sobota, 24 września 2011

177. przedślubne odchudzanie.

                Ślub zdaje się być najważniejszym wydarzeniem w życiu kobiety. Perspektywa białej sukni i stu pięćdziesięciu gości jest tak kusząca, że każda przyszła panna młoda chce w tym dniu wyglądać jak najlepiej...

                - Wypróbowałam wszystkie możliwe diety, ale waga nie spadała, a do ślubu było coraz bliżej. Jak mogłam być atrakcyjną panną młodą, nosząc rozmiar 18 (odpowiednik polskiego rozmiaru 46)?! Z rozpaczy zdecydowana byłam nawet odwołać ślub! I wtedy usłyszałam, że wcale nie potrzebuję długotrwałych i katorżniczych diet, że mogę być szczupła prawie "od razu". I tak 31-letnia wówczas Natalie po raz pierwszy poddała się zabiegowi odsysania tłuszczu. Efekty były natychmiastowe - jej rozmiar z 18 zmniejszył się do 12.




                Błyskawiczne odchudzanie się przed ślubem jest jedną z kolejnych rzeczy, której nie rozumiem i w ocenie której jestem niezwykle surowa. Jak to wygląda, gdyby opisać to wprost i bez eufemizmów? Ano tak, że panna przez całe życie pozwala sobie na wszystko i tyje w najlepsze, a gdy kalendarz niepokojąco szybko zbliża się do TEJ DATY, ona nagle wpada w panikę („jak to?! TAK SZYBKO?!) i zaczyna się dietetyczny maraton. Marchewka, pietruszka, naciowy seler i dwa listki sałaty – BO PRZECIEŻ SUKNIA!

                Wpisałam więc sobie w wyszukiwarkę kwestię chcę schudnąć przed ślubem, by przekonać się, jakie podejście do kwestii odchudzania mają przyszłe panny młode.

- Ślub w sierpniu a ja mam do stracenia z jakies 15 kilo ;( Muszę się wziąć za siebie... pożegnać ukochane frytki i chipsy i wogole moje ukochane ziemniaczki wszelkiego rodzaju ;( Mam 168 cm wzrostu i 68 Kg o 18 kg za duzo ;(  a wszystko to przytyłam w rok ... ehh

- A kiedy Wy macie zamiar suknie kupić, jak tak się zawzięcie będziecie odchudzać? Jednak chyba prawda to co mówili w DDTVN, że 20% panien młodych w pierwszym roku po ślubie tyje ok 10 kg...

- ja właśnie próbuję się zmotywować ślubem jednak smukłe ramiona i szyja ładnie się prezentują w sukni. nie chcę być białą kluską...

- ja to mam dopiero plany! do ślubu chce schudnąć conajmniej 15 kg! a ślub 2 sierpnia. w sumie realne bo tylko (albo AŻ) 3,75 kg. na miesiąc. więc biorę się za siebie. tzn. miałam do schudnięcia 20 kg. 5 już poszło. jeszcze 15, choc ekstra byłoby 17-18. ochhhhhhh...

- Jezu, dziewczyny, jak schudnąć przed ślubem? Strasznie się boję, że się nie zmieszczę w żadną sukienkę! Przecież to będzie jakaś porażka! Wszyscy będą się ze mnie śmiali.

- Muszę schudnąć przed ślubem, pomóżcie !!!
W sierpniu wychodzę za mąż, w tym jedynym tak ważnym dniu w życiu chcę wyglądać zniewalająco, moim celem jest schudnięcie około 7 kg, zdąrzę?

                Jakie jest moje zdanie na ten temat? Przede wszystkim znajduję w tych dietetycznych planach dowód na to, że wielu kobietom jest wszystko jedno jak wyglądają, do momentu, gdy muszą stanąć przed ołtarzemi. Nagle zaczynają się obawy – będę wyglądać jak ptyś / beza/ ciastko z kremem / bałwanek / cokolwiek innego. Przepraszam, to wcześniej nie można było o tym myśleć? Wcześniej nie można było zacząć żyć zdrowo, tylko teraz, nagle, bo ślub za miesiąc? I po co to odchudzanie? Żeby w pół roku odzyskać to, co się zrzuciło przed ślubem?

Jakie jest Wasze zdanie na temat błyskawicznego, przedślubnego odchudzania?
 

