poniedziałek, 19 grudnia 2011

Schudnąć przed Bożym Narodzeniem.

            Cztery dni do Świąt! Ostatni dzwonek, by mocno zacisnąć pasa i do soboty pozbyć się kilograma, czy choćby kilku dekagramów.  Ale o tym za chwilę.

           Wracam z blogiem i startuję od nowa. Nie wszystko będzie tak, jak dawniej, bo szykują się zmiany. 

Po pierwsze: posty będą dodawane rzadziej. Stawiam na jakość, nie na ilość, stąd też może zdarzyć się i tak, że napiszę coś raz na dwa tygodnie. Ma na to również wpływ moja chęć skupienia się na pracy magisterskiej. Wybrałam fantastyczny temat, ale przede mną dużo szukania. Zależy mi na jak najlepszej pracy, więc zabierze mi ona wiele czasu, często kosztem obu blogów. 

Po drugie: chcę się skupić nie tylko na kwestiach – jak zrzucić, tylko – jak jeść zdrowo i żyć w zgodzie ze sobą i z własnym ciałem, w myśl tego, co kilka dni temu przecztałam na Facebooku u Beaty Pawlikowskiej – Dbam o siebie, jem tylko zdrowe rzeczy, przygotowywane w zdrowy sposób - bo jestem przekonana o tym, że to co wkładam do swojego organizmu musi mieć wpływ na to jak się czuję.

Na przemyślenia dotyczące ostatecznego kształtu bloga daję sobie czas do końca roku. Spróbuję wówczas zmienić szatę graficzną i uczynić stronę bardziej przyjemną dla oka. Od momentu zawieszenia bloga, co nie odbyło się dawno, wciąż zastanawiałam się, jaki sens ma bezustanne pisanie o odchudzaniu. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu żadnego, stąd też moja prośba o Wasze sugestie. (Nawiasem mówiąc, rozbawiły mnie do łez insynuacje o mojej chęci zrobienia olbrzymiej kariery na blogu, mojej interesowności i innych tego typu rzeczach. Części tych komentarzy nawet nie publikowałam, bo szkoda byłoby Waszego czasu na ich czytanie, ale ważne jest jedno - żaden z poważnych blogerów nie traktuje pisania bloga wyłącznie jako działalności charytatywnej :))).

Teraz pozwolę sobie wrócić do tematu przewodniego dzisiejszego wpisu, a jest nim, mówiąc wprost – zaciśnięcie pasa przed Świętami (i nie stoi to w sprzeczności z tym, co kiedyś pisałam na temat "przedślubnego odchudzania").  

W moim przypadku trwa to już od początku ubiegłego tygodnia. Dobrze wiem, że trudno jest odmówić  sobie w Święta czegokolwiek. No bo – powiedzmy sobie szczerze. Trzeba mieć naprawdę niezwykle silną wolę, by zignorować zapach kapusty z grochem, ryby po grecku i śledzi w śmietanie, nie wspominając już o makowcu, czy serniku (albo sześciu słoikach pierniczków, które piekłam i lukrowałam w weekend...). W tym roku postanowiłam, że zamiast po Świętach płakać i wnosić oczy do nieba z pytaniem: Boże, dlaczego tyle zeżarłam?, postanowiłam przygotować się nieco wcześniej. 

Na początek zwiększyłam ilość ćwiczeń. Odkryłam, że najłatwiej ćwiczy mi się przy muzyce, a i czas wówczas mija szybciej. W ten oto sposób zwiększyłam liczbę ćwiczeń na uda i pośladki do stu powtórzeń na każdą nogę (i oczywiście nie robię ich wszystkich od razu – najpierw robię po trzydzieści na każdą nogę, po chwili dwa razy po dwadzieścia i trzy razy po dziesięć). Liczbę przysiadów zwiększyłam do osiemdziesięciu. Więcej nie mogę i nie chcę, bo kolana chrupią mi niesamowicie. Później robię pięćdziesiąt skrętów w talii, przez kilka minut biegam i podskakuję w miejscu, a na koniec ćwiczę ręce i robię pompki.

Ograniczyłam również ilość zjadanego pożywienia. Jem tylko śniadanie i obiad, a zamiast kolacji owocową sałatkę. Pomiędzy głównymi posiłkami zjadam po jednej mandarynce i piję dużo gorących napojów, dzięki czemu nie odczuwam głodu. Tym sposobem w ciągu tygodnia zrzuciłam 2 kilogramy.

Dlaczego to robię? Przede wszystkim z tego powodu, by po Świętach nie musieć zrzucać większej ilości kilogramów i nie wyrzucać sobie, że zjadłam za dużo. Moja waga od początku jesieni nieustannie krąży między 72-74. Za kilka tygodni zacznie spadać, jak to zazwyczaj bywa zimą (pamiętajcie o tym, że tak jak zwierzęta zwykle przybieramy na jesień, a chudniemy zimą, aż do wiosny!).  

