niedziela, 1 stycznia 2012

Postanowienia noworoczne

                Nie lubię postanowień noworocznych. Nigdy ich nie robiłam, nie robię i robić nie zamierzam, bo postanowienia noworoczne mają to do siebie, że uwierają. W głowie uwierają, bo wiemy, że . Gdy człowiek się tak mocno namyśli i stwierdzi, że zrobi to, tamto i jeszcze coś innego, a później mu się odechce, albo sam to spieprzy, robi mu się głupio i przykro. Bo na własne życzenie, z własnego lenistwa lub/i głupoty popsuł. I poszły w cholerę postanowienia noworoczne, więc rok do dupy, choć dopiero się zaczął, ale nic to, za rok postanowię znów i wtedy na pewno się uda.

                Postanowieniom mówię więc: NIE. Co innego jednak, jeśli chodzi o PRÓBOWANIE.  

                Bo spróbować zawsze można. Jak wyjdzie, to dobrze, a jak nie wyjdzie, to trudno, płaczu nie ma. I gdyby tak mówić o własnym ciele...

                Widzicie różnicę między:

schudnę 15 kilogramów 
a
spróbuję zmienić swój sposób odżywiania, dzięki czemu może uda mi się zrzucić parę kilo?

                Różnica jest i już spieszę z wyjaśnieniem! To pierwsze zdanie, z piętnastoma kilogramami, jest postanowieniem. Mamy tu konkretną liczbę, zresztą całkiem sporą. Piętnaście, ni mniej, ni więcej. Co rysuje mi się przed oczami, gdy patrzę na takie zdanie? Cóż, od razu widzę perspektywę dość mocnego zaciśnięcia pasa, z czym większości kobiet wciąż kojarzy się przejście na dietę. Cel jest określony jasno, ale wydaje się być odległy i trudny do osiągnięcia. Kłuje w oczy? Mnie owszem i z tego względu jest zupełnie nie  do przyjęcia. Drugie założenie jest z kolei czymś w rodzaju propozycji dla samego siebie – w pewnym sensie może i postanowieniem, ale tak nie do końca określonym. Spróbuję zmienić swój sposób odżywiania – mogę, ale nie muszę. Co się stanie, jeśli spróbuję i nie wyjdzie? Prawdopodobnie nic. Nie wyjdzie, trudno, wkrótce zacznę jeszcze raz. Nie załamię się doszczętnie z powodu porażki, w końcu nie określiłam żadnego konkretnego celu. Ale jeśli zdołam, mogę dodatkowo schudnąć. Może zdarzyć się tak, że ten nowy sposób odżywiania przypadnie mi do gustu i zdecyduję się przy nim pozostać. Mogę schudnąć kilogram, pięć, albo i dziesięć, ale to wszystko zależy ode mnie. Świat się nie zawali, jeśli poniosę klęskę.

                Kiedyś byłam zdania, że warto jest wyznaczać sobie określone cele. Konkretne cyfry lub liczby. Teraz jednak, wraz z upływem czasu obserwuję, że znacznie łatwiej jest (również dla mnie!), osiągać malutkie zwycięstwa. Zrezygnuję z trzeciego tego dnia cukierka. Poćwiczę kilka minut więcej, przecież nic na tym nie tracę. Spróbuję powstrzymać się z pieczeniem ciast przez trzy tygodnie, a zamiast tego kupię więcej owoców.

                Warto jest zaczynać od rzeczy małych. Ponoszenie porażki w przypadku naprawdę trudnych postanowień jest rozczarowujące i bolesne. Powoduje, że czujemy się słabi. Czym innym z kolei jest próba uświadomienia sobie, że zaczynanie od rzeczy z pozoru nieistotnych, w dłuższym czasie będzie dla nas bardziej opłacalne i łatwiejsze do zrealizowania!