28 komentarzy:

  1. Moje zdanie na temat odchudzania przed ślubem jest takie samo, jak to na temat całej tej przedślubnej schizofrenii. Nie kumam zwyczajnie o co chodzi. Wydawać jakąś niesamowitą kasę, żeby się mogli wujkowie, których nie widziało się od 100 lat na oczy obeżreć, nachlać i poobmacywać w tańcu spasione ciotki w jarmarcznych sukienkach przy równie jarmarcznej muzyce - to nie jest coś, co łatwo mi się mieści w głowie. Jak przez 2 miesiące pracowałam w firmie informatycznej, to jedna dziewczyna miała brać ślub niedługo, a druga niedawno wzięła. Zupełnie nie można było z nimi o niczym rozmawiać. Trajkotały bez przerwy o kolorze serwetek, czy jakichś innych pierdołach. A to odchudzanie przed ślubem jest chyba najmniej dziwne z tego wszystkiego. Tak samo jak odchudzanie przed latem, czy przed sylwestrem. Nawet, jeżeli wyjdzie lokalnie, to efekt jojo murowany. Chyba nie o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że poruszyłaś ten temat! To chyba jeden z najbardziej oklepanych patentów przedślubnych- oprócz "zapuszczam włosy do ślubu"... Tak to niestety często wygląda- przaśne weselicho, morze wódki, pieczone prosiaki, oczepiny, disco polo- i chudsza, wypindrzona panna młoda- co by się wszyscy obecni posrali z zazdrości...
    Po ślubie znów będę żarła... Byle do ślubu.. Byle do wiosny...

    Trochę jak z pitoleniem w babskich gazetach " Jak schudnąć DO LATA", "Jak zrzucić PO ŚWIĘTACH", "Jak zrzucić 3 kilo PRZED SYLWESTREM"..
    Drastyczna ciasnota umysłowa, do której jesteśmy już przyzwyczajani od lat.
    I proszę się nie obrażać za komentarze o weselichu- to jeden z miliona obrazków jaki mi przyszedł do głowy, HIPOTETYCZNY...

    Pozdrawiam Limonkę- która mnie natchnęła i dodała sił:)
    AAA a jak już piszę to dokończę:)- moje kilka koleżanek mówi mi ostatnio- ach jak ty schudłaś... Mówię, nic trudnego- pomogę Ci, chcesz? I słyszę.. eee dieta? nie, przecież JA NIC NIE JEM...(pół kilo frytek z majonezem na kolację).. eee liczyć kalorie? eee to ja się CHYBA KIEDYŚ zapisze na siłownię czy co....

    Pozdrawiam wszystkie Walczące.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc to trochę je rozumiem. Może Ty Limonko nie miałaś wyznaczonego jakiegoś konkretnego terminu, daty, która by Cię motywowała, ale u mnie to jest na porządku dziennym. "Schudnę do wakacji, schudnę do Sylwestra, schudnę na wesele..." Bo to są okazje szczególne, na które chce się wyglądać pięknie. W życiu codziennym te nadprogramowe kilogramy, owszem bolą, ale nie aż tak jak wtedy gdy mierzysz piękną suknię z odkrytymi ramionami i widzisz, że nie prezentujesz się tak jakbyś chciała. A ślub jest jeden raz w życiu (przynajmniej z założenia ;p) i w tej szczególny dzień każdy chce wyglądać pięknie. Więc im się akurat nie dziwię, że mają wtedy większe parcie na zrzucenie tych kilogramów :) ale oczywiście mówię tylko o przypadkach kiedy do śluby mamy np pół roku, a nie trzy tygodnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Ninoczka - wiedziałam, że temat zejdzie na ślubne narzekania, ale to świetnie, bo swoje do powiedzenia mam ;)))) Coś w tym jest, że kobieta wychodząca za mąż zazwyczaj nie mówi o niczym innym. Nie wiem, czy to złe, bo jeśli mnie coś aktualnie kręci (np. to, że dostałam się na magisterkę! :D), to też mówię o tym na okrągło. Ale miałam na licencjacie taką koleżankę, która mówiła o tym już na rok przed ślubem. Sukienka, goście, ksiądz, goście, sukienka, alkohol, wesele, sukienka... itd. itp. Kiedyś powiedziała, że ona stara się nie pokłócić ze swoim nrzeczonym przed ślubem. Szczęka mi opadła, więc zapytałam ją, jak to się nie kłóci i jak niby zamierza w takim razie poznać jego reakcje, gdy jest zły. Coś tam mruknęła, że się boi, że po kłótni mogliby się rozstać. No to odpowiedziałam, że jest nienormalna i że chyba lepiej żeby (oczywiście przesadzam!) dostała od niego w łeb przed ślubem, niż po ślubie. W sensie - nie wiadomo, jak koleś reaguje w złości, więc gdyby dopiero po ślubie się okazało, że jej mężulek lubi bić kobiety, to by miała problem :)))

