Po pierwsze:
W pierwszej blogowej ankiecie zagłosowało 189 osób. To trochę niewiele, zważywszy na codzienną ilość odwiedzin na stronie, ale jak na pierwszy raz i tak całkiem niezgorzej, więc nie zamierzam narzekać.
Po drugie:
Zwyciężyła... potrawa z warzyw! Warzywom gratulujemy! Prawdę mówiąc, miałam cichą nadzieję na zwycięstwo DESERU, co byłoby doskonałym dowodem dla wszystkich malkontentów narzekających na to, że pozwalam sobie na zbyt dużo, jeśli chodzi o przepisy, ale drugie miejsce i niewielka różnica w ilości głosów to i tak świetny, bardzo wymowny wynik.
Głosy rozkładały się następująco:
1. Potrawa z warzyw - 51 głosów
2. Deser - 48 głosów
3. Potrawa z mięsa - 34 głosy
4. Potrawa z kasz/makaronu/ryżu - 31 głosów
5. Zupa - 25 głosów
W tej właśnie kolejności umieszczę przepisy w najbliższym czasie, dlatego też na dniach spodziewajcie się warzywnego blitzkriegu.
Dzisiejszy post natomiast powstał na prośbę dziewczyn, które chciały przeczytać o tym, co jadłam na samym początku diety.
Problem jednak w tym, że jeśli opiszę wszystko dokładnie tak, jak to wyglądało, będzie to antyteza tego, co przez cały czas staram się przekazywać. Że aby schudnąć, nie trzeba się głodzić. Jak już wspomniałam, moje początki nie były ani dokładnie przemyślane, ani wystarczająco zdrowe. Ponieważ nie byłam tak biegła w liczeniu kalorii jak teraz (czasami wolałabym nie znać na pamięć wszystkich wartości... :P) i wydawało mi się, że im mniej zjem, tym lepiej dla mnie, czyniłam głupoty. Okres ten nie trwał na szczęście długo, niemniej spadek wagi zanotowany w nim był dość spory i wynosił około dziesięciu kilogramów. Początkowo jadłam dość jałowo, rano pieczywo chrupkie z twarożkiem, na obiad BYLE CO (byle czym był na przykład gorący kubek, albo kilka surowych warzyw), a na kolację kurzy cyc lub tuńczyk, a do tego warzywa. Później też nie było lepiej, ponieważ namiętnie spożywałam prawie albo całkowicie odtłuszczone mleko (phh... od wody różni się chyba tylko tym, że jest BIAŁE), a najzdrowszym wg dietetyków jest to o zawartości tłuszczu co najmniej 1,5%. Owoców unikałam, jak tylko mogłam, gdyż byłam święcie przekonana o tym, że od nich UTYJĘ. Była to oczywiście głupota przez wielkie GIE, na szczęście jak najbardziej uleczalna, ponieważ już kilka miesięcy później, usłuchawszy w końcu rad mojego Lubego, zmieniłam diametralnie podejście do jedzenia. Ponieważ nie widzę potrzeby pisania po raz kolejny o polecanych przeze mnie opcjach śniadaniowych i obiadowych, odsyłam do starego bloga:
O moich (już dość rozsądnych) śniadaniach napisałam W TYM MIEJSCU
Trochę o szybkim jedzeniu na obiad TU.
O kolacjach i o tym, co zwykle jemy... hmm... ponieważ nasz aktualny (tymczasowy?) styl życia poniekąd narzuca nam konieczność spożywania obiadu w porze kolacji, nie mogę napisać o tym, co ląduje na naszych talerzach na kolację, bo zwykle jej NIE MA. Tzn. zwykle nie ma dla mnie, bo trudno nazwać kolacją kilka desek z twarożkiem i ogórkiem kiszonym, na którego punkcie mam jobla ostatecznego; po późnym obiedzie jestem najedzona. Waldek z kolei zjada warstwowe kanapki ze wszystkim, co tylko możliwe (sałata, kapusta pekińska, szynka drobiowa, żółty ser <koniecznie dziurawy>, pomidor, papryka, kiszony ogórek, musztarda <albo> ketchup <albo> chrzan <albo> majonez, rzeżucha). Wygląda to jak chybotliwa wieża, ale skutecznie syci (co i tak ostatnio nie powstrzymało go przed wyjedzeniem wszystkich kokosanek, które ostatnio upiekłam u teścia...).
Ale tydzień tygodniem, a weekend weekendem i wtedy po bożemu, jak na ludzi kochających jeść przystało, celebrujemy kolację. Ta winna być lekka i nie obciążać zanadto naszego organizmu na noc, dlatego też na naszym stole niepodzielnie królują sałatki. Istnieje jedna podstawowa, co do której zawsze mamy pewność, że nas nie zawiedzie, a w zależności od przypraw będzie smakowała różnie. Po raz kolejny przytaczam składniki:
Sałata - kapusta pekińska – pomidor – ogórek kiszony - oliwa z oliwek / olej – sól – pieprz.
W zależności od dodatków (lub tego, czy w ogóle istnieją jako osobne, czy część sałatki), dodajemy:
- Cebulę białą / czerwoną;
- Por;
- Paprykę;
- Pieczarki;
- Oliwki zielone / czarne;
- Czerwoną fasolkę;
- Kukurydzę;
- Kapary;
- Kawałki kurczaka / indyka;
- Tuńczyka;
- Grzanki;
- Jajko / jajka;
(mieszać do woli!)
Jako przyprawy, prócz soli i pieprzu:
Bazylię / ocet balsamiczny i odrobinę bazylii / zioła prowansalskie / czubrycę / szczypiorek / sos sojowy jasny / sos jogurtowo-majonezowy (łyżeczka majonezu na 2 łyżki jogurtu naturalnego) / sos czosnkowy / sos majonezowo-ketchupowy (dla rozpusty... :P) / rzeżuchę / natkę pietruszki.
Czasami robię coś zgoła innego, np.:
- Kapusta pekińska – marchewka starta na wiórki – cebula posiekana w piórka – jabłko starte na wiórki - por – sos majonezowo-jogurtowy;
I tak najprościej jest wrzucić do jednej miski po trochu wszystkiego, co mamy w lodówce i wybadać, jakiej przyprawy nam brakuje. Ostatnio dostałam w miseczce parę łyżek czegoś na wzór sałatki egzotycznej. Pomijając fakt, że brakowało w niej przypraw i dopiero ingerencja Waldka wydobyła z niej to, co powinna, zdziwiło mnie, że będzie smakować mi następujące połączenie:
Pomidor – banan – czerwona papryka – mandarynka (Waldek dodał soku z cytryny i goździków).
I właśnie sałatki na kolację sprawdzają się moim zdaniem najlepiej. Można oczywiście oprócz nich zjeść również kawałek dobrej ryby, lub jedną, czy dwie czosnkowe grzanki, ale niech to będzie ledwie dodatek i sałatki nie przyćmi. Warto jest zapomnieć o „chlebusiu”, bo na niego najlepszą porą jest poranek. Dobrym wyborem będą również warzywa na patelnię, jeśli tylko mamy ochotę na coś ciepłego. Ostatnio zakochałam się w spaghetti z czosnkiem i pokrojoną drobniutko czerwoną papryką, na które przepis podała Ewa Wachowicz kilka tygodni temu w swoim programie. Ale jeśli ktoś boi się makaronu (można się zatracić, bo pyszne, oj można... ;p), nie polecam.
