środa, 23 listopada 2011

BLOG ZAWIESZONY.

                 Moi Mili!


                Niniejszym zawieszam funkcjonowanie bloga na czas nieokreślony. Nie będę ukrywać, że ma na to wpływ wiele czynników, z których jedne są bardziej istotne, z inne mniej. Wszystkie dotychczas zamieszczone na blogu (zarówno na Onecie, jak i tutaj) posty pozostają póki co do Waszej dyspozycji. 


                Wszystkich miłośników literatury zapraszam tymczasem na mojego drugiego bloga.



Pozdrawiam ciepło,

Agnieszka

23 komentarze:

  1. Ooooj tam :))) jestem na cytrynie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale jak to ;(((( bu bu bu....

    OdpowiedzUsuń
  3. No Ty akurat nie powinnaś narzekać! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ja lubię twoje oba blogi :P A ten o odchudzaniu jest potrzebny mi bo wsparcia szukam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cytrynę też czytam, ale do tej pory mogłam Cię czytać podwójnie, a teraz tylko pojedynczo :( :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda :( Dzięki za poświęcony czas... Mam nadzieję, że kiedyś go odwiesisz :) Cieplutko pozdrawiam! /Eve/

    OdpowiedzUsuń
  7. @Jarka, no to przecież zawsze możesz napisać maila jeśli potrzebujesz :))) a że są osoby, którym nigdy nie odmówię pomocy, możesz śmiało walić do mnie jak w dym ;)

    @akamilka, trudno robić coś, co nie sprawia przyjemności :) zostałam przy tym, co kocham od zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. karierowiczka i tyle.... Chcialas sie tylko wybic, widzisz tylko czubek wlasnego nosa i nikt poza toba sie nie liczy, a grubych juz sama traktujesz z gory.

    No coz nie pamieta wół jak cielęciem był....

    OdpowiedzUsuń
  9. Karierowiczka powiadasz? Brzmi fantastycznie, tylko że nie potrafię dopasować tego słowa do siebie. Nie dostrzegłam również, żeby prowadzenie tego bloga przez dwa lata dało mi COKOLWIEK, prócz satysfakcji i frajdy. Spróbuj może mnie oświecić, gdzie starałam się wybić i gdzie się wybiłam, bo także nie potrafię sobie przypomnieć. Albo może pokaż mi zera na moim koncie, które dzięki blogowi zarobiłam, bo ich też nie widzę. Nawet gdybym się dzięki blogowi wybiła, to byłaby to wyłącznie moja sprawa i moja zasługa. To wręcz śmieszne, że istnieją na świecie ludzie, którzy dostrzegają drzazgę w oku innych, a belki w swoim oku nie. Po to się robi w życiu pewne rzeczy, żeby coś osiągnąć. Nie ma nic za darmo, a nie da się przeżyć życia mając wyłącznie satysfakcję z czegoś, co się zrobiło. Satysfakcja nie jest środkiem płatniczym i nie zapłacisz nim rachunków, ani nie zrobisz zakupów.
    Wiesz, że są blogerzy, którzy dzięki swoim blogom zarabiają tysiące złotych miesięcznie? O tak, również bym chciała. Kto nie? Żałuję, że nie wstrzeliłam się w odpowiednią kategorię, bo za taki ładny pieniądz mogłabym poświęcić trochę wolnego czasu. Tobiłam wszystko za darmo, po to, by podzielić się z kimś tym, co sama przeszłam i pomóc komuś w przeżyciu czegoś podobnego. I to mi się UDAŁO i z tego się cieszę. Mało?

    Widzę czubek własnego nosa? Owszem, widzę, a oprócz niego całe mnóstwo innych rzeczy, stąd taka, a nie inna decyzja. Czy potrafisz wymienić jakikolwiek konkretny i prawdziwy argument, dla którego rzucasz podobne stwierdzenia? Och, chyba nie, bo gdybyś potrafiła, może miałabyś również na tyle odwagi i godności, by podpisać się pod swoim własnym komentarzem.

