poniedziałek, 24 września 2012

10 naj... największe kulinarne słabości


                Moje największe kulinarne słabości? Mam ich sporo. Ale czy jest ich dużo na tyle, że trudno będzie mi zmieścić się w dziesiątce? Każdy z nas ma coś, czemu trudno mu się oprzeć. Niezależnie od tego, czy jest na diecie, czy nie, lub czy całkowicie zmienił swój jadłospis, pewne kulinarne upodobania po prostu czasami w nas zostają. Jeśli o mnie chodzi, mimo, że na co dzień odżywiam się przeważnie zdrowo, przychodzą takie momenty, kiedy trudno mi się oprzeć przed sięgnięciem po… 

- Majonez – najbardziej kaloryczny ze wszystkich „kanapkowych” dodatków, ale moim zdaniem zdecydowanie najsmaczniejszy. Dla mnie najlepszy do jajek na twardo (kocham nad życie!) i do kanapek z żółtym serem i warzywami. Cudowny, cudowny, cudowny z sałatką jarzynową (Kielecki!)… a właśnie, zjadłabym sałatkę :) 

- Świeży, chrupiący chleb – pisałam o nim już przy ostatnim 10 naj…, ale wówczas miałam na myśli chleb ciemny. Teraz zaś chodzi mi po głowie kromka mięciutkiego, puszystego chleba baltonowskiego, z chrupiącą skórką. Albo bułka paryska... z kiełbasą z dziczyzny i sałatą lodową. O matko!

- Ciastka korzenne + szklanka mleka – to, że przepadam za ciastkami, jest oczywiste. Ale nie każda piekarnia i cukiernia posiada ciasteczka na tyle dobre, bym skusiła się na ich kupienie więcej, niż raz. Chyba najsmaczniejsze spośród wszystkich ciastek korzennych produkuje firma Tago – pakowane są w duże, plastikowe wiaderka z czerwoną pokrywką. Garść ciastek i ciepłe mleko (kakao) – dla mnie jeden z najlepszych deserów na jesienne i zimowe popołudnia. Wymieniam na liście mimo, że jadłam je ostatnio w ubiegłym roku.

- Popcorn – choć w ostatnim czasie zupełnie nie przejawiam ochoty na wieczorne, serialowe smakowanie popcornu, muszę przyznać całkowicie szczerze, że to moja ulubiona „filmowa” przekąska (na równi z twardymi, soczystymi jabłkami!). Zdecydowanie bardziej lubię wielką miskę popcornu, niż paczkę chipsów. Nie muszę chyba dodawać, że popcorn koniecznie dość słony? ;)

- Domowe ciasto – mam totalnego bzika na punkcie ugniatania, ucierania i miksowania. Mogłabym piec ciasta tylko dlatego, że to lubię, nawet nie musiałabym ich jeść. Ale idzie jesień, a to oznacza intensywny aromat drożdżowego ciasta, szarlotki, kruchego ciasta ze śliwkami, ciasta dyniowego i marchewkowego, sernika… No kto nie lubi ciasta, kto?  

- Coca-cola light – mimo, że absolutnie nie powinnam jej pić, jest dla mnie smaczniejsza, niż sztuczne soki z olbrzymią ilością cukru, a na dodatek, co zupełnie niezrozumiałe, potrafi zaspokoić moje pragnienie szybciej i lepiej, niż woda (ostatnio testuję gazowaną Wysowiankę z naturalnym jodem). Ech… lodowata cola… Byle niezbyt często :)

- Grzanki na maśle – pachnące takie, ciepłe… Aaaa, cholera, szkoda gadać.

                I na tym na tę chwilę kończę. Nie przychodzą mi do głowy pozostałe trzy pozycje i właściwie nie wiem, co mogłabym w nich umieścić. Nie jadam fast foodów, słodycze w paczkach (typu Oreo, M&M’s itd.) w ogóle mnie nie pociągają, a ostatnio większą frajdę mam chyba ze zjedzenia kawałka sera owczego, niż kawałka czekolady. Moimi kubkami smakowymi zawładnęło słone, nie słodkie. Starzeję się, czy co?   