„Antywarzywcom” polecam... hmm... jogurt naturalny? Niechże i będzie z pokrojonym jabłkiem, gruszką, czy czymkolwiek tego rodzaju. Niechże i płatki jęczmienne bądź gryczane uświadczy w swym jedwabistym, kremowym wnętrzu... No dobra, koniec. Kolacja dla ,,antywarzywców” nie przychodzi mi do głowy, ponieważ zupełnie nie umiem wyobrazić sobie kogoś, kto chce się pozbyć sadełka i nie je warzyw. Polecam więc pajdę chleba ze smalcem i wymazanie ze swojego słownika słowa DIETA... ;)
U mnie na minusie 5 kg, w niecałe 4 tygodnie. Mój luby na tej samej diecie -6,5kg. Biorąc pod uwagę moją niedoczynność oraz to, że w dalszym ciągu biorę minimalną dawkę l-tyroksyny, uważam za sukces. Nie chodzimy głodni, poznajmy nowe smaki.
OdpowiedzUsuńZakochaliśmy się w świeżym ananasie, który jest dozwolony na co dzień w celu uzupełnienia cukru ;) ale znowu ja trzymam się zasady że mięso/ryby + warzywa; nabiał + warzywa; owoce jemy bez niczego jako przekąska w południe, bądź 2 godziny po obiedzie. Chyba bym zwariowała gdyby nie ten ananas/grejpfriut czerwony/melon, co go zlizuję z palców bo taki soczysty ;) i obowiązkowo codziennie miseczka jogurtu z otrębami pszennymi/owsianymi. Bez tego na kibelku dnia następnego ani rusz :D
No i wyszłam z domu :) chodzę sobie na rolletica albo na vacu, a w domu kupiliśmy sobie takie cudo coś do robienia brzuszków i się brzuszkujemy wieczorami :D
PS. 15stego idę na kolejną wizytę, tym razem na zwiększenie dawki leków, mam nadzieję, że wtedy waga będzie ze mną współpracować jeszcze bardziej :D
Po pierwsze: M! Gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: Dobry temat, chociaż ostatnio już nauczyłam się komponować sobie posiłki. Muszę znów zacisnąć pasa, bo co? bo sobie pofolgowałam i czuję to zakładając spodnie :( Ale koniec z tym! Tak w ogóle to zakładam bloga, może jeszcze dziś, więc będę zaszczycona jak od czasu do czasu zajrzysz ;) No dobra, czas ogarnąć chałupkę(tak, świetnie nazwałam swoją studencką kawalerkę:D) i wziąć się za ćwiczenia. Świeci słońce, więc mam dobry humor ;)
Buuuuuuuziak.
To jeszcze raz ja. Już jako blogerka ;) Zapraszam. Tylko błagam o wyrozumiałość! ;D
OdpowiedzUsuńDzieki:)
OdpowiedzUsuńWychodzi na to ze robie wszystko dobrze:))))
Listopadowa, bo to proste jest i aż dziw, że muszę o tym pisać! :)))
OdpowiedzUsuńMiiiiisiaaaaaa, żądam kawy! Cieszę się, że mimo niedoczynności radzisz sobie ze spadkiem kilogramów. Stanowisz przykład dla tych, którzy swoje lenistwo tłumaczą zaburzeniami tarczycy ;))))
Em, wbijam na bloga i zostaję na dłużej, słowo limonki! ;)
Limona!! Dowaliłaś z tym makaronem... :p Jako, że spagetti uwielbiam, a w takiej wersji jeszcze nie jadłam i jak tylko przeczytałam- po prostu musiałam zrobić :p a niech tam! Od jednego razu szlag mnie nie trafi :-) znalazłam w internecie przepis..i faktycznie czosnek ale nie zwykła papryka a papryczka chilli... Nie wiem czy to ten przepis o którym wspomniałaś, ale pycha. No i że na pikantnie to się szybciej spali :p
OdpowiedzUsuńEm, ja też będę stałym gościem :-)
Ajjj, dziękuję dziewczyny ;) Miło mi, że ktokolwiek będzie zaglądał. Póki co się przyzwyczajam, ale mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńbtw, też kocham makaron <3
Em, to spróbuj.. Warto czasem zgrzeszyć :p szczególnie jak ktoś lubi czosnek..jak ja :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię, więc na pewno niebawem spróbuję. Załamuje mnie moje +2kg , które mi przybyły przez ostatnie folgowanie ;(
OdpowiedzUsuńNo ma być papryczka chilli, ale my z braku laku raz użyliśmy jednej konserwowej i raz zwykłej, a ostrości nadaliśmy dodając pieprzu cayenne :)))))
OdpowiedzUsuńJest PYCHA! Mój Boże... <3
Przeraziła mnie ta ilość oliwy...100ml.. Użyłam może 3 łyżek.. I tak mniaaam. Em, 2kg szybko można zgubić :-)
OdpowiedzUsuńNo na szczęście! Gorzej jakbym się zapomniała na dłuższy czas i wróciła do wagi wyjściowej! :D
OdpowiedzUsuńPowiedzcie mi, jak mogłam być taka głupia i stosować Dukana? No jak? Poproszę o mocne pasy:D No, ale na szczęście to już za mną i.. NIGDY WIĘCEJ. :)
Też stosowałam...za namową Pani dietetyk :/ Po 4tyg nie mogłam patrzeć na kurze cycki i jajka... Wróciłam do normalnego jedzenia i 4kg które wówczas straciłam wróciły z niemałym bonusem :x Sama nie wiem jak traktować tą dietę.. Zdania są podzielone, ale jakbym miała się tak katować do końca życia to dziękuje... a gdzie chwila zapomnienia? Gdzie miejsce na przyjemności? Życie jest chyba wystarczająco ciężkie, żeby sobie wszystkiego odmawiać...
OdpowiedzUsuń100 ml oliwy?! Ooo... tę część pominęłam, bo też mieliśmy niewiele, tyle tylko, żeby makaron ładnie błyszczał i był śliski ;)
OdpowiedzUsuńDietetyk Ci Madziu poleciła Dukana? Aż dziwne, do tej pory spotykałam lekarzy, którzy uważali tę dietę za wielce niekorzystną.
Em., a 2 kg to parę dni roboty, nic wielkiego przecież ;) też właśnie gubię, co nie przeszkodziło mi upiec kokosanek, ciastek owsianych i z czekoladą :d buahah
Dietetyczka Ci ją poleciła? Omg.
OdpowiedzUsuńDla mnie była straszna, bo kocham warzywa, owoce też lubię. A tu mi zabraniano jeść warzyw do obiadku w dni białkowe, sama nie wiem czemu się na to zdecydowałam. I też miałam syndrom: 'Pierś z kurczaka, ser biały? Nie mogę już na to patrzeć, nie mówiąc o jedzeniu'..