    Może napisz mi również, dlaczego uważasz, że traktuję z góry grubych? I co to w ogóle znaczy? Że przestałam odczuwać potrzebę i radość pisania? Że wszystko, co czym chciałam napisać, już napisałam? Że nie jestem kimś, kto raczy czytelników marnymi jakościowo postami tylko po to, żeby mieli co czytać? Już i tak pisałam go za długo, na siłę. Wiesz, że twórca bloga czerpie również od swoich czytelników? Od kogo ja miałam czerpać? Od tych, którzy czekali na gotowe posty? Od tych, którzy nie potrafili lub nie chcieli napisać, co sądzą na dany temat? Od tych, którzy nie potrafili stwierdzić, o czym chcieliby przeczytać? Pytałam wiele razy, także wtedy, gdy już odczuwałam, że tematy powoli się wyczerpują. Wiesz, jaka była różnica między liczbą wyświetleń a ilością komentarzy? Pewnie wiesz, skoro WIESZ WSZYSTKO.

    Nikt poza mną się nie liczy? I znów błąd! Liczy się bardzo wiele osób, ale nie należą do nich ci, którzy potrafią ode mnie tylko brać. Może uważasz, że w ramach wolontariatu powinnam otworzyć jeszcze telefon zaufania dla kogokolwiek i w wolnym czasie odpowiadać na pytania? Czy wtedy ktoś taki jak Ty uznałby, że liczą się dla mnie inni? Och, pardon! Pewnie nie! Pewnie wówczas uznałby, że na pewno robię to dla kariery. I kółeczko się zamyka, my Dear. Ludzie idą do przodu. O pewnych rzeczach można nie pamiętać. Nie będę chodzić w worku pokutnym tylko dlatego, że kiedyś byłam gruba. Nie będę za to przepraszać i nie będę fałszywie udawać, że nie gardzę sobą z tamtego czasu. Na pewno nie po to, by jakiś anonimowy czytelnik stwierdził, że TAK JEST DOBRZE. Wiem jedno - skoro napisaś coś teraz, znaczy że tu bywałaś. A to o czymś świadczy. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha gdybyście byli konsekwentni jak Agnieszka to byście już dawno schudli... Co to za zarzuty- że "grubych juz sama traktujesz z gory"? Było, minęło, zycie toczy się dalej. jak się decydujecie być na diecie, to na niej po prostu bądźcie- konsekwencja i po pewnym czasie efekty są! A wy myślicie, ze ona będzie wypisywac o diecie do 50 roku życia? Ona ma już dietę za sobą raczej.
    Tak jak ja- było 65 kilo jest 56 i tak pozostanie. Blog mi pomógł, bo najtrudniej się właśnie zrzuca takie "niewielkie ilości". I nalezy zrozumieć, ze nikt za was tego nie zrobi. Agnieszka pokazała dobrą drogę, udowodniła, ze MOŻNA i to jest lwia część odchudzania. Moje koleżanki które miały się odchudzac równolegle ze mną do dziś jęczą i stękają- że prawie nic nie jedzą, że trzeba się odchudzać, że w końcu zaczną dietę, że po świętach to na pewno, a po sylwestrze jeszcze bardziej. I dalej są takie są, bo oczekują cudów, tego, ze ktoś za nich to zrobi. Za Chiny Ludowe nie chcą się odciąć od żłoba- bo "lepiej kupić karnet na siłownie". Też tak myślałam- ale zdałam sobie jasno sprawę, ze bez diety to trzeba na tej siłowni siedzieć 3 godziny codziennie.
    Także podziękujcie Limonce za poświęcony czas i weźcie się sami za siebie.
    Dzięki Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, mimo iż odchudzanie przeszłam już 2 lata temu, wciąż lubiłam tu wchodzić;) nie mniej jednak doskonale rozumiem, że temat już nie jest Ci tak bliski i zwyczajnie się wyczerpał. W każdym razie dzięki za wszelką mobilizację jaką niósł w sobie ten blog:) i cały wysiłek jaki poświęciłaś na pisanie go! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki dziewczyny :))))

