czwartek, 11 sierpnia 2011

166. kotlety cielęce i sałatka z bobem.

  
Kotlety cielęce z szałwią

     Składniki:

- dwa kotleciki cielęce;
- sól, pieprz, suszona szałwia;
- olej;

     Kotleciki myjemy i rozbijamy delikatnie dłonią, posypujemy solą (używam morskiej, z młynka) i świeżo mielonym pieprzem oraz roztartą w palcach szałwią. Odstawiamy na kilka minut. Po tym czasie rozgrzewamy olej. Kotlety układamy na bardzo mocno rozgrzanej patelni, wówczas mięso szybko się zetnie z wierzchu i nie będzie chłonąć tłuszczu (zwracam na to uwagę, ponieważ większość ludzi smaży mięso na niedostatecznie gorącym oleju, przez co ich mięso zamiast się smażyć, raczej się... dusi, przez co staje się bardzo nasiąknięte tłuszczem – cenna wiedza z Kuchni TV ;p). Kotlety – jeśli nie są zbyt grube - smażymy ok. 2-3 minut z każdej strony. Nie polecam dłużej, ponieważ mięso będzie twarde. Pragnę również dodać, że cielęcina jest jednym z najmniej kalorycznych mięs! 100 g cielęciny to nie więcej niż 130 kcal, tak więc kalorycznie porównać je można do piersi z kurczaka, z tą różnicą, że jest zdecydowanie smaczniejsza i bardziej wartościowa. 




Sałatka z bobem


     Składniki:

- 500 g bobu;
- 1 czerwona cebula;
- kilka pomidorków koktajlowych lub innych;
- kapusta pekińska;
- sól, pieprz, odrobina oregano i bazylii;
- oliwa z oliwek / olej;

Bób gotujemy w mocno osolonej wodzie, aż zmięknie. Odcedzamy go, czekamy aż ostygnie i obieramy. Kapustę pekińską szatkujemy, cebulę kroimy w cienkie piórka, pomidorki kroimy na połówki. Dodajemy przyprawy.
 



Zapomniałabym!! Wszystkich zapalonych miłośników czytania zapraszam przy okazji na mojego nowego bloga:

18 komentarzy:

  1. Bardzo lubię Cię czytać =)
    Sałatka z bobem...mmmmm

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale apetycznie wygląda. Muszę się przyznać, że jeszcze nie próbowałam wykorzystywać szałwii w kuchni. Chyba czas nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie próbowałam jeszcze świeżej, ale suszonej używam już od jakiegoś czasu. Całkiem przyjemna :))) suszona jest znacznie silniejsza w smaku, niż świeża, tak więc ostrożnie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mnie tutaj długo nie było.. zmieniło się :D Bób <3 w sałatce jeszcze nie jadłam.. koniecznie muszę spróbować. Jutro wyruszam do doliny 5 stawów..idzie się ponoć 3h i jest dosyć stromo...mam nadzieję, że dam radę i nie będę ogonem w grupie.. Od miesiąca chodzę na bieżnię więc z kondycją nie powinno być jakoś najgorzej, Nie jestem przekonana co do tego wypadu, ale lepiej żałować, że się coś zrobiło niż odwrotnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda, pewnie jesteś teraz gdzieś daleko daleko. Opowiedz jak wrócisz, czy dałaś bez problemu radę itp. itd. ;)))))
    Ja właściwie mało aktywnie weekend spędzam. Tyle tylko, że byliśmy wczoraj z W. na wystawie psów, a za chwilę chyba ruszymy pospacerować po plaży :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję, że żyję... 3h chodzenia..z czego 1,5h spoko, raz w górę dość płasko, raz w dół..za to ostatni odcinek dramat. Stromo jak cholera..kamole wysokie jak cholera..ledwo dawałam radę tymi swoimi krótkimi nóżkami na nie włazić. Pod koniec już miałam serdecznie dość i chciałam nawet odpuścić, ale to byłby bezsens.. W dolinie pięknie :D Ludzi masa. Później już drugie tyle schodzenie, oczywiście zaliczyłam glebę ze szpagatem prawie :p i rozdarłam spodnie na szwie :p Na dzień dzisiejszy mam dość łażenia po górach i zaklinam się, że długo nie pójdę, ale znając życie, pewnie jeszcze nie raz :-)
    Póki co, po kąpieli, siedzę z zimnym piwkiem i dochodzę do siebie. Mam tylko obawy, czy jutro będę poruszać się na dwóch, czy czterech nogach :p Co to są te moje 4km na vacu co drugi dzień w porównaniu z 18km na raz (w obie strony Bogu dzięki) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a i żeby nie było, że piszę bajki... 3h w górę i ze 2-2,5h w dół.. w 3h 18km zrobiłabym może z rakietą w d.. ;p DOBRANOC :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeej, ale mam zaległości! Nazbiera się jeszcze więcej, bo do września sporadycznie jestem przy komputerze. ;)
    Buziaki! :* tęsknie za Wami :D

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja myślałam, że wszyscy postanowili zbojkotować bloga! Tzn. pomijam tych, którzy i tak nigdy nic nie piszą ;)))

    Magda, jestem z Ciebie dumna jak stąd, do nieba! 18 km to naprawdę dużo, więc to nie dystans dla każdego (ciekawe, jak sobie radzą stukilogramowcy na takiej trasie... :P), a Ty dałaś sobie radę i to W JAKIM TEMPIE!! :) Och Ty moja dzielna :)

