środa, 1 sierpnia 2012

10 naj... najzdrowszych, najsmaczniejszych, najlepszych produktów i potraw!

10 naj to subiektywny cykl, w którym znajdzie się wszystko, co tylko przyjdzie nam na myśl w związku z odchudzaniem, zdrowym odżywianiem i wysiłkiem fizycznym. Dziś przedstawiamy nasze ulubione potrawy i produkty, które zaliczamy do zdrowych,  stosunkowo mało kalorycznych i przede wszystkim smacznych. 


Limonka

- Wołowina - kocham, kocham, kocham, w KAŻDEJ postaci. Krwisty stek, gulasz (dziś z jałowcem, świeżym rozmarynem, suszonymi płatkami papryki i posiekaną, suszoną papryczką  chilli), hamburger (nazywam tak kotlet z wołowego mięsa!), carpaccio, tatar… Wołowinę mogłabym jeść codziennie! Do wołowiny w tym podpunkcie dodaję siłą rzeczy cielęcinę - jest obłędna, gdy usmaży się ją z odrobiną szałwii.

- Sałatki – obiad bez własnoręcznie przyrządzonej sałatki bądź surówki praktycznie dla mnie nie istnieje. Owszem, jeśli na obiad przygotowuję zupę gulaszową, faszerowaną paprykę, lub coś, do czego I TAK używam warzyw, surówkę mogę pominąć. Ale nie wyobrażam sobie, by na co dzień, przy normalnym obiedzie, mój talerz przynajmniej w połowie nie był wypełniony jakąkolwiek surówką – choćby miały być to zwyczajne pomidory z cebulką. Surówki rządzą i z bólem serca patrzę na ludzi kupujących w sklepach „gotowce”, bo przecież…



- Jajka – uwielbiam w każdej postaci. Jajka sadzone, jajka na twardo (ze szczypiorkowym majonezem… ojejuńku), jajka na miękko, jajka w koszulce, jajecznica, jajka ubite z cukrem, jeśli są  potrzebne do ciasta (:D)… Jajka rządzą! Latem sadzone jajka są u nas obowiązkowe co najmniej raz w tygodniu, do kalafiora lub fasolki szparagowej – bez sadzonych się nie da! :)

- Wędzone ryby – ryba jak ryba, świeżą lubię (zwłaszcza nototenię, śledzia, flądrę i makrelę), ale wędzone są obłędne. Przynajmniej raz w tygodniu kupuję wędzonego łososia, szprotki, makrelę, czy  sardynki (a najlepsze są chyba wędzone flądry – jedliśmy kiedyś nad Motławą taką świeżo uwędzoną i ciepłą, ale nie wiem, czy w tym roku wciąż je sprzedają).

- Razowe pieczywo – byle tylko miał chrupiącą skórkę. Mam niedaleko fantastyczną piekarnię, gdzie sprzedają cudowny chleb razowy z soją. Pycha!

- Jabłka – zdecydowanie moje ulubione owoce. Jestem jednak wybredna – jabłka muszą być twarde, słodkie i ogromne. Najbardziej lubię ligole, choć jeśli ich nie ma, nie pogardzę inną odmianą. Teraz na przykład chętnie sięgam po papierówki i astromele (Bóg mi świadkiem, tak właśnie nazywa się odmiana, którą kupuję u jednej pani na rynku – takiej nazwy NIE MA w googlach…). Za innymi owocami oczywiście przepadam także i w zasadzie nie istnieją takie, które by mi nie smakowały, mimo że ostatnio niechętnie sięgam po cytrusy.

