czwartek, 27 września 2012

Ruszyć głową


                Nie raz i nie dwa usłyszeliście pewnie, że „kościste szkieletory są złośliwe i sfrustrowane, bo się głodzą”, lub że „facet nie pies, na kości nie poleci”. Hasła hasłami, a rzeczywistość rzeczywistością. Hasła tego typu mogą dziwić, bawić lub irytować, niemniej są stwierdzeniami, które po prostu wśród nas funkcjonują, przyjęły się i używane są stosunkowo często.

                Z perspektywy czasu dostrzegam (co potwierdzają również moje pamiętniki z czasów szkolnych), że w czasach otyłości miałam tendencję do wmawiania sobie (i innym!), że bycie grubym to nic złego. Ot, taka uroda, tak po prostu mam i już. Opowiadałam społeczeństwu, że u mnie to rodzinne (co jest oczywiście wierutną bzdurą) i że mam grube kości (tego zweryfikować niestety nie potrafię, ale jestem dość „szeroka” w ramionach i miednicy). Oczywiście przy okazji zwykłam negować atrakcyjność szczupłych i atrakcyjnych koleżanek twierdząc, że są wychudzone i wyglądają jak kościotrupy. Teraz mam to szczęście (?), że znajduję się w takim wygodnym miejscu, skąd daleko mi zarówno do bycia szczupłym, jak i bycia grubym – nie znaczy to jednak, że nie oddałabym chętnie dziesięciu kilogramów, bo pozbyłabym się ich bez mrugnięcia okiem :)))

                Jestem więc pośrodku, czytam i obserwuję. Zarówno czytając, jak i obserwując, trafiam na przejawy skrajnej głupoty i braku samokrytyki.

                Szczupłe dziewczyny piszą (to oczywiście tylko wymyślony przykład, ale nie trzeba się mocno wysilać, żeby podobne odnaleźć w sieci): jestem szczupła, mam 165 cm wzrostu i ważę 45 kilogramów. Jem ile chcę i co chcę, a nie tyję! Wiecie dlaczego uważam takie podejście za skrajnie głupie? Ponieważ bardzo łatwo można ulec złudzeniu, że skoro jestem szczupła, nieważne co zjem, bo i tak się nie roztyję. Ale czy bycie szczupłym faktycznie daje jakiekolwiek prawo do jedzenia śmieci? Ktoś powie, że to kwestia wyboru. Jasne, jak wszystko inne. Ale należy pamiętać o tym, że nawet bardzo szczupły człowiek może sobie zapracować na  miażdżycę, a w konsekwencji np. zawał serca.

                Otyłe z kolei, ogarnięte szałem diet, piszą następująco: Ograniczyłam wszystkie tłuszcze i węglowodany, nie będę jeść tłustych potraw, bo to niezdrowe, węglowodanów też, bo tuczą. Świetnie, więc nie zdziw się, jeśli Twoje wyniki krwi będą za jakiś czas koszmarnie złe. Ludzie nie odróżniają dobrego tłuszczu od złego (co na szczęście bardzo szybko się zmienia!). Uważają, że jeśli są na diecie, powinni całkowicie ograniczyć ilość spożywanego tłuszczu. Ale prawdą jest, że ograniczać powinno się wyłącznie tłuszcze nasycone - pochodzenia zwierzęcego i te, które występują pod postacią twardej margaryny. Tłuszcze nienasycone są zdrowe, pozwalają przyswoić witaminy i mają ogromne znaczenie dla gospodarki hormonalnej, np. dla wytwarzania estrogenów (orzechy, ryby, oleje, oliwa z oliwek, miękkie margaryny).

                Zachęcam do czytania, poznawania nowych teorii dotyczących żywienia, ale przede wszystkim do logicznego myślenia. Wierzcie mi, że podsłuchanie gdzieś przy okazji (w tramwaju, sklepie…) rozmowy na temat np. gigantycznej kaloryczności ziemniaków jest porównywalne z podsłuchaniem dyskusji o tym, że seks oralny to najlepszy sposób na zajście w ciążę. Dla mnie ta sama skala nieświadomości, może nawet głupoty. Ja sama od czasu do czasu łapię się na tym, że myślę o czymś w zupełnie zły sposób, ale szukam, czytam i staram się dojść do własnych wniosków. Nikt za nas tego nie zrobi. Nikt nie poda nam na tacy gotowych odpowiedzi na wszystkie nasze pytania (czego niestety dość często niektórzy czytelnicy oczekują, pisząc do mnie maile z pytaniami o oczywiste rzeczy, zamiast po prostu przejrzeć posty – to już jest skrajne lenistwo). Uczmy się sami!    