No od dziś już ładnie dietkowo, już się nie mogę doczekać, aż dobiję do mojej wymarzonej wagi i wciągnie mnie wir zakupów. Zapewne na pierwszy ogień pójdzie H&M, bo go kocham i nie potrafie wyjść bez choćby jakiegoś dodatku. ;)
Tak... Przynajmniej tak miała napisane przed nazwiskiem :/ I to w dość znanym Centrum, których to coraz więcej na terenie całej Polski... Pisałam już kiedyś.. Wizyta bezpłatna, ale bez kupna ICH suplementów przed wyjściem za blisko 100zł na tydzień się nie obywało... Podobnież to był Dukan..tyle tylko, że na śniadanko przez 2 dni w tyg mogłam zjeść 3 sucharki z dżemem...a reszta to już samo białko...błeeeeeeeeeeeeee
OdpowiedzUsuńPolecam wam na kolacje grilowane wyrzywka:
OdpowiedzUsuń- cala cebula, pokrojona w gruba kostke
- baklazan (tak z trzy grube plastry)
- cukinia (ja daje pol)
- czerwona slodka papryka
- bulwa kopru /( ma suoer zapach i bosko chrupie w zebach)
- cykoria (jedna cala)
- kilka pieczarek (5 szt)
- kilka pomidorkow koktailowych (5 szt)
Wszystko pokroic w dosc duze kawalki, na jednej lyzce oliwy z oliwek i patelni do grilowania, zgrilowac na bardzo mocnym ogniu. Krotko ale bardzo goraco da ten efekt ze sie warzywa fajnie zbrazowia przez co nabiaraja smaku i beda jeszcze chrupiace:))
Doprawic drobina soli, czosnkiem, platkami chili i ziolami prowensalskimi.
Do tego wedzony pstrag.... lub makrela:)
Moglabym bez konca to jesc:))))
Listopadowaaaaaaaa, burżujko okropna, gdzie dostać teraz tanio bakłażan i cukinię? :D
OdpowiedzUsuńI KOPER?!
Dżizas, a myślałam, że to ja czasami wydziwiam... ;DDDD
Tak czy siak, przy najbliższej okazji sprobuję, hyhyhyyy
Limonko u mnie wszystko w realu swiezutkie, baklazany sa caly sezon:))) Ale najlpiej sie robi zakupy warzywne w tureckich sklepach:)) Maja doslownie wszystko:)) A bulwy kopru w Polsce nie ma?? U nas sie nazwya Fenchel, moze bedzie pod ta nazwa:))) Albo fenykul... bo wiem ze gdzies kiedys taka nazwe po polsku slyszalam:)) Musisz popatrzec:)
OdpowiedzUsuńCzasami wrzucam te zgrliowane warzywa do swiezej salaty (lodowej, roszpunki i rucoli) rewelacyjne polaczenie:))
Przez ten przepis przypomniałam sobie, że cierpię na brak patelni grillowej, którą może jakimś cudem upchnęłabym w którejś szufladce w mojej miniaturowej, studenckiej kuchni. ;)
OdpowiedzUsuńWiecie co? Zapisalam sie dwa czy trzy tygodnie temu na forum o zdrowym odzywianiu. No sami "fachowcy" co jeden to madrzejszy a inne sa "be" jesli tacy fachowcy sie ukrywaja pod tytulami "Dr" to tylko wspolczuc ludziom do nich trafiajacym. Kurna, przeciez to normalnie krzywde mozna sobie zrobic. Ja mysle ze male pojecie o tym co zdrowe lub nie, i wlasny rozsadek wystarczy. W necie jest masa madrych rzeczy ale tez takie glupoty ze tylko rece lamac... Mysle ze jak ktos poczyta bloga limonki od dechy do dechy (oczywiscie ze zrozumieniem) plus wlasny smak i rozsadek i sukces murowany.))
OdpowiedzUsuńNo. To sie nawymadrzalam:)))
Em patelnia do grilowania musi byc:) Zupelnie inny efekt niz z normalnej:)) A chodzi o te zeby bylo jak najbardziej roznie nie? :)))
OdpowiedzUsuńJa przy okazji wspomnianej diety Dukana nabyłam elektryczny grill.. Może i zdrowe, ale strasznie niepraktyczne. Duże to to...raz nawet o mały włos nie zjarałam firanki w kuchni.. Patelnia super rzecz. Muszę też nad tym pomyśleć..
OdpowiedzUsuńSluchajcie, czesto Lidl ma fajne zeliwne patelnie do grilowania. Nie polecam aluminiowych bo to tylko na jakis czas.... jednak grilowac trzeba na wysokch temperaturach a aluminium po jakims czasie sie pali. Ja mam zeliwna, kupilam ja w Penny w Niemczech za cale 15 euro:))) Sa czesto akcje i mozna kupic naprawde super rzeczy:))
OdpowiedzUsuńTak samo ostatnio odkrylam rekaw do pieczenia mies. Ile ja sie narobilam zeby domyc piekarnik po pieczeniu to szok... a teraz cyk do rekawka, na 1,5 do 2 godzin i bomba:) Czysciutko, bez grama tluszczu i podlewania jakismis rosolkami czy innymi badziewiami. A rozplywa sie w ustach:) Polecam
Chyba się zdecyduję na zakup. ;) Gdzieś ją wcisnę, a od dawna o niej marzyłam. Chyba zaraz poszukam na Allegro, bo Lidl niedaleko mnie jest jakiś wybrakowany, w ogóle tam nie ma rzeczy, które są prezentowane w ofercie. Wybrakowaniec jeden:D
OdpowiedzUsuńRekaw to cudo, uwielbiam! ;) Teraz piekę tylko i wyłącznie w rękawku.
Bardzo madra decyzja:))) Przejrzalam oferte Lidla (niemieckiego)i na razie nic nie ma. Ale poczekaj, zbliza sie wiosna to bedzie duzo rzeczy do grillowania:) Lub rzeczywiscie allegro:))
OdpowiedzUsuńDziękuję, że doradziłaś mi żeliwną, bo nie miałabym pojęcia, którą kupić. Pewnie kupiłabym najtańszą, co skutkowałoby tym, że nie cieszyłabym sie nią długo ;)
OdpowiedzUsuńMoze jak nie dostaniesz zeliwnej to moze z jakiegos innego ciezkiego metalu. Musisz popatrzec:) I ciesze sie ze moglam pomoc:)
OdpowiedzUsuńWlasnie zrobilam surowke i dodalam zmielonego kuminu rzymskiego:)))) Rany jakie cudo:))) Polecam:)))
Koper u nas się nazywa fenkuł. Można go dostać w Piotrze i Pawle często. Pachnie anyżowo, w związku z czym nie każdy go lubi. Też uwielbiam makaron. Wczoraj zielone i pełnoziarniste wstążki zrobiłam z rzeczonym fenkułem, cukinią, kurą, pieczarkami i parmezanem (dziwny zestaw być może, miał być z pieczarkami i kurą ino, ale się nie mogłam powstrzymać i nie żałowałam ostatecznie). Za to dziś z pełną świadomością jadłam same świństwa, w ramach odreagowywania po egzaminie. Chyba już tak będę do końca życia:(. Smacznej kolacji życzę, dziewczynki.
OdpowiedzUsuńŁaaaaaaaaaaaa, aleście się rozpisały!! Aż mi się odbiło po mojej kolacyjnej sałatce z kaszy jęczmiennej, kurczaka gotowanego z rosołu, papryki, ogórka kiszonego, kapusty pekińskiej i kaparów - tom pojechała po całości!