- Przyprawy – postanowiłam umieścić je na tej liście, ponieważ nie wyobrażam sobie żadnego dania bez nich. Jestem akurat w fazie „im więcej, tym lepiej”, więc można u mnie znaleźć prawie wszystko, co nie jest wybitnie trudno dostępne. Bazylię, oregano, tymianek, cząber, szałwię, estragon, kolendrę, rozmaryn, jałowiec, pieprz czarny (zielony, czerwony i biały też), kardamon, trawę cytrynową, pieprz kajeński, kumin rzymski, kminek, cynamon, pieprz syczuański, goździki, imbir, kurkumę, curry, majeranek, gałkę muszkatołową, liście laurowe, ziele angielskie, czarnuszkę, szafran… I ŻADNYCH, ale to ŻADNYCH maggi, kostek rosołowych i fixów. ŻADNYCH. NIGDY.

- Nabiał – na myśl o wiejskim serku z dodatkiem drobno posiekanej cebulki, przechodzi mnie dreszcz rozkoszy. Przypomnienie sobie o świeżym, półtłustym twarogu prosto z rynku, sprawia, że nie mogę doczekać się weekendu. Choć nie przepadam za jogurtami i osobiście wykorzystuję jogurt naturalny jedynie do sałatek, każdy inny rodzaj nabiału jest w mojej lodówce zawsze mile widziany.

- Niektóre warzywa – piszę, że niektóre, bo są warzywa, które lubię stale, ale są też takie, które przestały mi smakować kilka miesięcy temu i nie wiem, kiedy znów zacznę je jeść (gotowany brokuł >>surowy jem!!!!<< i duszona cukinia). Na okrągło mogę jeść każdy rodzaj sałaty (to jeden z kilku produktów, które w naszej lodówce znajdują się przez 365 dni w roku), kocham soczyste pomidory, ogórki w każdej postaci, rzodkiewki, buraczki, paprykę, bób, warzywa strączkowe… Warzywa jem codziennie, pół kilograma co najmniej :)  

-  Kasze i ryż – czy może być coś lepszego, niż ugotowany na sypko (w bulionie!) ryż? Albo aromatyczna, przepyszna kasza gryczana? Nie wspominam już o kaszy kukurydzianej, czy kaszy jaglanej z dodatkiem bakalii. Kasze i ryż uwielbiam i jem przynajmniej dwa razy w tygodniu.    

                I to by było na tyle! :)




Wdm

- Tatar wołowyskrobany, a nie mielony. Jedno z najprostszych, najsmaczniejszych  i najbardziej wartościowych dla mnie dań. Dwa razy w życiu jadłem tatar z koniny, ale w Polsce jest to raczej bardzo mało osiągalne mięso. Uwielbiam.

- Surówka z kapusty pekińskiej, czerwonej i białej sałaty, z papryką, pomidorem i ogórkiem małosolnym (kiszonym)moja ulubiona surówka. Dzięki przyprawom można dowolnie ją modyfikować, a po dodaniu mięsa może stanowić nawet osobny posiłek.  

- Ajranidealny na zimę, z dużą ilością czosnku, a latem dobrze gasi pragnienie i uzupełnia zapotrzebowanie na witaminę C (bo dodaje się sok z cytryny).

- Czosnek i bazyliaczosnek i bazylia to osobna historia. Są dla mnie jak uzależnienie i od razu je  wyczuwam. Przepyszne, dodają wyrazistości potrawom. A poza tym surowy czosnek jest dobry na przeziębienie ;)

- Stek wołowy wbrew klasycznej opinii, pożywne i zdrowe danie, a jego smak jest nieporównywalny z niczym. Mam ogromną słabość, która przeniosła się też na Limonkę :)

- Jajka jak Limonka, uwielbiam w każdej, każdej, każdej postaci!

- Jabłkabyły czasy, kiedy jabłka jadłem kilogramami. Teraz zresztą także, jesienią i zimą to moje podstawowe owoce. Polecam wszystkim, którzy cierpią na napady głodu i czują, że muszą coś „ciamkać” :)

- Mandarynki i bananykiedyś synonim dobrobytu, aktualnie dostępne wszędzie. Są idealną owocową przekąską. Banany do zaspokojenia małego głodu, a mandarynki jako dobre źródło witamin i do zaspokojenia pragnienia.  

