo nie mogę powiedzieć, by brzuszki w domowym zaciszu, lub rolki od święta były czymś szalenie męczącym (kontynuować siłowni nie mogliśmy z przyczyn różnych). Nie ruszałam się aż do... przedwczoraj. Nie mogłam bowiem dłużej ignorować bliskości bieżni, tak więc wskoczyłam w adidasy i srrrru... przebiegłam cztery okrążenia, pod koniec będąc przekonaną o zbliżającej się eksplozji moich własnych płuc i doświadczającą pobiegowego ślinotoku, jakkolwiek to brzmi (aktualnie, po dwóch dniach biegania odczuwam bóle w ciele całym, ale nie są to na szczęście bóle skrajnie nieprzyjemne). 

     Piszę o tym wszystkim, ponieważ, kurza stopa, grubasy (zazwyczaj! – znów zaznaczam, by mi kto mądry nie zarzucił generalizowania) się nie ruszają. Ja wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja wiem, że oblepiający nas tłuszcz jest na tyle uciążliwy, że skutecznie blokuje w nas jakiekolwiek chęci do wysiłku fizycznego. Ja też kilka lat temu na samą myśl o tym, że miałabym IŚĆ NA SIŁOWNIĘ, albo ĆWICZYĆ NA WUEFIE (na oczach chłopców w równoległych klas?! Po  moim zimnym trupie!!) oblewał mnie zimny pot. Jak to: SIĘ RUSZYĆ?! Żeby mi się tłuszcz trząsł? Żeby mi dupsko skakało w górę i w dół, żebym się zrobiła czerwona jak świeżutka wołowinka, żebym spływała śmierdzącym potem jak po wyjściu z wody i żebym dyszała, jak parowóz? Co to, to nie, nie moi Mili, nie-ma-takiej-opcji, arrivederci, skoczę do sklepu po czekolaaaaadęęęęę! Tak mniej więcej wyglądał mój stosunek do wysiłku fizycznego, gdy byłam gruba. Nie chodziło zresztą tylko o to, że się wstydziłam swojego ciała, które podczas jakichkolwiek gwałtownych ruchów falowało niczym woda na wzburzonym oceanie. Powodem mojej niechęci był również strach przed tym, że mi znów kolano pęknie, jak to mawiać zwykłam, lub że ze zwykłej swej niezdarności (wczoraj stłukłam kolejne dwie szklane miseczki... ostatnie dwie) krzywdę sobie zrobię i tyle z tego będzie. I w sumie nie dziwi mnie, gdy w mailach do mnie piszecie, że właściwie to poszłybyście na siłowię, ale wstydzicie się tego, że ktoś będzie się na Was gapił. Niechże się gapi, wszak przychodzicie tam po to, żeby pozbyć się tego, co Was męczy, nie kroczycie przecież po wybiegu w Mediolanie, nieprawdaż? A ja i tak po raz kolejny powtarzam – lepszy, niż brak ruchu, jest nawet NAJMNIEJSZY wysiłek. Wychodzisz na spacer z psem, to idź żwawym, szybkim krokiem i wydłuż ten spacer o dziesięć minut! Pies z pewnością będzie wdzięczny, a jeśli Tobie się oddech przyspieszy, to wiedz, że zrobiłaś maleńki kroczek do przodu. A kroczek za kroczkiem... Ale pamiętaj o tym, że nawet zwiększając powoli swój wysiłek, nie schudniesz w tydzień. Po wielu, wielu latach siedzenia na tyłku nie myśl nawet o tym, że będziesz w stanie biec bez zmęczenia przez piętnaście minut. Musisz najpierw obudzić swój organizm i swoje od dawna nie używane mięśnie. A sam ruch? Cóż... przyspiesza metabolizm. ;)

Zatem - tak wygląda ktoś, kto się nie rusza :P



A tak wyglądałam, gdy JESZCZE trenowałam (to chyba 6 klasa podstawówki, czy co... szału nie ma :P) 



31 komentarzy:

  1. Ahahaha Aga jak zwykle trafna motywacja ;) lov u! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak właśnie sądziłam... osobiście uważam, że byłam BARDZO PIĘKNA, ale to tylko moje zdanie...