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeeee weźcie się uspokójcie, bo rano będę mieć 1432524656 komentarzy do przeczytania :P
spoko, spoko kochana. nawet sobie nie wyobrażasz jakie miłe popołudnie spędziłam z dziewuszkami na Twoim forum :D chce tak częściej :>
OdpowiedzUsuńa ja właśnie wrąbałam cały słoik śledzi w occie :O a mój Luby całego ananasa... i mnie podejrzewa o jakieś ciąże bo to już drugi słoik w tym tygodniu :D
OdpowiedzUsuńM., to tak jak z ogórasami... kiszonymi... mogłabym za nie zabić. Tak uwielbiam... mogę jeść codziennie i to u mnie w domu tez dziwnie wyglada i każdy zaraz podejrzeniami rzuca... co za ludzie :p
OdpowiedzUsuńLimonka no i Very Simpatico ze ludzie pisza i czytaja:)))) Fajnie tak sie w komentach powymieniac przepisami:)))
OdpowiedzUsuńNinoczko wiec dobrze mi ten fenykul po glowie chodzil:))) Ja lubie jego smak i zapach, szczegolnie zgrilowany lub zupe krem ktora robie mega czesto:))) Pachnie lekko na herbatke koprowa dla niemowlat:)) Napewno warto sprobowac:)
Też tu miło spędziłam czas dziś :D Grupa wsparcia!
OdpowiedzUsuńMagdo M. - aaaaa, ogórki kiszone <3 Kiedyś miałam taka ochotę, że latałam po pobliskich sklepach po nie wieczorem xD
Ja już myślę o jutrzejszym śniadanku, pewnie zrobię omlet, bo od pewnego czasu mam na niego ochotę ;)
No dobra, to i ja napiszę parę słów na koniec wieczoru. Oprócz tego, że padam na pysk ze zmęczenia, to: zjadłam kilka ciastek własnej roboty, trochę lodów i wiśni z kompotu ORAZ wypiłam gorącą czekoladę. Jest mi błogo, więc czym prędzej udaję się na masaż stópek przed telewizor :D dobrej nocy kobietki moje Drogie, buziaki w czółka i nie krępujcie się, piszcie dalej ;*
OdpowiedzUsuńTo dziś była rozpusta :> Limonko szalejesz :D Em., mimo, że jestem zwolenniczką domowych przetworów i robię je namiętnie to ogórasów jeszcze nie robiłam...ale jak to na wsi (na jednym z Krakowskich osiedli:p) dużo starszych Pań przy ulicy sprzedaje DOMOWE ogórki....mogę się dać za nie pokroić...kapusta kiszona też :p swego czasu mój facet śmiał się, że muszę mieć robaki skoro tak lubię kwaśne :p głupek :P
OdpowiedzUsuńEm mnie rozsmieszyla myslami o jutrzejszymsniadaniu:))) To zupelnie jak moj maz dzisiaj:) Bo dodam ze odchudzamy sie razem:) Latwiej i przyjemniej:) Od soboty zaczelismy jesc na sniadanie musli ktorego wczesniej nie cierpielismy. Ja z mlekiem on z jogurtem. I dzis ledwo co po kolacji (on jadl salate/surowke z grilowana piersia kurczaka ja ta sama salate z jajkiem na twardo a on do mnie; "jezu kochanie jak ja sie ciesze juz jutro na sniadanie, na to musli:))"
OdpowiedzUsuńMa facet cele:) Co trzy-cztery godziny:)
Ja sie juz fajnie do tych odstepow przyzwyczailam i nie jestem wogole glodna ani nie mam jakis ciagat. On czasami ma. To zje sobie ciastko i jest git:)
Witam z rana:)
OdpowiedzUsuńWlasnie doczytalam dokladnie ze ta moja patelnia do grilowania to stop aluminiu z zeliwem. Same zeliwne jest ciezko dostac i sa mega drogie. W kazdym razie moja jest dosc ciezka i sie nie przypala i sluzy mi juz 8 lat:)Teraz patrzylam to kosztuja tak miedzy 30 a 50 € ale Lidl/Penny ma w ofercie taniej. Mimo ceny polecam bo po diecie tez sie fajnie przydaje:)
Listopadowa, no ja często myślę o tym co dobrego zjem na śniadanko ;) A mój facet czasem sobie miejsca nie może znaleźć i łazi i szuka jakiegoś ziarna słonecznika, orzechów. :D No, ale jakoś daje radę.
OdpowiedzUsuńNo Listopadowa, ceny są dosyć wysokie na allegro za żeliwne, ale wczoraj odkryłam, że mogę chcieć ją dostać na Dzień Kobiet, hahaha.
Madziu M, ja kocham ogórki mojej babci ;) U mnie niestety teraz z braku laku muszą mi wystarczyć kupione, mega kwaśne. No, ale dla mnie im bardziej kwaśne tym lepiej ;) Zmykam zrobić śniadanko i lecę na zakupy, bo dziś zajęcia dopiero po południu ;) No, a jutro wracam do rodzinnego domku na weekend <3
Hmm... no to i ja jestem zwarta i gotowa, po przejrzeniu maili wszelakich i firmowych spraw. Hyhyh. Na śniadanie zjadłam ryż na wodzie z wiśniami kompotowymi - ooooobłęd! Zastanawia mnie, jaki przepis na warzywne papu umieścić na blogu, ale dam sobie czas do weekendu - wtedy będę mogła poszaleć, a dziś na obiad robię SZCZAWIOWĄ (w końcu!!), gdyż ponieważ wczoraj był ROSÓŁ (też w końcu, nie robiliśmy od... października).
OdpowiedzUsuńEmmmm... patelnię na Dzień Kobiet?! Mój Boże, a ja chcę nowe szpilki :D
Listopadowa, HAHAHAHAHH podejście Twojego męża przypomina mi MOJE. Ja na początku mojej miłości do owsianki już po śniadaniu nie mogłam doczekać się kolejnego poranka ^^
OdpowiedzUsuńA ja dzis na sniadanko o 7.30 4 lyzki musli plus szkalnka mleka 1,5%:) A zaraz na drugie sniadanie dwa tosty pelnoziarniste jeden z zoltym serem a drugi z wedlina drobiowa i na to ogorek kiszony, pomidor, szczypior (wlasny wyhodowany z cebuli), cebulka, czerwona papryka i lisc salaty lodowej:)))) Pycha:))))
OdpowiedzUsuńNa obiad bedzie pomidorowka chyba i piers z kurczaka w warzywach grilowanych:) I jakas garstka kaszy, jeszcze nie wiem jakiej bo mi mama z Polski przywiozla kilka rodzajow ale stawiam na peczak:)) Plus buraczki bo mi zostaly a nie chce marnowac i wyrzucac:))
Zaleta tej "diety" jest nie watpliwie tez to ze wogole nic nie wyrzucam do smieci:))) Jakbyscie widzialy ile ja wczesnie wywalalam to szok... az mi wstyd teraz. Od czterech tygodni nie wyrzucilam NIC:))
A ja nie dostaję prezentów na dzień kobiet. Tak w ramach odrzucania przez mojego partnera wszelkich, niewygodnych dla siebie, zwyczajów i norm społecznych. Nie przeszkadza mi to o tyle, że ja najchętniej odrzuciłabym nawet te wygodne, żeby tylko stworzyć sobie namiastkę poczucia wolności. Ale z drugiej strony smutno mi trochę.