    Zawsze powtarzam, że samo się nic nie zrobi. Tak jak z ćwiczeniami: zaczęłam trochę ponad miesiąc temu, choć nigdy przedtem mi się nie chciało. Nie mogę uwierzyć w to, jak zmieniły się moje nogi i tyłek i dopiero teraz, gdy widzę efekty, naprawdę mam ciśnienie na to, żeby ćwiczyć jeszcze więcej. Najtrudniej jest zacząć, ale jak się człowiek zmobilizuje, to mu się potem zaczyna chcieć. Ale niestety, jeśli ktoś jest leniwy i sam przed sobą nie potrafi tego przyznać, nigdy mu się nic nie uda, po prostu. I nie ma się co czarować, wymyślać głupich wytłumaczeń. Tyle! :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Bywałam sporadycznie przez brak czasu, ale przyznam szczerze, że będzie mi brakowało Twoich nowych wpisów :( oczywiście wszystko rozumiem i przecież już kiedyś wspominałaś, że prowadzenie tego bloga nie sprawia Ci już takiej frajdy jak kiedyś..Nic na siłę.. :) Ściskam Cię mocno, dziękuję Tobie i Waldkowi, byliście dla mnie wsparciem i inspiracją :) Wszystkiego dobrego :) Oczywiście będę zaglądać na drugiego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej Limonko

    Trafilam na twojego bloga w czerwcu... od tego czas do dzis mam ponad -20kg na minusie.
    Musze schudnac o wiele wiecej moja waga startowa wynosila 150kg, nie nie poprzestawialy mi sie cyferki... wiem, wiem jak mozna bylo do tego dopuscic.
    Dziekuje za wszystkie wpisy, motywacje i punkt startowo-zwrotny w moim zyciu.
    Bedzie mi brakowalo twoich wpisow ale rozumiem, ze pewne rodzialy zycia zamyka sie po to zeby moc rozpoczac nowe.
    Pozdrawiam z Londynu. S.

    OdpowiedzUsuń
  15. naleze do osob, ktore Twoj blog regularnie sledza, jednak relatywnie rzadko pozostawialam po sobie slad.
    Masz racje Limonko. Nie ma co pisac na sile, zwlaszcza, ze odchudzanie skonczylas juz dawno, a to jest wlasnie blog o odchudzaniu(Chyba tez wszyscy pamietaja swiete oburzenie jakie nastapilo kiedy opublikowalas przepis na jakze niedietetyczne buleczki :))
    Ja sledzilam Twoj blog nie tylko dlatego, ze sama walcze z nadprogramowymi kilogramami, ale rowniez dlatego, ze bardzo lubie Twoj styl pisania, poruszasz naprawde MEGA interesujace i wazne tematy oraz nie piszesz o tzw. dupie maryni tylko po to, zeby wogole cos napisac, bo rzesza fanow oczekuje nowej notki codziennie.
    Na zielona cytryne wchodze duzo rzadziej, a to z racji tego, ze mieszkam za granica i wkurza mnie to, ze nie mam dostepu do ksiazek, ktore opisujesz!
    Tak wogole, to jakos tak sie przyzwyczailam do Ciebie, choc sie nie znamy i powiem Ci, fajnie byloby przeczytac od czasu do czasu co tam u Ciebie slychac nawet wklejone gdzies pomiedzy wpisy o kolejnych ksiazkach.

