wtorek, 3 maja 2011

138. LightBox - dietetyczny catering ?!

     W niedzielę wieczorem, 15 kwietnia, dostaliśmy je pod same drzwi. Boxy z dietetycznym cateringiem firmy LightBox, działającej już w Trójmieście, Warszawie, Mławie, Ciechanowie i Płońsku.

     Ponieważ nigdy przedtem nie próbowałam na własnej skórze czym ów catering dietetyczny w istocie jest, z radością przyjęłam propozycję spróbowania go. Poprosiłam o box o wartości 1200 kcal dla siebie, dla Waldka wzięłam kalorii 2500

     Rzeczą, która urzekła mnie od pierwszej chwili, było atrakcyjne opakowanie. Spodziewałam się czegoś w styropianopodobnym opakowaniu bliżej nieokreślonego kształtu, a dostałam pudełka z błyszczącego kartonu, estetyczne i po prostu ładne.




     Wszystkie dania podzielone były na pudełka: na wierzchu śniadanie, pod nim drugie śniadanie i podwieczorek, obiad i kolacja. Do głównych posiłków dołączone były torebeczki z herbatą mającą najróżniejsze zastosowanie (np. celllulit). Wstawiłam boxy do lodówki (przechowuje się je w temperaturze 2-6 stopni) i z niecierpliwością wyczekiwałam poranka. 

Poniedziałkowe menu wyglądało następująco:

Śniadanie: Śniadanie LightBox składa się codziennie ze specjalnie skomponowanego zestawu musli, zawierającego płatki kukurydziane, pszenne, owsiane, otręby pszenne oraz niezwykle cenne dla zdrowia zarodki pszenne, siemię lniane, pestki dyni, pestki słonecznika, orzech laskowy oraz suszoną morelę i śliwki. Dodatkiem do musli jest codziennie inny owoc oraz bezcukrowy jogurt naturalny o niskiej zawartości tłuszczu (1,5%) wzbogacony o wapń oraz kultury probiotyczne Lactobacillus acidophilus LA-5® i Bifidobacterium BB-12®.
II śniadanie :    Sałatka z mozzarellą i pomidorami,
Obiad :    Sola pieczona z cukinią i pomidorami, warzywa gotowane, kasza
Podwieczorek :    Galaretka owocowa z malinami    
Kolacja :    Roladki omletowe z wędzona makrelą, mix sałat, sucharki   




Wrażenia

Śniadanie:

Wdm1 Na co dzień nie jem prawdziwych śniadań, ponieważ po obfitych posiłkach wieczornych, rano po prostu nie jestem głodny, ale kiedy Limka postawiła przede mną pachnące, pełnoziarniste bułki z serem i wędliną, przybrane świeżą rukolą i koktajlowym pomidorkiem, a do tego ekstra mieszankę müsli z suszonymi owocami, nie mogłem się oprzeć. Porcja pełnowartościowego, zdrowego śniadania była na tyle duża, że jedną z bułek wziąłem do pracy, wraz z II śniadaniem. Od pierwszego wrażenia uderzyła mnie świeżość produktów.
 
Limonka – Ponieważ uwielbiam müsli wszelkiego rodzaju, śniadanie raczej nie mogło mi nie smakować. Znajomy smak jogurtu naturalnego i – co ważne – niezwykle różnorodne müsli były naprawdę smaczne. Znalazłam tam i suszoną morelę, i suszoną śliwkę, a nawet płatki w czekoladowej polewie. Kompozycja na wielki plus, bo w żadnym dostępnym w sklepie müsli nie znajdziecie tak dużego bogactwa najróżniejszych składników (siemię lniane!). Do tego kawałek soczystej pomarańczy i  – moja własna już – kawa z mlekiem były wystarczające, by rozpocząć pełen aktywności dzień. Z mojej strony śniadanie na tak. 


  




II śniadanie:

Wdm1 – II śniadanie jadłem w samochodzie, stojąc w korku. Biorąc je rano, myślałem, że zawiera ono gotowaną brukselkę! Masakra... Kiiedy otworzyłem opakowanie i sięgnąłem po pierwszą „brukselkę”, okazało się, że są to kuleczki mozzarelli w ziołach. Do tego pyszne koktajlowe pomidorki, które o dziwo nie były przejrzałe, ani niedojrzałe, tylko jędrne, strzelające w ustach i rozpływające się świeżym smakiem. A do tego wszystkiego jeszcze bułeczka z pierwszego śniadania. Mmm... normalnie stanie w korku w ogóle mnie nie denerwowało.