OdpowiedzUsuńNa śniadanie dzisiaj francuskie tosty, awokado i cukinia. Na obiad wariacja na temat mojej ulubionej minestrone. Ogórki kiszone w środku zimy zwykle ukradam mojej mamie, która zwykle robi ich całą piwnicę, ale w tym roku już się skończyły ;(. Została chyba tylko marynowana papryka. Coś mi się zdaje, że tym razem będę robić sama.
Limonko, z tą patelnią to taki mały żarcik był :D Kupię sobie sama, a liczę na to, że na Dzień Kobiet dostanę jakiś kobiecy drobiazg ;) Kocham niespodzianki, dlatego nigdy mu nie mówię, co chcę dostać xD
OdpowiedzUsuńListopadowa, ja wywalałam masę rzeczy jak wykupiłam dietę na vitalii i ślepo korzystałam z jadłospisów -.-
Ninoczka, My różnie, na Walentynki robiliśmy romantyczną kolację (oczywiśnie nie tylko w walentynki;)), czasem kupujemy sobie jakieś drobiazgi, czasem nie :) Ja na obiad mam kaszę z kalafiorem i groszkiem, dziś chyba wrzucę przepis na swojego bloga. No, a po obiedzie zmykam na zajęcia. . :(
Ajj załapałam fazę na kalafiora..tylko, że o tej porze u mnie jakiś mały wypłoch jest po 8 zł.. Dziś jeszcze bez śniadania, bo trochę zaspałam i ledwo zdażyłam na egzamin (o zgrozo!).
OdpowiedzUsuńPatelnia na dzień kobiet nie głupia rzecz :p Pamiętam, że rok temu na moje urodziny zażyczyłam sobie mikser i blender :p
Kurza stopa... coś miałam napisać, ale przeglądałam ofertę kablówki i mi wyleciało ze łba.
OdpowiedzUsuńAaaa, wiem. Co do wyrzucania jedzenia - kiedyś wylałam do zlewu odrobinę owsianki, to Waldek powiedział, że następnym razem jak coś wyrzucę, to nie będę jeść do końca następnego dnia :D Nie znosi, gdy ktoś wyrzuca jedzenie, zresztą właściwie to ja też nie. Jak mi zostają jakiekolwiek resztki warzyw, to wrzucam na patelnię, albo do sałatki. Czasami z samych "przedzakupowych ostatków" da się zrobić coś ekstra, a jak widzę przy śmietniku np. pół razowego chleba w woreczku, który ktoś wypierdzielił, to aż mi się wstyd za ludzi robi :/
Ja na Gwiazdkę od 'teściowej' dostałam blender, bo usłyszała kiedyś, że mam w planach go kupić ;)
OdpowiedzUsuńJa kalafiora kupiłam mrożonego w mojej ukochanej Biedrze, haha. Mam ją dosłownie za blokiem. Wygodnie, ale nie wszystko jest.
Z czego egzamin? ;)
Z patofizjologii... jutro jeszcze 2- z biochemii (której nie mogę zdzierżyć i zrozumieć) i z receptury kosmetyków.. I w końcu koniec sesji..
OdpowiedzUsuńBlender świetna rzecz, szczególnie przy przetworach :D
Studiujesz kosmetologię? ;>
OdpowiedzUsuńO tak, dosyć często go używam ;)
Czy może farmację prędzej?:>
OdpowiedzUsuńTak :) Drugi rok.
OdpowiedzUsuńTo pierwsze :p
OdpowiedzUsuńWow, super. Myślałam o kosmetologii. ;)
OdpowiedzUsuńTeż jestem na drugim roku, z tym, że na zdrowiu publicznym, później mam w planach tech. farmacji.
A miałaś może też tą nieszczęsną biochemię? :> Coś okropnego... Farmacja też mi się podoba, ale chyba dużo zakuwania... a ja jestem leń śmierdzący :p
OdpowiedzUsuńNie, jeszcze nie miałam przyjemności się poznać z biochemią ;)W każdym bądź razie trzymam kciuki! No na farmie trochę pamięciówki jest, będę musiała się zmobilizować :D
OdpowiedzUsuńJaaaaaaaaa, ale mądre dziewczyny, takie ścisłe kierunki studiują :D a ja się zastanawiam, czy zrobić magisterkę z historii, bo potrzebna mi ona jak... uch.
OdpowiedzUsuńDla mnie z kolei historia jest ciężka, nigdy mi się nie chciało z niej uczyć :D Po prostu za nic mi nie wchodziła do głowy. ;P
OdpowiedzUsuńJest w porządku, gdy możesz czytać dla własnej przyjemności, ale nie, jeśli trzeba się jej uczyć. No dobra... to teraz zrobię tapiokę z wiśniami ^^
OdpowiedzUsuńJa tam samo nigdy z historii dobra nie byłam.. na szczęście w liceum miałam dość specyficznego Pana od historii i udało mi się te 3 lata przejechać na ściagach :p
OdpowiedzUsuńTo tak jak z lekturami ;) Kocham książki, ale jak miałam narzucone, aby coś przeczytać to nie sprawiało mi to zbyt dużej przyjemności...
OdpowiedzUsuńZ książkami tak już jest ;D a macie tak, że nie jarają Was te popularne? Ja np. rzygam na widok Coelho, "Małego Księcia" bym utłukła i wysłała w inną galaktykę, a "Mistrz i Małgorzata" to dla mnie nieporozumienie :D
OdpowiedzUsuńJa chyba dla zasady od zawsze miałam odrzut od lektur... Ktoś mi będzie kazał?? Phi!!
OdpowiedzUsuń...dlatego taka tumanica jestem :p
OdpowiedzUsuńBuahahahahahahaha brawo za samokrytycyzm! :D ja mam więcej książek na liście do przeczytania, niż dni w ciągu następnej dekady :D
OdpowiedzUsuńLimonko powiedz tak na "oko" czy dobre menu dzis mialam:
OdpowiedzUsuńSniadanie 7,30 rano
4 lyzki musli i szklanka mleka plu czarna i gorzka kawa
2 Sniadanie 11
dwa tosty pelnoziarniste cienko posmarowane maslem, jeden z zoltym serem a drugi z wedlina drobiowa i na to ogorek kiszony, pomidor, szczypior (wlasny wyhodowany z cebuli), cebulka, czerwona papryka i lisc salaty lodowej:))))
Obiad 13-14
Miseczka zupy pomidorowej zrobionej tylko w marchewka sztuk dwie, selerem kawaleczek i porem (sztuk 1 ale malutki). Wszystko zmiksowane na krem.
150 gram piersi z rekawa, 30gram(suchego) peczaku plus dwie lyzki burakow
Podwieczorek: 16-17
Pol pomarancza, mala kiwi, maly banan, jablko i kikla kulek winogron. Taka salatka owocowa.
Kolacja 18,30
Salatka/surowka plus jajako na twardo
Duzo wody w miedzyczasie i zielonej herbaty:)))
Chyba dobrze co?
Kurcze caly czas mam jakies watpliwosci...
