środa, 9 lutego 2011

120. puszyste bułeczki śniadaniowe.

Ledwie parę godzin po poprzednim wpisie i proszę! Nie mogłam się doczekać, by zamieścić tu ten przepis, choć rozsądek podpowiada mi, żebym poczekała jeszcze dwa dni. Ale na co mam czekać, skoro wspomnienie tych delikatnych jak chmurka pyszności wywołuje błogi uśmiech na mojej twarzy?

                Białego pieczywa unikam. Nie zwykłam jeść go częściej, niż raz w tygodniu, w weekendowe śniadania. Żywię się deskami (ostatnio pokochałam serek do kanapek ze szczypiorkiem, Piątnicy. Twój Smak się nazywa i jest znie-wa-la-ją-cy!) i to wystarcza mi w zupełności.

                Jednak jako aspirująca do miana Perfect Housewife młoda kobieta, nie potrafiłabym prawidłowo funkcjonować w świecie, gdybym nie nauczyła się, jak piec pyszne, śniadaniowe bułeczki. Jak zwykle, nad przepisami różnego rodzaju spędziłam dobrych kilkadziesiąt minut. Albo nie pasowało mi jedno, albo drugie. W końcu, po długich poszukiwaniach, trafiłam na to, co od razu wydało mi się strzałem w dziesiątkę. Na blogu dorotus76 (który to blog nota bene jest jednym z moich ulubionych), znalazłam przepis na bardzo puszyste bułeczki

Składniki:
- 1 szklanka letniego mleka;

- 110 g miękkiego masła;
- 1/4 szklanki cukru (dorotus76 pisze, że zmniejszyła ilość do 2 łyżek. Wszystko fajnie, tylko że... jak świat długi i szeroki, 2 łyżki cukru to ¼ szklanki ;p);
- 2 jajka, roztrzepane;

- 3/4 łyżeczki soli;

- 4 szklanki mąki pszennej;
- 3 łyżeczki suchych drożdży (12 g) lub 24 g świeżych (używałam świeżych, bo jakoś bardziej im ufam... ;p)

Zaczyn wykonałam następująco, wg wskazówek autorki: do całej mąki wkruszyłam drożdże, zalałam kilkoma łyżkami mleka i zasypałam lekko mąką, po czym zostawiłam w ciepłym miejscu do wyrośnięcia na mniej więcej 20 minut. Po tym czasie wszystko zaczęłam miksować (tymi końcowkami w kształcie świderków, czy jak to tam...) i dodawać pozostałe składniki. Przykryłam miskę z ciastem i pozostawiłam do kolejnego wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoiło objętość, zaczęłam formować z niego bułeczki i układałam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Po raz kolejny zostawiłam je do wyrośnięcia, oczywiście uprzednio przykrywając blaszkę. Gdy bułeczki osiągnęły już pożądaną wielkość i lekko zetknęły się ze sobą , posmarowałam je roztrzepanym jajkiem i posypałam ulubionymi przyprawami (kilka zostawiłam bez przypraw). Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 185˚C i piekłam przez około 25 minut, aż zbrązowiały z wierzchu.

Bułeczki okazały się być bardziej kwadratowe, niż okrągłe, ale tak własnie miały wyglądać. Były puszyste i PYSZNE! Pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że bułeczki wręcz rozpływają się w ustach i muszę przyznać z pełną świadomością, że były smaczniejsze, niż moje ulubione cynamonowe wypieki z piekarni znajdującej się naprzeciwko dworca (eee... zburzonego?) w Katowicach. Upiekłam je w sobotę, a jeszcze w poniedziałek wcinaliśmy je na śniadanie. Byłam zdziwiona faktem, że prawie wcale nie traciły na świeżości i były tak samo wyborne, jak dwa dni wcześniej =) 



28 komentarzy:

  1. na bank skorzystam z przepisu:)chociaz moze dopiero po diecie;)
    no wlasnie apropo tego co po diecie.Mam prosbe.Moze w wolnym czasie i przyplywie natchnienia, napisalabys posta o tym jak uniknac efektu jojo(logiczne, starac sie dalej zdrowo odzywiac, nie Żreć a jesc;), jednak wiem ze przyjdzie ten magiczny dzien kiedy to na wadze ujrze te magiczna cyfre 60;)czyli za jakies 10 kg;) i co wtedy? dalej jest 1000-1200 kal dziennie, czy z dania na dzien znow dwa tys iles tam?wydaje mi sie to bezsensu, na starym blogu, wyczytalam gdzies miedzy wierszami;) ze stopniowo zwieksza sie ilosc kalori.Moglabys rozwinac ten temat, bardzo mi na tym zalezy;)
    z gory dziękuje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całym szacunkiem i podziwem do tego co osiągnęła autorka to jednak osobiście jestem zwolenniczką (wypróbowaną na samej sobie, bez efektu jojo)diety nisko węglowodanowej i niestety patrząc na przepisy, sałatki ziemniaczane, bułeczki to jest pyszne ale to są same węglowodany,które tuczą najbardziej, dla autorki przewiduje niestety efekt jojo jeśli dalej będzie tak jadła. Trzymam kciuki, żeby tak się nie stało i życzę powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. widzisz, zanim zaczniesz sie wypowiadac, dowiedz sie wiecej o autorce i jej diecie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm... jeśli od roku trzymam wagę praktycznie na tym samym poziomie (z niewielkimi wahaniami w jedną, lub drugą stronę) i nie odmawiam sobie praktycznie niczego, o jakim jojo mowa? Na początku diety ograniczałam węglowodany i skończyło się to dla mnie nieciekawie, bo kiepskimi wynikami krwi i permanentnym zmęczeniem. Węgle dają energię, a ja jej potrzebuję, bo wystarczy mi, że mam niskie ciśnienie (90/60 praktycznie cały czas) i pół dnia zajmuje mi obudzenie się. Gdybym ograniczyła dodatkowo węgle, pewnie prędzej czy później padłabym na pysk. Ponadto istotne jest, KIEDY jemy węgle. Na śniadanie ok, na obiad ok, na kolację raczej się ich jeść nie powinno. Coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  5. Również mam mieszane uczucia co do takich przepisów na tym konkretnym blogu :/
    Chylę czoła przed tym co osiągnęłaś, wiem doskonale jak trudno tego dokonać.
    Przeczytałam cały Twój/Wasz poprzedni blog.
    Rozumiem, że już się nie odchudzasz a odżywiasz "z głową", tylko tytuł tego bloga skłania ku "odchudzaniu" i zapewne osoby zaglądające tego właśnie się spodziewają a widzą przepis na pyszne bułeczki :/... Jakoś tego osobiście nie rozumiem.

