Lubię makaron. Albo inaczej - kocham makaron! Gdy mieszkałam z rodzicami, rzadko jadłam go w innej postaci, niż jako dodatek do zupy, a jest wspaniałym i mało wymagającym produktem, że aż żal go unikać.
Mimo kaloryczności, której wszyscy się obawiają, porcja makaronu na obiad to nic strasznego. A porcja makaronu z podkreślającymi smak dodatkami... delicje!
Moim ulubionym ostatnio przepisem jest najprostszy na świecie makaron spaghetti z oliwą, czosnkiem i papryką (lub papryczką chilli). Wykonanie zajmuje w zasadzie tyle, ile gotowanie makaronu, a smak zniewala.
Składniki:
- makaron spaghetti (na 2 porcje użyam 250 g, tj. pół paczki);
- 3-4 ząbki czosnku;
- pół lub jedna czerwona papryka / w przepisie Ewy Wachowicz jest to papryczka chilli;
-oliwa z oliwek;
- sól, pieprz, tymianek, bazylia.
Makaron gotujemy w dużej ilości dobrze osolonej wody. Obrany i pokrojony na małe kawałeczki czosnek podsmażamy na oliwie razem z papryką (również pokrojoną w kosteczkę), dodajemy przyprawy. Musimy uważać, by czosnek się nie przypalił, bo potrawa nabierze gorzkiego smaku. Makaron ugotowany al dente i mieszamy z zawartością patelni. I to właściwie wszystko =)
Więc ten oto przepis na początek.
Drugim będzie mój uproszczony i zmodyfikowany lekko przepis na:
TABBOULEH
- ok. 200 g kaszy bulgur lub kuskus; (bulgur pasował mi tu o wiele bardziej)
- 2 duże pomidory (dodałam również 3 suszone);
- 1 cebula;
- natka pietruszki (wg uznania);
- 1-2 łyżki świeżej mięty (poszłam na absolutną łatwiznę i dałam wyraz mojej bezbrzeżnej głupocie – wsypałam suszoną, taką z torebki do parzenia);
- 2 łyżki oliwy z oliwek/oleju;
- 2 łyżki soku z cytryny;
- sól, pieprz.
Kaszę bulgur/kuskus zalewamy wrzątkiem i przykrywamy, by napęczniała. W tym czasie kromy w kostkę pomidory i cebulę. Mieszamy oliwę, sok z cytryny, natkę, miętę oraz pozostałe przyprawy. Gdy bulgur/kuskus napęcznieje, mieszamy go z pozostałymi składnikami. Tabbouleh można podać z rybą, lub innym mięsem, albo po prostu jako samodzielne danie na kolację.
Zarówno pierwsze jak i drugie danie trafia w mój gust. ;) Makaron na pewno zrobię, tylko dorwę chilli, bo kocham pikantnie jeść.
OdpowiedzUsuńRobiłam ostatnio coś podobnego jak Tabbouleh, więc muszę jeszcze trochę odczekać. Zawsze tak mam.. :D
Ech ech ech :D Pierwszy przepis znam dobrze i UWIELBIAM :D niestety...zbyt często ostatnio przygotowywałam ten makaron..i stety, bo chwilowo mi się przejadł :p A drugiego przepisu nie znam...z kaszą bulgur też się nie spotkałam, ale kuskus bardzo lubię, więc na pewno wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem makaron jest też dostępny w wersji razowej. Nie wiem niestety jak smakuje. Zapewne można go kupić w marketach w dziale biologicznej żywności itd. ;) Jest też zielony makaron lub kolorowy, ale nie mam pojęcia co to dokładnie jest ;) Ja osobiście z makaronów uwielbiam penne!!! Oj, chyba muszę za jakiś czas zrobić!
OdpowiedzUsuńPenne to te szerokie rurki?? Wersja razowa= wersja pełnoziarnista np. Lubella?? Jesli tak to polecam, bo jest świetny..Smakiem nie różni się w zasadzie tak bardzo od zwykłego, mogę nawet powiedzieć, że jest smaczniejszy. No i ta satysfakcja, że zdrowszy :p
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa wiem! raz kupiłam taki makaron. faktycznie. taki bardzo ciemny...ale mi nie smakował...zdecydowanie wolę pełnoziarnisty z Lubelli..
OdpowiedzUsuńPełnoziarnisty jest okej, ale zdecydowanie mniej smaczny. Polubiłam ostatnio kokardki z Podravki :D Jest pyszny *_*
OdpowiedzUsuńPaulina, a kolorowy makaron jest po prostu barwiony. Zielony - szpinakiem ;)
OdpowiedzUsuńJa pokochałam pełnoziarnisty, inny jem teraz tylko jeśli ktoś akurat mi taki przyrządzi ;)
OdpowiedzUsuńA kokardek z Podravki nie widziałam ;> Muszę poszukać , bo jestem baaardzo ciekawa ;)
Ja to się jednak trochę boję, więc makaron dla spokoju sumienia daję razowy (ale ten prawdziwy razowy, ciemno brązowy, a nie te oszukane z marketu :P). Choć dietę mam wymyśloną przez samą siebie, to jednak IG kuskusu też mnie trochę prześladuje - więc unikam. Ale makaronowy przepis zastosuję jutro ;) Pycha!