A jak tak z innej beki... WKURZYŁAM SIĘ! Parę dni temu pożarłam się z moim chłopem.. jak zwykle się mnie czepiał. Po tym wszystkim stwierdziłam, że nie będziemy ze sobą pisać na GG (bo jak dotąd to przez cały tydzień był jedyny sposób żeby się kontaktować...weekendy oczywiście nasze). Na GyGy jakoś nie możemy się dogadać, często powstają nieporozumienia. Jutro piątek...jak zwykle powinniśmy się spotkać. Napisałam do niego, żeby wpadł a ten na to, że już się z kimś wstępnie umówił ( Z KOLEGAMI ZAPEWNE). No kurcze..chyba mu taki stan rzeczy odpowiada :| ale zaraz...skoro nie gadaliśmy cały tydzień, a w piątki wie, że zawsze się widzimy to czemu się umawia z kimś innym?:| Chce mi się wyć z jednej strony, a z drugiej myśle, że palant z niego i chyba chce mnie przetrzymać :| Ufff...lepiej mi. Sorry jeśli bez ładu i składu, ale wszytsko pisane na gorąco....
OdpowiedzUsuńLimonko, też mam masę książek na swojej liście. Moim faworytem jest Coben, czytam go na bieżąco i kocham. Odkryłam jeszcze w gimnazjum ;)
OdpowiedzUsuńMadziu, z facetami tak już czasem jest. A napisał Ci to dopiero jak mu napisałaś, żeby wpadł? Ja ze swoim teraz mieszkam, więc jest różnie, wiadomo. Ogólnie oceniam na plus, ale wiadomo, że są sprzeczki o 'skarpetki' ;) Może spotkacie się w sobotę? Oni czasem mają potrzebę spotkać się z kumplami na rozpoczęcie weekendu, ale z drugiej strony wiem, ze coś takiego może irytować, z autopsji :D Trzymaj się :*
Ostatnio coraz częściej jeździ na akademiki... Może śmieszne, ale czasem się zastanawiam czy nie ma jakiejś BLIŻSZEJ koleżanki.. :/ pewnie się okaże.. Tak, napisałam pierwsza z propozycją.. Irytujące jest jego czepianie się mnie i nie traktowanie poważnie po 8 latach razem... Może licze na zbyt wiele :/
OdpowiedzUsuńa wiecie co jest dziewuszki najgorsze?? że w takich momentach mam ochote nawtykać się "śmieciowego" jedzenia....:(((((((((((
OdpowiedzUsuńMadziaaaaaaaaa, czasami trzeba od siebie odpocząć, bo to dobrze robi na związek ;)))) jeśli on się umówił z kumplami, Ty wyjdź gdzieś z koleżankami, albo na shopping ;))) i nie smuć się, małe starcia zdarzają się w każdym związku :P
OdpowiedzUsuńEm., słońce, przeczytałam dotychczas jedną książkę Cobena. Niezgorsza :P
Listopadowa, jak dla mnie menu idealne ;D aż bym sama zjadła coś takiego ;))))))))
ufff kamien z serca:))) Slyszalas u ciebie jak mi spadl? :)))
OdpowiedzUsuńStrasznie sie ciesze:)))
O właśnie, wykorzystaj czas na jakiś babski wieczór ;)
OdpowiedzUsuńLimonko moja droga, a którą z książek Cobena czytałaś? :)
Słyszałam, pół Gdańska się zatrzęsło ;D
OdpowiedzUsuńDominika, "Niewinnego" ;)
Dominika? :D No 'Niewinny' daje radę , ale jeszcze lepsze są : 'W głębi lasu', 'Nie mów nikomu' i 'Bez pożegnania' ;)
OdpowiedzUsuńA znasz książki Maxime Chattama? ;>
OdpowiedzUsuńKurczę, jakie ciekawe rozmówki tu się odbywają. :-D Kliknęłam na komentarze dopiero jak ujrzałam tę magicznie wielką liczbę, to z ciekawości musiałam sprawdzić.
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie gdzieś wyszła, ale mam szlaban. :-( Czemu ja muszę mieć to szczęście, żeby łapać syfy z powietrza, na dodatek przed operacją?! ;-(
Ja wyznaję książki pana Kinga. :-D
Limonko - Nie, nie znam ;) Godny polecenia?
OdpowiedzUsuńW Kingu się też swojego czasu zaczytywałam ;) Będę nudna pisząc, że moją ulubioną książką jest Zielona Mila? ;)
Chattam jest... przerażający :D "Otchłań zła" i "W ciemnościach strachu" miażdżą totalnie! :D
OdpowiedzUsuńAurelka moja słodka, King też jest boski! :D kiedy masz operację? Zdążymy się spotkać przed?
Aaaaaaaaaaaaaa robię spaghetti, dopiero wróciliśmy z budowy <3
Co za zołza! Nie rób smaka!!! :p :*
OdpowiedzUsuńSialalaaaa... ale miałam dzisiaj MĘKĘ O_o Musiałam kserować i skanować milion dokumentów, a było mi zimno i nie czułam stópek :/
OdpowiedzUsuńDobrze, że już weekend...
Jestem znowu chora, w poniedziałek kontrola, a we wtorek się dowiem czy mnie dopuszczą. >.> Dam Ci znać dopiero wtedy, bo na razie ciężko mi cokolwiek powiedzieć. :-/
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja też miałam wczoraj spaghetti na obiad? :-D
Dominika jest M. :D nie eM. :D
OdpowiedzUsuńEj, bo mnie się popierdzieliłyście obie ;//////
OdpowiedzUsuńWitam!. Dzisiaj założyłam podobnego bloga do Twojego. Mam nadzieję, że uda mi się, tak jak i Tobie schudnąć i czuć się fantastycznie. Życzę wszystkiego co najlepsze!.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mój blog ;). Nie ukrywam, że potrzebuję trochę wsparcia by zbyt szybko się nie poddać.
http://czasnaodchudzanie.blog.onet.pl/
Ja pierdole... Może pozostawię bloga wyżej bez komentarza. O.O Jaka nadwaga?! Wchodząc myślałam, że literki mi się pomieszały i pisało tam 87, a nie 78.
OdpowiedzUsuń173cm wzrostu, 78kg i chce schudnąć 20kg? :|
OdpowiedzUsuńNo ja pamiętam jak Limcia miała bodaj 75 i wyglądała bardzo fajnie. :-) Przy moim niskim wzroście naddatek 10-15 kilogramów dość znacznie widać, ale jak ktoś jest tak wysoki, to raczej nie ma porównania.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam jadłospis z tego bloga to mnie powaliło.
OdpowiedzUsuń78-20=58... tyle ja powinnam ważyć przy moim wzroście 160...i to by bylo jeszcze troszke za duzo.. a co dopiero....ech!! polecam lekarza...dietetyk chyba za slaby w tym przypadku
OdpowiedzUsuńPrzerażające jest to , że jest coraz więcej takich osób. :(
OdpowiedzUsuńPoza tym media to jeszcze często propagują.