    Hahahahahahahahahahhhhhh wychodzę z domu, bo padnę... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Limonko, gratuluję biegania! Jak już zaczniesz, to się tak uzależnisz, że nie przestaniesz :)

    Sama biegam "aż" 5 lat i bez przesady można powiedzieć, że zmieniło to zupełnie moje życie. Zaczynałam na studiach, kiedy prześladowały mnie ciągłe bóle pleców i rąk od nieprawidłowej postawy przy siedzeniu i totalnego braku ruchu. Brat polecił mi metodę opisaną np. tu: http://www.halhigdon.com/beginrunner/plan.htm, tzn. zaczynając od biegu przez 30 sekund na zmianę z chodem przez kolene 30 sekund. Zabrzmi to komicznie ale nawet z takim ułatwieniem ledwo dawałam radę! Dyszałam, sapałam, i jak u Ciebie, Limonko, totalna eksplozja płuc! Ale w końcu udało mi się przebiec bez przerwy 10 min, 15, 30, itd. Bóle pleców zniknęły, obniżył się poziom stresu, i generalnie wzrosła satysfakcja z życia tak gdzieś z 200% :) Tym bardziej, jak zaczęłam startować w amatorskich zawodach, najpierw na 5 km, potem 10, a ostatnio półmaraton. We wrześniu czeka mnie maraton wrocławski :)))

    Bieganie uspokaja, nastraja pozytywnie na cały dzień, no i oczywiście spala kalorie (oczywiście trzeba pamiętać, żeby za bardzo nie 'nadrabiać' dodatkowymi przekąskami :)) Usprawnia też trawienie no i oczywiście kształtuje mięśnie nóg. Ponieważ ćwiczę przeważnie rano, mam okazję poobserwować przyrodę i pobyć sobie sama z sobą w ciszy. Ze względu na miejsce zamieszkania zdarza mi się spotkać króliki, lisy, a wczoraj grubiutką małą sarenkę! No i oczywiście zakuuupy! Jest tyle fajnych butów, ciuszków i rozmaitych akcesoriów, naprawdę można się uzależnić :) Wreszcie m.in. bieganie motywuje mnie do zdrowszego odżywiania się i starań o zredukowanie wagi. Grubasy jak najbardziej mogą uprawiać ten sport (sama jestem najlepszym przykładem), ale nie da się ukryć, że łatwiej i przyjemniej jest biegać z mniejszym balastem.

    Trzymam kciuki, Limonko, i wszystkim biegającym życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja póki co biegam 3x w tyg z okazji vacu.. Pewnie to niewiele, ale i tak jestem z siebie dumna, że po 8h stania na nogach udaje mi się zmotywować i iść jeszcze na bieżnię :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. tez bym zaczeła...ale nie chce mi sie samej musze poszukac towarzysza jakiegos na razie mobilizuje sie do rowerka stacjonarnego chociaz to glupota teraz jak jest tak pieknie na swiecie....stoi kurcze bezczynnie i robi za wieszak w garderobie ech!Limonko to ty??? zupełnie nie widac Twoich pieknych oczu i ust na tych zdjeciach (sorry)

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja na zdjęciach, ja. Umieściłam je specjalnie, byście mogły zobaczyć, jak człowiek się zmienia po zgubieniu otyłości. Nawet buzia inna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W jakim czasie zrzuciłaś tyle kilogramów? I ilu dokładnie się pozbyłaś?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę ponad 10 miesięcy. Straciłam w sumie 43 kg. Trzy chwilowo odzyskałam, ale waga się waha :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. To bardzo szybko, gratuluje:) chyba faktycznie musiałaś bardzo dużo ćwiczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  10. hahaha widać jakiś stały czytelnik.. problem w tym, że Limonka w czasie odchudzania nie ćwiczyła i wielokrotnie to podkreślała.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie bardzo rozumiem twoje "hahaha", nie uważam się za stałego czytelnika, czytam posty sporadycznie, gdyż nie mam czasu na częste "siedzenie na necie"
    Jeżeli to, że nie przeczytałam wszystkich postów, nie upoważnia mnie do komentowania to ok:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Co Ci ludzie wszyscy tacy nerwowi ;] kurde, trzeba uważać co się mówi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. do "M" :trzeba być asertywnym ,a nie agresywnym! czemu miały służyć zgryżliwości do poprzedniczki- bez sensu :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja z kolei myślę, że nie trzeba się w ogóle kłócić, bo słowne przepychanki są dla ludzi małej kultury, a chyba żadna z Was nie jest kimś takim ;)))

    I BOŻE!! Kupiłam wczoraj BIAŁE (właściwie kremowe...) spodnie! Z wysokim stanem, szerokie nogawki, kurza stopa, normalnie lata 70, uwielbiam! Jakoś tak krzywym okiem patrzę na siebie w biodrówkach, bo to nie spodnie dla mnie, zupełnie. Raczej się nadają na małe tyłki, a nie dla kogoś, kto między talią a biodrami ma 30 cm różnicy... O_o całe szczęście, że w modę znów wchodzą rozszerzane nogawki, bo te rurki to była porażka. Mam dwie pary i w obu wyglądam jak pół dupy zza krzaczora...