Limonka – Tego dnia miałam istne urwanie głowy, więc II śniadanie zjadłam juz chwilę po pierwszym. Uwielbiam mozzarellę, a mozzarellę w ziołach do kwadratu, nie dziwne więc, że zjadłam ją ze smakiem. Co  bardzo mnie zdziwiło – pomiędzy kuleczkami mozzarelli znalazłam również małe pierożki, jakby tortellini, z nadzieniem, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Były  jednak pyszne, a koktajlowe pomidorki tylko dopełniły smaku. Jedyne, co mnie zasmuciło, to niewielka ilość przysmaków na II śniadanie, ale przecież był to zestaw 1200 kcal, więc nie mogłam zjeść tyle, co zwykle... ;)))


Obiad:

Wdm1 – Gdybym nie rozpakowywał pudełka z jedzeniem dzień wcześniej, a otrzymałbym je podane na talerzu, w życiu nie przypuszczałbym, że było robione poprzedniego dnia. Wszystkie warzywa odpowiednio chrupiące i świeże (al dente), ryba smaczna, kasza nie rozgotowana. Pamiętacie, jak zawsze powtarzam, że zdrowe jedzenie robi się szybko? Cały czas miałem właśnie takie wrażenie. Jakby posiłek był przygotowany przed chwilą. Zupełnie kłóciło się to z każdym cateringiem, jaki dotąd znałem. Z mojej strony brak jakichkolwiek zastrzeżeń co do kompozycji i jakości posiłku.   


Limonka – Obiad również mile mnie zaskoczył. Uwielbiam rybę, uwielbiam kaszę jęczmienną, uwielbiam gotowane warzywa (nawet brukselkę). Jak na fakt, że wszystkie jedzone przez nas dania przygotowane były dzień wcześniej, nie mogę im NIC zarzucić, prócz tego, że użyłabym większej ilości przypraw dla urozmaicenia smaku. Nawet nie chciało mi się niczego przerzucać na talerz, tylko jadłam prosto z pudełka, a co! ;)  


Kolacja... i podwieczorek:

Wdm1 – Kolację mogłem już zjeść w spokoju, a nie wpadając na dwadzieścia minut do domu. Dlatego też postanowiłem wyłożyć ją na talerz, by zobaczyć i pokazać przy okazji Wam, jak wygląda danie „dietetycznego cateringu” – (ogólnie protestuję przeciwko tej nazwie. Catering kojarzy mi się z dowożonym jedzeniem w jednorazowych opakowaniach często wątpliwej jakości  i pochodzenia, a nawet przyjęcia robione z pomocą firm cateringowych zawsze pachniały mi tandetą. LightBox to zupełnie coś innego). Wygląd możecie ocenić sami. Ja jeszcze raz powiem, że jestem pełen podziwu dla nie zwiędniętych itd. warzyw. Czyściutkie, chrupiące sałaty, rukola, marchewka, pyszne pomidory koktajlowe i naprawdę smaczne roladki. A do tego wszystkiego – nie mam pojęcia, jak oni to robią – pełnoziarniste sucharki, ale tak delikatne, że mógłby je jeść nawet bezzębny staruszek. No i na deser galaretka z malinami. Full wypas. Biorąc pod uwagę porę roku i ilość, jaką dostałem do swojego dania, czułem się usatysfakcjonowany w stu procentach.   

Limonka – Desery (podwieczorki), w przeciwieństwie do całej reszty świata, jemy po kolacji. Przyczyna jest prosta – po obiedzie zwykle nie mamy na to czasu. Na „lightboxową” kolację czekałam najbardziej. Zestaw poniedziałkowy zamówiłam głównie ze względu na zachęcającą nazwę: „roladki omletowe z wędzoną makrelą”. I to danie było naprawdę smaczne. Naleśnikowe roladki wypełnione były wędzoną makrelą (nawet mi przez myśl nie przeszło, że podobne danie mogłabym przygotować w domu!), do tego dodane były razowe sucharki, pomidorki koktajlowe (w moim przypadku jeden) i surówka, którą należało polać beztłuszczowym dressingiem (rewelacyjny i dobrze doprawiony). Na deser zjadłam galaretkę z malinami (maliny w kwietniu!!) i pomyślałam, że nareszcie wiem, czym jest dietetyczny catering.