Ej no, bardzo fajnie tak zaszczuwać kogoś i to jeszcze w tak licznym gronie. A któraś się w ogóle pofatygowała, żeby policzyć jakie BMI będzie miała osoba mająca 173 cm wzrostu, kiedy schudnie 15-20 kg? Bo mnie coś się zdaje, że to będzie coś miedzy 19,4 a 21,1. Strasznie anorektyczna sylwetka, nie ma co. I wcale pewnie żadna nie zauważyła, że osoba mająca 173 cm wzrostu i ważąca 78 kg ma zwyczajną (niedużą bo niedużą, ale jednak) nadwagę (chyba, że jest jakoś szczególnie umięśniona, ale sądzę, że ktoś, kto zakłada takiego bloga nie jest szczególnie umięśniony). Fajne się zrobiło kółko wzajemnej adoracji. Ja się z niego wypisuję. Jesteście zwyczajnie podłe. Dziewczyna przyszła tu być może z małą wiedzą, ale z rozsądnymi założeniami. Mówi, że problem z wagą ma od dzieciństwa. Szuka tutaj wsparcia i porady, a nie wyzwisk. Jeżeli macie problem ze sobą i chcecie się wyładować, to proponuję zapisać się na kickboxing.
OdpowiedzUsuńJa podła? Wypraszam sobie. Kto mnie zna, ten wie że taka nie jestem. Po prostu sama przechodziłam podobne rzeczy w wieku nastu lat i prawdopodobnie nigdy się z tego nie wyleczę, bo to coś z czym się już żyje. Porównałam sytuację na przykładzie Limonki, która ma podobny wzrost i wcześniej też tyle ważyła - i nota bene wcale nie powiedziałabym, że ma nadwagę (mimo iż jej BMI wskazywało co innego pewnie). No i jeszcze ten Dukan... Jak dla mnie stosowanie tego typu diet jest bezsensowne. Z głową trzeba! Nie ma diet cud. Na mnie też wcześniej nic nie działało, ale jak się zawzięłam, zmieniłam na DŁUŻEJ (pół roku poświęciłam na to) tryb żywienia, to waga sama mi magicznie spadła. Moja mama teraz chudnie, a ponad 10 lat nie mogła - i też próbowała wielu. A przez co? Przez przejście ze smażonych i kalorycznych rzeczy na gotowane i zdrowsze! WSZYSTKO się da jak się wie jak. ;-) Tylko na to trzeba czasu i cierpliwości, których wieeelu brakuje. Bo wszyscy oczekują, że w miesiąc zamienią się w ideały. Aha, i chudnięcie więcej niż 2-3 kilogramy na miesiąc nie jest zdrowe. ;-)
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że przy tej wadze i wzroście nie ma lekkiej nadwagi. Jednak faktem jest, że jej jadłospis nie jest zbyt zdrowy.. Nie zaszczuwam nikogo, ani nie wyzywam. Po prostu boli to, że naprawdę wiele młodych dziewczyn chce odchudzać się w taki sposób. Bo co później?
OdpowiedzUsuńJa również nie widzę większego problemu. Jeśli ktoś sam twierdzi, że przechodzi na NIE DO KOŃCA ROZSĄDNĄ dietę, bo ŻADNA INNA NIE DZIAŁA, to dla mnie pierdzieli farmazony. A jeśli ponad to wszystko pokazuje te farmazony światu, brakuje mi słów.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie jeszcze zacytować: "Białko jest pyszne! :)." - SUPER! Brawoooo!
OdpowiedzUsuń"Śniadanie: puszka tuńczyka w sosie własnym
Drugie śniadanie: dwa jajka na twardo
Obiad: gotowana ćwiartka piersi z kurczaka
Podwieczorek: tuńczyk
a na kolację zjem sobie jogurt naturalny 0% :). "
FuckfuckfuckFUUUUUUUCK. TO jest jadłospis?
Poooooooooowodzenia. Za 3 dni będzie: "boże, jaka zmęczona jestem". No ciekawe k**wa czemu? Ale to nic, przecież dieta działa. Jak mówią: "zesraj się, a nie daj się".
A mówcie sobie, że jestem podła. Ja powiem tyle: głupia byłam, bo podobnie robiłam. Ale mądry człowiek uczy się na błędach innych, głupi na swoich.
Nie dietach się nie znam, bo nigdy z wagą nie miałam problemów. Ale nie wydaje mi się żeby przy 173 cm waga 78 była ok. Sama mam 164 i waże ok 50kg i nie jestem wcale jakaś chuda, ot normalna, przeciętna figura. Nie wiem więc czemu tak się czepiacie dziewczyny, że chce mieć fajną figurkę-myślę że przy 173 cm i 60 kg wagi taką figurke może osiągnąć (wskaźnik BMI dla takiej wagi to 20, a jak panie ekspertki zapewne wiedzą BMI 19,5 - 24,9 - waga prawidłowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Nie o celu tu akurat mowa, a o sposobie, w jaki się do niego dąży.
OdpowiedzUsuńW Twoim przypadku to fakt- skupiasz się na diecie i tu przyznaję ci całkowitą rację-trochę mało urozmaicona i niekoniecznie dobra dla zdrowia. Mój komentarz kierowany był jednak do pań,które od wczoraj debatują na temat wagi Martyny.
OdpowiedzUsuńCytuję:
OdpowiedzUsuń"78-20=58... tyle ja powinnam ważyć przy moim wzroście 160...i to by bylo jeszcze troszke za duzo.. a co dopiero....ech!! polecam lekarza...dietetyk chyba za slaby w tym przypadku"
"Ja pierdole... Może pozostawię bloga wyżej bez komentarza. O.O Jaka nadwaga?! Wchodząc myślałam, że literki mi się pomieszały i pisało tam 87, a nie 78."
"173cm wzrostu, 78kg i chce schudnąć 20kg? :|"
Nie mówiłam o jadłospisie (którego nie będę komentować). Mówię o formie i o Tym co właściwie chcecie przekazać. Z tego co zauważyłam, to tylko Em. pisała o tym w jaki sposób dziewczyna chce schudnąć. Limcia, zgadzam się z tobą absolutnie. Po przeczytaniu czegoś takiego jak napisałaś może coś do niej dotrze. Ale co ma powiedzieć jak czyta, że na dietetyka za późno, bo chce schudnąć o parę kilo za dużo? Sorry...
Chyba co poniektórzy nie umieją czytać ze zrozumieniem. Założenie po prostu świetne...tylko utrata tylu kg w tak krótkim czasie nie jest ani naturalne ani normalne. I życzę, żeby później nie było efektu jojo :/
OdpowiedzUsuń15- 20 kg w 4 miesiące, to jest między 3,75 a 5 na miesiąc. Nie wydaje mi się, żeby to było jakoś strasznie dużo. Około kilograma tygodniowo, z uwzględnieniem faktu, że na początku chudnie się trochę szybciej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie Limonko też mnie zaniepokoił jadłospis, dlatego o tym napisałam. :)
OdpowiedzUsuńByłam niestety na Dukanie i ja osobiście może nie czułam się jakoś bardzo źle, ale nie jest to zdrowe. Jeśli chodzi o tempo w jakim chudniemy to myślę, że jest okej jak się chudnie około 3-4kg miesięcznie. Gorzej jak ktoś przechodzi na kopenhaską i chce schudnąć jak najwięcej w 13 dni.
To tyle ode mnie na ten temat ;)
I nie kłóćmy się o to już, bo nic to nie zmieni w tym wypadku.
Ja nie chcę się kłócić. A mój komentarz nie odnosił się do Tego co napisałaś Em., tylko do tego co wcześniej zacytowałam. Może zareagowałam za ostro. Jeżeli kogoś uraziłam, to przepraszam.
OdpowiedzUsuńWiem, zrozumiałam Cię. Po prostu jeszcze raz tylko wyraziłam swoje zdanie :) chill.