- Twaróg ze śmietaną, rzodkiewką i szczypioremKojarzy mi się z dzieciństwem. Najlepiej, żeby był półpłynny i dobrze doprawiony solą i pieprzem. Często jemy go w weekendy na śniadanie.   

- Kapuśniak z kiszonej kapusty na bulionie z wędzonego kurczakauwielbiam kiszoną kapustę, ale kapuśniak (najlepszy na drugi dzień!) z majerankiem i imbirem to mistrzostwo świata!




Jeśli Wy także macie ochotę wziąc udział w 10 naj..., serdecznie zapraszam! Jeśli już napiszecie coś od siebie na swoim blogu, bardzo proszę o wklejenie linka w komentarzu pod tym postem. Jestem ciekawa, co jest WASZYM 10 naj... :)

30 komentarzy:

  1. wielbicielom jajek goraco polecam wysmienite, sefardyjskie sniadanie czy Szakszuke :) jestem na etapie fascynacji ta potrawa :)
    koniecznie z kuminem i siekana natka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A masz jakiś sprawdzony przepis? Jeśli tak, to ja poproszę. Czytałam już o tym kiedyś ;)))

      Usuń
  2. Robie się już głodna od tego czytania:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym jeść tyle warzy co Ty, Limonko, ale jakoś mi nie wychodzi... Kocham owocki i wcinam je codziennie, ale warzywa jem tylko raz dziennie - jakiś pomidor i 2-3 ogórki gruntowe do obiadu i to wszystko. Wdm - ja też kocham kapuśniak! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, nie wychodzi :P A co tu ma wychodzić! Ziemniaki to też warzywa i sęk w tym, by właśnie tak je traktować. Nie jako podstawę posiłku, a jako dodatek :) Kilka liści sałaty, parę rzodkiewek, cebulka, pomidor, ogórki... samo się uzbiera :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Taki życiowy raczej :P Kolejne będą fajniejsze! :)

      Usuń
  5. Chętnie wezmę udział :D Jak coś napiszę to podeślę Ci link :)

    Zapraszam na moje wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby nie patrzeć to jem to wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile osób, tyle różnych opinii co najlepsze i najzdrowsze dla niego ;)
    Mój ranking:
    -warzywa-uwielbiam wszystkie, choć najczęściej sięgam po pomidory, pekinkę, sałaty, fasolkę szparagową i brokuła i naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez nich bo nic tak nie cieszy oka i żołądka, jak smaczna i kolorowa potrawa a dzięki warzywom jest to możliwe
    -ziemniaki-uwielbiam w każdej postaci, czy do zapiekanki, jako dodatek do zup lub 2 dania, w postaci kopytek etc. Ale najbardziej lubię młode z maślanką i duuużą ilością koperku!
    -oliwa z oliwek-najprostsze źródło zdrowych tłuszczy, u mnie podstawowy składnik do sosów do sałatek i surówek
    -ser biały półtłusty-mogę go jeść codziennie i mi się nie nudzi.raz na słodko, raz pikantnie, z warzywami lub do naleśników.Chudy jest mniej smaczny, a poza tym tłuszcz jest potrzebny do wchłaniania witaminy D.
    -jajka-zdrowe, sycące i pasujące do wszystkiego.
    -chleb razowy-z przydomowej piekarni, podstawa śniadania do kanapek, bo ja jak typowy Polak nie wyobrażam sobie śniadania innego niż kanapki ;)
    -kasza gryczana-najlepsza z kasz, oryginalny kolor i smak(dziś jadłam na obiad z jajkiem sadzonym, fasolką szparagową i ogórkami małosolnymi<3)
    -jabłka-też uwielbiam ligole! Choć letnie papierówki też są smaczne, to jednak jabłko musi być konkretnej wielkości, słodkie i twarde, żeby czuło się że się coś je. Zimą królują jabłka duszone z cynamonem i odrobiną miodu:)
    -ciasto drożdżowe-wiem,że wybitnie zdrowe nie jest,ale z ciast najbardziej mi smakuje, szczególnie takie bez zbędnych dodatków. A mam do dziś smak świeżego babcinego drożdżowego ciasta posmarowanego masłem...mniam!
    -czosnek-choć nieładnie pachnie, ma ostry smak, nie każdy go lubi,szczególnie bakterie i wirusy;) to ja nie wyobrażam sobie wielu potraw bez niego. nadaje niepowtarzalny smak i aromat.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał, ale napisałaś komentarz! :D
      Pod wszystkim się podpisuję, pod ciastem drożdżowym także, bo je UWIELBIAM. To najmniej kaloryczne ze wszystkich ciast i naprawdę dobre do modyfikacji. Ale mi ochoty narobiłaś, dobrze że nie mam drożdży, bo już bym leciała do lodówki :P