    OdpowiedzUsuń
  15. Od jakiegoś czasu regularnie bywam w dwóch klubach fitness (karta multisport w dużym mieście to błogosławieństwo) i za każdym razem, kiedy widzę na zajęciach czy na siłowni osobę z nadwagą, myślę sobie: Brawo! Oby tak dalej! Zamiast wszystkich tych fałdek, które się trzęsą, widzę osobę odważną, która zdecydowała się w końcu zmienić coś w swoim życiu. Takie osoby powinny być podziwiane za determinację, jest im na pewno znacznie trudniej niż tym wysportowanym, co przychodzą podtrzymać formę. Nikt nie powinien wstydzić się tego, że się rusza i dba o siebie. Nawet jeśli coś mu się trzęsie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początku nie lubiłam rurek, ale się do nich przekonałam. Do mojej budowy ciała są po prostu idealne :) Na górze nosze rozmiar 38-36, na dole 42-40 z racji wielkiej pupy i masywnych ud, przez co w pasie zazwyczaj odstają. Jednak wole jak odstają niż,żeby mi się coś wylewało po bokach jak w biodrówkach, często widzę takie dziewczyny ufff Lubię rurki z wysokim stanem, bo mam szczupłe łydki :) zakładam tuniczkę, która maskuję moją pupę i uda :D, a jak założy się do tego jeszcze szpilki to wygląda się rewelacyjnie!! Pozdrówki ;) /Eve/

    OdpowiedzUsuń
  17. No to jak, skoro ja mam na dole 40/42/44, a mam problem z rurami? Primo: nie zawsze wciskam nogi w nogawki. Prawą łydkę mam znacznie szerszą, no i gówno, czasami nie wejdzie. Secundo: mam dość masywne uda, więc jak przejdzie już przez łydki, to się zwykle zatrzyma na udach. Tertio: szerokie biodra. Mam 105 w biodrach, 75 w talii, więc okrąglutko jakby nie patrzeć i za cholerę nie we wszystok wlezę. A, no i długość. Wszystkie spodnie robią na niskie dziewczyny. Ja już mam problem. Choć te białe, które dorwałam wczoraj, mają IDEALNĄ długość, normalnie prawie równo z ziemią ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. I w ogóle czekam, aż znów się w Internecie zaczną deklaracje - "ja NIGDY nie włożę spodni z wysokim stanem! NIGDY nie włożę dzwonów! Są obleśne!". Pamiętam, jak przed rurkami nastolaty zapierały się rękami i nogami, bo "fuuuj, rurki, jak w latach dziewięćdziesiątych!!!!", no i w ogóle tragedia była. A potem te wszystkie małe jędze popierdzielały w rurkach, a im bardziej obcisłych, tym lepiej. A niestety - producenci jak się skupią na czymś, to nie ma bata na coś innego, a potem te wszystkie grubaski co mają 150 cm łażą w rurkach biodrówkach (bo nie ma innych spodni) i wyglądają jak małe szyneczki. Nóżki grube i krzywe, zewsząd się wylewa... albo spacerują w legginsach i krótkich koszulkach, jakby myślały że legginsy z rajtuzowym szwem na tyłku to SPODNIE... Oż kurde, ja to mam zawsze ubaw na ulicach. Ale pocieszam się tym, że ktoś ma i ze mnie, bo mam trochę "nienormalnych" zestawów :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Co do biegania to w domu mam idealną trasę , więc już się nie mogę doczekać, kiedy tam pojadę ;)
    Oprócz tego ćwiczę sobie w domu, zaczynam 8min ABS, ale nie mogę się ruszyć później. Nikt nie mówił, że będzie łatwo ;)
    Wylewający się tłuszcz z biodrówek i obcisła lycrowana bluzka to coś strasznego..