                Mogą to być naprawdę niewielkie sprawy:

- próba rezygnacji z majonezu do sałatki i zamiana jej na jogurt naturalny, lub w ostateczności śmietanę;
- dłuższy spacer z psem, choćby o pięć minut za każdym razem;
- wchodzenie po schodach zamiast jeżdżenia windą;
- zamiana tłustych wędlin na chudsze;
-  wysiadanie przystanek wcześniej, niż zwykle i dojście do domu pieszo;

                Takie rzeczy nie są uciążliwe i nie trzeba się do nich przygotowywać. A przede wszystkim nie dudnią w głowie. Postanowienie pod tytułem: schudnę 15 kilogramów, z góry napawa obawą. Jest tu liczba, którą musimy osiągnąć, bo tak postanowiliśmy, a prawdopodobieństwo, że poniesiemy porażkę, jest olbrzymie. Spróbuj metodą małych kroczków i nigdy, przenigdy nie zaczynaj od jutra. Bo  od jutra zbyt często przesuwa się w czasie na bliżej nieokreślone kiedyś.


Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! 



9 komentarzy:

  1. Też nie lubię postanowień noworocznych i ich sama sobie nie ustalam, bo wiem że i tak nic z tego nie będzie. Jeśli mam coś zmienić w swoim życiu, to lepiej zacząć działać od razu, jak myśl pojawi się w głowie, bo w tedy mamy największy power do działania, a czekając do jutra lub do Nowego Roku nasze plany może szlag trafić. Ale znam kilka osób które postanawiają sobie coś na nowym rok i ściśle tego pielęgnują.
    I masz rację Agnieszko, lepiej jest próbować niż postanawiać, bo jak się spróbuje i nawet np. schudnie te 5 , to jest taka pozytywna myśl, że udało mi się coś schudnąć i to daje motywację do dalszego działania.
    Również życzę wszystkiego co najlepsze na ten Nowy, 2012 rok.:)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Postanowienia, sorry, próbowanie jest świetną rzeczą. Bo w sylwestra robiąc 'bilans' zysków i start masz poczucie spełnienia, lub przynajmniej starania się zmienienia swójego świata na lepszy, bardziej hm, doskonały? Doskaonali nigdy nie będziemy, ale próby zbliżenia się do doskonałości (czy coś takiego wogólę istnieje) są naprawde fajne :)
    Spełnienia w 2012 życzę ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Amelka, racja! Gdy wczoraj zastanawiałam się nad tym, ile rzeczy osiągnęłam przez ostatni rok, byłam mile zaskoczona! Gdybym coś planowała, pewnie byłabym zirytowana, że wszystko wzięło w łeb :)
    Wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś robiłam postanowienia noworoczne ale nic nigdy z tego nie wyszło. Później byłam na etapie od następnego miesiąca, tygodnia i najbardziej lubiane i używana przez wszystkich od jutra. Na chwilę obecną nie mam postanowień i najprawdopodobniej robić ich nie będę:)
    Gdzieś tam po głowie chodzą mi myśli: "fajnie by było schudnąć", "a może spróbuję coś zmienić w swoim życiu, w swoim sposobie odżywiania??"
    Pierwszą weryfikacje tych myśli zrobię w dniu urodzin a kolejną i zarazem ostatnią za rok:) Mam nadzieję,że miło się zaskoczę:)
    Zdrówka, miłości i spełnienia marzeń w 2012:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wciąż jednak robię troszkę tych postanowień... Ale fakt, przez ostatnie kilka lat zawsze pojawia się tam myśl "schudnę". Cholera, to jest frustrujące ;p Ale tym razem rzeczywiście trochę inaczej do tego podeszłam, raczej na zasadzie "popracuję nad swoją kondycja fizyczną" i ehh.. zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że będzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejście dokładnie odwrotne, niż w podręcznikach dla akwizytorów :D. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli że jak? U akwizytorów jest: "MUSZĘ SPRZEDAĆ TEN PRODUKT"? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. U akwizytorów jest jakieś pieprzenie o nastawieniu na cel :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do śledzenia postępów: http://15kilomniej.blogspot.com
    Mam nadzieję, że uda mi się udowodnić iż każdy może zrzucić zbędne kilogramy bez specjalnych diet, klubów fitnes itd... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...