    @Anonimowy, na te gazetowe tytuły nigdy nie zwracałam uwagi, ale chyba masz rację, że coś w tym jest :D
    Opis wesela rozwalił mnie na łopatki i te pół kilo frytek też :D

    A ja sobie mam sarenkę na obiad dziś, hyhyhy. Aaaa, no i na drugim blogu będą czasami przepisy na słodkości, dla tych, którzy mają dietę głęboko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem, takie 'błyskawiczne odchudzanie' przed ślubem jest po prostu bez sensu. Bo nie bierze się ślubu z dnia na dzień, a jednak robi się to z jakimś tam czasowym wyprzedzeniem, dajmy np rok. I jeśli przyszła panna młoda ma jakieś 'ale' do swojej figury to może przecież zacząć dbać o siebie wcześniej a nie za pięć dwunasta. nawet mając 20 kg nadbagażu to rozkładając to na rok wychodzi po niecałe 2 kg/miesiąc i nie będzie trudno tego zrzucić. Trzeba się zaprzeć i mieć motywację np.jak pięknie będę wyglądać w dniu ślubu i nie trzeba drastycznych diet, wystarczy mniej tłuszczu, ograniczyć słodkości, więcej ruchu i waga lecieć będzie w dół. A podejmując akcję 'szybkiego odchudzania w miesiąc' przed ślubem to się człowiek więcej stresów naje, a po co skoro i tak im bliżej ślubu, tym więcej nerwówki czy wszystko się uda zapiąć na ostatni guzik.
    Ja w zeszłym roku jak się dowiedziałam, że czeka mnie udział w 5 weselach w następnym roku to się zaczęłam martwić jak będę wyglądać,że mam dość bycia kluską i wziełam się za siebie. Efekt? 35kg mniej w niecały rok,a wszystko w zdrowy sposób pod opieką dietetyka i nieco ruchu. A na weselach czułam się 'wtopiona w tłum', ale wewnętrznie czułam się wyjątkowo że zwracam uwagę na siebie co najwyżej ładnym lookiem:D
    Kaś

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem kazda motywacja jest dobra. Byleby tylko pozniej nie przytyc dwa razy tyle w krotkim czasie. A motywacja, że przez nastepne 50 lat bede siebie ogladac na zdjeciach (i nie tylko ja) jest naprawde wielka. Sama mam slub za rok i mam zamiar zrzucic pare kilo. PARĘ, a nie 10 czy 20 kg. Bo zrzucanie 20 kilo tylko na slub jest rzeczywiscie troche spoznione.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też uważam, że to dziwne. W gazetach, np. w Shape rzeczywiście piszą: ładna figura do wakacji, ale zaczynają cykl 3 miesiące wcześniej, więc jest to możliwe do zrealizowania (choć nie z rozmiaru 46 na 40, przynajmniej tak mi się zdaje). Ja też staram się zdrowo jeść, od roku jestem na diecie rozdzielnej - nie jem razem białek i węglowodanów. To super styl życia, niczego nie trzeba sobie odmawiać, a efekty są. Niektórzy mnie pytają co i jak, i jak to jest możliwe nie jeść ziemniaków do kotleta, albo bułkę razową z warzywami, bez sera czy wędliny. Mówię po prostu, że to możliwe i ja tak robię. Wiadomo, początki są trudne, ale po 3 tygodniach jest luzik. Teraz mija rok odkąd zaczęłam, ćwiczyłam na początku, biegałam (uwielbiam bieganie, ale nie mogę teraz biegać, bo mam stojącą pracę i nogi mi odpadają. Czekam z 2 miesiące, wolę poczekać niż przebiec 4 km i upaść ;/i schudłam 10 kg. Od tamtej pory utrzymuję wagę, teraz nie mam zbytnio czasu na ćwiczenia (pierwsza praca, trudno mi się przyzwyczaić, muszę to wszystko oswoić ;)), ale trzymam się diety i tam, gdzie mogę chodzę na piechotę. I mam figurę jak modelka. A byłam już sporo grubsza, choć wydawało mi się, że mam super przemianę materii . TAAAAAA, może tak było do 20 roku życia, ale potem ..... :)