     Od początku byłam ciekawa, w jaki sposób catering da sobie radę z dość – nie ukrywajmy – wyszukanymi potrawami. Było nie było, do tej pory o cateringu myślałam w sposób co najmniej niechętny. Szczerze mówiąc, byłam nastawiona raczej krytycznie. Starałam się znaleźć możliwie najwięcej minusów w daniach dostarczanych wprost do domu, ale było ich naprawdę niewiele, a dotyczyły przede wszystkim ilości dań (objętościowo  jem raczej dużo – zwłaszcza warzyw). W kwestii ceny, wszystko zależy od tego, ile ktoś posiada pieniędzy. Dzienna kwota, którą trzeba przeznaczyć na catering, to około 50 złotych (zależy od dnia i dań), co wynosić może miesięcznie ok. 1300-1500 zł. Dla jednych bardzo dużo, dla innych niewiele. Wielkim plusem LightBoxa jest to, że ich posiłki są NAPRAWDĘ bardzo, ale to bardzo zróżnicowane. Zerkając na jadłospis, widzę na przykład: sałatkę surimi z awokado, placuszki z cukinii z jajkiem, piersi kurczaka duszone z czerwoną papryką i tymiankiem, łososia w galarecie. Mnie osobiście nie chciałoby się codziennie gotować tak wyszukanych dań, bo czasami idę na łatwiznę – gotuję rosół, a przez kolejne dwa dni jemy zrobiony z niego krupnik... ;)))). Tutaj z kolei codziennie jest coś innego, a jedno danie nie pojawia się częściej, niż raz w miesiącu. Jak dla mnie – rewelka. Co więcej – zestawy LightBox są doskonale zbilansowane. Wiecie, te wszystkie białka, tłuszcze, węglowodany, z którymi często mamy problem... Tutaj wszystkiego jest dokładnie tyle, ile być powinno. Nie mniej, nie więcej. Ja jestem pod wrażeniem, bo spodziewałam się totalnej  kichy.      Według mnie największymi plusami LightBox są: 
- doskonale zbilansowane dania;
- różnorodność posiłków;
Kropkę nad i stanowi schludne, atrakcyjne opakowanie, na które  naprawdę przyjemnie się patrzy. Do minusów mogłabym zaliczyć tylko cenę (no i chyba to, że wzięłam za mało kaloryczny zestaw, bo chętnie zjadłabym więcej... ;p) i to, że LightBox póki co działa tylko w kilku miastach.

     Cóż mogę więcej dodać? Z czystym sumieniem mogę polecić (i nikt nie płaci mi tu za reklamę! ;p) LightBox ludziom, których na to stać, a którzy z takich, czy innych powodów (brak czasu, umiejętności kulinarnych) nie mogą sami komponować swoich posiłków. Uderza mnie jedna rzecz – zdjęcia zestawów, które widzę na stronie, naprawdę nie odbiegają od tych, które dostaliśmy. Wszystko kolorowe, świeże i pachnące. Jednym z minusów (jeżeli można uznać to za minus), jest brak wyrazistych przypraw, czy ziół, którymi moglibyśmy dopasować smak do swoich upodobań. Ale czy to jest naprawdę minus? Kilka saszetek z przyprawami to nie majątek, a każdy powinien mieć je w swoim domu. 



     Na koniec, z nieukrywaną przyjemnością chciałbym powiadomić Was o KONKURSIE LightBox na jego stronie internetowej. Nagrodami jest 10 tygodniowych zestawów LightBox o wybranej przez Laureata kaloryczności, dostarczanych do domu lub biura (dotyczy Laureatów z Trójmiasta i Warszawy), natomiast dla Laureatów spoza wymienionych miast przeznaczono 10 egzemplarzy książki Aleksandry Cichockiej „Praktyczny poradnik żywieniowy w odchudzaniu oraz profilaktyce i leczeniu cukrzycy typu 2”. Tak więc wszyscy biorący udział w konkursie, mogą zdobyć naprawdę wartościowe nagrody. Życzę powodzenia (do oglądania strony LightBox śliniaczki wielce wskazane ;ppp).














48 komentarzy:

  1. Ładnie to wszystko brzmi i nawet nie wygląda odpychająco, ale ja nigdy w życiu nie zdecydowałabym się na tego rodzaju catering. Nie wyobrażam sobie jak bardzo musiałabym nie mieć czasu, żeby nie móc samodzielnie przygotować ryby i kaszy, czy nasypać musli do miseczki:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, patrzysz tylko ze swojej perspektywy Ninoczko.
    Pomyśl ilu ludzi narzeka na nieumiejetność liczenia kalorii i jednoczesne komponowanie ciekawych dań ?
    Ilu ludzi, zapędzonych w dążeniu do sukcesu pracuje cały dzień a kosztem pracy, fizycznie nie maja na nic czasu i jedzą fastfoody ? Jednocześnie narzekają na nadwagę i brak mozliwosci zdrowego odżywiania ?
    Jeśli spojżysz na to z tej strony to LightBox jest naprawdę ciekawą alternatywą, godną wg mnie polecenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie jestem w stanie przeżreć dziennie 50 zł :| biorąc pod uwagę to, co jem na poszczególne posiłki :) nikt marcepanów na co dzień raczej nie jada, rano płatki, w międzyczasie jakaś przekąska, obiad gotuje dla dwojga, na kolacje jest to zazwyczaj coś lekkiego. Fakt, zdjęcia zachęcają, szczególnie ta galaretka :D ale moim zdaniem to burżujska usługa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super sprawa,ale...niestety dosc kosztowna:(
    Jak bede juz slawna i bogata-bo piekna juz jestem(sa sa sa...:D)to chcialabym wyprubowac te formę cateringu:)Kiedys o tym czytalam, ogladalam program.Zaintrygowalo mnie to.Szczególnie że nie trezba liczyc kalori.Wszystko jest wymyslone, wyliczone i doslownie podane na tacy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A no właśnie, chcesz schudnąć albo pojeśc ciekawe menu zdrowych potraw? nie masz czasu a masz kase ? Proszę bardzo :P
    Dodam Wam jeszcze, że spotkaliśmy się już dwukrotnie z przedstawicielem LightBoxa, sympatycznym panem Mariuszem i pytalismy właśnie o klientów. Kim są i kogo na to stać? No i jak można sie domysleć, klientami są np. osoby znane Wam z telewizji (np. Patrycja Kazadi), no i róznego rodzaju rekiny sukcesu z najróżniejszych branż biznesu. Jednak "zwykli" ludzie, którzy chcą sie zdrowo odżywiać zamiast wydawać pieniądze na porady dietetyków, spędzanie czasu na zakupach i szkołach gotowania równiez decydują się na poznanie zdrowego odżywiania poprzez LightBox.
    Abyście mogli poczuc się jak "gwiazdy" popróbujcie szczęścia w konkursie, nagrody jak widac sa naprawdę konkretne zarówno dla tych którzy mieszkają w miastach obsługiwanych przez firmę (tygodniowe zestawy posiłków) jak pozostałych (książka-praktyczny poradnik żywieniowy)
    Samo podejście firmy do zdrowego odzywiania poprzez porady zdrowego zycia, pisane na stronie ale i swoich ulotkach, w krótkich zwięzłych formach, również wg mnie świadczy o naprawdę profesjonalnym podejsciu do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  6. afff pisze z Limonkowego laptopa i wpis zrobiłem jako ona :D

    WDM1 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że patrzę ze swojej perspektywy:D. Nie mam aspiracji do wypowiadania się w imieniu całej ludzkości:D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Wami w 100%, że to fajna opcja dla kogoś , kto ma na to kasę, nie ma czasu bądź też nie potrafi przygotować zdrowych, zbilansowanych posiłków ;)
    Bardzo przyjemnie mi się czytało Waszego posta, strasznie ciekawy pomysł na danie na kolacje.
    Dukanowcy też się doczekali swojego cateringu, widziałam kiedyś reklamę na jakimś blogu :P
    No, ale LightBox to fajna, zdrowa sprawa. Może wreszcie więcej będzie opcji, aby mieć szybkie, ale zdrowe jedzenie. Niestety żyjemy teraz w erze kebabów i chińszczyzny tej naszej tłustej, z przesadnie wielkimi porcjami. Za jakieś 20 lat będziemy mieli chore społeczeństwo.. Wiadomo, jest to dosyć smaczne, nie ukrywajmy. No, ale nie wygląda tak apetycznie jak dania, które widzimy u Was na zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuu droga impreza..nie dla biednego studenciaka, a bardziej dla elity :p :p
    Dobrze, że zawsze znajdę odrobinę czasu, żeby coś zdrowego przyrządzić, a że lubię pichcić to dla mnie sama przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam tak samo jak Ty Madziu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Em., jak zwykle ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ahh taki catering jest cudowny - smacznie, zdrowo i nie trzeba liczyć kalorii ^^ Wg mnie idealny dla biznesmenów czy ludzi z szoł biznesu, którzy całe dnie są poza domem, nie mają czasu nic ugotować, a chcą utrzymać linię :) Kurcze jak już kiedyś będę sławna i bogata to sobie takie cuś zamówię :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Musze przyznać, że w Krakowie miałam przygodę z podobną firmą. Tyle tylko, że zdecydowanie inaczej wyglądały dania. Miałam wrażenie, że porcję były bardzo malutkie za to bardzo kaloryczne, mało apetyczne.Do tego dość nieatrakcyjnie zapakowane itd... Po tygodniu odstąpiłam od próby "diety cateringowej"
    Jeśli ta firma otwarłaby swoją filię w Krakowie chętnie bym porównała :) Bo brzmi faktycznie świetnie