    OdpowiedzUsuń
  20. Limonko, do kogo chodziłaś na aerobik na I roku? Muszę przyznać, że to fajna sprawa, bo o ile w I semestrze byłam u beznadziejnej kobiety, która albo nie prowadziła zajęć albo była zgryźliwą jędzą dla zasady, to wiosną zapisałam się na fit ball i polecam każdemu te ćwiczenia z piłą. fantastyczna sprawa, można się maksymalnie rozciągnąć i nabrać kształtów, co mówię ja, człowiek zwolnienie z wfu, po tych piłkach zakochana w ćwiczeniach rozciągających i o kondyncji 423 razy lepszej niż przed całą tą zabawą ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Młaaaa? Do pani Ewy Ss.s.s... jakiejś tam. Krótkie nazwisko, ale wuef był w rektoracie ^^ też chcę na fit ball! Zamierzam wkrótce w ogóle zapisać się na jakieś wygibasy, niechże tylko pieniąchy mam. No i NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ MAKIA!! Zjemy surowe jabłka w Merkurym? <3 tęskno mi już za DGGGGGG, ale tak TROCHĘ... trzy dni i wracam do mojego Księciunia, bo mi pewnie kwiatki zwiędną przez ten czas :((((

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak jak napisała M. - trafna motywacja!!! Także przebieram się w dresicho i zabieram się za robienie brzuszków~!

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziewczyny mam pewien problem..udało mi się schudnąć już ok 30kg przez prawie rok, ale od poczatku lipca waga stoi...a postepuje jak wczesniej, jem zgodnie z limitem kcal i cwicze.doluje mnie to ze od 3 tygodni waga ani drgnie;/ macie na to jakiś pomysl?

    OdpowiedzUsuń
  24. nawet kilka ;)
    Powodów może być kilka i ciężko stwierdzić o który chodzi.
    Być może zrównoważył się Twój wydatek energetyczny z ilością energii jaką mu dostarczasz. Nie podajesz żadnych szczegółów ;/
    Nie radzę jednak absolutnie zmniejszać ilości kalorii. Radze kilka dni zwiększyć wysiłek np. przez 20-40 minut ćwiczeń albo biegu w różnych tempach jednak do ostatecznego dużego zmęczenia.
    Można również, w zależności od tego co zawierają Twoje posiłki, zmienić na kilka dni ich skład np. na dużą ilość owoców lub dużą ilość warzyw.
    Musisz także pamiętać, że spalając tkankę tłuszczową w organizmie odkładają się różnego rodzaju związki i toksyny. Opisywałem to już kiedyś. Najlepiej i najszybciej pozbywa się ich przez 12-48 godzinną głodówkę w trakcie której należy pić wodę niegazowaną. Dobrze jest robić takie odtoksycznianie 2x w roku ;) Ja pije wtedy wodę z sokiem z cytryny. Naprawdę działa pod wieloma względami.
    Jak widzisz jest wiele możliwości i nie oczekuj jednoznacznej i uniwersalnej odpowiedzi bez znajomości szczegółów. Nie podejmuj tez nigdy nieprzemyślanych decyzji, którymi mogłabyś sobie zaszkodzić. Czasami trzeba analizy dietetyka albo lekarza. Zdrowie jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja w tym roku jakoś nie mogę się zebrać i zacząć biegać:(. Może to dlatego, że tym razem nie mam wakacji. A może to tylko wymówka.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ninoczka, ale przecież nie zawsze się chce! To jednak trochę czasu, a przy ostatnich warunkach pogodowych jakie nam w Polsce panują, to najlepiej byłoby skleić oko z poduchą i nie przejmować się ruszaniem tyłka gdziekolwiek...

    Jak się pracuje?

    OdpowiedzUsuń
  27. Ej!! Kupiłam sobie KOCANKĘ! To taka roślinka, która pachnie jak połączenie curry, kostek rosołowych i maggi! Dodaje się ją do mięska i zup w czasie gotowania, a później wyjmuje. Mówię Wam, pachnie obłędnie =)

    OdpowiedzUsuń
  28. Aromat musi być nieziemski! Zazdroszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Aha, kojarzę tę panią, byłam u niej kiedyś na 'babingtonie';p OCZYWIŚCIE, że zjemy surowe jabłka w parku, bo cały świat powinien wiedzieć, że w parku można mieszkać, i my świecimy przykładem, a w ogóle to tradycja, którą trzeba szanować. Symbol! Byle do poniedziałku, a teraz lecę do fryzjera :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Aga, kocanka jest wspaniała na wątrobę. Tylko najlepiej zebrać ją na jakiejś dziewiczej łące ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo podoba mi się komentarz Zielonej: "Zamiast wszystkich tych fałdek, które się trzęsą, widzę osobę odważną, która zdecydowała się w końcu zmienić coś w swoim życiu."

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...