    Dobra, za bardzo się rozpisałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Otóż powód jest bardzo prosty tego przedsięwzięcia. Przyszłe panny młode robią wszystko na pokaz, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, podobnie jak w małżeństwie o zgrozo. Co tam zdrowie! Co tam dobre samopoczucie! Trzeba być lachonem w jeden dzień, jak to kolokwialnie się mówi, a potem to już z górki(współczucia dla mężów przyszłych słoniowatych, które nie myślą racjonalnie i na dłuższą metę).

    OdpowiedzUsuń
  9. Limonko, a co sądzisz o tabletkach antykoncepcyjnych? Masz jakieś doświadczenie w tym zakresie? Czy to prawda że łatwo po nich przytyć?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Anonimowy, cześć :))
    Powiem wprost: tabletek nie brałam, nie biorę i brać nie będę, ponieważ nie mogę, ale i nie chciałabym nawet, gdybym mogła :)))
    Słyszałam coś na temat tycia, ale niestety nigdy tego nie zgłębiałam, gdyż po prostu nie było mi to potrzebne. Wiem jedno - zbyt wiele kobiet bierze tabletki antykoncepcyjne nie robiąc uprzednio porządnego wywiadu lekarskiego. Nie uważam, by tabletki były czymś, bez czego nie można się obejść i sądzę, że mogą narobić więcej szkody, niż pożytku. Wystarczająco dużo nasłuchałam się o młodych dziewczynach, które lądowały w szpitalu z zakrzepicą, tylko dlatego, że lekarzowi nie chciało się pacjentki przebadać.
    Mierzi mnie również, gdy widzę młode dziewczątka (14, 15 lat), które biegają do ginekologa po recepty, byle więcej. Niby fajnie, że starają się zabezpieczyć przed niechcianą ciążą, ale mnie to razi. Wychodzę z założenia, że człowiek uprawiający seks powinien zdawać sobie świadomość z faktu, że ta przyjemność może zakończyć się ciążą, a zdaje mi się, że nie wszyscy do końca to pojmują i bardzo lekkomyślnie podchodzą zarówno do tematu współżycia, jak i zabezpieczenia przed zapłodnieniem. To, co napisałam może wydawać się głupie, ale w tej kwestii jestem zdecydowaną konserwatystką. Pewnie zawiało średniowieczem, ale naoglądałam się już dziewczyn, które były tak swobodne, że dziś, będąc w moim wieku, mają już dwójkę, czy trójkę dzieci w różnym wieku i z różnymi partnerami. Proszę wybaczyć mi to odejście od tematu, ale jeśli już krążymy wokół, chciałam również napisać coś od siebie :) pozdrawiam cieplutko i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja szczerze mowiąc, nie wyobrażam sobie mojego aktualnego życia bez tabletek. Możecie mnie za to potępić:P jednak mimo tego, iż staram się być odpowiedzialna, to jednak nie jest to najlepszy moment na posiadanie dziecka i jeszcze długo nie będzie, a człowiek od czasu do czasu potrzebuje jakiejś przyjemności;P A szczerze mówiąc miałabym jakiś lęk przed stosowaniem innych metod. Tabletki biorę już od roku, oczywiście pod kontrolą lekarza i na szczęście nie przytyłam. Mam nadzieję, też że w przyszłości obejdzie się bez jakichkolwiek problemów.
    Pozdrawiam :)
    Kamila (i nie mam 16 lat jak mogłaby wskazywać liczba przy nicku:P)