OdpowiedzUsuńEch...ja też przepraszam.. Może zbyt pochopnie oceniłam całą sytuację.. Do tego stres na uczelni i w domu, no ale nic mnie nie tłumaczy. Też byłam na Dukanie i tak monotonny jadłospis, samo białko to naprawdę nie jest najlepsze rozwiązanie.. :/ Chciałabym jeszcze Was zapytać, czy któraś może słyszała, bądź zetkneła się osobiście z dietą strukturalną? Znacie opinie na jej temat?
OdpowiedzUsuńBlog http://czasnaodchudzanie.blog.onet.pl/ został usunięty, takie właśnie została potraktowana osoba, która chciała wsparcia :(
OdpowiedzUsuńLimonko a co jest według Ciebie lepsze, Oliwa z oliwek czy oliwa z pestek winogrona?? Bo ja znowu zaczynam swoja przygodę z odchudzaniem przypominam juz schudlam 12 kg :D A ze skonczyla mi sie oliwa z oliwek to chcialabym sie dowiedziec z czystej ciekawosci jak to wyglada z tymi oliwami....
OdpowiedzUsuńHmm... chyba nie bardzo Ci pomogę, ponieważ nigdy nie używałam oleju z pestek winogron. Lubię oliwę z oliwek, bo jest specyficzna i (wg mnie) smaczniejsza od oleju słonecznikowego lub rzepakowego, niemniej nie mam odniesienia do tego z pestek winogron ;))))
OdpowiedzUsuńA Waldek mówi, że wszystko zależy od tego, do jakiej potrawy ich używasz :)
Mi się obiło o uszy, że jednak oliwa z oliwek wypada korzystniej, ale ja jestem amatorką jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze nie próbowałam oleju z pestek winogron.
No ja jestem tez zwolenniczka oliwy z oliwek ale wlasnie ostatnio sie zastanawialam co kupic, w rozrachunku koncowym kupilam oliwe z oliwek :P Ale dziekuje za probe podpowiedzi :P
OdpowiedzUsuńLimonko.Polecam coś, co zrobiłam wczoraj- naprawdę przeeepyszne...normalnie się zachwyciłam.
OdpowiedzUsuńPierś z kurczaka zmielona+ kawałek bułki namoczonej w mleku+ sól i pieprz
Do tego zmielone na grubych oczkach 5/6 pieczarek, przesmażonych z cebulką. Na koniec dodać posiekane 1 jajko na twardo.
Rozpłaszczyć kotlecik na dłoni, włożyć łyżeczkę farszu do środka, złożyć na pół obtoczyć w mące (jak ktoś chce:) i smażyć na odrobinie oleju z odrobiną masła.
Ja do tego zrobiłam lodową z fetą i winegretem.
Ach, jeszcze wzdycham z rozkoszą na wspomnienie:)
Pozdr Matemi
Jeeeny, jak to smakowicie brzmi <3 wszystko, co lubię w tym jest.
OdpowiedzUsuńKotlety z cycka <3
OdpowiedzUsuńSuper, że Matemi podała ten przepis. Ja właściwie nie przepadam za mięsem i jedynym, które jestem w stanie zjeść jest właśnie kurzy cycek, ewentualnie indyczy.. Tylko do tej pory nie miałam pomysłu jak przygotować go w innej formie niż roztłuczony i zgrillowany.. Monotonne..
OdpowiedzUsuńto ja powiem co ja właśnie pichce :D a właściwie co jest w piekarniku :)
OdpowiedzUsuń-łosoś świeży (filet), obsmażony na brązowo na patelni grillowej, z jednej i z drugiej strony
-następnie trafił do naczynia żaroodpornego, na dnie którego jest sos z uwaga!
*sok z jednej limonki
*ząbek czosnku
*jedna cala papryczka chili
*jedna duża czerwona cebula
*sól morska
(to wszystko zblenderowałam i wylałam do naczynia)
- i do pieca skórką do góry na 20 minut!
:)
aaa szlag! i kawałek imbiru :) zapomniałam! chyba z tego cudownego zapachu który dochodzi do mnie z kuchni :D
OdpowiedzUsuńPS. Limcia :/ byłam dziś na USG i mam 3 guzki na tarczycy :(
doznałam jedzeniowego orgazmu.
OdpowiedzUsuńco za petarda!
ryba była aż słodziutka :)))
dodam, że można tak przyrządzić każdy inny filet :) chociaż zachęcam do odwiedzenia biedronki - 35 zł za kilogram fileta z łososia - koszt porcji dla jednej osoby to jakieś 9 zł :)
A ja jestem załamana!! Z racji ze chwilowo nie pracuje wiec siedze w domu, postanowilam sie odchudzac z moich nadmiernym w duzym stopniu kg...!! Ale tak mnie co chwile korci zeby cos skubnac ze az co chwile chodze i zagladam do lodowki co by tu przekasic!! Pomozcie, macie jakies sposoby na to...?? Tym bardziej ze nie jestem glodna a poprostu mnie nosi do tej kuchni... wrrrr....:[ :[
OdpowiedzUsuńMam tak samo... Szczególnie że ostatnio żyje w stresie i go zażeram...:/
OdpowiedzUsuńSeks :) dużo seksu :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dużo seksu też ostatnio nie wchodzi w gre.... :/ Ehhh... Chyba moja dieta zejdzie na marne!! magda_m ty masz przynajmniej stres a ja mam nude :/
OdpowiedzUsuńi dodatkowe kg zamiast sie ich pozbywac :/ :(
OdpowiedzUsuńHa:)
OdpowiedzUsuńkochane podam wam przepis na przepyszny obiadek w 15 min:)
W lidlu kupic zamrozonego dzikiego lososia (opakowanie 250 gram). Do tego dokupic szpinak(cale liscie)mrozony. Koniecznie musi byc lisciasty bo ten zmielony tak nie smakuje. I tak rozmrazamy i lososia i szpinak przez noc w lodowce:)Ja zapomialam i wszystko mialam lekko zmrozone:)))
Na patelnie oliwa z oliwek i cebulka, do tego szpinak, ciut vegety, czosnek, swiezo starta galka muszkatalowa. Na koniec wbic jajko i doprawic pieprzem. Pieprz na koniec. Bo inaczej gorzknieje.
W miedzyczasie doprawic losia vegeta, papryka slodka,czosnkiem i oregano. Wrzucamy na goraca patelnie do grilowania i polewamy.... uwaga uwaga... MAGI:)))))))) Cudowny smak:)))) ze szpinakiem smakuje wysmienicie:))))
Smacznego :))))
kurcze..nie wiem co gorsze...stres czy nuda... :p a seks to tylko w weekend niestety :p
OdpowiedzUsuńNajlepiej się czymś zająć, książkę poczytać. Bo jak człowiek nic nie robi, to tylko jedzenie mu w głowie! ;P
OdpowiedzUsuńOj skąd ja to znam. ;) Jak mnie jakaś siła ciągnie do lodówki to sobie patrzę w lustro , albo na stare zdjęcie, na którym ważyłam tyle ile powinnam;D (mam powieszone na tablicy :d)
OdpowiedzUsuńcha cha cha!! No też jest jakieś wyjście :P Będe musiała wygrzebać jakieś bardzo bardzo stare zdjęcie żeby się też tak mobilizować ;)
OdpowiedzUsuń