poniedziałek, 14 marca 2011

127. tapioka na trzy sposoby.

     Mogłabym dziś zaproponować  wszystko. Oczywiście wszystko, co można nazwać dietetycznym. Galaretkę, mus owocowy, własnoręcznie robiony sorbet, koktajl, ciasteczka zbożowe... Do dziś Bogu dziękuję, że udało mi się schudnąć, nie do końca rezygnując ze słodkich przyjemności. Powiem więcej – bylibyście bardzo zdziwieni widząc co jadłam. Kocham bajaderki.

     Dla Was wybrałam jednak coś, o czym nie wszyscy słyszeli, a większość tych, którzy produkt ten znają, doceniła jego oryginalność. Oto zdobywca drugiego miejsca w ankiecie na przepis.

     Tapioka. 
     Otrzymywany z manioku skrobiowy produkt, którego jedną z największych zalet jest to, że  NIE MA SMAKU. Od nas zależy, jakiego charakteru mu nadamy. Pewnego dnia w „Kuchniach Świata” [Galeria Bałtycka] rzuciły mi się w oczy te białe perełki, na które miałam chęć już od dłuższego czasu. Nabyłam je drogą wymiany towarowo-pieniężnej i długo zastanawiałam się, w jaki sposób przyrządzić z nich coś pysznego. Tapioka ma wielki plus – w trakcie przyrządzania zwiększa swoją objętość, dlatego też 400-gramowe opakowanie wystarczyło mi na...  4 lub 5 podwójnych porcji – całkiem pokaźnych zresztą.

     Moje serce podbiły trzy kombinacje: 
- Tapioka z syropem ananasowym i musem z ananasa;
- Tapioka z kompotem wiśniowym;
- Tapioka z czekoladą;

     Tapiokę gotowałam w bardzo prosty sposób – wsypywałam pożądaną ilość do gotującej się wody i intensywnie mieszałam przez cały czas. W miarę gęstnienia dalej dolewałam wody. Tapioka – jak mówią – jest gotowa, gdy stanie się możliwie najbardziej przezroczysta – ja dodatkowo smakowałam ją i sprawdzałam, czy jest wystarczająco miękka.  

     - Ananasową przygotowałam następująco: do gotującej się tapioki wlałam pół syropu z ananasa (tego, który zostaje w puszce :P). Przelałam ją do kubeczków i po ostudzeniu, na wierzch wyłożyłam zmiksowanego blenderem ananasa.


    - Tapioka z kompotem wiśniowym powstała podobnie. Dzięki mojemu Teściowi stałam się posiadaczką kilku olbrzymich słojów kompotu wiśniowego (i wiśni!). Kompot wlałam do tapioki, a gotowy deser udekorowałam zmiksowanymi wiśniami. 


    - Tapioka z czekoladą powstała w jeszcze prostszy sposób. Do gotującej się tapioki wsypałam saszetkę czekolady w proszku. Wymieszałam i... voilà!

     Tu istotna informacja – deserów takich nie słodzę cukrem – po prostu rozpuszczam w gorącej wodzie tyle tabletek słodziku, ile chcę i po zestawieniu garnka z ognia, wlewam posłodzoną wodę do tapioki. Życzę owocnych poszukiwań i oczywiście... smacznego ;)




36 komentarzy:

  1. Oo szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o czymś takim jak tapioka :d Kurcze, chyba poszukam jej podczas najbliższych zakupów. Tylko nie wiem gdzie.. w takim normalnym supermarkecie chyba nie będzie, nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tapiokę jadłam wiele razy, jest pyszna, zawsze robiłam po prostu z mlekiem, dopiero niedawno trafiłam na przepis robienia z niej deserów i muszę kiedyś wypróbować. Kiedyś ciężko było ją dostać nawet w sklepach ze zdrową żywnością, ale myślę, że teraz nie ma z tym problemu
    MG

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowa, na pewno jest w Bomi, w sklepach z zagraniczną żywnością np. wspomnianym sklepie "Kuchnie świata", ale w innych jej nie widziałam póki co :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ to dziwnie wygląda...jak kuleczki styropianu :p