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  6. poczytaj zasady diety optymalnej, brak węglowodanów nie oznacza braku energii, jak ma inne źródło, ale nie będę się w to zagłębiać, może gdzieś już była tu dyskusja w komentarzach na temat diety optymalnej, możliwe że coś ominęłam przy czytaniu:) ja osobiście stosuje ta dietę (w sumie nie dietę tylko sposób żywienia) i czuje się na niej super:) kiedyś spróbowałam Dukana żeby zgubić te parę dodatkowych kilogramów (które nabrałam od słodyczy, pieczywa i ziemniaków)strasznie się czułam, nie miałam siły na nic, do tego ciągle było mi nie dobrze, ale o tej diecie była już dyskusja. Dlatego uważam, że każdy musi dobrać dietę indywidualnie, byle był efekt i zdrowie nie ucierpiało:) zgodzę się z tym, że przepisy są mało dietetyczne , chodzi o to, że ktoś kto tu wchodzi może to źle odebrać, osobiście uważam, że ciekawsze były by przepisy na to co jadłaś jak byłaś w trakcie diety, ale każdy ma własne zdanie:) Pomimo, że stosuje inna dietę to czytam twój blog i bardzo mi się podoba:) a francuskie tosty były pyszne (i zgodne z moją dietą;))Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja natomiast nie rozumiem Waszego wzburzenia :)))
    Okej, jeżeli ktoś uważa, że podczas odchudzania musi zapomnieć o pieczywie, ziemniakach, makaronie, ryżu... niech sobie uważa, jego problem, ale gdy po "diecie" nagle zacznie je jeść... Umywam ręce. Ja natomiast od miesięcy podkreślam i nie wiem już, ile jeszcze razy będę musiała to napisać - odchudzanie nie oznacza, że musimy rezygnować ze wszystkiego! Dużo czasu zajęło, nim sobie to uświadomiłam, ale jestem pewna słuszności tego stwierdzenia. Wiele kilogramów straciłam jedząc te same rzeczy, co wszyscy. Czy szczupli nie jedzą pieczywa? Makaronu? Ryżu? Nie tyje się od nich, a od sposobu, w jaki je przyrządzamy, lub ilości tych produktów. Podam tu przykład Waldka - każdego dnia je 3, 4 kajzerki, do tego inne węglowodany do obiadu, praktycznie codziennie jakiś deser. Ma 180 cm wzrostu i waży 74 kilogramy. Nosi spodnie w takim samym rozmiarze, jak jego osiemnastoletni syn. Je ryż, makarony, ziemniaki, słodycze, WSZYSTKO. Ale z głową. I NIE TYJE. A wcale nie wykonuje już fizycznej pracy, ponieważ większość czasu spędza w samochodzie, lub nad papierami.
    Poza tym, na bloga wchodzą naprawdę różni ludzie. Nie każę nikomu będącemu na nie wiadomo jak restrykcyjnej diecie korzystać z moich przepisów, absolutnie :))) Wchodzą na bloga kobiety, które gotują dla swoich rodzin. Mogą przecież upiec bułeczki dla dzieciaków i męża, a same jeść ich nie muszą, prawda? Poza tym, dieta nie dieta, warto spróbować, jak smakuje domowe pieczywo i jaka jest różnica pomiędzy nim, a tym kupionym w piekarni, sztucznie pompowanym i "wzbogacanym". Warto dla samego poznania :))))
    Oczywiście szanuję Wasze komentarze i każda z Was może mieć własne zdanie na temat przepisów, które zamieszczam. Staram się je urozmaicać jak tylko mogę, bo cóż z tego, że podzielę się z Wami przepisem na sto milionów sałatek, skoro nie pokażę, jak zwykłe mięso można przyrządzić na trochę inny niż typowy sposób? ;)
    Jako zwolenniczka nie samych diet, a zmiany sposobu żywienia sądzę, że przyda się tu każdy rodzaj przepisu. Restrykcyjne zasady... wybaczcie, ale nie znajdziecie ich tu, bo nie chcę, żeby ktoś gdzieś napisał, że "limonka napisała, że NIE WOLNO". Wolno wolno, byle z głową :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale mimo wszystko te bułeczki są trochę demotywujące :( Niby wszystko wolno i z głową, ale to niestety nie takie proste. Nawet jeśli nie odmawiamy sobie wszystkiego to odchudzanie to jednak troche inny proces niż życie na "unormowanej wadze",a te bułeczki... A Waldkowi możemy pozazdrościć szybkiej przemieny materii :) Lubię Cię czytać i będę Cię czytać, ale nie wiem, moze jednak nie wszystkie przepisy powinnaś tu zamieszczac..

    OdpowiedzUsuń
  9. Nogami i rekami podpisuje sie pod Limonka.JA sama miesiac temu zmienilam sposob zywienia.jasne ze unikam tluszczu, mąki i innych niezdrowych jadam ziemniaki, makaron, ryz, czasem tez pieczywo(chociaz ostatnio zakochana jestem w Wasie;)czasem zdazy mi sie zjesc kawalek czekolady, czasem jakies ciastko, ale wszystko w rozsadnych iloscia i z glowa, i ostatnio nawet przestalam mowic ze jestem na diecie, bo nie jestem-a zmienilam sposob zywienia i co? i w ciagu miesiaca schudlam 5,5 kg.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowa, może powinnam, może nie. Równie dobrze jakiś wegetarianin mógłby napisać, że jego zdaniem nie powinnam umieszczać tu przepisów na dania mięsne, ponieważ czytają mnie również wegetarianie, a przepisy zawierające mięso ich odrzucają i ich nie stosują. Ktoś na Dukanie napisze, że życzy sobie samych przepisów na dania białkowe.
    Umieszczam to, co uważam za warte spróbowania, nawet na diecie :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. No dobrze :-) Bułeczki właśnie się pieką :-) wyglądają cudnie a pachną jeszcze lepiej :-)
    Ale mam jedno pytanie - naoglądałam się i naczytałam o tym, że drożdże i pszenne pieczywo jest nie za zdrowe. Lepsze podobno jest razowe pieczywo. I takie zresztą jadam. Jak to z tym jest?