    OdpowiedzUsuń
  12. btw. blog Kasi Tusk schodzi niestety na psy...
    Wybaczcie odejście od tematu, ale właśnie zaglądnełam co się tam dzieje no i nie za fajnie jak dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  13. @akamilka16, jeśli opiekuje się Tobą lekarz, to bardzo dobrze :))
    Co do wspomnianego bloga, mam olbrzymi ubaw czytając komentarze jej czyteniczek. Początkowo mi się blog podobał (no i kto nie chciałby mieć tak popularnego bloga!), a teraz wchodzę tam chyba tylko po to, by poczytać mądrości samozwańczej trendsetterki i jej "masthewów" oraz powkurzać się z tego powodu... Ta jej koleżanka z kolei została już obwołana najlepszą kucharką na świecie (choć do pięt nie dorasta dziewczynom np. z Kwestii Smaku, czy Every Cake You Bake). Ech, kończę ten temat, bo znów ktoś napisze, że jestem wredna i chamska. Cóż, nie zaprzeczam :))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam dziś komentarz, w którym dziewczyna pisała, że bardzo chciała prosić, aby Kasia pożyczyła jej jakąś sukienkę na wesele:O Nie wiem, cz to pod dzisiejszym postem czy nie, bo ja czasem jak nie mam co robić, to przeglądam stare komentarze dla frajdy. Co do popularności, może i dużo osób się tam udziela, ale spójrz na swój blog (nie to, żebym się podlizywała:P). Też masz mnóstwo wyświetleń, a przynajmniej nie dodajesz notki o kawie, w której jest jedno bezsensowne zdanie, a tysiąc zdjęć:) Wredna i chamska - witaj w klubie! :P
    Kamila

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie no, bez przesady :) każdy, kto prowadzi bloga, jakiegokolwiek (może oprócz tego - http://asmallworldoffashion.blogspot.com/) w pewnym sensie wie, o czym pisze, skoro pisze. Ale takie pisanie na siłę, tylko po to, żeby coś napisać, jest słabe. Ja wolę poczekać nawet i dwa tygodnie (swoją drogą: śmieszne są te dziewczyny, które dnia bez postu Kasi wytrzymać nie mogą - no life), jeśli NIE MAM o czym napisać, ale Chryste, te dziewczyny naprawdę uważają się za autorytety! W mojej opinii obie pozują na "kumpelki swoich czytelniczek", a w rzeczywistości koło dupy im latają zarówno komentarze, jak i prośby dziewczyn. Stawiam, że w ogóle nie czytają komentarzy. No i mają świetnego cenzora, bo gdy tylko chcę napisać, że coś mi się nie podoba, tego komentarza nie ma. I zauważ, że wiele dziewczyn o tym pisało.... ;)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Zauważyłam :) Ja nie komentuje innych blogów, wolę być cichym obserwatorem, ale na makelifeeasier, mnie to drażni mimo, iż nie dotyczy mnie osobiście. No bo skoro prowadzę bloga, to powinnam przyjmować zarówno krytykę jak i pochlebstwa, prawda?. No ale cóż, bywa...
    Ej, czy będę straszną suką, jak powiem ze ta dziewczyna z asmallworldoffashion nie ma lustra? Kurczę, znam jej blog od jakiegoś czasu, ale nieraz jest mi jej autentycznie szkoda. A to moja imienniczka i mieszka 30 km ode mnie:P