    OdpowiedzUsuń
  5. O tapioce już słyszałam, ale nie miałam pojęcia, że tak wygląda :) Kiedyś spróbuję na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Magda, właśnie to jest w nich fajne ^^ W sklepie widziałam jeszcze takie duże kulki, te to dopiero po ugotowaniu muszą fajnie wyglądać *_*

    A tak w ogóle to dopiero powoli zmierzam w kierunku domu. Dziś pracowaliśmy praktycznie od szóstej rano... No i przy okazji lekarze, bo Waldek od wczoraj ma paskudne krwawienie z nosa (zatok właściwie). Najpierw lekarz ogólny, więc dostał skierowanie do laryngologa. Za sekundę pojechaliśmy do specjalistycznej przychodni i tam udało mu się zostać natychmiast przyjętym, zrobiono mu rentgena i okazało się, że ma jakieś wstrętne zapalenie zatok, a w zasadzie tylko jednej, po prawej stronie od nosa. Trzeba zrobić srrrru do apteki i wykupić miliard leków, które przepisała pani doktor. Powiem Wam, że byłam już nieźle wystraszona, ale na szczęście okazało się, że to TYLKO zapalenie zatok, a nie coś gorszego. Cieszę się, że tak na niego naciskałam z tym lekarzem, bo pewnie sam polazłby dopier za tydzien. Uff.

    OdpowiedzUsuń
  7. trzymaj kciuki Limcia, o 18.40 mam endokrynologa i się dowiem, czy te 3 guzy które mam na tarczycy są groźne :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ujjj..zatoki. Skąd ja to znam. Właściwie od 4lat sama z nimi walczę.. Przewlekłe zapalenie zatok.. Od laryngologa do laryngologa..tona zjedzonych tabletek i dalej mi tego nie wyleczyli. Nie ma chyba nic gorszego od wiecznie zatkanego nosa. Żyć się odechciewa..
    A co do tych kulek...one tak jak na zdjęciu wyglądają przed czy już po ugotowaniu? :>

    OdpowiedzUsuń
  9. M., trzymam kciuki! Już po? Jak wyniki? Na pewno w porządku! :)))

    Madzia, przed ugotowaniem :P po ugotowaniu wyglądają mniej więcej tak: http://zpierwszegotloczenia.pl/galeria/posty/obrazek-25060.jpeg

    tutaj jest chyba z mlekiem :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    Jakis czas temu zapytalam dlaczego wieprzowina jest gorsza od innych mies jesli jest sie na diecie. Widzialam gdzies wpis wdm1 stwierdzajacy, ze udziec z indyka jest znacznie mniej kaloryczny od wieprzowiny. Jest to nieprawda, bo jak sie sprawdzi tabele kaloryczne to sie okazuje, ze grillowany udziec indyczy to okolo 208 kcal, a poledwica wieprzowa (lub nawet schab surowy) to jedynie okolo 165 kcal. Dodatkowo zawartosc tluszczu jest znacznie mniejsza. Mowimy przeciez o porownywalnych sposobach przygotowannia posilkow, wiec te kotlety bylyby rowniez ugrillowane, co nie zmieniloby zawartosci tluszczu czy kalorii w miesie. Dlatego tez argument mowiacy o olbrzymiej zawartosci tluszczu w wieprzowinie jest nieprawdziwy. Nasuwa sie wiec pytanie: dlaczego wieprzowina jest gorsza? Wiem, ze mozna tutaj wysunac argumenty o "nieczystosci" swin i tym podobnych, ale wdm1 wyraznie pisal o jej kalorycznosci i zawartosci tluszczu, a nie o zadnych innych aspektach, wiec chcialabym wiedziec na jakiej podstawie twierdzicie, ze nie nalezy na diecie spozywac wlasnie tego typu miesa. Z gory dziekuje za odpowiedz i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. POJĘCIA zielonego nie mam, jakim możliwym sposobem coś, co ma mniej kalorii w 100 g może mieć po grillowaniu kalorii więcej, niż coś, co z gruntu jest bardziej kaloryczne, zakładając, że grillujemy mięso o dokładnie tej samej wadze. Udziec z indyka ze skórą ma w 100 g 131 kcal, natomiast najmniej kaloryczna część wieprzowiny jaką znalazłam w tabeli, ma 174 kcal. JAK więc?