    Em... ja od października będę pewnie rzadziej. Wracam na studiaaaaaa! ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Limcia, kilku takich widziałam... i podziwiałam, że są tacy odważni... Większość jednak takich dużych widziałam na trasie na Morskie Oko, z piwem w ręku ciągniętych przez dwójki biednych koników :x gdybym miała strzelbę to bym odstrzeliła :x ale cóż sie dziwić.. 40zł w jedną stronę od łeba sprawia, że właściciele biednych koni gotowi są je poświęcić..a na taki wóz wchodzi z 15-20 osób...coś okropnego :( byle się dutków nachapać...Dzisiaj chodzę jednak na 2 nogach i nie jest źle..aż dziwne :p
    Limonko na jakie studia? Magisterke czy coś zupełnie innego?? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Taaaaak, na magisterkę :) napaliłam się na pracę magisterską o moim nowym ulubieńcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A, kurza stopa, nawet nie mów o koniach :(((( idioci za pieniądze wszystko zrobią :/ ostatnio jestem jakoś wrażliwa na punkcie zwierząt (nie, nie zamierzam przejść na wege). Byliśmy na wystawie psów i jedna dziewczyna przyprowadziła ze sobą ślicznego amstaffa - potężnego, z pięknym pyskiem, takiego przytulasa. Okazało się, że znalazła go przywiązanego do drzewa, czy coś w ten deseń - w każdym razie jakiś skurw*syn zostawił psa na pastwę losu. Takiemu to od razu bym łeb obiła tak, żeby się nie pozbierał. Jak można zostawić prawie na pewną śmierć zwierzę, które jest uzależnione od człowieka?! Od razu mi się uruchamia agresor. Może dlatego, że Waldka pies to teraz też mój i się do niego tak szalenie przywiązałam, że już nawet nie przeszkadza mi, gdy śpi między nami w łóżku :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak jak w Krynicy...przyprowadzają małe pieski i przez cały Boży dzień stoją z nimi w upale i za opłatą udostępniają je do zdjęć..z dziećmi, z całymi rodzinami...Boże. Jakby ludzie małych piesków nie widzieli..trzeba je odrazu męczyć na 40stopniach upału? Dla zdjęcia za pare zł? :x
    To normalne, że człowiek który ma serce czuje złość... Ja mojemu chomikowi bym w życiu nie zrobiła nic złego i kocham go bardzo i czasem się zastanawiam, czy aby na pewno wszystko ze mną ok :p

    OdpowiedzUsuń
  14. Limonka bloga zbojkotować się nie da ;)
    Czekam z utęsknieniem na kolejną notkę - bobu nie lubię [tylko nie bijcie], ale małż uwielbia.

    Mam ogromną ochotę na kaszę gryczaną z soczewicą, mam i kaszę i soczewicę, ale jakoś zapał mi minął na ugotowanie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak co do bobu powiem szczerze, że gdy wtedy gotowałam go, śmierdziało mi w domu tak, jakby ktoś urządził Festiwal Puszczania Bąków. NAPRAWDĘ!! To było straszne i modliłam się, żeby ktoś nie zapukał do drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czy ja mogę mieć życzenia co do następnej notki? Wiem, że już ten temat był poruszany wielokrotnie, ale ja cały czas jestem niepełnosprawna pod tym względem. Udało mi się schudnąć dużo i prze 1,5 roku trzymałam wagę, ale ostatnio przez 2,5 miesiąca przytyłam 4 kilo! Powód jest prozaiczny - zupełna nieumiejętność przystosowania swojego trybu życia do 8godzinnego dnia pracy. Pracuję jak człowiek pierwszy raz w życiu. I do tego godziny pracy są zupełnie debilne - od 9 do 17. Nie dość, że nie ćwiczę już praktycznie w ogóle (rano 5-15 minut na rozruszanie), to jeszcze nie umiem się przystosować jedzeniowo do tej sytuacji. Zabieranie ze sobą pudełeczek z przygotowanymi wcześniej posiłkami pewnie jest dobrym pomysłem, tylko, że jakoś nie umiem się przekonać, że takie jedzenie gdzieś w biurze z plastikowego pojemnika jest właściwe - przyzwyczaiłam się do celebrowania posiłków. Nie umiem tak na szybko. Kończy się przeważnie na tym, że ląduję w jakiejś przyjemnej knajpie i jem coś, czego kaloryczności nijak nie potrafię ocenić, a potem jeszcze słuszną kolację. Już myślałam, że zrozumiałam jak to wszystko działa, a tu się okazuje, że nie potrafię sobie dać rady z sytuacją, która jest normalna dla większości ludzi:/.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zosiu, dzięki za podsunięcie ważnego tematu. Aktualnie piszę już jednego posta, ale to, o czym napisałaś, bardzo się przyda. Myślę, że na ten temat będę musiała podyskutować z Waldkiem i wspólnie coś napiszemy w ciągu najbliższych kilku dni. Kiedyś już myślałam, że może się to przydać, ale pomyślałam, że skoro już było, nie ma potrzeby pisać ponownie. A tu okazuje się, że ważne rzeczy warto jednak powtarzać :))))) oczekuj w takim razie postu :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Limonka - moja Mama podpowiedziała mi kiedyś żeby do gotującego kalafiora dodać 1-2 łyżki mleka, aby zneutralizować jego zapach [można dodać też do brokułów]. Więc może warto dodać tego mleka do bobu??
    P. nienawidzi wręcz obsesyjnie kalafiora, ale ostatnio gotowałam go właśnie z mlekiem i ta zaraza połowę zjadła - byłam w takim szoku, że myślałam, że zemdleje ;)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...