23 komentarze:

  1. korzenne ciastka Tago - taaak <3 są cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No są, są, ale byle nie miękkie, a już lekko twarde! :D

      Usuń
  2. Ja mam obsesję na punkcie zjadania tego mazaja z majonezu po otwarciu słoika :D. Uwielbiam korzenne ciastka, szczególnie w chłodniejsze dni - uwielbiam ich zapach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, ja nie mam pojęcia, co to jest mazaj z majonezu :DDDD

      Usuń
  3. Moją największą zmorą jest czekolada. Zaraz na drugim miejscu jest białe, świeżutkie, chrupiące pieczywo. Ale czekolady zjadam zdecydowanie za dużo :( Ciasta, ciasteczka i inne słodkie wyroby - OK, zjem czasem, bardzo rzadko, ale nie są dla mnie największą przyjemnością. Natomiast czekolada... oczywiście nie muszę mówić, że mam na myśli mleczną, nie gorzką ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że mleczna na mojej liście ulubionych czekolad plasuje się dopiero na... bo ja wiem, trzecim lub czwartym miejscu? Najbardziej lubię z orzechami, później białą, następnie ewentualnie mleczną, a dalej Milkę z Oreo, z chilli, gruszkową i budyniową. Ogólnie czekolady nie kupuję, wolę chyba upiec ciasto ;)

      Usuń
  4. Też uwielbiam colę light i chrupiący chlebek, a do tego nutella, czekolaaaada i lody ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo, Nutella. Nie jadłam wieki całe, chyba z 7 albo 8 lat :D

      Usuń
  5. majonez :D:D a tak niestety muszę się zgodzić z Tobą :/ u mnie w "10 naj..." byłaby jeszcze bita śmietana i ptasie mleczko waniliowe Wedla, oczywiście takich rarytasów nie robię/kupuję, jem okazjonalnie "w gościach", ale tęsknię, baaaardzo tęsknię ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bita śmietana kojarzy mi się ostatnio wyłącznie z owłosionymi kolanami pewnego duchownego :DDDDD
      Narobiłaś mi ochoty na ptasie mleczko :]

      Usuń
    2. O rany! Rzeczywiście,a myślałam,że nic mi bitej śmietany nie obrzydzi:-/ jak to człowiek może się pomylić!:-D

      Usuń
  6. Ja też mam swoje słabości np; kremówki z goroca polecam. A chlebek świrzey mhyyy poezja:)

    OdpowiedzUsuń
  7. oj mam bardzo podobne słabości;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę czytać takich postów bo od razu mam na wszystko ochotę :p szczególnie na ciastka korzenne i chrupiący chlebek :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O, właśnie dziś zupełnie przez przypadek dorwałam te ciastka, faktycznie są świetne.