      Usuń
  8. jabłka i nabiał zawsze! o każdej porze;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z surówkami, sałatkami mam tak samo, zwłaszcza, że nie jem ziemniaków, więc "zapycham" się zieleninką ;)

    Również uwielbiam jabłka. Moja mama kupuje mi jakieś takie jak ja to nazywam gruszkowe ("oficjalnej" nazwy nie pamiętam :P), są wielkie, soczyste, pyszne i smakują jak gruszki :D

    Jeśli chodzi o przyprawy podobnie choć aż z tylu nie korzystam :P A i polecam pieprz ziołowy, bo jakoś go nie znalazłam w Twojej rozpisce ;P

    Co do czosnku to też bardzo lubię i chyba jako jedna z nielicznych uważam, że ma całkiem fajny zapach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gruszkowe jabłka? O_o Teraz mnie zaintrygowałaś i nie spocznę, póki się nie dowiem, jak brzmi ich nazwa. Dowiedz się, BŁAGAM!!!! :D

      Pieprzu ziołowego nie kupuję, bo to mieszanka ziół, które i tak mam w domu, więc w razie potrzeby mogę je zmieszać ;)))

      I czosnek ma obłędnie cudowny zapach! <3

      Usuń
    2. Ojjj jednak nawet panie w sklepie mówią na nie "gruszkowe jabłka"... Także nie pomogę Ci :P