    OdpowiedzUsuń
  14. Limonko , mam do Ciebie ważne pytanie . Powiedz mi czy po schudnięciu tylu kilogramów miałaś jakieś kłopoty z serduszkiem ? Pytam ponieważ sama schudłam 30 kg i się zaczęło :( Nigdy takich problemów nie miałam. Jestem już po konsultacji z dwoma kardiologami , którzy twierdzą , że wszystko się uspokoi , serduszko musi się przyzwyczaić do tej zmiany jaka zaszła , lecz mnie to bardzo martwi :((( Mam jednak nadzieję , że w końcu rzeczywiście wszystko się unormuje :) Dodam , że wcześniej problemów takich nie miałam mimo , że kilogramów miałam o wiele za dużo . Będę bardzo wdzięczna za odp. Pozdrawiam cieplutko :)
    OLA

    OdpowiedzUsuń
  15. Oleńko Droga - odpowiedź brzmi: TAK. Po schudnięciu totalnie spadło mi ciśnienie i do dnia dzisiejszego oscyluje w granicach 90/60, czasami dochodząc do 110/70-80. Serduszko bije mi jakieś 55 razy na minutę i z tego właśnie powodu wylądowałam u kardiologa. Nawet nie dlatego, że coś mi z tego tytułu jest, ale dlatego, że dostałam ataku hipochondrii pod tytułem "A JEŚLI Z MOIM SERCEM JEST COŚ NIE TAK?". No i pani mnie przebadała, zapytała, czy w związku z tym czuję się źle (odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie), po czym zrobiono mi echo serca i wszystko wyszło w porządku. ALE: w ubiegłym roku przez kilka dni cierpiałam na (mający podłoże nerwicowe) atak cholernie silnej arytmii. Tzn. tak sądzę, bo serce mi się co chwilę tak jakby "potykało", jakby przestawało na chwilę bić, po czym ruszało o wiele mocniej. Było to o tyle nieprzyjemne, że bałam się wychodzić z domu, choć w zasadzie nie działo mi się nic, poza uczuciem dyskomfortu. Te arytmiczne rozrywki mam do dziś - zwłaszcza, gdy jestem już mocno zmęczona po całym dniu, albo zestresowana (stres absolutnie mi nie służy...). Staram się regularnie łykać magnez, a w wyjątkowo stresujących okolicznościach biorę lekkie uspokajacze, ale to nie częściej niż raz na parę miesięcy (najgorzej było, gdy jeszcze nie mieszkałam z Waldkiem, bo się bałam, że coś mi się stanie i umrę itp. itd. i nigdy więcej go nie zobaczę, no typowa nerwica ;pp ale zamieszkaliśmy razem i WSZYSTKIE moje nerwicowe objawy - strach przed zaśnięciem, że umrę we śnie, że się uduszę etc. jak ręką odjął.). Odnośnie serca, taka szybka utrata kg jest dla niego szokiem. Nagle nie musi pompować krwi do takiego wielkiego cielska i troszkę szaleje. Mnie też kardiolodzy (w sumie to chyba nawet 3 ich było) powiedzieli, że to nic groźnego =)))) mam nadzieję, że pomogłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Co się Wam tak zamilkło od wczoraj, dziewczęta moje słodkie?
    Pichcę coś od rana, bo Waldemarro ma imieniny i musi być wypieszczony kulinarnie w każdym calu :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się od rana użeram z leniwymi studentami :D. I bardzo nie lubię dzisiaj mężczyzn. Chociaż właściwie mimo wszystko mogę złożyć Waldkowi najlepsze życzenia;).

    OdpowiedzUsuń
  18. Ohoho, w takim razie wszystkiego najlepszego dla Wdm-a ;)
    Co dobrego pichcisz?:>

    Ninoczko, czym się konkretnie zajmujesz? Wybacz, że tak pytam, ale ciekawość mnie zżera :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wdm- wszystkiego naj :D :D
    Ja tez niebawem będę mieć imieniny i już powoli zastanawiam się na menu :p

    OdpowiedzUsuń
  20. Wszystkiego najlepszego Waldku.
    Spełnienia marzeń.Dużu usmiechu na Twojej sympatycznej twarzy.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziewczyny, polecam wam branie udziału w konkursach Limonki - właśnie rozkoszuję się fabrycznym zapachem książek które wygrałam ;D kartkując zauważyłam wiele ciekawych haseł, jak przeczytam i przemyślę to wam powiem co i jak z tą dietą strukturalną :) o ile oczywiście jesteście ciekawe ;>