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawiasem mówiąc, mnie NIECZYSTOŚĆ wieprzowiny wystarcza w zupełności by jej nie jeść, dlatego kaloryczność mnie już mnie interesuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świnka....fuj. Pocieszne zwierzątko, ale tylko kiedy chodzi, kwiczy i merda zakręconym ogonem.. Spożywając (kiedyś) trzeszczała mi w zębach..

    OdpowiedzUsuń
  14. I właściwie kurna śmierdzi! Dopiero gdy przestałam ją jeść, zaczęłam ją CZUĆ. Kiedyś nie odróżniałam wieprzowiny od wołowiny, ale teraz aż mnie odrzuca, gdy czuję jej zapach. Raz byłam zmuszona do zjedzenia gołąbków z wieprzkiem w środku (byłoby wielkim afrontem odmowić, więc z bólem serca wraz z Waldkiem przełknęliśmy) i naprawdę, nie było to miłe doświadczenie, tym bardziej, że uderzało w nasze najgłębsze przekonania.
    Za to wołowinę darzę miłością niezmierną i praktycznie jem ją najczęściej. Tatar... baja.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam takie niemiłe wspomnienie z niedzielnych obiadków u mojej "teściowej"..tam jada się TYLKO kłotlety w niedzielę...Pamiętam jego smak do dziś..nie dość, że zalatywał wieprzkiem to jeszcze był smażony na smalcu...czułam ten smalec nosem i podniebieniem...myślałam, że umrę :X

    OdpowiedzUsuń
  16. Też uwielbiam wołowinkę ;) Muszę przyznać, że wieprzowiny już dawno nie jadłam, właściwie za nią nie tęsknię, chociaż przyznam, że nie byłam jej wielką przeciwniczką..No, ale tatara polubiłam, a kiedyś nie mogłam myśleć o tym, że mam zjeść surowe mięso. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja tatara nie jadłam nigdy...pachnie bosko- mój tato często robi, ale jakoś nie mogę się przemóc, żeby spróbować :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Też nie jadłam, ale na jakiejś imprezie był w takich babeczkach ze słonawego ciasta, spróbowałam i się zakochałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pycha pycha pycha i jeszcze raz pycha :D od surowego mięcha czuję się tak barbarzyńsko... ^^
    No. I padam na gębę. Od siódmej rano rozmawiałam przez telefon jakieś... sto razy. Jutro wchodzimy na budowę i mamy urwanie głowy totalne, a w domu będę... no, koło ósmej wieczorem ;)))))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Moze jeszcze o wartosci kaloryczne mozna sie klocic, bo to zalezy od tabeli kalorycznych jakich sie uzywa, ale zawartosc tluszczu i "lepszych" czesciach wieprzowiny wcale nie jest 30-50%, wiec jest to informacja nierzetelna. Trudno jest wrzucac wszystkie czesci swini do jednego worka i zakladac, ze wszystkie maja taka sama zawartosc tluszczu, bo nie maja.
    http://www.dieta.pl/dzienniki/dziennik_kalorii/poledwica_wieprzowa-696.html?akcja=info
    Ta strona podaje, ze poledwica wieprzowa to jedynie 135 kcal, a tluszczu tylko 4,9.Wiec o co chodzi? A jesli chodzi o zapach, to jest to sprawa indywidualna. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepraszam...ale śmiać mi się chce :p Tyle zachodu o świnię :p Jak ktoś chce i lubi to smacznego :-)
    Jak chodzi o tabele kaloryczne, to rzeczywiście podają sprzeczne informacje..sama nie wiem już którym wierzyć :/

    OdpowiedzUsuń
  23. Co mam zrobić, prócz pożałowania świniożerców? Szkoda czasu, zwłaszcza o tej porze.
    Dla rozrywki może faktury wpiszę sobie w komputer, albo co. Właśnie kolację zjadłam ^^

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja tam bardziej żałuję tych świnek niż świniożerców :p Miłej nocki wszystkim :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  25. I znow sie nie dowiedzialam o co chdzi, oprocz tego, ze sa "be". Nie probuje forsowac swojego zdania, tylko probuje sie dowiedziec co jest w wieprzowinie zlego. Jestem otwarta na argumentacje, ale chcialabym wiedziec DLACZEGO nie powinno sie jesc wieprzowiny. P.S. Jak komus szkoda swinek, to dlaczego nie jest mu szkoda krowek?