    OdpowiedzUsuń
  17. Hahahahh nie, nie będziesz! :D
    Obejrzałam Kamili bloga od początku do końca, a zbliżając się do najnowszych postów, byłam zmęczona jak po pięćdziesięciokilometrowym maratonie :)))
    Szczerze? Ja nie wiem, po prostu nie wyobrażam sobie, by dwudziestokilkuletnia dziewczyna wyszła z domu w TAKICH ubraniach. Rozumiem - można nie mieć forsy na ciuchy ze sklepów i ubierać się w SH (uwielbiam!!). Można, wszystko jest dla ludzi. Ale dziewczyna śledzi magazyny modowe, inne blogi, WIDZI jak się ubiera normalny człowiek. A ona nic. ZERO jakiegokolwiek wyczucia stylu. Czasami mam wrażenie, że ona specjalnie się tak ubiera, żeby podnosić ciśnienie swoim czytelniczkom :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurcze ja sama jestem często cichym czytelnikiem, nie czytam nawet komentarzy pod postami. Ale widzę, że dużo ciekawych rzeczy można się z komentarzy dowiedzieć, np. o asmallworldoffashion. Z tymi blogami o modzie to wiecie jak jest. Dziewczyny ( nie mówię, że wszystkie ale sporo takich spotkałam w sieci) nie miały pomysłu na życie, więc postanowiły zająć się modą. Kupią trochę szmat, porobią zdjęcia, zarobią na reklamach, dostaną ciuchy do testowania (niektóre się z tym wcale nie kryją, że tylko na to liczą) i interes się kręci.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojejku skąd ja to znam. Gdy mój chłopak mi się oświadczył miałam w głowie tylko jedno: schudnąć na ślub. No bo jak to? Zdjęcia ślubne są na całe życie, jak tu się pokazać jak beza... Potem odkładałam ten ślub myśląc, że dopiero się wezmę jak schudnę. Później jednak zobaczyłam, że jak tak dalej pójdzie to będę starą panną. Zresztą mój chłopak pokochał mnie taką jaką byłam a ślub był sprawą tylko między nami. Jak mogłam go nie chcieć dla jakiś głupich zdjęć? Dziś jesteśmy już ponad rok małżeństwem, a ja nadal wyglądam jak wyglądam :D Powiem tylko, że 2 miesiące przed nie mogłam się odchudzać bo miałam szytą na miarę sukienkę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeśli chodzi o temat posta: niestety, jestem jedną z tych dziewczyn, które muszą schudnąć przed ważnym dla nich wydarzeniem. A dlaczego? Chcę wyglądać najlepiej. Nie dziwię się, że panny młode chcą być piękne. To jedyny taki dzień w ich życiu! Chcą wyglądać, a może bardziej chcą czuć się najpiękniejszą kobietą na świecie. Chcą żeby inni zachwycali się jej suknią, smukłą talią i tak dalej. Nic w tym dziwnego.
    A dlaczego ja się odchudzam przed weselami (lub czymś w tym stylu)? Ponieważ to świetny pretekst. Zawsze brakuje mi motywacji do odchudzania i zawsze zaczynam "od jutra". A kiedy wiem, że za 2 miesiące jest wesele, motywuje mnie to.
    A co do bloga Kasi Tusk...cóż, lubię tego bloga (mam podobny styl), śledzę go tak samo jak inne blogi o modzie. I też zauważyłam, że nie jest już tam tak ciekawie, chyba brakuje Kasi pomysłów na stylizacje. A co do komentarzy, wcale nie dziwię się, że dziewczynom nie chce się odpowiadać na pytania. Większość zadaje głupie pytania o życie prywatne (o Kasiu, a jakich tamponów używasz bo chcę takie same). A może po prostu im się nie chce i piszą bloga bo lubią widzieć 200 komentarzy i 20000 fanów, a niekoniecznie lubią korespondować z czytelniczkami.
    No to tyle :)
    a co do http://asmallworldoffashion.blogspot.com faktycznie dziewczyna powinna kupić sobie lustro. Ale widać, że próbuje się ubierać modnie (z marnym skutkiem), ale nie ma jescze wyczucia smaku. Trochę (no nie na aż taką skalę!) też kiedyś próbowałam się ubierać modnie i wyglądałam dziwnie. Ale już się nauczyłam ubierać :)
    Pozdrawiam!
    Ania M.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej, jak ta dziewczynka wygląda?! Niech sobie tam nawet wygląda jak wygląda, ale dlaczego ona do tego robi sobie zdjęcia i umieszcza w sieci? Może to jest taki blog humorystyczny?

    OdpowiedzUsuń
  22. Ojtam ojtam- to ja - anonim nr 1 z tego wpisu...
    Moim zdaniem dziewczyna z blogu smallworldoffashion ma więcej frajdy i radości ze swojego bloga niż mdła i nieciekawa(tak ja ja widzę) Kasia Tusk. A chyba chodzi o radochę i trochę frajdy prawda?
    Co blog wnosi komu w życie tyle jest wart!
    Pozdrawiam was i życzę motywacji do "szczupłej talii" w życiu codziennym, zwłaszcza PO ślubie..

