Uwielbiam mięsne paciaje. Mieszane w garnku z warzywami (lub bez) i podawane później z kaszą czy ziemniaczkami, są aromatyczne, rozgrzewające i nieprzyzwoicie smaczne.
Czasami jest tak, że ni stąd ni zowąd przypominamy sobie o potrawach, których istnienie zepchnęliśmy dawno temu gdzieś do najgłębszych zakamarków naszej pamięci. To właśnie przytrafiło mi się ostatnio, gdy w sklepie rzuciła mi się w oczy tacka pełna pięknej, czerwonej gulaszowej wołowiny. Nie potrafiłabym przejść obok niej obojętnie, dlatego czym prędzej stała się jednym z nabytków wypełniających mój wózek z zakupami.
Moja szanowna Matula (mogłabyś tak czasami skomentować, hę?) nie wiedziała jeszcze, że będę zawracać jej głowę pytaniami o to, co, jak i z czym. Halo, Mamo, tu Twoja dwudziestodwuletnia córka, adeptka sztuki kulinarnej. Słuchaj, powiedziesz mi, jak przyrządzić to mięcho? Zdaję się na Ciebie, bo wiesz, musi wyjść naprawdę doskonale. Cóż... I tak zrobiłam po swojemu. Paciaję. Z kaszą gryczaną. (Mięso stało na 3 stopniu podium)
Składniki (2 porcje):
- ok. 300 g wołowiny „na gulasz”;
- duża cebula;
- 2 ząbki czosnku;
- kostka mięsna (powinnam się uderzyć w głowę gumowym młotkiem za używanie tego typu polepszaczy...);
- suszony rozmaryn;
- suszona szałwia;
- papryka słodka i ostra;
- liście laurowe;
- ziele angielskie;
- sól, pieprz, olej;
Wołowinę myjemy i osuszamy. Podsmażamy na niewelkiej ilości oleju, aż się ee... nie wiem, czy słowo zarumieni jest tu właściwym, w każdym razie, aż będzie DOŚĆ brązowe. Zdejmujemy je z patelni i na tym samym tłuszczu (ponieważ zwykle mam go niewiele, dodaję trochę wody) szklimy/podduszamy cebulę i czosnek pokrojone w kostkę (czosnek pokroić w naprawdę małą kostkę, lub przecisnąć przez praskę). Po chwili dodać pokrojone w mniejsze kawałki mięso i zalać szklanką bulionu. Dodać 2, 3 kuleczki ziela angielskiego, 2 liście laurowe i sporą szczyptę rozmarynu (u mnie to naprawdę ogromna „szczypta”). Dusić, dusić, dusić i dusić. Aż się udusi. Tzn. aż mięcho będzie dość miękkie (naprawdę, doskonały sposób podawania przepisu sobie dzisiaj wymyśliłam). Dodać pozostałe przyprawy i dusić jeszcze chwilę.
I teraz...
NIE zagęszczałam sosu. Darowałam sobie mąkę, darowałam sobie śmietanę. Zamiast tego, wsypałam do mięsa torebkę kaszy gryczanej (tzn. nie samą torebkę, a jej zawartość, rzecz jasna) i wymieszałam. Podałam paciaję z surówką z kapusty pekińskiej, marchewki i kiszonych ogórków (z łyżeczką gotowego sosu czosnkowego). Waldek nie wypluł wszystkiego na talerz, więc chyba mu smakowało (serio, dałabym sobie rękę uciąć, że oddał mi UMYTY talerz...). Mnie smakowało bardzo, ale to raczej nic nowego, bo nie gotowałabym rzeczy, które by mi nie smakowały. Tak czy siak, polecam. Zdjęcia nie posiadam, ponieważ:
Czas na wyznanie miłości. Kocham wołowinę, naprawdę. Ludzie, którzy jej nie lubią, wydają mi się podejrzani. Ludzie, którzy W OGÓLE nie jedzą mięsa, wydają mi się podejrzani. Dlatego przepis dedykuję Makii, Formacji Roślinnej, która podejrzana nie jest absolutnie.
Podzielam Twoje uczucia do wołowiny! Jakiś czas temu robiłam podobny gulasz, więc czas to powtórzyć :D :D
OdpowiedzUsuńO cholera...ale mi narobiłaś ochoty. Gulasz <3 z kaszą <3 Sto lat nie jadłam... A wół już nie jest mięsem dla biedoty, więc mogę zrobić z czystym sumieniem i dedykować swojej "teściówce" :p złośliwa jestem, a co!! :D
OdpowiedzUsuńMasz prawo do złośliwości :D
OdpowiedzUsuńPodzielam uczucie do mięsnej paciai. I mięska z warzywkami, mięska z ryżem, mięska z makaronem, mięska z mięskiem... uuu, właśnie wróciłam do domu, wygłodniała jak... po prostu nieprzyzwoicie, niniejszym rzucam się na kuchnię. Całuski!