    OdpowiedzUsuń
  26. "Anonimowy" użytkowniku, od nas nie dowiesz się więcej, niż możesz bez najmniejszego problemu znaleźć w sieci, bo to rzecz oczywista:
    http://www.niam.pl/artykuly/artykul/147-o_wieprzowinie
    http://www.medigo.pl/a,i,1194,mieso_najwazniejsza_jakosc_nie_ilosc

    Nie wystarczy?
    Wg tabel kalorycznych najmniejsza zawartość tłuszczu w świniaku to 10g/100. Polędwica wołowa ma 3,5g. Mówi Ci to coś?

    OdpowiedzUsuń
  27. Limonko, widzę że masz urwanie głowy ;) Ja wczoraj byłam na zumbie i było bosko!
    Co do wymiany zdań to rozumiem , że użytkownik Anonimowy chce się dowiedzieć czegoś konkretnego, ale jak wiadomo Google to kopalnia wiedzy, więc na pewno tam coś znajdziesz ;) Co do żałowania zwierzątek to nie dlatego unikam wieprzowiny(akurat ja.), bo wiem że i tak będą zabijane, wieprzowina jest u nas dosyć popularnym mięskiem.

    OdpowiedzUsuń
  28. Brak słów, naprawdę. Od cholernej ósmej rano siedzę na budowie w samochodzie, spisuję dane pracowników i marzę o tym, żebyśmy już pojechali do domu. To CHORE, że praktycznie dzień w dzień w domu bywam tylko NA NOC. Litościiiiiiiiiiii!

    O zumbie słyszałam wiele pozytywnych opinii i przyznam, że mnie ciekawi. Poszłabym poruszać trochę tyłkiem, gdyby doba miała 48 godzin :( zazdroszczę Ci okropnie.

    OdpowiedzUsuń
  29. W takim razie mam nadzieję, że w końcu odetchniesz. To musi być cholernie męczące. Ja w dni kiedy mam zajęcia od rana do wieczora padam, więc nawet sobie nie wyobrażam Twojego położenia.
    Mi na zumbie się strasznie podobało. Czułam się jak na jednej, wielkiej imprezie :) Po której dziś mam zakwasy, no ale dawno się tak nie wyskakałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Hahaha... chyba jednak ta ciezka praca jest dobrze platna skoro Cie stac na poledwice wolowa za 100zl/ kg. A zwrocilam sie z pytaniem do Was, bo w google jest cale mnostwo smieci (jak chociazby wykluczajace sie wzajemnie tabele kaloryczne).

    OdpowiedzUsuń
  31. A mój partner to krowy w ogóle nie może (ze względów zdrowotnych), a gotowaną szynkę wieprzową i owszem :/.

    OdpowiedzUsuń
  32. To GDZIE Ty mieszkasz, że widziałaś polędwicę wołową po 100/kg? To chyba z Argentyny sprowadzana =]
    I nie, nie jem polędwicy wołowej nazbyt często, bo najtańsza nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  33. Cóż to za wół musi być, że polędwica z niego kosztuje aż tyle :| W życiu się z czymś takim nie spotkałam...

    OdpowiedzUsuń
  34. W Hiszpanii robi sie jeszcze tapioke na mleku, z dodatkiem cynamonu, cukru i skorki cytrynowej. Ja jednak nie lubie tapioki jako takiej. Odrzuca mnie jej glutowata tekstura... Pozdrowionka Nanuska

    OdpowiedzUsuń
  35. hmm... samego deseru może i nie dosładzałaś cukrem, ale zarówno ananas w puszce jak i saszetki czekolady zawierają go ogromne ilości, podobnie nie spotkałam się z niesłodzonymi domowymi wiśniami (same owoce jak wiadomo są mocno kwaśne), tak więc - na pewno nie są to przepisy dla osób na diecie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Słodzik? Fuj!! To już zdrowiej bez niego, owoce są słodkie

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...