    OdpowiedzUsuń
  22. Hoł hoł hoł
    zacznę wypracowanie może, albo co? Zatem:
    - Ninoczka, śliczna z Ciebie matematyczka, widziałam (nie mogłam się oprzeć dotarciu do innych artykułów, których absolutnie nie rozumiem :D :)))!
    - Wdm i sympatyczna twarz... :D Hihihihi Pan Mojego Losu (jak się czasami każe tytułować, buahahhahahhaaaaaa) wygląda jak niebezpieczny i zły facet *_*
    - Em., zastanawiałam się już od wczoraj nad różnymi daniami, ale wykombinowałam szaszłyki z kurczaka (w marynacie z jogurtu naturalnego, curry, kurkumy, czosnku i chilli) z pieczarkami oraz maleńkie ziemniaczki (kupiłam takie tyciusieńkie na jeden kęs) z sosem chrzanowym (jogurt zamiast śmietany) i rzodkiewką (stąd wzięłam: http://www.kwestiasmaku.com/zielony_srodek/ziemniaki/rzodkiewka_chrzan/przepis.html). Do tego wino. Na deser torciki bezowe, a na kolację - jeśli się zmieści, placuszki z cukinii z tzatziki =)))
    - M. - podbijam! Przymierzam się do kolejnego konkursu, więc do dziełaaaaaaaaaaa!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ej, bywa ktoś z Was na www.lubimyczytac.pl? :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Limonko - mniaaam , zjadłabym szaszłyki z pieczarami i tycie ziemniaczki :) Ja dziś robiłam indyka z duszonym porem plus moje kochane koktajlowe pomidorki + ziemniaczki w mundurach:D
    Na lubimyczytac.pl jeszcze mnie nie było, ale migiem się rejestruję , bo czytać kocham :)
    M. - z niecierpliwością czekam na relacje ;)
    Ninoczka - wow, jestem pełna podziwu. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Już jestem, użytkownik : Magdurek
    :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie mogę znaleźć :(((
    Ja jestem tu: http://lubimyczytac.pl/profil/10676/limonka

    OdpowiedzUsuń
  27. Wysłałam zaproszenie :)

    OdpowiedzUsuń
  28. A ja dziewuszki idę jutro rano na badania krwi. Mam już skierowanie od swojego lekarza do dietetyka. Udało mi się znaleźć klinikę, która ma podpisaną umowę z NFZ i to 2 ulice dalej :) Pomyślałam czemu nie :D Jak dla mnie to dodatkowa motywacja..ktoś mnie będzie kontrolował i pewnie podpowie kilka ważnych rzeczy. Samej mi ciężko idzie. Już raz jak wiecie miałam okazję chodzić w takie miejsce (to takie, w którym kasowali mnie po 100zł/tydzień za "cudowne" suplementy) i będąc pod kontrolą straciłam prawie 6kg. Później zaprzestałam, kg powróciły i sama nie umiem się na tyle zmobilizować..dlatego mam nadzieję, że w końcu mi się uda z czyjąś pomocą :) Ciekawa jestem jak będą wyglądały takie wizyty..w tamtym miejscu wizyty były co tydzień i co tydzień nowy jadłospis..hmm ciekawe jak to wygląda w takiej klinice... Najbardziej przeraża mnie wizja, że oprócz ważenia ktoś każe mi się rozebrać i będzie mnie mierzył z każdej strony brr :p

    OdpowiedzUsuń
  29. Limcia, dziękuję pięknie, zwłaszcza, że jestem pewna, że widziałaś mnie w wersji +20 kg. :))) Strasznie apetycznie brzmią te szaszłyki i małe ziemniaczki. Lubimy czytać oglądałam, ale jak dla mnie za dużo klikania wymagałoby uzupełnienie profilu rzetelnie. Wolę ten czas przeznaczyć na czytanie. A skoro już tu jesteśmy, to lubicie kryminały?

    Magda, ten dietetyk jest refundowany?

    OdpowiedzUsuń
  30. Ninoczka, kryminały hmm... Kurza stopa, chyba nigdy nie czytałam żadnego, albo były to po części kryminały, po części książki przygodowe, historyczne, czy jakieś tam inne =)
    Klikania na stronie jest sporo, ale za to jakie przyjemne! Co rusz odnajdować nowe książki i "ooo, czytałam to!" - klik! :D hyhyhyhy

    Magda, daj znać, czy wyniki wyszły dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ninoczko, tak. Właśnie dlatego zdecydowałam się spróbować :-)

    Limcia, wyniki znając życie będą dopiero w poniedziałek :-) ech jak ja nie lubię pobierania krwi...