    OdpowiedzUsuń
  12. O drożdżach fajnie napisali tutaj: http://www.kafeteria.pl/ziu/obiekt.php?id_t=287
    Sama ostatnio na którejś stronie czytałam, że drożdże są korzystne, ale w historii nie potrafię odszukać, mam tego za dużo :P
    A jeśli chodzi o to, czy zdrowsze jest razowe pieczywo... na pewno inaczej się trawi i dłużej, dzięki czemu głód odczuwamy znacznie później, niż po spożyciu białego pieczywa =) Ale łatwo jest się zrobić w konia kupując ciemne, bo może nie mieć wiele wspólnego z razowym, a być po prostu barwione ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety prawda jest taka, że Ci "sodówka" do głowy uderzyła... I zgodzę się z nową, chcesz pisać o zdrowym żywieniu, diecie, a raczysz ludzi przepisami na białe bułeczki. Trochę niehalo.

    OdpowiedzUsuń
  14. O zdrowym żywieniu, racja. A od kiedy własnoręcznie wypiekane pieczywo nie jest zdrowe? Że niby co, jedna w buzi i +1 kg do wagi, czy jak? Jak się ktoś nie umie do jednej ograniczyć, to - mój Boże - jego własny, osobisty problem, czyż nie? Jak pytałam, jakie przepisy chcecie na blogu, to nikomu nie chciało się palcami w klawiaturę uderzyć i zaproponować czegokolwiek, a teraz burzliwie dyskutujecie na temat moich własnych decyzji? Rąk nikomu nie wykręcam i korzystać z przepisów nie każę, bo interesu w tym nie mam żadnego. Moja cierpliwość też ma granice. Na nieszczęście, bardzo liche.

    OdpowiedzUsuń
  15. Co wy z tymi weglododanami, no naprawde. Ja jestem pod opieka dietetyka od 3 listopada 2010 i, zgodnie z wytycznymi diety, CODZIENNIE jadam makaron lub ryz lub ziemniaki lub kasze (na obiad) i chleb lub ziemniaki na kolacje, ha! Na sniadanie tez zreszta chleb lub platki owsiane lub kasze manna. Oczywiscie wszystko w umiarkowanych ilosciach, ktore jednak mi w zupelnosci wystarzaja (np. 70 g makaronu nie jajecznego na obiad praktycznie dzien w dzien, bo mieszkam we Wloszech, gdzie tak sie jada, dietetyczka tez Wloszka). Jem owoce, raz w tygodniu moge sobie pozwolic na posilek w stylu libero (wtedy odejmuje weglowodany od kolacji lub nastepnego obiadu, tak dla wyrownania).
    No, normalnie wlasnie wsunelam 3 pelne lyzki kaszy manny na mleku poltlustym z kawalkiem banana, kilkoma rodzynkami, kawaleczkiem startej czekolady 90% kakao, kilkoma ziarnami slonecznika i dynii, pycha, uwielbiam moje sniadania. Wiem, ze sie rozpisuje nadmiernie, ale te naskoki na weglowodany mnie nieco rozbrajaja.
    Do dnia dzisiejszego (odkad wybralam sie do dietetyczki) schudlam dokladnie 14 kg i nadal chudne. 3 razy w tygodniu chodze na godzinne BPU czy jak sie to nazywa, coby nie sflaczec i podkrecic przemiane materii. Jadam slodycze, gorzka czekolade (w bardzo umiarkowanych ilosciach) po prostu codziennie. Jadam rowniez biale pieczywo, o zgrozo.
    Ufff, podsumowujac, nie czepiajcie sie. Chudniecie i dobranie wlasciwej dietyjest sprawa indywidualna, jak ktos madrze napisal.
    Mozna chudnac rowniez z weglowodanami i slodyczami, jesli ktos umie poprzestac na umiarkowanych ilosciach. Wybaczcie brak polskich liter i literowki oraz powtorzenia, ale pisze z poltorarocznym synkiem-rozbojnikiem na kolanach. Pozdrowienia z Wloch|

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszyscy tu mają po trochę racji.
    Limonko oczywiście, jeśli ktoś ma słabą wolę to nie zje jednej a pięc takich bułeczek.
    Twój mężczyzna może zjadać takie ilości kajzerek co nie znaczy że dzięki nim nie tyje :). Zazdroszczę takiej przemiany materii.
    Tak czy inaczej będę czytać twoja kolejne "zmagania" i trzymam mocno kciuki aby jojo nie powróciło.
    Blog dorotus76 "przerobiłam" wzdłuż i wszerz i polecam z czystym sumieniem Chleb wieloziarnisty (http://mojewypieki.blox.pl/2008/01/Chleb-wieloziarnisty.html) który smakuje równie pysznie jak bułeczki.