    OdpowiedzUsuń
  23. http://iamemiliaa.blogspot.com/2011/09/jak-zwykle-do-babci.html#comments
    na ten blog popatrzcie, może przebić nawet smallworld....

    limonko, a może być napisała notkę o stanikach dla osób z większym biustem (to jak najbardziej w temacie bloga, bo zwykle osoby bardziej otyłe mają większy biust, a podczas odchudzania biust zawsze "chudnie" ostatni, a bardzo ważne żeby dobrze wyglądać (w końcu decyzję o schudnięciu podejmujemy dla zdrowia ale też i dla wyglądu).
    Kompendium i morze wiedzy na stanikomania.blox.pl, a wiele innych informacji na forum "Lobby biuściastych".
    Wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy jakie to ważne nosić odpowiedni stanik. Grubsze Panie często nie mogą kupić odpowiedniego biustonosza na bazarze i nie wiedzą nawet że można inaczej. Może dotrzesz z tą informacją do nich. Ja jestem taką osobą, która po porodzie i karmieniu osiągnęła rozmiar biustu nie mieszczący się w większości rozmiarówek polskich firm i miałam ogromny problem gdzie się ubrać. Szukałam na oślep, wydałam masę pieniędzy na złe staniki. Później zaczęłam czytać i trafiłam na wiele informacji w internecie. Ale im więcej tym lepiej. Mi zależy żeby więcej ludzi o tym wiedziało, wówczas więcej firm zacznie robić ubrania i bieliznę dla ludzi, a nie tylko dla modelek ;P
    pozdrawiam.
    Aha, jest jeszcze fajny sklep z ubraniami dla biuściastych
    http://www.biubiu.pl/
    Jeszcze tam nie kupowałam, ale na forach dziewczyny są zachwycone. To też jest fajna próba wypełnienia niszy. Szkoda że tak wiele osób o tym nie wie.
    Fajnie gdybyś tę informację przekazała, nawet nie podając nazwy sklepu itp. Jako nietypowej rozmiarowo osobie tutaj znowu zależy mi na propagowaniu. Im więcej świadomych klientek takich osób, tym więcej dobrego dla rynku. Jeśli więcej osób zacznie w sklepach pytać o ciuchy tej firmy, tym więcej sklepów zacznie je u siebie prowadzić i będzie można przymierzać, bo ja mieszkając w małym mieście mogę jedynie celować przez internet.
    pozdrawiam!
    qwertologia

    OdpowiedzUsuń
  24. http://warsawfashion.blogspot.com

    jeszcze jeden "modowy" blog. Ten powalił mnie już na łopatki :))))

    ale to chyba nie na serio facet pisze... choć kto go tam wie, nie takie oryginały chodzą po świecie :)))

    OdpowiedzUsuń
  25. @qwertologia, gdybym tylko była specjalistką od doboru stanika... mam tak małe bąble, że właściwie mogłabym chodzić bez biustonosza, a ile się muszę natrudzić, żeby jakikolwiek znaleźć, to już w ogóle. Obiecuję, że postaram się przemyśleć przez kilka najbliższych godzin ten temat i być może z pomocą źródeł coś z siebie wykrzesam. Od poniedziałku bowiem może być ciężko, bo wracam na studia i pewnie będę mieć mnóstwo zajęć :))))

    OdpowiedzUsuń
  26. Limonko, to w takim razie dla Ciebie polecam lekture http://forum.gazeta.pl/forum/f,50580,Lobby_Malobiusciastych_.html
    forum siostrzane.

    a jesli bedziesz chciała napisać jakąś notkę, to na blogu stanikomania znajdziesz na pewno sporo informacji a przypuszczam że autorka bloga też może coś pomóc, w sumie to może ona napisałaby konkretny tekst o chudnięciu i o zachowaniu się naszych biustów.

    Owocnego studiowania!

    qwertologia

    OdpowiedzUsuń
  27. http://www.youtube.com/user/fitnessNaMaksie#p/u/7/z-IC_7R0tzM

    znalazłam te ćwiczenia, moim zdaniem rewelacja- i instruktorka też fajna. Zwraca uwagę na pospolite błędy- z jakich nie zdawałam wcześniej sobie sprawy. Mnie się podobają ćwiczenia "na oko"- gorzej będzie z wykonaniem..
    Miłego oglądania:)Może Wam też się to przyda..
    MIA

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...