Jednym z najlepszych i  najzdrowszych sposobów na to, by przed Świętami zrzucić chociaż parę dekagramów (każdy spadek wagi przed Świętami należy traktować jak sukces!), jest wspomniana  już duża ilość ruchu. Nieważne, czy są to ćwiczenia w domu, godzina fitnessu, czy dłuższy spacer z psem w tempie szybszym, niż zwykle. Wiem, że przed Świętami ilość czasu, które można poświęcić na wymienione czynności jest ograniczona. Liczy się tu jednak każdy możliwy rodzaj ruchu. Pucujesz łazienkę? Myjesz okna? Spróbuj poruszać się szybciej. Brzmi to zabawnie, ale naprawdę działa. Nadając sobie szybsze tempo, szybciej się spocisz i spalisz więcej kalorii. Spalasz je również podczas biegania po sklepach w poszukiwaniu karpia, jak i krzątając się po kuchni.

O kuchni mówiąc... spróbuj zapomnieć o podjadaniu. Ciężko jest nie próbować tego, co się aktualnie przyrządza, ale czy zdajesz sobie sprawę, że próbując po kilka razy jednej gotowanej przez Ciebie potrawy (albo wybierając resztki surowego ciasta lub kremu...), możesz w ciągu dnia pochłonąć dodatkowe kilkaset kalorii? To naprawdę dużo, więc w dniu, w którym czeka Cię gotowanie największej ilości kalorycznych potraw, spróbuj darować sobie kolację, lub zamień ją na jogurt naturalny i kilka mandarynek, czy jabłko. Możesz również przygotować mniej kaloryczny obiad. Jeśli zaś po podjadaniu w ogóle nie będziesz odczuwać głodu, nie jedz nic na siłę. Nie ma sensu jeść tylko dlatego, że właśnie wybiła pora obiadu. To naprawdę proste i nie wymaga od Ciebie wielkiego wysiłku, a po świątecznym ucztowaniu z pewnością będziesz mieć znacznie mniej do zrzucenia. A kto wie? Może dzięki zgubionej do soboty wadze, odmówisz sobie w Święta kolejnego kawałka ciasta nie chcąc marnować osiągniętego rezultatu? ;)   
               

15 komentarzy:

  1. Aaaaa kocham Cię! :) Miałam nadzieję, że wrócisz :)
    Pozdrawiam świątecznie - Kamila

    OdpowiedzUsuń
  2. Toć napisałam, że zawieszam, a nie, że usuwam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak sie ciesze Limonko,ze wróciłas :):)
    Dziekuje dziekuje .

    OdpowiedzUsuń
  4. Limonko, masz rację. W ogóle przez ostatnie 2 tygodnie coś się ze mną stało i pożeram niezliczone ilości słodyczy i jestem cały czas głodna... Na wadze boję się stanąć, jak się za siebie nie wezmę, to moje 9 straconych kg wróci z nawiązką... A to wszystko przez doła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka jak najbardziej mi przypadła do gustu. Ćwiczenia i zmniejszenie posiłków jest bardzo dobre przed świętami... i przed Sylwestrem! Chce wyglądać ładnie w tego sylwestra zamiast martwić się swoimi boczkami, których się nie umiem pozbyć!

    Życzę powodzenia w pisaniu pracy magisterskiej ;)
    Pozdrawiam, Klaudyna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Książkowe! :D

    @Nyx, na doła zamiast jedzenia, lepiej chyba poczytać. To zawsze działa! :) Powiem szczerze, że kiedyś zajadałam stresy. Teraz, gdy jestem zdenerwowana, jest mi niedobrze i wcale nie chce mi się jeść. Nie dołuj się, Rybka, Święta idą! :))))

    @Klaudyna, ćwiczenia są zawsze dobre, po Sylwestrze też! Nigdy nie przypuszczałam, że ćwiczenie we własnym domu może być tak przyjemne. Muzyka na uszy i fikasz, nawet nie wiadomo, kiedy czas mija. Zresztą taniec to też ruch :)) boczków pozbyć się trudno, ja ćwiczę dwa miesiące i w tej strefie nie widzę zbyt wielkiej różnicy ://// no ale może trzeba dłużej czekać? ;) Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudów raczej nikt nie osiągnie w 4 dni, toż to musiałaby być głodówka, ale to i tak nie zmieniłaby stanu nagromadzonego tłuszczyku. ;-) Chociaż dobre jest ograniczenie posiłków, bo w święta więcej zjesz. :-D Testowałam i potwierdzam.

