piątek, 18 listopada 2011

Natalia Rogińska - Gruba




Ilość stron: 256
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ocena (1-10): 4 – może być









          Nie czytałam jeszcze książki, która opowiadałaby o grubasce (pomijając moją, na której skończenie permanentnie brak mi czasu i chęci) i o tym, jak jej się żyje. Z tego też powodu, gdy w jednej z gdańskich bibliotek mignęła mi na półce różowa okładka Grubej, wypożyczyłam ją z ciekawością, chcąc przekonać się, co też jej autorka wymyśliła.

        Zaczyna się całkiem przyzwoicie. Główną bohaterką książki jest Magda, zajmująca się grafiką komputerową. To naprawdę gruba, dwudziestoośmioletnia baba, która pracowniczym biurku ukrywa kilogramy słodkości, podjadane przez nią w czasie pracy. Dziewczyna mieszka z niezwykle toksyczną matką, używającą sobie na córce w najlepsze, racząc ją mniej lub bardziej wyszukanymi epitetami. Szybko przekonujemy się, że Magdzie nie jest łatwo wytrzymywać pod jednym dachem z tą wredną, uzależnioną od ćwiczeń i programów publicystycznych kobietą, dlatego też z utęsknieniem wyczekuje na odebranie wymarzonych kluczy od dawno już kupionego mieszkania. Dużo czasu spędza u swojej ukochanej babci, z którą wspólnie obżerają się słodkimi przysmakami (brzmi znajomo...). Babcia Magdy jest jedyną osobą, która uważa, że jej wnuczka wygląda zdrowo, ale nie grubo. Prawdą jest jednak, że nasza bohaterka dawno przekroczyła sto dwudziesty kilogram i wciąż tyje w najlepsze, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Dopiero gdy staje na wadze w gabinecie lekarskim, coś do niej trafia...

      Świetnie. Magda jest najgłupszą bohaterką książki, jaką ostatnio poznałam (gorszą nawet od Wiktorii z Ja, diablica). Nie wiem, czy autorka była kiedykolwiek gruba (dam sobie rękę uciąć, że nie, i chyba trochę za mało czasu spędziła na śledzeniu w Sieci wypowiedzi osób otyłych), bo jej pojęcie o tym, jak zachowują się grube kobiety, co czują i jak odbierają otoczenie, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Bohaterka książki jest nadzwyczaj tolerancyjna dla swojej otyłości. Opis tego, jak zjadła (mam ochotę użyć słodkiego wulgaryzmu, który dosadniej opisałby to, co mam na myśli) w pracy cały tort, który dostała od szefa na urodziny, sprawił, że miałam ochotę zwrócić obiad. Ktoś w pracy raczy ją nie do końca przyjemnym zdaniem? Okej, Magda słucha i dalej w najlepsze przeżuwa kolejnego tego dnia batona. Wierzcie, lub nie – to chyba najbardziej żenująca, głupia i irytująca bohaterka, z jaką kiedykolwiek miałam styczność. Sookie Stackhouse to przy niej ideał. Być może oceniam ją tak surowo, ponieważ doskonale znam problem, o którym pisze autorka (w przeciwieństwie do niej samej). Książka miała chyba być zabawna (oj tak, momentami jest, ale tylko za sprawą debilnej bohaterki), lekka (jak piórko...) i szybka w czytaniu (to zdecydowanie, chciałam ją jak najszybciej skończyć i o niej zapomnieć). To prawdopodobnie najsłabsza powieść, jaką czytałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy i skłamałabym twierdząc, że ją polecam.

         Albo nie. Jednak polecam. Jeśli macie ochotę podnieść sobie ciśnienie, przeczytanie tej książki będzie lepsze, niż wypicie pięciu filiżanek kawy.

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twój blog, wyróżniłam go w konkursie
    zapraszam http://www.prozdrowie.pl/Spolecznosc/Blog/JESTES-TYM-CO-JESZ--/Wpis/Wyroznienie-
    pozdrawiam
    dieta_pasja

    OdpowiedzUsuń
  2. też sięgnęłam po tą książkę, ale po kilku stronach odłożyłam... nie warto tracić czasu, miałam podobno odczucia jak Ty.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem dlaczego psychikę osób otyłych generalizujesz. Każdy człowiek myśli i czuje co innego. Tak samo jak różne przesłani mają dwie różne anorektyczki. Możliwe, że się mylę, nigdy nie cierpiałam na otyłość ani inne poważniejsze zaburzenia żywienia, dlatego oczekuję od Ciebie odpowiedzi.
    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz przeczytałam Twój post na temat nocnego jedzenia. I tutaj znowu negatywnie mnie zaskoczyłaś. W tym poście, jakby nie było, może trochę nieświadomie, obrażasz osoby cierpiące na tą przypadłość. Piszesz, że nie jesteś w stanie wzbudzić w sobie ani kszty empatii i zrozumienia dla takich ludzi, a sama niedawno miałaś jeszcze gorszy problem - żarcie (specjalnie użyłam tego słowa) ile wlezie. Więc powiedz mi, dlaczego oceniasz ludzi tak negatywnie, choć właśnie Ty powinnaś doskonale ich rozumieć? Druga rzecz jest taka, że piszesz o takiej chorobie, a tak właściwie nic o niej nie wiesz, sprawiasz wrażenie jakbyś nawet nie zadała sobie trudu poczytania wypowiedzi ludzi którzy mają podobne problemy. Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że piszesz post o byle jakim zaburzeniu, żeby tylko było.
    Mimo wszystko, nie mam na celu obrażania ani Ciebie ani tego bloga, bo bardzo lubię tutaj zaglądać; chciałam tylko wyrazić swoją konstruktywną krytykę.
    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i mnie się podobała :) I nie czułam, by ktoś na siłę kogoś stwarzał, nie mając o nim pojęcia. Zdaję sobie sprawę, że każda osoba na świecie jest inna i ryzykownym jest powiedzieć, że nikt z takiej grupy społecznej w życiu tak by się nie zachował.
    Pozdrawiam,
    Asia :)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...