    OdpowiedzUsuń
  32. fajny pomysł z tym cateringiem, ale i drogi :( chętnie bym spróbowała go, ale nie ma go w moim mieście heh
    aa! pierwsza jazda na rolkach w tym roku zaliczona ;]

    OdpowiedzUsuń
  33. Ninoczko, ja się lubuję w sensacjach, ale kryminałem też bym nie pogardziła :) Jacyś konkretni autorzy?
    Madziu - o to całkiem fajna sprawa.

    Co do klikania na stronie to jest tego, ohoho. Zanim sobie przypomnę wszystko, co czytałam... :D No, ale pomalutku.

    Ja jestem troszkę zdołowana, bo okazało się, że prawdopodobnie mam zespół policystycznych jajników. Wiem, że z tym się żyje. Wiem, że dużo kobiet jest chorych, ale jednak to takie zaskoczenie..

    OdpowiedzUsuń
  34. Sensacja, kryminał, thriller - dla mnie to jeden pies prawie. Pytałam o kryminały, bo mnie ostatnio naszły jakieś takie refleksje dziwne z powodu "Gabinetu osobliwości" (Douglas Preston, Lincoln Child). Ja chyba nie lubię takiej sensacyjnej literatury, zwłaszcza, że uważam, że jest jednorazowa (to moja osobista opinia). Przez to moje średnio długie życie z kryminałów podobało mi się tylko "I nie było już nikogo" Agathy Christie i retro kryminały Akunina (ale to chyba głównie przez wyjątkowy sentyment do Rosji i do "retro"). Ale przeczytałam w święta w.w. książeczkę (bo zalegała rodzicom na półce cała seria Prestona i Childa) i wciągnęła mnie nieziemsko. I się tak zastanawiam, czy to jest faktycznie dobre, czy coś się we mnie zmieniło;).

    OdpowiedzUsuń
  35. To ja mam ostatnio okropną obsesję na punkcie thrillerów medycznych. Aż mnie dreszcz przechodzi, gdy sobie wyobrażę, że Gdańsk mogliby otoczyć kordonem sanitarnym w przypadku wybuchu epidemii np. dżumy (jak w książce "Zaraza" Kena McClure :D)

    OdpowiedzUsuń
  36. Niech będzie... dzień dobry ;)
    Witam wszystkich w sobotni poranek i pięknie dziękuję za życzenia imieninowe :***
    Wiadomość dla Miji: dodatkowa nagroda dla Ciebie w konkursie www.dietastrukturalna.pl przyznana :)
    Jest nią książka "Kody młodości". Jeszcze raz gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Widziałam Limonko, że czytasz Cooka. Jakoś o nim zapomniałam na studiach, a powinnam pamiętać, bo w końcu to AM. :D

    Ninoczko, całkowicie się zgadzam z opinią, że takie książki są jednorazowe. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła przeczytać drugi raz którąś z książek Cobena. Skoro wiem jak się skończy. Cała zabawa zabrana. No chyba, że chciałabym poszukać jakichś innych ukrytych tropów, ktore podczas 1 lektury pominęłam, ale wątpie..

    OdpowiedzUsuń
  38. Ejjj, ale weźcie... ja wiem, jak się kończy HP, a to nie przeszkodziło mi czytać każdej części oktyliard razy :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Btw, czytam "Diabeł ubiera się u Prady". Zupa botwinkowa ugotowana (mniam!), świeży dorsz w lodówce, czekam tylko na Pana Mojego Losu i srrru na jaki szoping albo spacer :]

    OdpowiedzUsuń
  40. Ajj Harry to co innego :) Też czytałam kilka razy. No, ale w książce , gdzie głównie chodzi o to, żeby wpaść na to, kto jest tym złym już nie zdaje to u mnie egzaminu :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Halo, halo :) Śpicie?

    W ten słoneczny poranek miałabym może i dobry humor, gdyby nie to, że muszę dziś praktycznie cały dzień poświęcić na naukę do kolosa, bo wcześniej to olałam. No i od rana jestem rozdrażniona, bo... śniło mi się, że przyłapałam mojego faceta na zdradzie xD

    OdpowiedzUsuń
  42. Ja dziś cały dzień zakuwam do matury. Ale sto razy bardziej wolę się uczyć kiedy za oknem świeci cudne słońce niż pada deszcz... Poza tym - jutro ostatnia pisemna więc jestem happy :D
    (tylko, że całodniowe przebywanie w domu skutkuje brakiem ruchu i pożeraniem sporej ilości niezdrowego jedzenia...)