OdpowiedzUsuńha! Tak myślałam że tu o szpinak chodzi! No to ja już wiem, że uwielbiam zielony makaron <3 Mimo że go jeszcze nie jadłam! ;)
OdpowiedzUsuńKokardki muszą dobrze smakować i ładnie wyglądać! Oj chyba muszę poszperać po pułkach sklepowych! Makarony strzeżcie się! :)
Ja kocham makaron pod każdą postacią. Spaghetti, penne, świderki ajj... Szkoda, że jest mimo wszystko dość kaloryczny. Drugą potrawą na którą ostatnio mam "fazę" są naleśniki. Mogłabym jeść non stop tylko to - makaron i naleśniki, oo taaak ^^
OdpowiedzUsuńTen Tabbouleth po prostu uwielbiam:)) Zawsze robie latem na ochlode:))) Mieta MUSI byc zawsze swieza:))) I jak smakowalo z herbata:)))
OdpowiedzUsuńA co do makaronu:) Dzis mi kolezanka powiedziala ze kupuje w realu nadziewane serem bialym peperoni ( w realu na dziale z zagranicznym jedzeniem-w tym przypadku wloskie) I podaje makaron polany lekko tylka ta oliwa ze sloiczka... ponoc super bo lekko ostre:)))
Z miętową herbatą rewelka :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to dopiero 20 minut temu zjadłam OBIAD. Wróciliśmy do domu o 21... Od 7 w pracy, bosko.
A ja ostatnio nie mam też czasu, żeby wymyślać sobie coś nowego do jedzonka. W kółko jem kaszę, zupy lub makaron z dodatkami. Chcę już zaszyć się w pt po południu w domu i poeksperymentować :)
OdpowiedzUsuńA ten sos do spaghetti, to na 2 porcje? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen, który podała Limonka spokojnie wystarczy na 2 porcje :-) Wg mnie zdecydowanie lepiej smakuje z ostrą papryczką (ja dodałam piri-piri- taką ze słoiczka). Całość posypałam odrobinką startego sera..mniam.
OdpowiedzUsuńTo nawet nie sos, tylko "do smaku". Wrzucasz do tego makaron i mieszasz. Oliwy używasz tyle, ile chcesz. Z czosnkiem i papryką jest tak samo, zależy po prostu od tego, jaki smak lubisz :)
OdpowiedzUsuńEchh nie wiem jak Was, ale mnie ta pogoda ostatnio przytłacza...od kilku dni chodzę jak struta, mam poczucie beznadziejności i czarne myśli... Coś okropnego :/
OdpowiedzUsuńTak, też. To samo. Panuje sraczka mentalna i słów mi brak. Nasza przeprowadzka - na przykład - ciągnie się już od ubiegłego tygodnia. I nie mogę dojść do swojej wagi. Szlag by to. I jeszcze chodzę i warczę. Miałam spięcie z jednym budowlańcem i "subtelnie" powiedziałam mu, że jak mu się nie podoba, to może sobie "pójść". Poszłabym na rolki, ale może stanie się to dopiero w weekend. Chcę iść na zakupy i uzupełnić szafę. Mam dziś dwa ważne spotkania, a trzeba nam jeszcze zwieźć rzeczy do starego/nowego mieszkania. Może w nocy. O_o
OdpowiedzUsuńMnie też dobija ta pogoda. W dodatku moje włosy też jej nie lubią. Czuję się ciągle jakaś taka nieogarnięta.. Chcę już jakieś promyczki słońcaa.
OdpowiedzUsuńOj przydałoby mi się uzupełnić szafę, a jednak a) nie mam kasy b) wmawiam sobie, że schudnę jeszcze i jak kupię za dużo to będę chodzić jak w worku (LOL:D).
Echh skąd ja znam takie wmawianie. Tylko, że ja mam gorzej- jak widzę jakieś fajne spodnie, czy bluzkę to kupuję w mniejszym rozmiarze, właśnie zakładając, że schudnę i będę w tym wyglądać super... w konsekwencji mam pół szafy rzeczy za małych. To dopiero jest dołujące. Głupia, głupia, głupia!
OdpowiedzUsuńA ja właśnie w H&M mierzyłam kieckę w rozmiarze 40 O___________o
OdpowiedzUsuńJa czekam na przypływ kasy i też się tam muszę wybrać. :)
OdpowiedzUsuńJa w H&M kupuję zazwyczaj 40, aczkolwiek zdarzyło mi się kupić koszulę w rozmiarze 38 i sukienkę 42. ;) No, ale ze mnie to mała kulka jest xD
Dopiero wróciłam z zajęc..padam na pysk, a jutro od 8-20 :x z jedną przerwą... :x jeszcze mi dolało.. nie miałam ani kaptura ani parasola :x a łeb chciało urwać...
OdpowiedzUsuń