    Ja zaczynam zrzucanie zbędnych kilosów po Nowym Roku. Ciekawe jak mi wyjdzie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam, Aureliaaaa! :) Przed Świętami tak czy siak warto jest zachować umiar. W Święta niby też, bo później brzuchol boli, spuchnięty cały i aż człowiekowi niedobrze, ale jakby nie było, Boże Narodzenie jest raz w roku i trudno byłoby nie zjeść tego, czego nie je się przez pozostałe dni roku :))) Taki makowiec na przykład - jak upieczesz w Wigilię, to co, podarujesz sobie? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaglądałam tu od czasu do czasu, z nadzieją że znajdę nową notkę i w końcu się doczekałam :) Fajnie, że odwiesiłaś bloga :)))
    Co do sugestii, o czym mogłabym poczytać to:
    -jak znaleźć motywację do trwania w odchudzaniu?
    -nowe przepisy
    -psychologia odchudzania
    -historie czytelników, co ich skłoniło do odchudzania?
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu, przepisy będą na pewno. Może nie będą one miały niewielkiej ilości kalorii, ale na pewno będą zdrowe i nikt od nich nie utyje :)))
    O motywacji do trwania w odchudzaniu już pisałam, ale mogę napisać raz jeszcze, bo to jedna z tych rzeczy, których najczęściej nam brakuje, gdy zrzucamy wagę ;)))
    O psychologii odchudzania pomyślę, ale muszę znaleźć wiarygodne źródła :)
    Co do historii czytelników, to raczej ciężko jest znaleźć osoby, które tak otwarcie jak ja mówią o swojej otyłości. Jeśli ktoś się do mnie zgłosi i wyrazi chęć opowiedzenia, choćby nawet pod pseudonimem, będę zadowolona i chętnie z nią porozmawiam :))

    Dziękuję za sugestie i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, ze znowu jestes. Akurat teraz strasznie potrzebuje wsparcia, a samo czytanie komentarzy u Ciebie bardzo mi pomagalo :).

    Do Kasi: dla mnie zawsze dobra motywacja jest ogladanie jakiegos zdjecia na ktorym wyszlam MEGA TLUSTO. Najlepiej takowe zawiesic na lodowce, zeby Cie odstraszalo za kazdym razem, gdy sie do niej zblizysz :). Innym sposobem jest obiecywanie sobie malych prezencikow za kolejne etapy odchudzania. Na przyklad: jak strace 3 kg, to kupie sobie cos ladnego, albo pojde do kina. A po jakims czasie te prezenciki zaczynaja sie "robic" same, bo ubrania lepiej leza itd. Aha i zapomnialabym. Super jest miec kogos, kto Cie dopinguje i kto w Ciebie wierzy: przyjaciolke, siostre, mame, faceta, kogokolwiek! Zebys w momentach totalnego zwatpienia mogla do niej zadzwonic a jej zadaniem powinno byc utwierdzenie Cie w przekonaniu, ze dasz rade.

    Ej, a moze powinnas tutaj Limonko otworzyc dzial: odchudzaniowe MOTYWATORY, gdzie kazdy moglby wpisac cos, co go mega motywuje w odchudzaniu, ewentualnie Co zdolniejsi mogliby wkleic obrazek + tekst, cos na ksztalt znanych demotywatorow. To byloby super, bo w koncu kazda/(kazdy) z nas jest inna i do kazdej przemawiaja inne argumenty.

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Groszko, dziękiuję za miły komentarz!!! Twój pomysł jest FANTASTYCZNY! Co prawda ciężko będzie tu o stronę z takimi "demotywatorami", które można komentować, ale mogę umieszczać je w formie wpisu, jeśli zrobię taki sama, lub jeśli dostanę je od kogoś, zaznaczę, kto go wysłał. Później zaś będzie można je zobaczyć po kliknięciu w odpowiednią kategorię. Brzmi cudnie! :))))

    Pozdrawiam najmocniej,
    Agnieszka (która dziś zignorowała zajęcia ze statystyki :D)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziekuje, dziekuje. Nieskromnie dodam, ze rowniez uwazam swoj pomysl za swietny ;)

    Sprobuje sama stworzyc takiego motywatora z obrazkiem, ale to dopiero po swietach, bo wlasnie dotarlam do Polski, wiec od jutra zakasam rekawy i do roboty!

    Groszka (dzieki Bogu, juz po studiach :D, a statystyki nie ignoruj, przyda sie w pracy :) )

    OdpowiedzUsuń
  14. Jej Limonko, dopiero teraz zauważyłam, że wróciłaś ;< Może miałabym większą motywację do zaciskania pasa,a tak boję się stawać na wagę ;d poza tym zaraz Sylwester i znowu jedzenie a moje wola nie jest ani trochę silna :( Mam nadzieję, że od Nowego Roku bardziej się ogarnę. Co nie oznacza, że przez następny tydzień będę żreć ile wlezie, o nie :D Ale muszę znowu znaleźć motywację ;(

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...