    Jako, że uwielbiam robić listy i wypunktowywać różne rzeczy, to się przyłączę (chociaż w sumie nie ma się czym chwalić i powinnam się wstydzić za swoje słabości):
    1. Słodycze. Ogólnie. Każde. To straszne, bo mimo, że potrafię docenić jakość słodyczy i ogólnie wolę dorzucić parę złotych i sięgnąć po słodkie z wyższej półki, to jednak jestem w stanie pochłonąć dosłownie wszystko, co zawiera cukier. Domowe ciasta, ciasteczka, czekolady, lody, żelki, landrynki, batoniki, wafelki, wszelkie desery... Z czystym sumieniem przyznaję, że moja miłość do słodyczy kwalifikuje się już jako nałóg, chociaż odkąd zaczęłam się zdrowo odżywiać, powoli uczę się nad tym panować.
    2. Solony, prażony słonecznik. Nie sięgam po niego często, ale jak już trafi w moje ręce, to nie przestanę go jeść, póki nie skończy się paczka.
    3. Majonez, również. Ale na szczęście w niewielkich ilościach, jako dodatek do sosów na bazie jogurtu. Cieszę się, że nie lubię jajek na twardo, bo jego spożycie u mnie pewnie bardzo by wzrosło :)
    4. Roztopiony ser żółty. Skutecznie podnosi kaloryczność posiłków, czasem po prostu nie umiem zrezygnować z dorzucenia plasterka sera do mojej porcji obiadu.
    5. Makaron. Mogłabym jeść codziennie, na szczęście podobną miłością pałam do ryżu i kasz wszelakich, więc nie jem makaronu częściej niż raz na dwa tygodnie.
    6. Piwo. Cholera, po prostu lubię piwo, wysączone wieczorem do filmu albo w towarzystwie znajomych. Myśl, żeby z niego zrezygnować nawet nie jest w stanie przedrzeć się do mojej świadomości.
    7. Domowa pizza. Ostatnio zostałam wirtuozem pizzy i nieskromnie przyznam, że nigdy w życiu, w żadnym lokalu, nie jadłam tak genialnej jak ta, którą robię sama. A im lepsza mi wychodzi, tym częściej gości na moim stole.
    8. Słone przekąski. Z wszelkimi czipsami, popcornem, paluszkami i krakersami mam tak, jak ze słonecznikiem - chrupię, póki się nie skończy. Całe szczęście, że po to sięgam naprawdę ekstremalnie rzadko, właściwie tylko w towarzystwie znajomych, więc zawsze mam pomoc w jedzeniu i nie pochłaniam tego w szkodliwych ilościach :D
    9. Sól. Nie umiem zjeść surowego pomidora/ogórka/rzodkiewki/papryki bez posolenia. Właściwie, dosalam wszystko, co się da. Oduczyłam się słodzić, ale nie potrafię oduczyć się używania nadmiaru soli.
    10. I znów się wyłamię: nie "co", ale "kiedy". Wieczór, to taki moment, kiedy wykazuję się nad wyraz silnym łakomstwem i wyjątkowo słabą wolą. Potrafię nie ruszyć przez cały dzień nic słodkiego, w sumie nawet nie mieć ochoty. Póki jest jasno - jem przepisowo. A gdy się ściemnia i przychodzi pora wieczornego ślęczenia przed komputerem i oglądania filmów, mój żołądek zamienia się w czarną dziurę i oprócz lekkiej, zdrowej kolacji, ciągle coś podjadam. A to jabłko, a to ciasteczko, a to kakao, czasem jakiegoś cukierka albo garść płatków do mleka, kilka oliwek, plasterek sera, może trochę winogron, a najlepiej to wszystkiego po trochu. Miewam dobre okresy, kiedy udaje mi się nie jeść po kolacji i w ogóle nie podjadać między posiłkami, ale miewam też takie, że po prostu nie umiem się przed tym powstrzymać. Na przykład teraz, bo w końcu zaczyna się jesień i trzeba zebrać zapasy na sen zimowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charlie! I znów mi kradniesz myśli. Dzięki Tobie do listy dopisałabym punkty nr 5, 9 i 10 :D
      Napisałabym więcej, gdyby nie to, że właśnie wróciłam z pracy i nie mam siły ślęczeć przed komputerem. JUTRO napiszę! :D

      Usuń
    2. Już jest JUTRO, więc jak obiecałam, tak czynię.

      Charlie, sól jest zabójstwem O_o I niby to wiem, Ty zresztą pewnie też, ale bez soli się nie da. Mogłabym wytrzymać bez cukru, ale na myśl o słonych rzeczach aż mnie trzęsie. Z tym że też nie do przesady, bo o ile mogę zjeść porządnie posolony popcorn, tak np. przesolona surówka jest już dla mnie nie do przejścia, aż w buzi nieprzyjemnie. Ale jedzenie np. kanapek z pomidorami bez soli, albo (co gorsze!) rzodkiewką, jest niedopuszczalne, po prostu niedopuszczalne.