OdpowiedzUsuńNo to jestem podejrzana:P Tylko pytanie o co?;) no dobra, coś tam zawsze skubnę, ale tylko dlatego że mnie małżon błaga żebym troszkę zjadła, inaczej miecho dla mnie mogłoby nie istnieć:)
OdpowiedzUsuńOł je, ja również ostatnio pokochałam wołowinę. Tzn, nic nie przebije kurczaków ;D, ale wołowina jest na drugim miejscu. Cieszę się, że póki co nikt mi nie serwował schabowego, bo po tych waszych komentarzach... cóż, jakoś mnie nie ciągnie do świnki ;)
OdpowiedzUsuńu mnie podobnie jak u nowej wolik jest na 2 miejscu :-) ale gulaszyk, z kasza, albo makaronem i ogórasem kiszonym bije na łeb kurczoka..
OdpowiedzUsuńNie rozumiem kostki do wołowiny :D. Ale żeby tak młotkiem od razu?
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też nie rozumiem, dlaczego ją wrzuciłam, ALE co się stało, to się nie odstanie... ;]
OdpowiedzUsuńBędziesz miała nocne koszmary z kostką do wołowiny w roli głównej ]:->
OdpowiedzUsuńO nieeee! ;((((
OdpowiedzUsuńNo ja bardzo chciałabym jeść mięso i też trochę w tej kwestii podejrzliwa jestem... ALE tak coś we mnie pękło i już się nie skleiło. Kombinuję, jak mogę, fotki wklejam. I wiesz co? Smaczne to jest, a ja jeszcze żyję i to całkiem nieźle ;) Zapraszam do krytyki do Gospodarstwa Małego Bloba na znosna-lekkosc.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńDziewczynki, oglądnęłam właśnie nowy odcinek "rewolucji na talerzu", którego tematem było- RISOTTO :D czyli mój ukochany, ulubiony ryż :D Wśród przepisów jakie podawali było coś a la risotto...pęczak z grzybami :D Jakie to musi być dobre... pozostaje mi czekać na podgrzybki.
OdpowiedzUsuńGrzyby <3
OdpowiedzUsuńHIhihihi latem kupiłam ich trochę i zamroziłam, a część zasuszyłam. Wpadaj na obiad :P
Chętnie :p a co serwujesz??:>
OdpowiedzUsuńTeż oglądałam :) A dosłownie kilka dni przed tym robiłam risottowatego pęczaka z pieczarami. Niebo w gębie xD Chociaż trochę zasuszonych od limonki bym chętnie podkradła <3
OdpowiedzUsuńWłaściwie to jeszcze nie wiem. Barszcz biały z grzankami, to na pewno, ale na drugie dopiero coś wymyślę ;)
OdpowiedzUsuńMmm z pieczarami też może być dobre :D
OdpowiedzUsuńJa bym zjadła taką aromatyczną zupę grzybową :)
OdpowiedzUsuńZ makaronem :D
OdpowiedzUsuńO tak, dokładnie ;)
OdpowiedzUsuńI jak tu się człowiek może odchudzić skoro wszyscy kuszą!! :p Niedobre Wy...:p
OdpowiedzUsuńA ja makaron jem ostatnio nadzwyczaj często. Uwieeeeelbiam, a ten z czosnkiem i oliwą posmakował mi tak bardzo, że mogłabym jeść codziennie <3
OdpowiedzUsuńMoże dzisiaj też zrobię, jeśli będę w domu wybitnie późno. No i w ogóle zjadłam KEBAB. Pierwszy raz od 1,5 roku. PYCHA *.*
Kiepski wybór, ale trudno było inaczej... ;)
Jezu...Limona! Bój się Boga! :P Ja też UWIELBIAM ten makaron...a dziś w grzechu sama nie jesteś...zeżarłam 3kawałki pizzy z sosem czochurowym... Niech ktoś mnie spierze po dupie!! :x
OdpowiedzUsuńI tak Cię podziwiam Limonko, że tyle wytrzymałaś. Mnie ciągle kusi, bo mam taki pycha przed samym blokiem :( No, ale jakoś się trzymam już jakiś czas:D
OdpowiedzUsuńCo do makaronu, jest u mnie na 1 miejscu, na zawsze ;D
Co do grzechów to wczoraj zjadłam zapiekankę, bo miałam dosłownie chwilę wolnego czasu. wrrr, zdecydowanie lepiej idzie mi w weekendy :)
Kurka, szkoda, że nie mieszkacie w Stolicy :D
To nagrzeszyłyśmy wczoraj :p ale co tam...raz się żyje. Dzisiaj zacisnę pasa i będzie ok :D Mmmmm kebab...zjadłoby się :p
OdpowiedzUsuńWczoraj zrobiłam pęczak z pieczarkami i pietruszką...nie dawało mi żyć :p Ludziska...coś pysznego! :D :D
OdpowiedzUsuńJa zrobiłam przedwczoraj. Ze suszonymi grzybami i parmezanem :D
OdpowiedzUsuńRobiłam taki sam pęczak Madziu i też mi bardzo smakował :)
OdpowiedzUsuńNinoczka - rozbiłaś bank aaaa.
Dziś muszę zrobić coś z kurczaczka, bo się uśmiecha do mnie z zamrażarki ;)