      Ufff myślałam, że tylko ja uważam, że czosnek ma ładny zapach... :D

      Usuń
  10. Też się pobawię :), kolejność przypadkowa ;).
    1. Pieczona ryba - uwielbiam, super prosta, robi się sama. A poza tym smażona mi nie wychodzi :P.
    2. Jajka - produkt, na który mam często tzw. fazę, potrafię zjeść 10 w 3 dni (mój faworyt - na miękko), jedyny ich minus jest taki, że nie potrafię ich zjeść bez soli.
    3. Makaron - za prostotę, szybkość w przygotowaniu i to że prawie zawsze jest inny.
    4. Nabiał - sery (w tym wszystkie pleśniowe), jogurty - mogę jeść kilogramami (ostatnio prawie codziennie jem serek wiejski).
    5. Dobre, świeże, pełnoziarniste pieczywo (najlepiej chleb na zakwasie, który ostatnio dostaję) - nie wymaga komentarza, (chociaż czasem przegrywa z gęstą owsianką, ale tylko czasem).
    6. Orzechy wszelkie - idealne na przekąskę, ostatnio wygrywają migdały.
    7. Letnie owoce - czereśnie, maliny, jagody, borówki, truskawki, jeżyny - dokładnie w tej kolejności - od 2 miesięcy jem codziennie :). Ale inne też uwielbiam, nie ma chyba takiego, którego nie lubię.
    8. Strączki - zawsze je lubiłam, a ostatnio wręcz pokochałam - bób, zawsze na pierwszym miejscu, bo tak krótko, ale też fasolka szparagowa, soczewica, groszek.
    9. Warzywa - miałam je jakoś podzielić, ale 10 miejsc to mało, więc tu będą wyróżnienia specjalne - pomidory, uwielbiam pod każdą postacią (szczególnie suszone), zieleninka (szczypiorek, natka, koperek, jak bez nich zjeść ziemniaki albo makaron?), papryka we wszystkich kolorach, ogórek szczególnie małosolny, brokuł ugotowany na parze, tak żeby łączył sprężystość surowego i miękkość ugotowanego, a smakiem na głowę bił obie wersje, szpinak, który odkryłam dopiero 3 lata temu, marchewka pokrojowa w słupki lub w surówce,kapusta młoda (surowa lub ugotowana z koperkiem) albo kiszona idealna na zimę, niedoceniany por, kalafior w z młodymi ziemniakami lub w zupie, sałata (tak uniwersalna), rzodkiewka (bo taka wiosenna), cebula (na którą mam ostatnio niesamowitego smaka), awokado (w zasadzie owoc, ale smakowo, trochę warzywo) burak w barszczu i jako buraczki. I cała masa warzyw, których nie wymieniłam, bo tylko je lubię, a nie uwielbiam.
    10. Zioła i przyprawy - gdybym nie miała ich w kuchni, to obiadu by nie było :P, nie wymieniam, bo jest ich zbyt wiele (kocham czosnek, do tego się przyznam).
    Wdm - błagam nie pisz o cytrynie jako o źródle witaminy C, zawiera jej tak mało i tak niewiele tej cytryny jemy, że w zasadzie jest nieistotna.
    Na marginesie są trzy dogmaty o witaminie C, w które ludzie święcie wierzą:
    - nie jedz ogórków razem z pomidorami, bo nie dostarczysz sobie witaminy C - niby prawda, ale na pewno dostarczysz jej sobie w czymś innym (dobrze, że jej nadmiary wydalamy, bo w przeciwnym razie byłby problem)
    - herbata z cytryną zawiera witaminę C - jeśli ostudzisz herbatę i w kroisz cytrynę, to tak, ale nie znam nikogo kto tak robi
    - cytryna jest świetnym źródłem witaminy C - nie, ziemniaki są lepsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoooohooo, ale się rozpisałaś! (To ogromna frajda dla mnie! :P)
      Dobrze, że napisałaś o tej cytrynie, bo całe życie byłam święcie przekonana (Waldi najwyraźniej też :P, a farmaceutyki mnie w tym przekonaniu utwierdzały, że cytryna to świetne źródło witaminy C i dlatego używamy jej codziennie w sporych ilościach :))
      Swoją drogą, ciekawe dlaczego wciąż takie przekonanie panuje w świecie, hmm...

      Wymieniłaś wszystkie warzywa, o których zapomniałam. Dziś sobie nie wyobrażam, jak przez dwadzieścia lat życia mogłam je pomijać w codziennej diecie. Chyba nigdy sobie nie daruję :)

      Z tymi orzechami tylko uważam, a właściwie prawie w ogóle ich nie jem, bo choć zdrowe, są kaloryczne, a u mnie nigdy nie kończy się na kilku sztukach... musiałabym zjeść 20 dag przynajmniej :P

      Usuń
    2. GULASZOWA! O matko. Taka pikantna jak sam diabeł, z górą papryki. Zrobię, jak tylko wrócę do domu.
      Też mnie cholernie zadziwiają te podobieństwa, chociaż pewnie i różnic znalazłaby się cała masa, niemniej, bardzo chciałabym Cię kiedyś poznać na żywo :)