      Usuń
    3. DOKŁADNIE! Ze słodzeniem nie miałam problemu, ot, przestałam i już. Jak przestałam solić pomidora na kanapce, wytrzymałam tydzień. No nie da się, ja solę nawet ogórki małosolne!
      Do wszelkich dań obiadowych używam sosu sojowego, chociaż w sumie różnica niewielka, wszak sos sojowy też ma sól w składzie, łudzę się tylko nadzieją, że jednak w ten sposób spożywam jej chociaż trochę mniej.

      Usuń
  10. Ojej, nie mogę patrzeć na tę listę, wszystko bym z niej zjadła, teraz, zaraz! :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Musze przyznac, ze odkad jestem na diecie skutecznie bronie sie przed pokusami. Staram sie jesc zdrowo, ale czasami popuszczam pasa. Umiem juz powiedziec nie serowi, pizzy, czekolada nie smakuje tak jak kiedys, ale sa potrawy, smakolyki ktorych nie chce sobie odmawiac. Smakuja taaaaak wybornie. 1. Kluski ziemniaczane z cebulka i twarogiem lub kapusta kiszona na cieplo. Comfort food w najczystsze postaci. 2. Rafaello.... 3. Ferrero Roche - klasyczne, pistacjowe, extra dark - w kazdej postaci. 4. Domowy murzynek przeklsdany krowka i podgrzany w milrofalowce - niebo w gebie. 5. Salata na lekko slodko z kogurtem greckim i odrobina smietany . Najlepsza do kotleta ;) chociaz kotletow nie jadam :) 6. Wszystko, absolutnie wzzytko z kuchni hinduskiej. Tak soczystych kawalkow kurczaja, idealnie doprawionego dawno nie jadlam. 7. Pepsi Max, gdy brakuje mi slodkosci. 8. Jajka!!!! Sadzone, jajevznics, omlety, pod kazda postacia. 9. Orzechy!!!! 10. Moje ostatnie uzaleznienie - proteinowy szejk czekoladowy z mlekiem sojowym....

    OdpowiedzUsuń
  12. seryyyyy... kozi, owczy, brie, camembert, gorgonzola, petit reblochon... moglabym wymieniac bez konca...CHEDDAR z piklami rozmarzylam sie :)
    Ja tez z tych, ktorzy przekladaja slony i kwasny ponad slodkim. Chociaz uwielbiam domowe ciasta najlepiej proste, tradycyjne z duza ilosci owocow nie trawie weszelkich przeslodzonycy, margarynowatych kremow, lukrow i tym podobnych.
    Ale za kawalek ciasta ze sliwkami, grysikowca albo dobrego sernika (bez rodzynek, ananasow/brzoskwin z puszki (blehh) oddam zycie) :)
    Majonez ma sie rozumiec moge wyzerac lyzka ze sloika :)
    Uwilbiam kuchnie azjatycka a juz bez hinduskiej nie wyobrazam sobie zycia... za dwa miesiace wybieram sie do Indii tak wiec po powrocie +5kg na bank.
    P.S. Chcialabym kiedys przejsc obojetnie na widok dobrego jedzenia :) znam takich co potrafia niestety ja nie ale moze w przyszlym zyciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No cóż - ciasto domowej roboty, według mnie, bije na głowę wszystkie inne przysmaki. Uwielbiam je!
    U Limonki jest na 5 miejscu na liście, ja umieściłabym je zdecydowanie na PIERWSZYM.

    pozdrawiam Łakomczuchy i pozostałych Czytelników :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja - choć jestem typowym czekoholikiem - mam okresy w życiu, kiedy po długich rozważaniach byłabym gotowa oddać czekoladę za oscypka/dobrą kiełbaskę :D
    Miłość do grzanek, chleba i domowego ciasta podzielam. Ach, pokusy...

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...