(A już na początku przyszłego tygodnia post sponsorowany - parę słów o testowanej ostatnio przeze mnie wodzie Wysowianka)

16 komentarzy:

  1. Też zauważyłam ten problem u wielu szczupłych osób - czy to na forach, czy wśród koleżanek. Ponieważ nie tyją, pozwalają sobie na jedzenie śmieci i zero ruchu. W większości są szczupłe, ale brzuchy płaskie nie są - raczej obrośnięte nieproporcjonalnie do reszty ciała sporą oponką. To już wstęp do późniejszych problemów zdrowotnych. I to, że ktoś jest 'ot tak' szczupły w wieku dwudziestu lat, nie znaczy, że ten stan utrzymywał się będzie całe życie.

    Podam przykład:
    koleżanka zawsze była bardzo chuda, jedynie brzuszek trochę wystawał. Jadła co chciała, jak chciała i gdzie chciała. Nigdy się nie ruszała, całe nastoletnie i studenckie życie załatwiała sobie lewe zwolnienie z WF. Jakiś czas temu facet jej zasugerował, że 'wychodzenie na fajkę' i 'spacerowanie do lodówki' to nie jest zbyt duża aktywność, więc posłał ją na jakiś fitness. Po pierwszych zajęciach bum - kręgosłup nie wyrobił rozgrzewki. I od tej pory problemy. Tak się kończy życie w bańce mydlanej - podniecanie się chudością, olewanie zdrowej diety i ruchu. A przykładów takich osób jest całe mnóstwo.

    Rozsądek, rozsądek, rozsądek. Twoje porównanie ziemniaczano-ustne bardzo trafne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, faktycznie z tym brzuszkiem! Znam wiele szczupłych dziewczyn, które brzuszki mają odstające, uświadomiłam to sobie, gdy o tym napisałaś. Baaaaaaaaaardzo mi się podoba Twój komentarz. Szkoda tylko, że u wspomnianej przez Ciebie koleżanki pójście na fitness skończyło się problemami. To są niestety częste efekty życia z "dietetyczno-zdrowotnymi" złudzeniami.

      Usuń
  2. Ja tez tłumaczyłam się kiedyś budowa i zwalałam wszystko na genetykę ('U mnie w rodzinie wszystkie kobiety maja duże brzuchy i szerokie biodra')...;) Potem wzięłam się za siebie - ćwiczenia, zdrowe odżywianie, zdrowie podejście do swojego ciała, dbanie o nie od wewnątrz, jak i od zewnątrz...warto, naprawdę warto. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że warto. Później człowiek się dziwi, jak mógł jeść np. co dwa dni kebab. Ostatnio zjadłam po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy (ostatni raz był podczas pewnej dość przykrej uroczystości i nie wypadało mi odmówić) panierowany kotlet z piersi. Boże, męczyłam go 15 minut. Wydawał mi się ciężki, mdły, taki jakiś wstrętny. Gdyby nie to, że byłam wściekle głodna, chyba bym go nie zjadła. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że panierowane mięso JEST wstrętne :)

      Usuń
  3. Mądrze napisane, że życie, życiem... ale czasem jest tak strasznie trudno zrzucić te parę kiolgramów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja, to racja. Kilogramy przychodzą szybko, ale nieźle trzeba się czasami napocić, by poszły w cholerę :)

      Usuń
  4. Gust jest jak dupa, każdy ma własny, dlatego też ocenianie, czy ktoś jest atrakcyjny czy też nie, jest dla mnie zwyczajnie głupie, uroda jest pojęciem bardzo, bardzo względnym, jedni lubią wystające kości miednicy, inni garbate nosy a jeszcze inni długie włosy. Grunt, to podobać się sobie, cała reszta świata może spadać.
    A co do odżywiania, miałam kiedyś taką koleżankę, która wrzeszczała na mnie ilekroć jadłam w szkole kanapkę z szynką, bo morduję zwierzątka, do tego przywykłam, ale w pewnym momencie przeszła samą siebie. Zrobiła mi wykład o tym, że umrę na raka diabli-wiedzą-czego, spowodowanego spożywaniem... serów pleśniowych! Po skończonym monologu uraczyła się puszką coli light i najwyraźniej nie zrozumiała czym spowodowany jest mój nagły atak śmiechu.
    Odnoszę ostatnio wrażenie, że większość ludzi kieruje się w życiu mottem "Nie wiem, więc się wypowiem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tylko, że narobiłaś mi gigantycznej ochoty na ser pleśniowy. Przepadnij, nikczemna istoto! ;((((((((

      A tak już zupełnie na serio, to tylko dlatego, że sama lubię colę, powstrzymuję się czasami przed moralizatorstwem. Mam jednak paskudny charakter pod tym względem i nie wiem już sama, czy może po prostu głupota ludzka mnie dobija, że reaguję :D

      Ech, kanapka z szynką i mordowanie zwierzątek... Uwielbiam mięcho!