      Usuń
  11. Miałam atak grafomaństwa :P.
    Ja sobie kupuję jedną 100g paczkę orzechów w tygodniu, ale na cały tydzień jakoś nigdy nie starcza :P.
    Też używam cytryny w sporych ilościach, genialna do zwykłej wody :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zbieram się od wczoraj do skomentowania (jestem u A., logowanie się na cudzym komputerze to taki straaaaszny wysiłek) i w końcu się zebrałam.
    Hm, spróbuję wytypować moje "naj", chociaż nie wiem, czy uda mi się wymyślić aż 10 pozycji.
    1. Ryby. Kocham, w każdej postaci. Wędzone, smażone, pieczone, babcine śledzie w occie i w śmietanie i w ogóle we wszystkim. Mistrzostwem świata są małe okonki, świeżo złowione przez mojego brata, usmażone najzwyczajniej w świecie i bardzo chrupiące. Niebo w gębie :)
    2. Kanapki. Ostatnio stwierdziłam, że kanapki w swej prostocie są GENIALNE. Na chleb położyć można dosłownie wszystko, co się komu wymarzy. Ilość kombinacji jest nieskończona. Jak jestem głodna i nie mam czasu kombinować - jem kanapkę.
    3. Niedocenione zupy. Bo są proste w przygotowaniu, bo garnek wystarcza na 2-3 dni, bo są lekkie, smaczne i syte. Ogórkową, kwaśną jak piorun, mogłabym jeść codziennie.
    4. Owoce. Zdarzają mi się dni, w których jakoś nie po drodze jest mi do warzyw, ale owoce jem CODZIENNIE. Przez cały sezon ciepły czekam na zimowe pomarańcze, przez cały sezon zimny czekam na letnie czereśnie, jagody i maliny.
    5. Przyprawy, zielenina wszelaka i inne dodatki, poprawiające smak dań. Nad tym nie ma co się rozpisywać, dodam tylko, że ostatnio namiętnie dodaję do wszystkiego sok z cytryny, musztardę i świeżą pietruszkę. No i czosnek. I miętę :)
    6. Pomidor. Warzywa ogólnie, ale jednak pomidor jest najczęściej przeze mnie używany. Jest cudownie uniwersalny i smaczny w każdej postaci.
    7. Sałatki, surówki. Surówki do obiadu być muszą, bez dyskusji. A sałatki są tak genialne, jak kanapki. Wystarczy wziąć z lodówki trzy losowe produkty, wymieszać, skonstruować jakiś sos i danie gotowe. Uwielbiam, zwłaszcza na kolację, zwłaszcza z tuńczykiem, wędzoną makrelą lub łososiem.
    8. Jogurt naturalny. Do wszystkiego, na słodko i ostro. Do owoców, do sałatek, do sosów.
    9. Fasolka szparagowa i brokuł. To, po pomidorze, najczęściej używane przeze mnie warzywa.
    10. Piekarnik :) Może nie pasuje do rankingu, ale musiałam, bo kocham pieczone potrawy i kocham nieskomplikowanie pieczenia, no i pieczone zdrowsze niż smażone a smaczniejsze niż gotowane. Przy ograniczonej ilości czasu wrzucam do piekarnika kawałek mięsa, dużo warzyw i za pół godziny obiad gotowy, a w międzyczasie zdążę zrobić jeszcze milion innych rzeczy i nie muszę ślęczeć nad garnkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chaaaaaaaaaaarlieeeeeeeeeeeee! Kocham Twój komentarz. Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo podobne do siebie jesteśmy! Ten piekarnik wymieniony na końcu... no cholera, pasuje tu jak ulał :P
      I ta fasolka szparagowa (ostatnio robiłam po katalońsku - OBŁĘD!) i jogurt natturalny i pomidor, sałatki wiadomo... i ZUPY. Boże, kapuśniak taki, albo gulaszową, albo GROCHÓWKA... Zaraz ulecę w przestworza!

      Usuń
  13. Wszystko co tu napisalas zgadza sie z moim zywieniem, hahah, serio! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jest prawie 11 rano, ja jeszcze nie zdążyłam zjeść śniadanka :). A z dzięki Twojej liście naszła mnie ochota na sałatkę :D. A co tam :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeszcze 6-7 kg i osiagniesz w miare ok wage. nie rozumiem czemu dalas zdjecia ´po´skoro widac ze jeszcze jetes na diecie. powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za "powodzenia" ale mogłaś/mogłeś życzyć tego trzy lata temu, teraz już za późno :)))
      I w kwestii Twojej dobrej rady, to absolutnie nie zamierzam chudnąć więcej niż dwóch, trzech kilogramów, bo aktualnie pracuję nad utratą pozostałej tkanki tłuszczowej i ukształtowaniem sylwetki :))
      Życzę miłego dnia! :)