    Pozdrawiam i zycze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Groszko Droga, wszystkie książki, które nie są polskimi, powinnaś bez problemu znaleźć w bibliotece, jeśli mieszkasz za granicą ;)
    A o pierdołach życiowych od czasu do czasu będę pisać w zakładce z aktualną nazwą miesiąca, bo planowałam to już od kilku dni :P ;))))

    OdpowiedzUsuń
  17. :) wszystkiego dobrego, będziemy zatem zaglądać na cytrynę :) A na ten komentarz o byciu karierowiczką należy spuścić zasłonę milczenia, po prostu napisała go bardzo rozgoryczona osoba.
    qwertologia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie rób tego! Masz zostać! Ubóstwiam twój blog był swoistym wsparciem, nadzieją w gorsze dni i inspiracją!
    Powiedz przynajmniej, że myślisz o powrocie....;(

    OdpowiedzUsuń
  19. moja droga chociaż mnie nie znasz ja znam Cie dobrze z Twoich wpisów, które swoją drogą uwielbiam. Wiele razy zaczynałam odchudzanie ale jakoś tak... każdy gruby wie jak to bywa tak czy inaczej teraz jest do przodu i coraz mniej :) Czasy bycia grubym dla ciebie minęły i rozumiem dlaczego nie chcesz pisać po prostu napisałaś wszystko co chciałaś. Twoje pierwsze wpisy miały w sobie pasje w ostatnich pomimo że też ciekawych już jej brak a przynajmniej ja tak to odczułam.
    Twój blog jednak chyba na zawsze pozostanie w moich zakładkach jako ulubiony.
    pozdrawiam serdecznie i powodzenia życzę
    i takie głupie pytanko jeszcze jak to było u Ciebie z nr buta przy odchudzaniu. Jak na razie pozbyłam się 14 kg i garderoba jeszcze ok chociaż wszystko bardzo fajnie luźne ale buty masakra wszystko co nie ma sznurówek po prostu leci mi z nóg
    jeszcze raz gorąco pozdrawiam
    poliulka

    OdpowiedzUsuń
  20. Droga Limonko,
    Tak jak wiekszosc Internautek, sledzilam Twojego boga "odchudzajacego" dosc regularnie - ceniac sobie ostrosc dowcipu i spojrzenia na problem nadwagi i otylosci. Sama co prawda nie bylam nigdy otyla i zawsze wolalam zdrowa zywnosc i bez wieprzowiny i swego czasu sporo cwiczylam - jednak czytalam Twojego bloga z wielka przyjemnoscia - i ku przestrodze...:-) czyjas opowiesc o walce z tluszczem jest czasami skutecznym odstraszaczem przed zjedzeniem tabliczki czekolady (chociaz akurat czekolady nie kocham...) :-)Mam prosbe ogromna - zanim ten blog calkiem zniknie w odmecie WWW, przerzuccie z Waldkiem chociaz przepisy (jesli da tak rade), (moze jako jakis maly link na Twoim drugim blogu?...) Na blog ksiazkowy tez bede zagladac no i pewnie na ten juz historyczny nieraz sie zaloguje...
    Pozdrawiam serdecznie Was oboje
    Trzymajcie sie cieplo
    I... pewnie jeszcze jakis komentarz napisze na drugim blogu?...

    OdpowiedzUsuń
  21. Och, jak przykro, widać marzenia o pisaniu za dotację nie spełniły się. Hm ... I wprost proporcjonalnie od kilku miesięcy zaczęła narastać niechęc do grubych;). Cwana jesteś. Tylko po co było dorabiać ideologię do projektu? Pozostał tylko smród.

    OdpowiedzUsuń
  22. fajnie, że wróciłaś, szkoda, że wrzucasz to badziewie z "ileważy.pl"... Wyjątkowo kretyńska i irytująca strona, głupie ważenia, mało produktów zważonych i te ręce.. pomarszczone i oblesne- na wymioty mnie bierze. Do tego cienkie i beznadziejne przepisy pani Izabeli, która jak widac z gotowaniem ma niewiele wspólnego- fatalny gust kulinarny i brak wyczucia smaku.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...