      Usuń
  5. Zgadzam sie z Toba Limonko.

    Z tego co opisujesz najbardziej irytuja mnie osoby odchudzajace sie jakis zwariowany sposob i wiecznie narzekajace, ze nie chudna, chociaz ograniczyly WSZYSTKO z reguly na tydzien, max miesiac ;). Niestety nie ma opcji szybkiego chudniecia. Jesli chce sie to zrobic porzadnie, to musi sie odbywac powoli. Bardzo fajnie wyjasnia to Mariusz Mroz, z ktorym wywiad opublikowaliscie jakis czas temu. Polecam jego darmowe filmiki wszystkim odchudzajacym sie!

    Jesli chodzi o zdrowe odzywianie, to trafilam niedawno na bardzo fajny artykul:

    http://nowadebata.pl/2012/02/18/wspolczesne-nauki-o-zywieniu-nie-maja-wiele-wspolnego-z-nauka-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-1/

    Polecam przeczytac. Gary Taubes to naprawde niesamowicie madry facet. Co zreszta potwierdza mnogosc jego publikacji w Science..

    Pozdrawiam i ciesze sie, ze blog znow ruszyl pelna para!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytam artykuł, do którego link podałaś, dziękuję :)

      Usuń
  6. Heh jednej znajomej przeszkadzało, że schudłam i kazała mi się przestać odchudzać bo chłop nie pies na kości nie poleci, a teraz co? Schudła tak, że jest ode mnie sporo chudsza ;P I już jej kości nie przeszkadzają ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mnie też kiedyś uraczono podobnym zdaniem, z tym że koleżanka stwierdziła, że nie mogę już więcej schudnąć, gdyż będę chudsza od niej.

      No obłęd! :D

      Usuń
  7. Świadomej diety i dobrych sposobów na spalanie tłuszczu z naszego ciała musimy nauczyć się poprzez doświadczanie różnych teorii i informacji. Zmiana nawyków życiowych wymaga czasu, to jest proces i nie wystarczy podsłuchać jakiś dwóch mało doinformowanych osóbek na ulicy... Zgadzam się z tym. A ludzie chudzi, którzy jedzą wszystko i nie tyją, po prostu nie doceniają swojego metabolizmu i zdrowia. Tzn. Ci, którzy uważają, że mogą jeść najgorsze śmieci, bo im to nic nie zrobi. Owszem, zrobi- i to dużo, ale oni nie mają motywacji do tego, żeby zacząć odżywiać się zdrowo i zażywać trochę ruchu od czasu do czasu, bo nigdy nie mieli problemów z nadwagą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten mądry komentarz :)
      Zdaję sobie sprawę, że w pięć minut nie zmienimy całego naszego odżywiania, że jest to proces długotrwały. Nie zawsze też jesteśmy w stanie odżywiać się w 100% eko i zdrowo, bo niestety nie każdego na to stać (ekologiczna żywność jest piekielnie droga!!!). Warto jednak się orientować i z dwojga złego wybrać ewentualnie to mniejsze zło :)

      Usuń
  8. Zgadzam się z Tobą w 100%;)
    Wiecej takich refleksji:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam 17 lat i od dawna próbowałam schudnąć, ale robiłam to bardzo źle, ograniczając wszystko (mówię głównie o tłuszczach, ziemniaków nie jem, bo po prostu nie lubię), co przyczyniło się do problemów zdrowotnych, z których powoli się wykaraskałam. Teraz jem po prostu zdrowo, a przynajmniej się staram, choć to, jak wyżej zauważono długi i pełen pracy proces. Do szcz Żałuję, że każdemu, kto chce schudnąć albo po prostu dobrze się odżywiać wcisnąć na siłę (bądź nie) odpowiednik jakiejś biblii dietetycznej, z której można by dowiedzieć się wszystkiego i byłby by to RZETELNE informacje, (utopia, wiem:) Pozdrawiam i życzę wszystkim Odwiedzającym i sobie wytrwałości i sukcesu! ;)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...