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  17. ajajaj ale się rozpętała burza wokół tak niewinnie wyglądających bułeczek :/ :p Rękami i nogami podpisuję się pod koleżanką z Włoch :D I, na Boga, ludzie nie popadajmy w skrajności! Wszystko z umiarem..wszystko jest dla ludzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiele hałasu o nic :-)
    Bułki moim dzieciom baaardzo smakowały. A z własnych doświadczeń z odchudzaniem wiem, że nie pieczywo jest tu problemem. Schudłam ponad 20 kilogramów na pszennych bułeczkach :-)
    Kwestia smaku.
    A pytałam o to co jest zdrowsze z ciekawości.

    limonka bardzo dziękuję za przepis :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wg książki jednej z najlepszych dietetyczek w Polsce, pracujących w Poradni Leczenia Chorób Metabolicznych "Waga" w Katowicach, prof. Barbary Zahorskiej-Markiewicz, dzienne zapotrzebowanie w wartościach kalorycznych powinny stanowić:
    węglowodany - 65%;
    białka - 10-15%
    tłuszcze 15-30%
    W następnym wpisie chętnie zacytuję Waszą ciekawość :))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Katarin, to nie mnie dziękować, bo to nie mój przepis, ja go tylko udostępniłam :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Tfu, nie "zacytuję", a "zaspokoję" (wybaczcie chaotyczność, ale od rana rozmawiam z kandydatami do pracy i zamiast różnicy między jasnym a ciemnym pieczywem mam w głowie świadectwa pracy, szkolenia BHP i doświadczenie w murowaniu :P)

    OdpowiedzUsuń
  22. Piękne bułeczki. Wypróbuję z pewnością. Ale chyba nie rano. Też jestem niskociśnieniowcem i rano bym zamiast mąki wsypała cukier-puder, zamiast cukru sól i nie wiem co jeszcze bym zrobiła z zamkniętymi oczyma. Rano wolę robić takie bułeczki, które rosną przez noc w lodówce. Wtedy wystarczy tylko wymacać pokrętło do włączania piekarnika i nastawić piszczyk na odpowiedni czas. I mam gdzieś, że to białe pieczywo. Jestem przekonana, że demonizowanie niektórych produktów spożywczych jest główną przyczyną efektu jojo. Jak ktoś nie potrafi jeść w rozsądnych ilościach, odległościach i porach, to najłatwiej mu wyrzucić np. węgle z diety i myśleć, że wtedy może się obżerać. A to g… prawda. Organizm kiedyś upomni się o swoje.

    OdpowiedzUsuń
  23. Z polecenia przeczytałam wszystkie notki na onecie i teraz jestem tutaj i mam prośbę ;) mogłabyś poświecić jedną notkę na opisanie posiłków jakie jadłaś w pierwszych dniach diety, bo potrzebuje konkretów;p

    pozdrawiam i podziwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pyszność bułeczek wzięła górę nad silną wolą.
    Z pewnością zjedzenie jednej takiej bułeczki raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale czytając o zachwycia nad tymi wypiekami, nasuwa mi się myśl, że te bułeczki bedą jadane częściej.
    Co do pieczywa. Od dwóch lat jadam wyłącznie żytni chleb na zakwasie, własnej roboty. Bez sztucznych dodatków. Smacznie i zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  25. To się uśmiałam po pachy, ale dzięki, bo poprawił mi się humor po upieczeniu CIASTA DROŻDŻOWEGO dla gości. Przytyję od samego zapachu :))))

    OdpowiedzUsuń
  26. Śmiech to zdrowie, każdy Ci to powie.
    Śmiej się jak najwięcej, a żadna kaloria się nie ostanie.
    Nie ma piękniejszego makijażu, niż kobiecy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  27. Witam gratuluję Ci takiej utraty wagi i zazdroszczę takiego mężczyzny, który tak Cie wspierał i pomagał :)
    Mam takie jedno pytanie: w jaki sposób poznałaś swojego mężczyznę w internecie ? Na jakimś portalu czy może na czacie ? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. A skąąąąąd. Przypadkowo całkiem, graliśmy w tym samym turnieju dla Polaków na PokerStarsie :]

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...