      Usuń
  16. A lubie...wsysko...nie no, wszystko to moze nie ale duuuzo..szczegolnie warzyw:P No ale sprobujmy wymienic:
    1.chleb razowy (no i gdzie te warzywa???) - ciezko dostac taki jak w Polsce tu, na obczyznie
    2.zupy kremy z warzyw (eviva blender!)
    3.jogurrrty (tylko naturalne, slodkie mi sie przejadly)
    4.SERY..aaaa kocham..ale nie przesadzam z nimi, najbardziej lubie ricotte (malo tluszczu i super baza do deserow i roznego rodzaju tart!!), fete i nasz zwykly ser zolty z dziurami (przepraszam za brak PL z,niedostepne tu i teraz), uwielbiam tez ser kozi
    5.swiezy chleb (wszystko jedno jaki ale najlepiej ciemny, z ziarnami itd) ze swiezym maslem...wiem ze to tragedia ale czest owole odrobinke, ociupinke, kawaleczek tego od jakiegokolwiek deseru czy czekolady..
    6.kawa z mlekiem....love from the first sight
    7.WARZYWKAA (no i siidme mi nmiejsce zajely.. a to ich jem w sumie najwiecej), procz tych typowo polskich, wszystkich po kolei, musze dodac kilka tych bardziej egzotycznych ktore dzieki mezowi mialam szanse odkryc, pokochac i zasymilowac do diety codziennej, czyli (uwaga na nazwy,poszukalam polskich odpowiednikow, ale nigdy wczesniej o nich nie slyszalam, choc widzialam): Kolczoch jadalny (ja go znam jako chouchou,wym. szuszu; Piżmian jadalny (mi znany jako okra); mini baklazanki (smakuja inaczej niz duze..); jest takie ktore nie mam pojecia jak sie nazywa ale podobne jest do ziemniakow, najlepsze do curry;eeh moglabym tak wymieniac i wymieniac...kocham wszystkie warzywa i juz!!szkoda ze swieze karczochy sa tak trudno dostepne w Irlandii (we Francji sa w kazdym sklepie:(()
    8.Przyprawy,procz wloskich w stylu bazylii kochan swieza kolendre!! dowszystkiego a juz zwlaszcza do curry, ktory tez musi byz z odpowiednich przypraw - zanim nie wyjechalam z Polski nie wiedzialam co to prawdziwe curry, teraz te przyprawy sa juz dostepne w Polsce bez problemu, POLECAM
    9.Soczewica zielona (nie znosze czerwonej)
    10.Truskawki, czeresnie, maliny i minibanany (znow w Polsce niedostepne...maja zueplnie inny smak niz te zwykle...sa cudowne, a ich rozmiar sprawia zejeden ma ok 30 kcal, sa CUDOWNE); jablka mi sie przejadly, niestety :(
    11.Ryby i krewetki
    Moze juz wystarczy....pseprasam za rozpiske :(

    OdpowiedzUsuń
  17. No właśnie, aż szlag trafia, że do tej pory w Polsce nikt nie zajął się importem albo uprawą ciekawych egzotycznych warzyw i ziół. Cały czas problemem jest kupno świeżej kolendry, bazylii, rozmarynu czy imbiru. Jeśli są to sadzonki w doniczkach zamiast ciętych pęczków a ceny ? lepiej nie mówić ;/

    OdpowiedzUsuń
  18. I w końcu się zebrałam w sobie i napisałam moje 10 naj: :)

    http://fitruda.blogspot.com/2012/08/10-produktow-bez-ktorych-nie-moge-zyc.html

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegamy sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych i wulgarnych, zarówno w stosunku do autorów, jak i czytelników oraz innych komentujących. Blog nie jest miejscem wyładowywania swoich frustracji. Szanujmy się nawzajem!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...