    OdpowiedzUsuń
  43. Ojjj Em., jak ja to znam :p Na mój humor też często ma wpływ to co mi się śni :> Chociaż nie przypominam sobie czy kiedykolwiek mi się śnił mój chłop z jakąś inną małpą :p

    nowa- powodzenia jutro :-)

    OdpowiedzUsuń
  44. Zdjęcia zachęcają do jedzenia. Myślę o tym już trzeci dzień, mam problemy gastryczne, to się nazywa zespół drażliwego jelita i wysoki cholesterol nie wiadomo skąd. Biorę pod lupę wszystko co mam zjeść i mam tego powyżej kokardy. Weszłam na stronę i zlustrowałam menu, jest odjazdowe i ma to wszystko co mi wolno jeść. Trochę drogo, ale moja dieta też nie jest tania, a wymaga strasznych zachodów, by nie przedobrzyć.

    OdpowiedzUsuń
  45. Ten LightBox to wcale nie głupia sprawa, niecałe 50 zł i w tym wszystko co potrzebne do życia, oprócz kosza – to moja pasja i miłości – to moja druga pasja. 5 posiłków, to wypada dycha za jeden. Gdy zebrałem wszystko do kupy to wcale tak źle nie wygląda. Szkoda, że nie można spróbować, a może jednak ktoś by zamówił i chciał poczęstować?

    OdpowiedzUsuń
  46. Też korzystałam z usług lightbox przez dwa miesiące. Chciałam trochę zrzucić kg.

    Plusy:
    - Nauczyłam się jeść regularnie, co kontynuuję do teraz gotując już sobie sama
    - Wiem już, jakiej wielkości posiłki mają 1200 kalorii bo ich liczenie samodzielne jest jednak problemem
    - Dieta dobrze zbilansowana, czułam się doskonale. Przy diecie 1200 przez pierwszy tydzień czułam się trochę głodna ale później przyzwyczaiłam się i czasem nawet podwieczorek bez poczucia głodu jadłam
    - Smaczne. Świeże. Zróżnicowane. W drugim miesiącu zaczęły się powtarzać potrawy, ale gdy gotuję sama to zdarza się to znacznie częściej. Zgadzaj się z autorką wpisu w kwestii przypraw. Ja lubię ostre przyprawy więc trochę mi tego brakowało, ale nadrabiałam ostrymi przyprawami w weekendy ;)
    - Oszczędność czasu. Nie trzeba gotować, zmywać!, robić zakupów. Pan, którzy przywoził jedzonko zostawiał je na wycieraczce więc nie musiałam nawet go w piżamie witać w drzwiach o 6 rano.
    - Dobra obsługa klienta. Gdy coś mi nie pasowało (nie lubię budyniów) to poprosiłam o podmienianie takich podwieczorków na owoce albo galaretki i tak się stało. Elastycznie traktują potrzeby klienta. Duży plus.

    Minusy:
    - Rzeczywiście jest to dość drogie jak na wielkość posiłków, ale to koszt do udźwignięcia. Na jedzenie na mieście wydawałam znacznie więcej przed tą dietą. Tłumaczę też sobie, że to przecież też kasa nie tylko za produkty, ale zbilansowaną dietę, przygotowanie posiłku i dowóz trzy razy w tygodniu.
    - Szkoda, że nie było żadnych programów lojalnościowych. Liczyłam że po dwóch miesiącach będą chcieli mnie zachęcić do dalszego korzystania z usług i dadzą np. zniżkę stałego klienta. Obsługa bardzo miła, ale zniżki nie było :)
    - To sposób żywienia genialny dla zapracowanych singli. Gotując jednak dla rodziny i tak spędzałam codziennie dwie godziny w kuchni więc nie poczułam w pełni dobrodziejstw tego, że jedzonko przyjeżdża gotowe. Dobrze jest więc zdecydować się na to we dwójkę aby potem nie jeść osobno.

    Generalnie polecam nie tylko dla osób które chcą się odchudzać, ale które chcą się nauczyć jak się zdrowo odżywiać i ustawić odpowiednio swój metabolizm. Teraz sama staram się kontynuować takie żywienie tzn. regularnie, 5 razy dziennie, rano budzę metabolizm, wieczorem wyciszam. Nawet udało mi się skomponować takie samo musli co w lightbox ;-)

    OdpowiedzUsuń
  47. Szkoda, że w Poznaniu nie działa jeszcze taka firma, bo jedzenie w boxach wygląda naprawdę smacznie, a w dodatku jest dietetyczne, co znacznie podnosi ich wartość.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...